Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość wypalony :(

co to znaczy i co robic?

Polecane posty

Gość wypalony :(

bylam ze swoim chlopakiem ponad rok. no wydaje sie ze to nie duzo ale zamieszkamlismy razem po 10 miesiacach. mielismy jakies tam klotnie i delikatne problemy ale nic strasznie. pierwszy nasz "kryzys" przeslismy nawet po 3 miesiacach zwiazku. i stalo sie tak, jak juz mieszkalismy ze soba, ze on przestal sie o mnie starac. takby odpowiadalo mu to ze ma mnie tylko na noc. jak wtacalam z pracy o 21 to jego w domu ńie bylo i oczekiwal ze to moj obowiazek zeby do niego napisac lub zadzwonic gdzie jest. chcoiaz normalne byloby zeby to on mi napisal ze gdzies wychodzi prawda? i oczywiscie gdzie wychodzil? na picie z kolegami...albo lepiej powiem z kolega bo mial takiego jednego kiedy tylko do ńiego zadzwonil to byl na jego zawolanie. i denerwowala mnie to ze on sobie wychodzil bardzo czesto... nawet 4 razy w tygodniu zeby "wypic". albo na jego polowania ktore byly w niedziele. nie mialam z tym problemu jak mowl ze idzie.. ale najgorsze bylo to ze jak mowil ze wroci o 14 np to wracal o 18 i to jeszcze na dodatek po wplywem alkoholu... no i stalo sie ak ze w poniedzialek wracac spacerkiem ze mna ze sklepu zapytal sie mnie co robie w piatek... oczywiscie z nadzieje ze mi cos zaproponuje to powiedzialam.. to nic a co?? a on no bo tata mnie zaprosil na picie z tym wlasnie jego kolega w piatek i czy moze isc... a ja no ok to najwyzej ja sobie posiedze w domku i obejrze film albo cos... wiec jak przyszedl piatek ja akurat mialam wolne i mielismy jechac do sklepu a on nawet nie potrafil wyrwac sie na 15 minut gdzie kiedys potrafil do mnie wciagu dnia na godzine np przyjechac... no i wrocil do domu oczywiscie przed 17 (bo mozna wrocic wczesniej z pracy jak sie gdzies idzie ale nie jak ja jego o to prosze). bylo mi smutno ze mnie znowu zostawia a on do mnie a co ty juz zla jestes? a ja ze nie poprostu mi smutno ze wychodzisz... i sie pytam kiedy on wroci.. powiedzial ze zostaje tam na noc o pewnie jak wroci to sie tylko poklocimy.. a ja (oczywiscie troche mi to nie pasowalo) mowie no dobra tylko badz z rana... wiec na drugi dzien dzwonie do diego kolo 9 a on powiedzial ze bedzie ko poludnia bo jeszcze musi zjesc.... sie wykapac.. troche sobie posiedzi.. i troche wytrzezwieje... wiec aie wku***** i sie rozlaczylam. przyjechac kolo 13 moze przed a ja z tych nerwow powiedziala jak tak dalej bedziesz sie zachowywal to sie wyprowadzam za tydzien... a on nie za tydzien tylko jutro... zatkalo mnie no ale tego nie pokazalam.. wiec wyszlam sobie na zakupy na godzine (jak kazda zdenerwowana kobieta) i wrocilam i. o?? ani jego ani psa? (bo kuplismy psa tez jak sie wprowadIlismy) no i dzownie do niego a on ze jest u swojej mamy i czy ma mi teho psa przywiezc a ja ze nie a on i tak za 10 min przyjechal.. zostawil psa.. i powiedzial milego dnia i wyszedl... i wrocil za 4 godziny gdzie sie zaczal pakowac a ja do niego nie zdziw sie jak mnie jutro nie bedzie... a on na to mam nadzieje ze nie bedziesz i wyszedl.. oczywiscie sie poplakalam bo bylo mu tak smutno ze tak mogl aie zachawoc i mnie znowu zostawic... wiec ja pojechalam do rodzicow na noc o na drugi dzien wrocilam gdzie jego nawet o godz 