Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość wiem że nic nie wiem.

ou ou samotność na obczyźnie...

Polecane posty

Gość wiem że nic nie wiem.

zero przyjaciół, 4 znajomych 3 lata za granicą... tragedia.. piszę jak jest.Nikt nie warty uwagi. demon praktycznie każdego normalnego człowieka ktory zostawił znajomych i rodzine w Polsce to samotność. Oglądam na fejsie zdjęcia znajomych z przyjaciółmi, też z róznych zakątkow świata. W mig nawiązuję kontakty ale wiadomo ze nie będę sobie brac za koleżanki bab z 50 na karku, kiedy ja mam 25 lat... Jestem najmłodszą osobą jaką znam z mojego towarzystwa... Dochodzę do wniosku że w moim miescie nikogo nie ma. NIE MAMY PRZYJACIOL !!!!....... Samotność jest tak dołującą sprawą że chce się płakać i powiesić. Na co komu pieniądze i dobry byt, jak jest sam... nie chce rad zadnych, bo ludzi trzeba poznać gdzies po prostu, nie trzeba do tego czytac ksiazek. Musi byc odpowiedni czas i miesce. Po prostu czasami tak zle i tak samotnie ze sie czlowiek chc e popłakac ot tak....... albo psa kupic :O albo dziecko zrobić... albo cokolwiek :O..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no samotnosc na emigracji
to straszna sparawa . Mnie juz tak 8 rok leci . Nie mam tu kompletnie zadnej rodziny . Najbardziej sie boje teraz zima ...ze jak zlamie noge ,to bede musiala rodzine z Polski sciagac do pomocy , brrr straszne .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiem że nic nie wiem.
ze złamana nogą można zyc i radzić sobie samemu;) Ale gdzies w glębi serca nie moge sie pogodzic z tym ze pewnie mi tez stuknie 8 lat... Samotne zycie jest STRASZNE. Nie ma z kim kawy wypic.Ani papierosa zapalic. ot 3 lat nie spotykam nikogo znajomego na ulicy w sumie z kim bym zamieniła słowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wredniucha05
pamiętaj, że przyjaciel to wróg, który się jeszcze nie ujawnił

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiem że nic nie wiem.
:O....nie pociesza mnie to

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiem że nic nie wiem.
walia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no samotnosc na emigracji
No ja na ulicy tez z nikim nie gadam , tylko w pracy . Mam tu jedna przyjaciolke ale 150 km ode mnie i czasami na skype pogadamy , ale to nie to samo , bo zwyczajnie brakuje kogos by wyskoczyc z kims na kawe czy drinka .Ogladam tylko polska telewizje i zyje w swiecie wirtualnym , czasem sie z niego wyrwe by pojsc do pracy czy na zakupy . Cialem jestem tutaj w obcym kraju a dusza w Polsce i wlasciwie czuje sie zawieszona w prozni . Samotnosc jest straszna ale zauwazylam ze ostatnio zaczynam sie z nia godzic , sa w zyciu gorsze rzeczy jak glod, bezdomnosc ,choroby .Dopoki czlowiek ma dach nad glowa , ma co zjesc i jest zdrowy to moze czuc sie szczesciazem , reszta to juz luksus bez ktorego czlowiek moze sie obyc . Boje sie jednak swojej przyszlosci , bo choc cale zycie zdana bylam tylko na siebie to boje sie ze nadejdzie kiedys chwila ze moge sobie juz nie poradzic .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiem że nic nie wiem.
