wczorajsza impreza

czesc kafe. bylam wczoraj na malej imprezie ze znajomymi. istna mieszanka towarzyska, każdy z innej parafii w wieku 25-35. niby wszystko fajnie, ale po jakims czasie towarzystwo się podzieliło na dwie grupy: kobiet pracujących ( w tym realizujących się zawodowo matek), które wymieniały spostrzeżenia jak wymknąć się z pracy żeby zawieźć brzdąca na dodatkowe zajecia, jak ugotować obiad w 15 min, czym najlepiej zatuszować wory pod oczami po zarwanej nad projektem nocy... oraz facetów ze wszystkiego niezadowolonych ;/ narzekających na kazda najmniejsza rzecz w ich zyciu. na male zarobki, na szefa idiote, na korki na ulicach, na ich choroby i największy bol i dyskomfort jakie powodują, na placzace dzieci, etc. Siedzialam i obserwowałam, przysłuchiwałam się rozmowom i bardzo chce zebyscie mi napisali, ze ta przypadkowa grupa ludzi to zbieg okoliczności, przecież społeczeństwo nie moglo się az tak zmienić. mezczyzni nie mogli az tak nisko upaść i pozbawić się resztek meskosci... dla kontrastu babki zmienily się w roboty dla których doba jest za krotka i jeszcze się z tego cieszą..

czyli jednak.. to nie zbieg okoliczności.

U mnie grupa podzieliła się na narzekające na wszystko dziewczyny, nie potrafiące gotować, zadbać o dom, z wiecznymi pretensjami o wszystko, które interesowały się tylko ciuchami i kosmetykami. I na chłopaków zachrzaniających w robocie po kilkanaście godzin, żeby utrzymać "księżniczki" będące bez pracy, bo po różnych pedagogikach i europeistykach.