Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość juzniezona

Co ja mam zrobić?

Polecane posty

Gość juzniezona

moj maz mial wypadek, powazny. jest sparalizowany, to nieodwracalne, wymaga stałej opieki, ja juz nie daje rady. on nie ma zadnej rodziny, jestem z nim sama, mam 28 lat zaczal mowic o domu opieki, ja nie mam juz sily na wyperswadowywanie mu tego pomyslu, jestem tak strasznie zmeczona... co mam zrobic? tak czy inaczej znienawidze sie i nie bede mogla patrzec w lustro kocham go ale nie umiem tak zyc, ciagle patrzec na to jak on cierpi i nie moc mu pomoc, mam wrazenie ze jesli tak dalej bedzie to go znienawidzę a jesli on wyladuje w tym "domu" to co ja z soba zrobie? nie wyobrazam sobie jak to jest nie miec go obok a on powtarza, ze zaluje ze wtedy nie zginal...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wspolczuje, ale ja bym została przy nim. Przysiega małżenska to zaobowiazanie na całe zycie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość GRZEGORZ S.....
Jeżeli go kochasz to wspieraj go w każdej chwili. Na tym moim zdaniem polega miłość. Pozdrawiam i życze wszystkiego najlepszego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość juzniezona
nie chodzi o zobowiazanie na cale zycie czy o przysiegi ja go kocham ale to nie jest zycie, nie tak powinno wygladac zaczelam myslec ze moze... bo gdybysmy mieli troche wiecej pieniedzy, gdybym mogla wynajac kogos do pomocy chociaz na dwa dni w tygodniu, to wydaje mi sie ze wszystko byloby inaczej i teraz zaczelam myslec, ze gdyby on poszedl do tego (okropnego miejsca ktore kojarzy mi sie ze smiercia) na kilka miesiecy a ja wyjechalabym do pracy tylko czy to sie moze udac? wybaczy mi ze go tak zostawilam? ja wybacze sobie? wszystko sie wtedy rozpadnie? albo jesli ja juz wcale nie bede chciala do niego wrocic...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość juzniezona
GRZEGORZ S... jak dlugo potrafilbys wspierac kogos pracujac po 10 godzin dziennie, wracajac do domu, pracujac jako opiekunka przez kolejne 8 i robiac w miedzyczasie zlecenia bez ktorych nie wystarczyloby nam na nic? nie majac wolnych weekendow, swiat, urlopow, wakacji... tylko jakies kradzione godziny kiedy jestem tak zmeczona ze nie mam nawet sily spac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zostaw go i daj sobie spokój
poczujesz się lepiej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość abe44
niestety...zostaw. bo się znienawidzicie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jdet
A gdybyś to Ty była na jego miejscu? Chciałabyś, żeby odszedł?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jdet
@fubu A kto decyduje, co jest życiem, a co już nie? Ty?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jdet
@juzniezona A skąd ten nick? Kiedy przestałaś być jego żoną?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość juzniezona
mialam okazje sie nad tym zastanawiac, miesiacami robil wszystko zebym odeszla byl okropny, znosilam to bo wierzylam ze ten moj-on gdzies tam jest potem tlumaczyl ze to nie jest zycie dla kobiety ktora kocha i probowal mnie wyswatac ze swoim kumplem pewnie na jego miejscu robilabym to samo chcialabym zeby odszedl, zeby mnie nie znienawidzil, chociaz oczywiscie w srodku chcialabym zeby zostal