no samotność na emigracji- poruszę o czym wspomniałaś- o tym że zaczęłaś się z tą samotnością godzić- nie wiem czy to nie jest mydlenie sobie oczu przypadkiem. Ja się z tym godzę przez 3 lata i uwazam ze jeste pogodzona. Teoretycznie. Bo w praktyce wystarczy jeden dzien w miesiącu jak ten dziś i klapa, leże i kwiczę, i uswiadamiam sobie ze nie, ze nie jestem kompletnie pogodzona z tym co się dzieje. Tłumaczę sobie rowniez wlasnie to, że moje dzieci w przyszlosci będą mialy lepiej, że inni nie maja dachu nad głową, że są ludzie bez rak i nóg a ja marudzę bo nie mam z kim kawy wypić. Życie składa się z etapów. Bez przerwy. Niby godzę się z tym co mnie spotkało ale jednak są gorsze dni. Ja rowniez się boję przyszlosci. Nie żebym siedziała i załamywała ręce, bo jestem szalonym lekkoduchem i nie zamartwiam się planami na przyszlosc rozkladając na czynniki pierwsze kazdy dzien przyszlego roku, raczej boje się w tym sensie że nie mam pomysłu na kolejny rok. Albo jeszcze inaczej, wydaje mi się że mam tyle czasu ze cos wykombinuje, a tymczasem budzę się z ręką w nocniku. Boje się że nie będę mieć dzieci. Bo mi tu źle i samotnie i tak z d..py troche rodzine zakladac ( mam męża) jak my tu sami jak te pionki co to za rodzina co tę rodzinę w Polsce raz na rok będzie widywac.. ale dół.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wyloozowany
w Walii, a tam jaka jest waluta i zarobki : ]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiem że nic nie wiem.
Walia leży w UK, tak jak Anglia i Szkocja. Funt brytyjski. Zarobki zalezy. Szału nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hej, ja mam tak samo, wlasnie
chcialam zalozhyc taki topic i sie pozalic ;) nie mam zadnych przyjaciol, sama spedzam czas, nie mam partnera, znajomi przychodza i odchodza i nie sa mi bliscy. nie mam tu rodziny. samotnie mi, po prostu samotnie. w PL tez nikt na mnie nie czeka poza rodzina. smutno,,,,tak smutno bardzo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no samotnosc na emigracji .
Do @ wiem ze nic nie wiem Jesli mieszkasz z mezem zagranica to prawdziwej samotnosci jeszcze nie zaznalas . Jak przezyjesz choc jedna samotna Wigilje ( calkiem samotna tylko Ty i barszcz z uszkami ) to wtedy pogadamy ( ja mam kilka takich Wigilji na koncie ) . Jesli kiedys Cie przewieje i " polamie" i przez 3 dni nie bedziesz mogla zwlec sie z lozka by pojsc do sklepu po jedzenie ( bo wnisokuje z Twojej wypowiedzi ze z noga w gipsie po sama d**e dalabys rade zasuwac w " snieg po kolana " do sklepu ) wtedy zasmakujesz prawdziwej samotnosci . Narazie dokucza Ci tylko brak znajomych .Mnie znajomych nie brakuje ( pare lat temu sama pourywalam kontakty ) , mi brakuje rodziny i kogos bliskiego , ale wcale nie dlatego ze brak mi towarzystwa , bo tak juz przywyklam do tego stanu ze dobrze sie czuje " we wlasnym gronie " . Kawe czy alkohol pije tylko w najlepszym towarzystwie czyli swoim .A jak gadam sama do siebie ,to przynajmniej mam gwarancje ze dostane najlepsza z mozliwych odpowiedz he he .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kksssjpp//
Ja tam lubie swoja samotnosc .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bingobingol
Autorko, ale ty jestes z mezem/facetem czy sama??? Ja ciebie moze troche pociesze - mieszkam w Polsce (bylam rok w Stanach, u kuzynki, z mezem, znajomi, jakich poznalam fajnych to facet i babka po 50. wlasnie - cudowni ludzie, rowiesnicy byli jacys tacy dziwni... :-O - momentami czułam sie tak samotna, ze az bolało fizycznie po prostu. Szłam ulicą i wiedziałąm, ze jest mała szansa, ze spotkam kogos, kto mnie zna. Totalna anonimowosc, makabra, czulam sie przezroczysta, jakbym nie istniałą...) A do czego zmierzam? Że teraz jestem w kraju, w miescie, w ktorym sie urodzilam i ... tez czuje sie samtona!!!!! Zawsze miałąm wielu przyjaciół, caly okres szkoly, studia, cudne relacje. Ale neistety.... 90% moich znajomych wyjechało za granice albo do innych miast. Od kilku lat nie pracuje,bo zajmuje sie dziecmi i powiem, ze tez swiruje juz... Zastanawiam sie, czy to sie jeszcze kiedys zmieni... :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiem że nic nie wiem.