18 nie bylo i napisalam mu zeby sie nie zdzwil ze jestem jeszcze ze sie spakuje w jutro i tyle. a on na to.. mozesz tam siedziec do srody bo mnie i tak nie bedzie... wiec napisala to moze bys laskawie przyjechac pogadal.. wiec za jakies 2 godz byl i zaczelo sie... powiedzial ze on mnie kocha.. ze nikogo tak nie kochal ale ze sie wypalil i ze nie przynosze mu szczesia.. ze on czul sie szczesliwie przez tylko 3 miesiace naszego zwiazku... wiec zapyatalam sie po co ze mna zamieszkal a on ze myslal ze to cos naprawi.. ale tosupelna bzdura.. mialam takie wrazenie jakby chcial mi wcisnac kit.. jakbym to nie byla ja.. jakbym nie znala prawdy... przeciez wszystko bylo ok.. dobra klocilismy sie ale az tak zeby mi tak powiedzial... a jego glowny argument to jest brak seksu.. to prawda nie uprawialismy seksu dlugo jakies 3 tyg no ale jak on mnie nie szanowal i sie klocilismy i mnie zostawial to jak ja mialam mu to wszystko tak poprostu wybaczyc... i ja ryczalam a on mi powiedzial ze ma satysfakcje z tego jak sie teraz czuje bo tak sie czul przez dlugi czas naszego zwiazku... i zapytal sie mnie co powinnismy zrobic.. a ja powiedzialam ze skoro sie tak klocimy to nie wiem no i jeszcze tam sie pogadalo i znowu wyszedl.. a ja sie poplakalam jak nigdy w zyciu.. na drugi dzien poszlam do pracy i w trakcie przerwy musialam mu napisac czy moze mi pomoc ponosic rzeczy do samochodu ale to byl tylko kit, chcialam go sprowadzic do mieszkania i z nim pogadac... wiec uslyszalam to samo ale na dodal jeszcze ze zebym wczoraj nie byla taka uparta to on juz byl gotowy ulec.. a ja ze co mialam zrobic jak ty nie chciales.. nie wystarczy ze od razu do ciebie napisalam zebys wrocil( bo tak bylo tylko dopiero pozniej przeczytal) i ze sprowadzilam cie tutaj zeby pogadac.. on nawet nie chcial rozmawiac bo mowil ze nie mamy o czym .. musisalam go do tego zmusic... i znowu wyszedl.. i wyjechal na jeden dzien poza miasta pozalaywiac sprawy gdzie ja jemu pisalam ze go kocham i chce sie zmienic i wszysko naprawic ( i teraz czuje sie tak strasznie z tym ze wlaze mu dupe) no i on na to ze juz nie ma nas... juz nie odwrotu ze mam sie pakowac i on moje meble przywieze w srode.. zebys wyniesli jakies wnioski z tego na przyszle zwiazki.. ale nie chcialam sie poddac ale juz nie wiedzialam co mialam zrobic.. wiec na drugi dzien pojechalam sie pakowac a on z kolegami przyjechal po moje mele i jak bylismy przez chwile sami to mu powiedzialam ze wychodzi na to ze wybrales kolegow a on ze jestem niedojrzala i ze kiedys to zrozumiem.. i zacAl sprawdzac bezszczelnie wszystkie kartony czy przypadkiem niczego jego nie wzielam.. i pojechal z rzeczami do moich rodzicow... gdzie mu napisalam zeby wrocil bo musial mi jeszcze firanki zdjac.. i oczywiscie bez towarzystwa kolegow (chcialam z nim jeszcze pogadac na spokojnie) ale to sie nie udalo za bardzo... po pierwsze nie chcial i krzyczal ze nie mamy o czym a ja ze mnie nie szanuje po takim czasie zasluguje na to zebysmy pogadli wiec usiadl gdzie wytykal mi moje bledy.. ze go ganilam.. ze mu nie pozwalalam nic robic.. ze jestem zazdrosna o jego rodzine.. ze mu dupy nie dawalam.. ze on sobie taka znajdzie ktora bedzie sie na to godzic 3 razy dziennie... no i ja nawet dojsc do slowa nie moglam.. ale