Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zrezygnowana...

pomóżcie bo nie daję rady

Polecane posty

Postaram się naprawdę bardzo pokrótce opisać żeby nie przynudzać. Potrzebuję porady osób patrzących z boku , bo sama już nie daje rady. Mam za sobą kilkunastoletni staż małżeński. Mąż wygodnie ułożył sobie życie , to ja jestem głową w tym domu- nigdy nie czułam wsparcia, zainteresowania, nie czułam się ważna , zaopiekowana ani atrakcyjna. Przynosi kasę (ja tez oczywiście pracuję), wspólne porządki raz w tygodniu . Jego głównym zajęciem wolnego czasu od zawsze jest komputer- gra on line od której się uzależnił. I stało się - rok temu w delegacji poznałam kogoś kto jest przeciwieństwem : czuły , troskliwy , interesujący. Do niczego wtedy nie doszło ale zaiskrzyło , zaczęliśmy pisać na gg - i przerodziło się to w romans. Ten człowiek zajął moje serce , spotkaliśmy się kilka razy. Dowiedział się mąż- bardzo to przeżył, ale powiedział że mnie kocha i chce ratować , ale muszę zerwać kontakt . Ja z kolei wpadłam w całkowite odrętwienie, depresję. Nie byłam w stanie nic z siebie dać w małżeństwie. Poszliśmy do poradni rodzinnej i lekarka orzekła, ze mam depresję i najpierw musze uporać się z sobą żeby móc pracowac nad związkiem. A ja nie potrafiłam się uporać - podjęłam terapię która niewiele dała. Tak to trwało kilka miesięcy, wszystko wróciło na stare tory - mąż do swojego komputera , ja do swojego. Zero więzi - jak kiedyś. Mąż mnie nie wspierał w chorobie , nie potrafił mi pomóc, nie rozumiał, stwierdził że sobie chorobę wymyśliłam. Kontakt z tamtym mężczyzną miałam sporadyczny przez internet , ale wiem że kocha mnie, jest bardzo cierpliwy i czeka na mnie pomimo tego że ja nie dałam nadziei . Jeszcze długo nie ułoży sobie życia, ciągle ma nadzieję i czeka. Też mam go w sercu , ale męża po tylu latach też kocham. Ponoć mozna kochać wielu ludzi na wiele sposobów, to chyba prawda. No i dotarliśmy do punktu zwrotnego . W październiku zauważyłam, że mąż całkiem się odsunął ode mnie. Znalazłam w telefonie połączenia od kobiety. Kiedy zapytałam - powiedział, że to taka koleżanka z gry i czasem piszą bo coś tam konsultują. W grudniu na święta wyglądaliśmy jakbyśmy byli w separacji - chłód bił od nas na kilometr. Zaczęłam go baczniej obserwować, to że każdą wolną chwilę spedzał przy komputerze mnie nie dziwiło, bo robił tak zawsze , ale instynktownie zauważyłam, ze jego serce na pewno nie jest już przy mnie. Zapytałam kilkukrotnie czy ma kogoś, żeby mi powiedział jesli się zaangażuje emocjonalnie. Twierdził, że sobie wymyślam. No i stało się tak, że w poniedziałek znalazłam w jego komputerze rozmowę z tamta kobietą którą miał w telefonie. Po prostu siedziałam, czytałam a łzy kapały na klawiaturę: kocham cię kochanie, tęsknię, jesteś dla mnie wszystkim, nie mogę się doczekać soboty kiedy cię przytulę i zobaczysz jaki jestem czuły . Zapytałam - zdenerwował się , ze grzebałam w jego komputerze, krzyczał, ze to wszystko moja wina, bo ja go pierwsza zraniłam, że to teraz to jest konsekwencja, że on ją kocha , jest dla niego ważna i chce się z nią spotkać. Od poniedziałku przeszłam załamanie nerwowe , rozmawialiśmy kilkakrotnie i w środę zdecydował, że nie może zostawić mnie , domu i dziecka i skończy tą zażyłą znajomość z tamta kobietą. Napisał do Niej w środę - że chce ratować małżeństwo i od teraz będą na stopie wyłącznie koleżeńskiej. Powiedział mi, że nie jest w stanie zrezygnować z gry on-line po kilkuletnim graniu w nią. Nie zrezygnował . Kiedy wchodzę do pokoju i słyszę ją w słuchawce , kiedy słyszę jak rozmawiają , kiedy wiem że ma z nią jakikolwiek kontakt wiedząc jak ważna dla niego jest (bo przecież nie da sie wymazać tak silnej więzi emocjonalnej na zawołanie)- UMIERAM. Wczoraj puściły mi nerwy , wykrzyczałam mu że to dla mnie nie do zniesienia, powiedziałam co czuję, płakałam. Powiedział, że przesadzam i on nie może tak żyć - kontrolowany , z moją podejrzliwością i że on zdecydował że będzie ze mną i mnie powinno to wystarczyć. Teraz też siedzi - piwko , słuchawki, uśmiech - i koledzy po drugiej stronie wraz z tą kobietą. I tak co wieczór od wielu , wielu lat. Nie daje rady . Jestem kłębkiem nerwów. Czuję się nieważna, malutka, czuje jak bardzo ignorowane są moje uczucia- jak zwykle zresztą. Nie wiem czy mogę tak żyć. Złapałam się na tym, że wracam myślami do mężczyzny który nadal mnie kocha i na mnie czeka. Dla niego jestem nadal całym światem , zawsze widziałam siebie w jego oczach kiedy spedzaliśmy wspólnie czas. Cieszył się kiedy ja byłam szczęśliwa , smucił kiedy byłam smutna. Nie było dla niego komputera kiedy ja byłam obok . Spędziliśmy z soba naprawdę sporo czasu - poznałam go bardzo dobrze. Niestety na szali - z jednej strony mąż który nie spełni nigdy moich oczekiwań bo jest egocentrykiem i egoistą , ale też dom i nastoletnia córka , z drugiej strony człowiek dla którego świat to ja. Kiedy mysle o mężu , o tym jak mnie rani , o tym że wie co ja czuje kiedy on siedzi przy komputerze teraz i nie potrafi zrezygnować , kiedy ja tu płaczę a jego nie ma , kiedy jestem zazdrosna , czuje sie poniżona - a jego nie ma ... jest mi bardzo , bardzo źle, widać jeszcze mi zależy. Powiedzcie - czy jest sens tu coś ratować ? wiedząc, że on się nie zmieni - sam mi to powiedział - czy jest sens? Proszę o pomoc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość na to pytanie
sama musisz sobie odpowiedzieć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość na to pytanie
gdybyś była naprawdę zakochana i wierzyła w miłość kolegi z delegacji podjęłabyś decyzję już dawno, ale pewnie jest też drugie dno, jak we wszystkim

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PsychoEnia
Posłuchaj mnie uważnie, nie ma najmniejszego sensu ratować tego związku. Obydwoje z mężem nic , totalnie nic już z niego nie wyniesiecie.. Sprawy zabrnęły za daleko. Uwierz, mam w tej kwestii olbrzymie doświadczenie, mąż mężem, możesz słuchać bajek o konieczności moralnego ratowania związku małężńskiego, ale to są bajki niczym morały prawione przez nastolatka, który nigdy niczego konstruktywnego nie przeżył. Wypaliliście się z mężem względem siebie i czas aby każde z Was ułożyło sobie życie. Idź do mężczyny, z którym znalazłaś nić porozumienia. Wykorzystaj to, że Twój mąż też ma do kogo iść, nie będzie dzięki temu cierpiał. Teraz jest najlepszy moment żeby każde z Was (i Ty i mąż ) budowało swoje PRYWATNE szczęście. Tobie przeznaczony jest ten drugi.. a wiecznie nie będzie czekał . Powodzenia - wiem co mówię:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja powiem na spokojnie
weź autorko przeczytaj to co napisałaś i sama sobie odpowiedz... Masz męża, który nie dość, że nie zamierza się zmienić - czyli de facto chyba mu nie zależy, bo jak by mu zależało to by zrobił co trzeba czyli zerwał z tamtą kontakt. Tym bardziej że to tylko durna gra - no sorry, ale to niepoważne jest. W dodatku zwala na Ciebie całą winę za to, że poznał tamtą - debilizm do potęgi. Moim zdaniem sama nie uratujesz tego małżeństwa, a mąż się jakoś nie pali żeby się postarać... Moim zdaniem nie warto. A córka jest już nastoletnia więc zrozumie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość idz za głosem serca
podejmij radykalne kroki i zobaczysz co się stanie ..... ale ogólnie to współczuję sytuacji :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość na to pytanie
z twojej wypowiedzi wynika że wcale nie pracowałaś nad waszym związkiem,byłaś zajęta leczeniem depresji więc może pora zacząć coś działać by odciągnąć męża od komputera a decyzja i tak musi być wyłącznie twoja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ona-1955
Kochana, wierz albo nie, byłam w identycznej sytaucji, tylko zamiast gier ze strony meza była kobieta z czata:) Poza tym sytuacja identyczna. Próbowałam ratować i to był ogromny błąd. Na całe szczęscie posłuchałam w porę wewbętrzenego głosu i odeszłam do tego drugiego. Dziś jestem po drugim ślubie, tym razem kościelnym:) I powiem Ci szczerzę nie żałuję. Daj sobie dugą szansę na przeżycie miłości, to piękne i wspaniałe uczucie. Nawet gdyby udało Ci się z mężem zażegnać kryzys, to i tak byście sobie wiecznie wypominali przeszłość i nią żyli. Buduj związek od nowa, ale z innym facetem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a co niby ma zdziałać?