Ja myślę że definicja samotności dla każdego może być nieco inna. Samotny barszcz z uszkami przeżyła bym tak samo jak samotnego sylwestra czy inne samotne święto które przeżywałam nie raz. Zycie mnie nie rozpieszczało jak niektórych, którzy imprezowali, obchodzili urodziny, czy pili szampana w sylwestra ze znajomymi. Ja mam tylko męża. Mówicie że to dużo? To nie jest dużo. To tylko jedna osoba od 3 lat do której otwieram gębę tak naprawdę. Mam wrażenie iż marniejemy. Jak latamy do Polski to zawsze jest się z kim spotkać, zawsze są otwarte drzwi u rodziny i u przyjaciół. Nie wielu, ale są. Jak w tym roku wracaliśmy do UK to się popłakałam na lotnisku, bo wiedziałam że wracamy do 4 ścian. Czasem wlasnie idąc patrzę na ludzi i myślę sobie ta po prostu, że " o ta dziewczyna wygląda na sympatyczną, gdybym tylko mogla się zaprzyjaznic, poznać" Ale to nie jest takie proste, wiadomo że ludzie dorośli niesą tak otwarci na nowe znajomości jak dzieci w przedszkolu. Ja jestem bardzo otwarta, przez to wielu ludzi mnie zawiodło,wielu Polaków tu poznałam i dziękuję, średnia wieku 40, albo jakies problemy alkoholowe, finansowe, i inne patologiczne historie. Oh jak mi brakuje koleżanki.. a mojemu mężowi chociaz jednego kolegi z ktorym miał by o czym rozmawiać, bo człowiek z niego inteligentny, a do okoła sami idioci którzy przechwalają się czego to nie mają, czego to nie kupili, gdzie to nie byli, a nie mają zielonego pojęcia o świecie.. nie jestem wspaniała, ani super sobie w życiu nie radzę, ale jestem normalna. Mam dopiero 25 lat a czuje się jak jakaś emerytka czekająca na wnuki ( moje własne dzieci).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hanka irlanfddkka
wiesz co ja tez nazagranica i wiem o czym mowisz.... ludzie izoluja sie w domu , zamykaja . // ja np. tego nie potrzebuje i mi dobrze samej, uwielbiam ten klimat Ale dziwie sie ja w 25l tez bylam za granica i to byla jazda,,, same balety... dziwie sie ze nie masz nikogo, a facet???portale randkowe itp

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiem że nic nie wiem.
pisałam. Męża mam , jestem szczęśliwą mężatką i kochamy się bardzo i jesteśmy dla siebie najwiekszymi przyjaciółmi, ale nigdy się nie izolowaliśmy jakoś na siłę, to u mnie w Polsce zawsze były imprezy, uwielbialiśmy zycie towarzyskie i ludzie lubili nas :) Nie chodzi o to bym miała tabun znajomych bo nie chodzi o ilość, tylko o jedną zaufaną kolezankę z ktorą będę mogla pojsc pobiegać, pojsc na kawe, ktora przyjdzie do mnie i nie będzie się przechwalała tym gdzie była i co kupiła zeby mi dowalić. Dajcie spokoj, ja juz myslalam zeby wejsc na jakis portal samotnych ludzi w uk ktorzy szukaja po prostu znajomych...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość luballa