powiedzalam ze w takim razie ty nie wiesz co to jest milosc... ty mnie nie kochasz bo ludzie ktorzy sie kochaja, siadaja i dochodza razem do jakiegoa kompromisu.. a on ze on mnie kocha ale on juz ńie chce. mowik ze mozemy to wszystko przemyslec i sie spotkac za 2-3 tygodnie i dojsc do jakiegos porozumienia i sie zapytalam to dajesz nam jakas szanse a on ze nie, juz do siebie ńie wrocimy.. wiec pomyslalam sobie po jaki grom chcesz sie ze mna spotkac... no i zapytalam sie dlaczego nie widze zeby cierpial.. a on ze ma za duzo zalu, goryczy i zlosci do mnie zeby to czuc teraz. ale jest mu zle z tym... i wkurwilo mnie to jak przyjechal to ze swoja kanapa bo przeciez on bedZie tam miezzkal i bedzie laski sprowadzal i sie bawil na dyskotekach... no teo chcial.. ale to widzicie ja jestem ta niedojrzala... i jeszcze mial tupet m powiedzial ze mam za czynsz i wode zaplacic gdzie polawa rzeczy w tym mieszkaniu to moje.. jak mebloscianka i kablowka itd... wiec jak mi to powie to przez jego przykre slowa wystawie mu rachunek skoro on ma tpet jeszcze kazac mi placic za wsszytko.. no i na koniec zanoisl mi moja walizke do samochodu i tyle tego... a to bylo wczoraj.. wiem ze to swiezy temat no ale co ja mam zrobic?? jeszcze dzisiaj musze jechac i aie spakowac do konca i mu chyba pokazac ze juz mam go w dupie.. chociaz on wie ze ja cierpie.. pomyslalam ze moze ma jakas kobiete bo powiedzial ze bylby wstanie mnie zdradzic jak bym jemu dupy nie dawala... ja go kocham i chcialabym z nim byc.. chociaz po tyxh wszystkixh slowach to juz sama nie wiem... wie. doradzcie mi? czy on zmieni zdanie i przejrzy na oczy (chociaz on twierdzi ze to ja powinnam) ? nie odzywac do niego? nie zrozumcie ze on byl dla mnie niedobry bo byl bardzo.. wlasnie nie wiem co m odblo szczerze mowiac i dlateo mnie to tez ak boli bo to takie niespodziewane.... help :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hjsajkdhkufeufkjd
nikomu sie nie chce tego czytac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kllkk
ale przynajmniej wiadomo że to nie prowo lol

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hjsajkdhkufeufkjd
no i co i tak za dlugie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stdyfuvghbjlnm
kurwa wiecej sie nie dalo naklikac:o? spadaj malutka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hjsajkdhkufeufkjd
Takie długie opowiesci to ty przyjaciółce poopowiadaj na żywo a nie na forum się produkujesz niepotrzebnie, nikt Ci tego nie przeczyta

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kllkk
a ja przeczytałam. i co mogę poradzić? zostaw go. wasz związek to jakaś fikcja. brak porozumienia na jakiejkolwiek płaszczyźnie. tyle razy zachował się jak dupek... miej godność dziewczyno

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jedyne co możesz zrobić to
zabrać swoje rzeczy od niego i zapomnieć o nim. Przecież on Ciebie nie chce, nie kocha i chce po prostu imprezować. Nie chce się wiązać i ma do tego prawo. Zrobił wszystko, żeby się Ciebie pozbyć. A Ty jeszcze się chcesz za nim uganiać? Szanuj się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wypalony
dziekuje obosom ktorzy mi odpisali.. i tak zrobilam. zostawilam i koniec zwiazku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×