Mój mąż to cham!!!!

dziś w kłótni powiedział mi że jestem grubsza niz moja matka..... zawsze jak sie klocimy to wypomina mi tusze:(

maz mi mowi ze gruba jestem :o

to po kiego za takiego wychodziłaś?

bo taki nie byl:/

a on chudy?

tez ma nadwage i jak on mi to powiedzial to ja mu tez .ale boli mnie to a jego widac cieszy ze mi dogryzl

Mężem się przejmujesz... Jak byłam mała, była u nas jakaś impreza, siedziałyśmy z moimi siostrami, pewien wujek komplementował mojego starego, że ma piękne córeczki, na co ten pokazał na mnie palcem i powiedział: "ale ta jest najbrzydsza..." I żeby nie było - był wtedy trzeźwy, bo pamiętam, że gości na koniec rozwoził. Miałam wtedy chyba z 5 lat, ale do końca życia tego nie zapomnę.

to nieladnie ze tak ojciec powiedzial:(

oczywiscie sie poplakalam tak zeby on nie widzial

Mi jak mąż powiedział, że mogłabym schudnąć (mam małą nadwagę, ale nie jestem gruba)... Odpowiedziałam mu, że jego fiut mógłby utyć i urosnąć, a mimo że tak się nie dzieje nie robię z tego problemu, bo go kocham ;) Oczywiście z jego przyrodzeniem jest wszystko w porządku, ale moje słowa podziałały - od tamtej pory nigdy nie powiedział mi, że z moją wagą coś nie tak :P

Spoko mi nie raz ojciec jak dorastałam mówił że jestem brzydka. Teraz podobno wyrosłam na ładną kobietę i nie raz słyszy od kogoś tam że ma ładną córkę. Sam czasami jakiś tam komplement walnie jak odwiedzam rodziców. Ale co z tego jak pamiętam tylko te jego wyszydzanie

ja tez bylam wysmiewana bo mam kiepska figure.wiem ze mam ladna twarz ale od piersi do dolu beznadzieja:(

No mój mi żadnego komplementu nigdy nie powiedział, nie tylko dotyczącego wyglądu, także nie mam nawet czym tamtego wymazać. A zresztą, zawsze był z niego kawał uuuuja..

wie ze ja chce bardzo dziecko to ja go musze prosic o sex .konczy sie na jednym razie w miesiacu:(

gdyby ktos z naszych wspolnych znajomych sie o tym dowiedzial to by na 100% nie uwierzyl mi. czasami mam ochote go osmieszyc ale wiem ze odrazu walnalby z grubej rury nt mojej tuszy:

up

sorry, laska, ale jeżeli sama nie masz za grosz szacunku dla siebie to i nie dziwne, że mąż go nie ma. Nigdy nie pojmę w imię czego wiążecie się z frajerami i palantami, ale każdy żyje jak chce. Tylko po co się tu żalisz, zamiast zrobić coś z tym

czyli co ma zrobic?

albo zacząć sama się szanować i postawić się, a nie po kątach (kafe) płakać, albo pogonić chama. Albo udawać, że nic się nie stało, pozwalać mu na coraz więcej i zakładać kolejne durne topiki na kafełe.