on jest uzależniony od komputera i nie interesuje się żoną, mało tego nie zamierza nic zmieniać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja bym najpierw wyrzuciła komputer z domu i zobaczyła jak Twój mąż pożytkuje ten czas - czy wtedy znajdzie czas dla Ciebie i zrozumie co ta gra z nim zrobiła czy będzie opłakiwał stratę sprzętu. Chociaż ja nie widzę nadziei na dobre zakończenie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bardzo Wam dziękuję za wpisy , czuję choć raz że nie jestem z tym sama. Rozmawiamy o zakończeniu tego związku od jakiegoś czasu , były już nawet rozmowy o technicznym załatwieniu rozstania , sprzedaży domu i zakupie mieszkań. Ale jakoś zawsze jak jest już podjęta decyzja o rozstaniu albo jedno albo drugie prosi jeszcze o szanse - bo dom, bo dziecko , bo rodzina, bo sporo mamy. Kiedy jedno się oddala - drugiemu zależy - wtedy potrafimy sie przytulić, obejrzeć film w tv czasem. Ale nie czuję tej miłości, więzi . To tak, jakbyśmy bali się rozstania oboje z jakichś powodów. Jakby coś nas tu trzymało z sobą. Teraz sobie powiedzieliśmy, ze to już ostatnia szansa. Ale jak tu coś ratować, skoro przeżywam to co przeżywam. Kiedy mam za małe wsparcie w nim. To trudne .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niestety nie ma opcji pozbycia sie komputera. On nie chce zrezygnować z tej gry. Jestem pewna, że gdybym teraz kazała mu wybierać : ja albo komputer , wybrałby komputer. Zresztą powiedział mi to w oczy że on nie zrezygnuje z gry a ja przesadzam z emocjami związanymi z tą kobietą po drugiej stronie monitora i mam się ogarnąć. Trudne to wszystko. Skoro jeszcze walcze, płacze, cierpię ... to chyba mi jeszcze zależy . Tylko na czym? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Powiem wam, że na miejscu tego faceta gdyby mi żona wyrzuciła komputer to bym zrobiła gigantyczną awanturę i wyrzuciła jej rzeczy na ulicę. Tak nic nie osiągniesz tylko rozpoczniesz regularną wojnę - kretyńska rada. Postaw sprawę jasno, że odchodzisz i koniec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
On nie zrezygnuje z tej gry, gdyby miał wybierać - nie wybrałby mnie teraz, wiem o tym . odstawienie komputera? - jak mam to zrobić, przecież jest dorosły - to nie dziecko, że zabiorę i po kłopocie... no i zapytam - czy uważacie, że człowieka blisko 40-stki o ukształtowanym charakterze , który nigdy nie zadał sobie trudu żeby być blisko , żeby się otworzyć - jeszcze potrafię zmienić? trudnośc dodatkowa polega na tym, że jesteśmy oboje silnego charakteru , skryci , mamy trudności w okazywaniu sobie uczuć - ale jak widać , innej osobie już nie ... na terapii orzekli, że jesteśmy jak dwa poranione jeże - każde z nas się boi ... tylko - co to zmienia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem i będę wdzięczna za rady - za każdą .... póki co - czas się przespać , niedosypiam ostatnio a jutro muszę jechać na uczelnię zaliczyć jeden z egzaminów na który nic sie nie nauczyłam - bo jak tu się uczyć kiedy taka galopada myśli? :( dodam jeszcze , że gdybyśmy sie rozstali - poradzę sobie finansowo, więc to nie sprawy finansowe i lęk przed "nie poradzeniem sobie" mnie tu trzymają - sama nie wiem co ... poczytam sobie jutro jesli ktoś zechce jeszcze mi coś doradzić bardzo dziękuje za wpisy , ulżyło mi jak to z siebie wyrzuciłam i mi odpisaliście dobranoc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość idz za głosem serca