Hej, wiem przez co przechodzisz. Ale mąż to naprawdę dużo. Swego czasu oddałabym wszystko za jedną, jedyną osobę z którą mogłabym pogadać. Samotną Wigilię i Sylwestra też przeżyłam (na dodatek w pracy i z dala od rodziny) i kiedy położyłam się do łózka to godzinę płakałam w poduszkę z tej samotności. Sama wychodziłam na spacery, sama robiłam zakupy, sama musiałam sobie radzić z problemami. Dlatego naprawdę, doceń to, ze masz przy sobie męża. Poszukaj jakiegos forum internetowego polonii, czasem organizują spotkania. Może jest gdzieś kościół polski albo inna zbiorowość polska. I nie zamykaj się na obcokrajowców. Myślę, że znajdziesz przyjaciół, ale tylko wtedy jeśli sama wyjdziesz do ludzi (zapiszesz się na jakieś zajęcia, itp).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kotka poes mobilna
ta samotnosc to wasza wina. jest wiele, bardzo wiele mozliwosci by poznac ludzi. tez mieszkam na obczyznie i to juz 15lat. wcale nie czuje sie samotnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i dodam, że 'pod latarnią jest najciemniej' ;) Uśmiechaj się do ludzi, zagaduj jeśli jesteś na tyle otwarta, może masz obok miłych sąsiadów z którymi znalazłabyś wspólny kontakt?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasy kasy ;;;;
na sile nie ma co, sami sie znajda ja to podziwiam ze ludzie chca kontaktow maz meza dziewczyno!zajmij sie robota zarabianiem a nie kolezankami na sile, a moze dziecko?by ci wypelnilo czas? ja przezylam sama i zyje juz 33l, wiesz jak sie do samotnosci przyzwyczailam, najlepiej miz laptopem samej w pokoju, na randce juz mysle kiedy bede w domku:)nie szukam nie wdziecze sie, kocham moj stan, samotne swieta sylwka zawsze chetna do pracy!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zadumana młoda stara
Pierwszych 5 lat było mi ciężko znieść samotność, ale już szósty rok poszedł lepiej, dziś jest 15 lat. Z ręką na sercu powiem, że przyzwyczaiłam się do samotności. Już nie miewam z tego powodu dołów, nawet powiem że jest dobrze. Dziś choćbym chciała porozmawiać ze starymi znajomymi choćby przez skype... hehe, minęło tyle lat, że skutecznie więzi jakiekolwiek się porozłaziły. Czytam dużo książek, jeżdżę na rowerze, kupiłam se psa, wigilię, wielkanoc spędzam zawsze sama od 15 lat. Po wielu latach człowiek na prawdę się przyzwyczaja i nawet zaczyna lubić tą samotność. Mam święty spokój, nikt mi nie opowiada o problemach, nikt mi nie truje, nie jestem wciągana w żadne intrygi, nikt mnie nie obgaduje, nie wkłada kłód pod nogi. Trochę na pewno zdziczałam, ale podoba mi się teraz jak jest i nie lubię, gdy ktoś mąci mój spokój :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiem że nic nie wiem.
zdaję sobie sprawę że jest duzo plusów wynikających z takiej przewlekłej samotności, o ile tak to można nazwać. Przede wszystkim PRYWATNOŚĆ. Myślę że najlatwiej jest napisac " to twoja wina bo siedzisz w domu wyjdz do ludzi to oni wyjda do Ciebie". Na przykład. W ogóle ludziom jest łatwo pouczać innych. Ale w rzeczywistosci to "wyjdz do ludzi" to nie jest taka prosta sprawa. Prosto to się tylko mówi. Każdego dnia doceniam to że mam męża, jednak wyobrażenia odnośnie tego jaki świat sobie chcieliśmy stworzyć mija się czasem z tym co los nam daje. Obecnie nie pracuje. Wczesniej pracowałam i nie rozwiązało to problemu. Każdy kto mieszka na obczyźnie wie jacy tutaj są ludzie i wie o czym mówię. Nie chodzę do kościoła jestem nie wierząca, nie ma opcji zebym się zapisała na jakies zajęcia czy do szkoły puki pracy nie znajde, nie mam na to kasy po prostu, żeby urządzać