Masowo uwodzę mężczyzn a potem mam ich gdzieś ale to dziwne

czuję jakąs pustkę w zyciu i tulę się do mamy ;(

jesteś modliszką, uszkodzoną w życiu przez ojca, nie potrafisz budować bliskości, swoje związki budujesz na seksie, sama pewnie nie wiesz czego chcesz od zycia, jesteś zagubiona, a jedyny sposob znalazlas w walce z facetami, lub w takim psychoterapeutycznym aspekcie tej relacji,

prosze wytlumacz co masz na mysli piszac "uszkodzoną w życiu przez ojca"

a gdzieżby! z żadnym nie uprawiam seksu... a z tatą walczę otwarcie

tez tak robie... czekam aż się zaślinią i uciekam... nic po sobie nie zostawiając.. nawet wspomnien po seksie... bo tego nawet nie bylo

polecam ten temat http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3705799&start=0

zolza1234 tez tak robie... czekam aż się zaślinią i uciekam... nic po sobie nie zostawiając.. nawet wspomnien po seksie... bo tego nawet nie bylo dobre :D :D zaślinią :D

Bo to wszystko samce były.

garbata brzydula... to co robie to chore... mam już kilka ksyw od moich "wielbicieli" np.. " ruda, wredna, z ładną buzią" "Alicja z krainy koszmarów" czy ostatnie " uciekinierka". Czasem odbieram telefon z prywatnego gdzie nikt nic nie mówi... Faceci chyba mnie już nienawidzą:)

mam totalnie na nich wy****ne.....

a za mna latają brzydcy, tacy brzydcy jak ja sama albo gorsi :O a do ładnych nie startuje :)

mam podobny problem, z tym, ze mi z tym bardzo zle. zaczne od tego, ze nigdy nie mialam zlych relacji z rodzicami, wlaczajac tate. wszystko zawsze bylo w idealnym porzadku, wlaczajac ich relacje, oprocz jednego momentu, kiedy gdy monotonia 20 letniego zwiazku miedzy nim a mama, ochlodzila ich stosunki a na drodze mojej mamy pojawil sie jej romantyczny wielbiciel z mlodosci. wtedy tata sie obudzil i zaczal walczyc o mame by ja wrocic, bardzo sie staral. ja trzymalam strone mamy... akceptowalam jej wybory. nie wiem czy to cos ma do rzeczy. bylo, minelo. teraz jest wszystko w porzadku miedzy nimi :) a wracajac do mnie to rozkochuje w sobie facetow. jestem ladna, inteligentna, wyksztalcona i niezalezna. wydaje mi sie, ze podswiadomie wybieram sobie jednego i go uwodze. po jakims czasie dochodzi do mnie ten fakt i wtedy juz robie to swiadomie, ale zawsze w bardzo delikantny sposob, ze w oczach facetow wygladam jak niewinna i uczciwa dziewczyna, taka o jakiej zawsze marzyli. otwarcie mi o tym mowia i cierpia... bo ja po jakims czasie sie wycofuje, a oni cierpia... czasem z nimi spie... czasem jest to raz, czasem wiecej razy. ale zawsze sie konczy tak samo. problem jest taki; ze mi tez z tym zle! nie rozumiem czemu to robie. za kazdym razem czuje sie takim mezczyzna zauroczona, motylki itp. a po jakims czasie kompletnie mi przechodzi, a oni sie w tym czasie angazuja. rozne typy mi sie trafily: przystojni maczo, niesmiali, szaleni, skryci, blondyni, bruneci, niscy, wysocy, starsi, mlodsi... kazdy inny. i kazdy sie daje okrecic. ja juz tego nie chce, krzywdze ich a to na prawde porzadne chlopaki z uczuciami jak sie okazuje. wlasnie odrzucilam jednego. powiedzial: "wiesz, dla mezczyzny jestes czyms najlepszym co go moze spotkac w zyciu, a z drugiej strony stajesz sie jego pieklem." zle mi... nie rozumiem siebie

i nikt sie nie dopisal...