ja bym zrobiła zdecydowany krok w kierunku rozstania z mężem, bez żalu i obracania się w przeszłość ..... przez jakiś czas nie byłabym ani z jednym ani z drugim mężczyzną ... wyciszysz się, zastanowisz nad swoimi pragnieniami i wtedy zdecydujesz co chcesz dalej robić, na kim bardziej Ci zależy !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka sobie jedna ania
Po przeczytaniu tego, co napisalas uwazam, ze Twoje malzenstwo nie jest juz niestaty do uratowania. Twoj maz jest doroslym facetem, ktory przez kilka lat Waszego malzenstwa regularnie co wieczor gra w gry, to cos w rodzaju hazardu, nalogu, z ktorego ciezko sie wyrwac. Ciezko, ale nie jest to niemozliwe, pod warunkiem ze dana osoba chce z tym skonczyc. Twoj maz nie chce, nie wykazuje najwiekszej checi. Nigdy nie bedziesz dla niego wazniejsza niz komputer, niz ta osoba po drugiej stronie. Nie wiem, co ci doradzic, nie chce pisac abys odeszla od meza, ale ja bym chyba tak zrobila, nie poswiecaj sie tak dla corki, bo ona i tak widzi, ze jestes nieszczesliwa, jeszcze pare lat i ona odejdzie z waszego domu, zalozy swoja rodzine, a ty zostaniesz z mezem, ktory raczej cie nie kocha :/ a tamten mezczyzna moze byc juz wtedy z kims innym i bedziesz zalowac, ze nie zdecydowalas sie na zycie z nim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zajrzałam jeszcze przed szkołą ... mało spałam, myślałam Idź za głosem serca - tak by było po rozstaniu , taki miałam plan - pobyć sama , zobaczyć jak to jest , odpocząć.... Zastanawiam się - skoro się wypaliło, nie do uratowana , lepiej odejść - i pewnie sama podświadomie to wiem, to dlaczego we mnie tak wiele emocji , co powoduje tą niechęć przed rozstaniem, taka zazdrość, taki ból - nie potrafię sobie odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie .... Tak się zastanawiam - może ma ochotę wypowiedzieć się jakiś mężczyzna? Mężczyźni mają inne spojrzenie na wiele spraw.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nareszcie przybył
pewnie, że powinnaś odejść. moja rada, teraz usiądź i zadzwoń do tamtego. Teraz!!! A potem żyjcie długo i szczęśliwie. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
MiĄGWA - widziałam, ze ktoś tak zareaguje na moja radę. Jednak gdy problemem jest nałóg to trzeba pozbyć się z domu przyczyny, w przypadku alkoholika -butelek , w przypadku męża Zrezygnowanej - komputera. Oczywiście, że z tego będzie awantura, osoba uzależniona zawsze będzie walczyć. Jednak z doświadczenia wiem, że z osobą uzależnioną nie wygrasz, jednak warto spróbować wszystkiego, jeśli chce się naprawdę pomóc. Dodatkowo Zrezygnowana napisała, że jej mąż dał jej do zrozumienia, że i tak wybrałby komputer, więc moja rada jest nieaktualna. A ludzie dali lepsze rady od moich. Zrezygnowana: trzymam kciuki za Ciebie i Twój wybór.