sobie wojaże do miasta. Puki pracy znów nie znajdę... a z szukaniem pracy u mnie w takim dole to też masakra. w sumie od zawsze motorem napędowym była u mnie przyjaciółka, znajomi, usmiechniete gęby. Wiecie, zyć się wtedy chce. A teraz.. po prostu nie chce się nic. Albo inaczej- wszystkiego się odechciewa. I nie, nie chcę się przyzwyczajac do takiego stanu .. stagnacji wręcz, nie chcę być sama jak palec. Jednym to pasuje ponieważ mają taki charakter,ja nie mogę. Jasne, lubie się czasem wyalienować i zagrzebać w pustym domu z laptopem na kolanach pod kocykiem i kubkiem czegos pysznego. Ale to nie jest domena samotności tylko spędzania wolnego czasu, odpoczynku. Generalnie dziwiłam się że tutaj wszyscy ściągają swoje rodziny. I choć ja bym nigdy w życiu tego nie zrobiła ( nikogo tutaj nie ściągnę) to nie dziwię im się teraz zupełnie. Albo zobaczcie, jeszcze tak mi się przypomniało.. Brytyjskie podejscie do zycia, oni chodzą usmiechnięci, pozytywni, zagaduja, są głosni, pretensjonalni, ale optymistycznie nastawieni praktycznie do wszystkich nieznajomych. Chodzę po chodniku i ludzie się często do mnie usmiechają. Polaka od razu mozna poznac, grobowa mina, i tylko " k...wa!! "... porazka...a w polskim sklepie to rewia mody jest i tylko jeden na drugiego patrzy, co kto kupuje i w jakiej ilosci. Dobijające.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zadumana młoda stara
Powiem, że mnie samotność teraz odpowiada. Nie każdemu musi, ale jest to moje subiektywne odczucie i po prostu tylko o nim piszę. Wiem dokładnie jacy mogą być rodacy na emigracji i jacy są w większości. Na początku, przez te pierwsze parę lat z uporem maniaka próbowała znaleźć jakichś znajomych, ale takich prawdziwych. Nie ma takich. Próbowałam mieć znajomych, ale wicznie wiązało się to z mniejszymi lub większymi problemami. Albo wciągali mnie (choćby przypadkiem) w jakieś intrygi, niektórzy obgadywali, jak każdego z resztą. Miałam nawet kilkakrotnie problemy w pracy przez rodaków. Mimo to również nie chciałam tak żyć i wtedy wydawało mi się, że to nie możliwe. Przyszedł odpowiedni czas, minęły lata i zrozumiałam, że ani tu, ani nigdzie indziej tak na prawdę nie mogę liczyć na znalezienie dobrych znajomych o serdecznych i szczerych już nie wspomnę. Nie tęsknie za nikim. Na miejscu jest też moja siostra, która zanim wyjechałyśmy była dla mnie najdroższa, najkochańsza i jedyna, byłam gotowa poświęcić dla niej wiele o ile na prawdę nie wszystko. Ludzie, nawet ci najbliżsi i najkochańsi potrafią zmieniać się w potwory na emigracji i ja byłam świadkiem spotworzenia się mojej jedynej i ukochanej siostry. W najczarniejszych snach nie przypuszczałam, że w tak straszny sposób wystawi mnie do wiatru i skaże na poniewierkę. Ja sobie poradziłam, odbiłam się od dna, wygrzebałam z bagna, mam stałą pracę, własne mieszkanie, święty spokój i ulgę. Z siostrą kontaktu nie utrzymuję wcale od lat. I jest mi na prawdę dobrze, wiem że mogę liczyć tylko na siebie, a szczerze mówiąc, im mniej ludzi dopuszczam do swojego życia, tym mniej mam problemów jakichkolwiek. W pracy jestem miła, ale trzymam wszystkich na dystans, nikt nie podkłada mi