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czerwona_porzeczka
O jak to łatwo powiedzieć: jak go kochasz, to go wspieraj w każdym momencie...i pisze to facet, a jak wynika ze statystyk, to właśnie faceci w chwilach próby o wiele częściej zostawiają swoje partnerki w potrzebie (jak również np. nieuleczalnie chore dzieci). Może Grzegorz jest inny, ale ja bym się nie odważyła nikomu tak napisać. Decyzja co zrobić, należy wyłącznie do tego, kogo to dotyczy i powinna być zgodna z jego sumieniem, duszą, wolą i rozumem. Ja nie wiem, co bym zrobiła, ale raczej nie dałabym rady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość juzniezona
nie przestalam byc jego zona, ale juz sie nia nie czuje odkad przestalam sie buntowac przeciwko domowi opieki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jdet
To, co Ciebie spotkało, to bardzo ciężka próba. Nie schrzań tego. Wytrwaj. Nie zwracaj uwagi na jego gadki, swatanie itp. On chce, żebyś przy nim była. I bądź. Jeśli to mozliwe, znajdź kogoś do pomocy. Ty też masz prawo do wypoczynku. Ale zapomnij o przytułku. Szybko tam umrze. Bo i po co miałby żyć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jdet
@ czerwona I co - nogi za pas? Bo przecież faceci i tak są gorsi. To udowodnione naukowo, prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość juzniezona
poza tym ten "dom opieki" poltora roku temu, jak wrocil do domu po tych wszystkich operacjach trzy razy w tygodniu przychodzila pielegniarka ktora niby tlumaczyla mi co i jak (nadal nie mialam pojecia), ona wyslala mnie do tego cudownego miejsca zebym sie zorientowala w sytuacji a ja glupia dopiero tam na rozmowie zorientowalam sie ze zorientowanie sie w sytuacji polega na wpisaniu go na liste oczekujacych i zamknieciu go tam my wlasciwie nikogo nie mamy poza soba, on stracil rodzicow wczesnie, oprocz tego nie ma zadnej rodziny, wiec jako zona jestem jedyna krewna - a w tym domu opieki dowiedzialam sie ze za pewna oplata pomoga mi go ubezwlasnowolnic zebym miala spokoj i nie musiala sie martwic ze za jakis czas np. pozwie mnie o alimenty rozumiecie? on jest zupelnie zdrowy psychicznie, nie moge nawet myslec o tych miejscach, przeciez jesli ludzie naprawde to robia (za pewna oplata) to to sa jakies regularne wiezienia poza tym co jakis czas wyplywaja jakies koszmarne historie o tym co ten personel tam wyprawia z ludzmi, ja tez nie mialabym po co zyc ze swiadomoscia ze go tam zostawilam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość juzniezona
juz mnie nie swata i nie mowi nic zlego tylko powtarza ze mnie kocha i ze nie zasluzyl na to ze jestem dla niego taka dobra no i delikatnie tlumaczy ze to nie jest zycie dla mnie, ja tez zaczynam tak myslec nie ma nikogo do pomocy, musialabym prosic o pomoc "panstwo" i zostawiac go w jakichs xix-wiecznych warunkach znajomi i rodzina maja mnie za swieta meczennice ktora sie poswieca a ja wcale nia nie jestem i nigdy nie bylam wyszlam za faceta ktory mial wszystko, jestem zona faceta ktory nie ma nic, nie moze nawet sam pojsc do kibla trudno, zdarza sie tylko co mam zrobic, zeby nie czuc sie taka wycienczona tym wszystkim?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość juzniezona
nie ma ludzi calkowicie zdrowych psychicznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jdet
Nie zaczynaj tak myśleć. Koniecznie znajdź pomoc. Sama nie dasz rady. Nie bój się państwa. Czasami i ono do czegoś się przydaje. Na dłuższą metę - wykończysz się w pojedynkę. Fizycznie i psychicznie. Czy jemu będzie wtedy lepiej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
calkowicie sie zgadzam z poprzednikiem... Pisalam Ci kilka razy juz kobieto ze najpierw Ty musisz byc silna aby mu pomoc. Idz do PZP z NFZ, tam nie gryza, naprawde moga pomoc. Nie trac kasy na prywatnych psychiatrow, psychologow. Jak go kochasz to walcz, ale Ty musisz miec sile na ta walke

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość juzniezona
ja nie jestem tą samą osobą co M.W.M. przeczytalam jej tematy, wczoraj sie w jednym odezwalam ale ona jest jednak w zupelnie innej sytuacji - to jest jej chlopak, zachowuje sie okropnie, wypadek byl stosunkowo niedawno moj maz juz sie z tym pogodzil, na tyle na ile w ogole mozna sie z tym pogodzic a problemem jestem ja przeplakalam pol nocy, chcialam miec dzieci, pracowac coraz mniej a nie coraz wiecej a teraz... chyba ja zachowuje sie okropnie wobec niego chociaz wcale nie chce taka byc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Stokrotka polna 2525
myślisz że tylko Ty masz tak ciężko? i jesteś jedyną osobą na tym świecie, z chorym cżłowiekiem? muszę Cię oświecić, że się mylisz... A co Twojemu jest??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Stokrotka polna 2525
ja mieszkam z bardzo ciężko chorą Mamą, nie chodzi, cukrzyca, miażdżyca, nogi nie władne, i pełno innych rzeczy. jestem jedynaczką, ona też, ojca nie mam, ona ma jedynie mnie. I co Ty sobie myślisz? Że jest super łatwo? Trzeba zrobić jedzenie i herbatke kilka razy dziennie i podać, a przecież 2/3 rzeczy nie zje , pamiętać o insulinie kilka razy dziennie, o zmienianiu pieluszek... o tych wszystkich tabletkach a co 2 tygodnie trzeba kupywać pełno tabletek za ok. 120zł, trzeba przecież myć i kąpać, nasmarować skóre wszystkimi maściami i olejkami żeby odleżyn nie było i tona innych rzeczy... I jeszcze studiuję na politechnice dziennie. NIGDY bym nie oddała - nawet o tym nie pomyślałam, a nie jest "śmiertelnie" chora i umierająca, tylko bardzo chora.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Stokrotka polna 2525
a ja mam taką sytuację, że nie można zostawić jej w domu samej na więcej niż 3 godzinki i tak sobie biegam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość juzniezona
pisalam ze nie jestem meczennica, jestem po prostu gorszym czlowiekiem niz Ty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość FERDYNAND K.
wypij se browarka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lickit
Współczuję Ci bardzo. Tak sobie myślę, że powinnaś poprosić o pomoc. Przyjaciół, znajomych, opiekę społeczną. Może mogliby przychodzić do meża, zajmować się nim, żebyś Ty miała czas na odpoczynek. Nie pociągniesz długo w ten sposób, ta sytuacja wypali Cię i będziesz wrakiem. Poszukaj wsparcia, sama nie pociągniesz tego wózka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×