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej. Wróciłam z uczelni kole 15 , zmywarka nie wstawiona, chałupa nie posprzątana, obiad nie zrobiony (nigdy sam nie sprząta , gotuje tylko wodę na kawę) - a jaśnie pan przy kompie. Ogarnął się , wyłączył, przyszedł do TV żeby nie było że tylko gra. Teraz ja się poszłam pouczyć, to usprawiedliwiony bo ja tez nie mam czasu - zaś przy kompie. Rozmawialiśmy dziś-całkiem spokojnie. Zapytałam, jak sobie radzi z emocjami do tamtej kobiety . Powiedział, ze luzik - że postanowił zostać ze mną i się tego trzyma, nie kręci. Powiedziałam, że martwi mnie że mieliśmy się starać na 100% , a tu znowu wszystko wraca na stare tory . Powiedziałam mu, ze jeśli komuś zależy to chce być z ta drugą osobą, radość mu to sprawia, budowa bliskości, drobne gesty - odpowiedział, że nigdy taki nie był i sie nie zmieni. Że czuje się przeze mnie tłamszony, że łażę za nim , chcę się przytulić , czegokolwiek wymagam. A on chce tylko żyć a nie analizować , rozpamiętywać. Ja też chcę żyć, ale potrzebuję też zrozumienia i docenienia, zrozumienia moich emocji i uszanowania ich - tego to on nigdy chyba nie zrozumie. Nasze priorytety też inne , nie dość ze nie mamy wspólnych zainteresowań, znajomi się wykruszyli to jeszcze odkąd zamieszkaliśmy w domu z dala od miasta (kilka lat) - ja czuję się jeszcze bardziej samotna, a jemu takie domatorowanie pasuje. Kiedyś byłam bardzo energiczną kobietą, uśmiechniętą, radosną, kipiała ze mnie energia , wszędzie było mnie pełno - teraz zamknięta, ostrożna, zachowawcza. I wiecie? Jak mi to napisaliście wszystko to taki spokój na mnie spłynął, zmniejszyło sie moje poczucie winy , zaczęłam myśleć, że rozstanie to nie koniec świata , że może faktycznie z mężem nie jesteśmy ludźmi którzy sobie mogą oddać całe serce. Którzy różnią się za bardzo, żeby mieć tą bliskość i być z sobą szczęśliwi. Że może faktycznie lepiej się rozejść. Jeśli chodzi o tamtego mężczyznę - problem polega na tym, że On mieszka za granicą. Oczywiście mogłabym do Niego jechać i tam zostać, ale nie mogę jeszcze zostawić córki. Natomiast nie byłoby problemem , żebyśmy raz w miesiącu do siebie latali. Kiedyś do mnie przylatywał , i ja tam byłam. Ale jeśli rozeszłabym się z mężem to nie myślę o tym mężczyźnie w kategorii "złapać się i trzymać" , myślę że nic na siłe i nie za szybko. Czas by pokazał. Może pisanej mi jest być samej - może ja się nie nadaję, może zbyt wiele wymagam . Wiem, że mam trudny charakter , może tak byłoby lepiej. Na tą chwilę dam sobie jeszcze trochę czasu , kilka tygodni, poczekam czy mąż się obudzi. Czy uda nam się jeszcze coś razem. Czy jeszcze coś iskrzy oprócz udanego seksu. Teraz wiem dzięki Wam, że to nie tylko moja wina , tylko mąż nie dorósł. Zobaczymy jak będzie. Ale skoro już tu napisałam, to pozwole sobie co jakiś czas zasięgnąć porady - jeśli ktoś ma ochotę porozmawiać ze mną to będę tu zaglądać. Jestem Wam bardzo wdzięczna za pomoc. Wasze wpisy podnoszą mnie na duchu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mahoniowy fiolet
wiesz co? to nie Ty potrzebujesz terapii, ale on potrzebuje leczenia-uzależnienie od komputera to ciężka choroba i zwykle tak właśnie się dzieje, bo kobieta potrzebuje uwagi. Mam podobnie, tylko mamy niemowlę w domu. Mój od kompa wstał tylko do łazienki i po jedzenie, a zasiadł rano. Łatwo sie mądrzyć, trudniej poradzić coś, co się da wprowadzić w życie. Ona ma tę przewagę, że nie zrzędzi, nie narzeka na jego grę (gdyby żyli razem, to byłoby inaczej). To Ty wg. niego jesteś ta zła i wiecznie niezadowolona. Współczuję. Sensownie nie potrafię pomóc. Dobrze, że chociaż próbuje, że wstał od kompa po twoim powrocie, stara się trochę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mahoniowy fiolet
