Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Lady BlaBla

Ile bylibyście w stanie poświęcić dla realizacji marzeń?

Polecane posty

Gość Lady BlaBla

Nawet nie wiem czy warto... A muszę się zdecydować "poświęcić" nie mając gwarancji że cokolwiek zyskam. Mogę nie próbować i pluć sobie w brodę przez resztę życia że stchórzyłam - albo że spróbowałam i wszystko zniszczyłam. Zrobilibyście to? "COŚ" czego bardzo pragnęliście ale po czym najpewniej zostaniecie sami, bez przyjaciół, bez nikogo - i alternatywa w postaci słuchania przez najbliższe lata, że (jeśli zrezygnuję) tylko wymyśliłam sobie tą szansę, stchórzyłam i w ogóle do niczego się nie nadaję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
właśnie jestem w trakcie i nie idzie łatwo 🖐️ nie wiem, czy się uda, ale przynajmniej próbuję i Tobie też radzę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 4erf4f4
wiem jedno trzeba spełniać swoje marzenia a nie suchać ludzi,nie robić czegoś żeby im się przpodobać bo to twoje życie i szczęście a oni czy ci się uda czy nie zawsze coś wynajdą żeby gadać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lady BlaBla
Prawdziwe. Marzyłam o tym odkąd byłam małą dziewczynką i nadal tego chcę. Jeśli mi się uda to pewnie będą mnie podziwiać (niespecjalnie mi zależy), jeśli nie to naprawdę zostanę z niczym, nawet nie będę miała dokąd wracać. Pytanie powinno brzmieć raczej: czy poświęcilibyście WSZYSTKO dla marzenia? Mam narzeczonego, kocham go, mieliśmy brać ślub (chciałam tego, nadal chcę), przyjaciół, pracę, kota... A musiałabym wyjechać. Na długo, co najmniej na rok: zwolnić się z pracy, zostawić mieszkanie, sprzedać wszystkie rzeczy (których nie mam gdzie zostawić), kota albo ciągnąć na drugi koniec świata albo zostawić u siostry lub u faceta. Nie ma możliwości, żeby on (narzeczony) pojechał razem ze mną ale mówi mi że skoro tak bardzo chcę (wie jak bardzo) to powinnam spróbować. Mówi, że mi pomoże i że będzie czekał (ale nie wierzę w związki na odległość). Zdecydowaliśmy się na dziecko, nawet zaczęliśmy próbować, on był wniebowzięty (nie jestem w ciąży) i nagle pojawiła się ta możliwość... Czuję się strasznie podle. I nie wiem co mam robić. Znajomi pukają się w głowę (bo tu spalę za sobą mosty a tam przecież i tak nic nie osiągnę) ale teraz... Cieszyła mnie wizja małżeństwa i dzieci - teraz czuję, że byłabym wściekła na niego i na to niewinne dziecko za to, że stchórzyłam i nie wybrałam tego co mogłam, nie spróbowałam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niefilolożka
ja bym się nie zastanawiała, lepiej teraz się poświęcić niż całe życie tęsknić do marzeń.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×