nogi, ja nie czuję się rozczarowana, ogólnie mnie lubią i uważają za spokojną i pogodną kobietę, bo w zasadzie i taka właśnie jestem. Aby nie zanudzić się na śmierć, bo nuda to rzecz ludzka systematycznie chodzę do schroniska dla zwierząt, pomagam, czasem organizuję jakieś jedzonko dla psiaków, kotków, króliczków i ptaszków. Czasem przelotnie zamienie z kimś kilka słów. W życiu nie pomyślałabym, że mogę prowadzić tak spokojne i za razem szczęśliwe życie bez innych ludzi. Ale życie i czas zweryfikowało moje myślenie. Tam gdzie dużo ludzi zawsze pojawiają się problemy, a ja nie potrzebuję już więcej problemów :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zadumana młoda stara
Powiem, że mnie samotność teraz odpowiada. Nie każdemu musi, ale jest to moje subiektywne odczucie i po prostu tylko o nim piszę. Wiem dokładnie jacy mogą być rodacy na emigracji i jacy są w większości. Na początku, przez te pierwsze parę lat z uporem maniaka próbowała znaleźć jakichś znajomych, ale takich prawdziwych. Nie ma takich. Próbowałam mieć znajomych, ale wicznie wiązało się to z mniejszymi lub większymi problemami. Albo wciągali mnie (choćby przypadkiem) w jakieś intrygi, niektórzy obgadywali, jak każdego z resztą. Miałam nawet kilkakrotnie problemy w pracy przez rodaków. Mimo to również nie chciałam tak żyć i wtedy wydawało mi się, że to nie możliwe. Przyszedł odpowiedni czas, minęły lata i zrozumiałam, że ani tu, ani nigdzie indziej tak na prawdę nie mogę liczyć na znalezienie dobrych znajomych o serdecznych i szczerych już nie wspomnę. Nie tęsknie za nikim. Na miejscu jest też moja siostra, która zanim wyjechałyśmy była dla mnie najdroższa, najkochańsza i jedyna, byłam gotowa poświęcić dla niej wiele o ile na prawdę nie wszystko. Ludzie, nawet ci najbliżsi i najkochańsi potrafią zmieniać się w potwory na emigracji i ja byłam świadkiem spotworzenia się mojej jedynej i ukochanej siostry. W najczarniejszych snach nie przypuszczałam, że w tak straszny sposób wystawi mnie do wiatru i skaże na poniewierkę. Ja sobie poradziłam, odbiłam się od dna, wygrzebałam z bagna, mam stałą pracę, własne mieszkanie, święty spokój i ulgę. Z siostrą kontaktu nie utrzymuję wcale od lat. I jest mi na prawdę dobrze, wiem że mogę liczyć tylko na siebie, a szczerze mówiąc, im mniej ludzi dopuszczam do swojego życia, tym mniej mam problemów jakichkolwiek. W pracy jestem miła, ale trzymam wszystkich na dystans, nikt nie podkłada mi nogi, ja nie czuję się rozczarowana, ogólnie mnie lubią i uważają za spokojną i pogodną kobietę, bo w zasadzie i taka właśnie jestem. Aby nie zanudzić się na śmierć, bo nuda to rzecz ludzka systematycznie chodzę do schroniska dla zwierząt, pomagam, czasem organizuję jakieś jedzonko dla psiaków, kotków, króliczków i ptaszków. Czasem przelotnie zamienie z kimś kilka słów. W życiu nie pomyślałabym, że mogę prowadzić tak spokojne i za razem szczęśliwe życie bez innych ludzi. Ale życie i czas zweryfikowało moje myślenie. Tam gdzie dużo ludzi zawsze pojawiają się problemy, a ja nie potrzebuję już więcej problemów :) Po co mam się dobijać :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiem że nic nie wiem.