ja chyba niestety na duchu nie podniosłam... Ale pamiętaj, że to nie twoja wina, to on zawala przez gry. Uzaleznienie jak każde inne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Temat uzależnień nie jest mi obcy , mąż od 8 lat jest trzeźwym alkoholikiem, przeszłam kiedyś przez piekło. Potem sobie chyba najwyraźniej zamienił to uzależnienie w inne - od komputera. Choć teraz od jakiegoś czasu do komputera wieczorem czasem popija piwo albo dwa. Nie powiem, że nie boję się też "powrotu" do tego co było kiedyś. Nasz związek nigdy nie był łatwy , to ja zawsze się nim opiekowałam - teraz on zarzuca mi, że czuł się z domu "narzędziowo" .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mahoniowy fiolet
pewnie, najlepiej wzbudzić w Tobie poczucie winy. Bo on pewnie nie ma sobie nic do zarzucenia, a bynajmniej niewiele. Wiesz, ja też kiedys związałam się z facetem, który był po rozwodzie, a jego była żona to "zła kobieta, która wiecznie miała pretensje, w końcu miała romans". I teraz sie jej nie dziwię. Tylko my mamy małe dziecko, które niestety też przegrywa z komputerem. Ale nie o mnie tu. Zrób wszystko, aby być szczęśliwą, to najlepsza rada, jaką potrafię dać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co ty pitolisz?
uzależniony od alkoholu to alkoholik, a dla takiego jedyną szansą jest abstynencja, jakoś słabo produkujesz dzisiaj

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No cóż ... urżnęłam sie dziś wińskiem i stwierdziłam, że życie jest za krótkie żeby się umartwiać . Trzeba żyć, cieszyć się drobiazgami. Postanowiłam odnowić kilka pokoi na wypadek nagłej sprzedaży domu , zaczynam od jutra malowanie. Umówiłam się na wyjazd ze znajomymi z jednego forum na którym bywam od wielu lat. Od jutra zaczynam żyć ... a mąż - niech sobie siedzi z tymi swoimi na grze. Może być tak, że się nie obudzi - a ja dojrzeję do decyzji o rozstaniu . Czas pokaże. Ja już nie chce się zamartwiać. Jak będzie tak będzie - jutro zacznę dzień uśmiechem ... jestem zdrowa, mówią że jeszcze ładna :p , zaradna ... jakoś będzie ... z nim , albo bez niego :) czas pokaże...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość enilerea
Nie wiem co Ci powiedzieć, co doradzić, z wielkim smutkiem przeczytałam to, co napisałaś:(... Ale jestem z Tobą i pomodlę się, aby Pan Bóg dał Ci pokój do serca i pomógł podjąć słuszną decyzję... Polecam Ci książkę: Morris L. Venden "Jak poznać wolę Bożą w swoim życiu" może gdzieś uda Ci się to namierzyć, jeśli oczywiście wierzysz w Boga. Zaś niezależnie od tego czy wierzysz czy też nie, radziłabym Ci wyjechać na jakiś czas w miejsce, gdzie nabierzesz dystansu (nie do tego drugiego mężczyzny), najlepiej do kogoś z rodziny (bo po co dawać mężowi w rękę argumenty przeciwko Tobie?). Pozdrawiam i pamiętaj, że każdy koszmar kiedyś się kończy, nie jesteś też sama:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Na dziś wygląda tak. Nie ufam mu , ciężko mi nadal kiedy siedzi przy grze. Być może nie gada z tą kobieta z gry o uczuciach ( choć reki nie dam sobie uciąć, bo wiem jak trudno zerwać taką więź mając nadal jakiś kontakt) . Rozmawiałam z nim, mówiłam że chciałabym robić więcej rzeczy razem -twierdzi że on nie wie co możemy robić razem . Że ileż można się na siebie patrzeć. Każdy wieczór spędza przy komputerze, w weekend kiedy jestem na uczelni - i przedpołudnia. Ciężko mi , cholera. Nie wiem co jeszcze mogę zrobić :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×