zadumana młoda stara---- Rozumiem absolutnie Twoj punkt widzenia. Wiesz, ja nawet szukałam czy w moim mieście jest schronisko, chciałam być wolontariuszką, jakąkolwiek pomocą, ale nie ma schroniska. Mówisz że ludzie to problemy, a ja się z tym zgadzam, bo coś w tym jest. Choć zgadzam się nie do końca bo oczywiście są ludzie i ludzie- i tu jest to o co mi chodzi, na emigracji więcej jest tych innych" ludzi". Tych drugich. Myślałam na początku że problem może tkwi we mnie. Że skoro wczesniej bylam towarzyska a raptem coś się skopało to pewnie ze mną jest coś nie tak. Ale to był błąd, zawsze mam oczy szeroko otwarte i za własne błędy przepraszam, ale zamiast dopatrywać się nietaktownego zachowania u siebie powinnam raczej była od samego początku podejść do wszystkich ludzi tutaj z dystansem, moze bym się nie przejechała tak jak się przejechałam. Każdy się tu czuje anonimowy więc całe to dziadostwo które w Polsce ładnie się uśmiecha, tutaj wiedząc że nikt ich nie zna pokazują prawdziwe oblicze. eh temat rzeka. Bardzo wspolczuje Ci sytuacji z siostrą, może wam się sytuacja jeszcze wyprostuje, życie jest długie i niepewne. trzymasz wszystkich na dystans i z jednej strony tojest dobre, bo oczywiscie lepiej być sceptycznym, ale z drugiej strony wydaje mi się, że większosc ludzi tak robi, przejechała się tu na kims co jest oczywiscie normą :O i trzyma wszystkich na dystans nie dopuszczając do siebie innych ludzi. I pewnie nie wydaje mi się że to inni się zamykaą na znajomości. Pewnie tak jest. Ale co się dziwić, ja się nie dziwie już.. A częśc rodziny w Polsce " dawaj!! wracajcie! Co będziecie tam sami siedzieć, co to za życie bez bliskich!, jak mozna przezyc zycie obok zycia..." i po prostu głupawki mozna dostać. Ale zawsze w takich momentach przypominam sobie że przecież był powód dla ktorego wyjechaliśmy... Chyba muszę po prostu się pogodzić z tym jak beznadziejnie mi jest i pewnie również się przyzwyczaję. Nie chcę, ale pewnie tak będzie. Nie było we mnie słońca w tym roku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rodeos
E tam przesadzacie wszyscy! Ja jestem za granica od kilku lat. Chodze na silownie, basen, jezdze motocyklem, chodze na imprezy. Polakow raczej unikam ale trzymam np z azjatami i jest git. Trzeba tylko chciec!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiem że nic nie wiem.
ja bym chciała też trzymać z azjatami, azjatki wydają mi się bardzo towarzyskie . TYLKO JAK KURDE... JAK. Ludzi nie poznaje się na ulicy, a ja nie mam kasy żeby latać na siłownie i nie wiadomo gdzie jeszcze....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zadumana młoda stara
>>wiem że nic nie wiem... myślę że się przyzwyczaisz. Jeden człowiek potrzebuje dłużej, drugi krócej, nie ma reguły. Pewnie, że są ludzie i ludzie, ale u mnie jest już tak że skoro trafiłam na nieciekawych ludzi i choć na pewno są i ciekawi, wybrałam opcję niepowtarzania prób, aby się przekonać, kto jaki jest. Po prostu i to moje podejście do życia :) Mam kontakt z ludźmi codziennie, ale nie mam potrzeby się do nich zbliżać za bardzo, spoufalać tym bardziej nie. Po prostu tak sobie wypracowałam moje podejście, to kim jestem, jak chcę żyć, że stwierdziłam iż tak na prawdę ludzie nie są mi do niczego potrzebni. I to nie jest tak, że olewam ludzi, nie! Bo jeśli widzę, że człowiek potrzebuje pomocy, chętnie pomagam, nawet kosztem własnego czasu i pieniędzy, bo ta namiastka dobra którą okażę, może zaprocentować dla innych ludzi. Ale nie mam ochoty spoufalać się z ludźmi, bo mi tak na prawdę dobrze. Na marginesie, znam sporo azjatów. Są to niezwykle sympatyczni, pracownici i w większości uczciwi ludzie, są też otwarci to prawda, ale ja nie mam na prawdę już potrzeby nawiązywania z nikim znajomości. Może gdybym tak fajnych ludzi poznała wcześniej... kto wie. A teraz mi dobrze jak jest :) >>rodeos, ja też chodzę na fitness, jeżdżę rowerem (wiosną i latem), chodzę na basen. Na imprezy już nie chodzę, bo nie mam potrzeby nawet. To że ktoś wybiera samotność, nie znaczy że nie może iść na fitness, basen czy pojeździć rowerem czy motorem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×