Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość miumiu miu

O bezdzietnosci z wyboru - troche przemyslen... - ciekawia mnie Wasze opinie

Polecane posty

Gość miumiu miu

Jestem na etapie zwalczania instynktu macierzynskiego. Czy slusznie, nie wiem. wklejam moj post z innego watku, gdyz licze na opinie Mam. Jak pokonac instynkt? Rozmawiac ze soba. Jest dobra ksiazka "Samolubny gen"-potrzebe rozmnazania mamy w genach. Ale czy tylko o to w zyciu chodzi? Potrzebe bliskosci, ciepla, samorealizacji mozna na wielu plaszczyznach znalezc. Warto tez sobie wyobrazic, co niesie ze soba macierzynstwo. Wg danych finansowych, koszt utrzymania jednego dziecka do doroslosci to grubo ponad 200 000 zlotych. Nasz kraj stabilny tez nie jest. Ceny ciagle rosna, a brak nadziei na lepsza polityke w najblizszym czasie. Jak i na stabilna polityke, na ktorej sie mozna oprzec. Plus codzienna, calodobowa, wieloletnia gotowosc i potrzeba poswiecania sie dla dziecka. Momenty, gdy chcemy po prostu odpoczac, zas maly brzdac pragnie halasliwej zabawy, przy ogolnym pisku i demolowaniu pieknie przez nas wysprzatanego i udekorowanego mieszkania. A to powyzsze przy wariancie soft - gdy dziecko jest zdrowe i normalnie sie rozwija, my mamy dach nad glowa i bezpieczne oparcie w ukochanym partnerze zyciowym. Schody robia sie, gdy partner zawodzi, popadamy w dlugi, a zdrowie dziecka wymaga kosztownych zabiegow czy rehabilitacji. Takze kwestia naszego zdrowia jest tu istotna. Zdrowia fizycznego, jak i poczucia bycia kobieta, atrakcyjnosci, komfortu psychicznego - co i poniekad rzutuje na relacje z mezczyzna. Jest wiele aspektow, ktore warto dostrzec. Czy jestesmy gotowe poswiecic wlasny czas, forme, sylwetke, a moze i obecny schemat zwiazku i naszego zycia, dla tej malej raczki i dzieciecego usmiechu? jesli tak, a na wszelkie kontra argumenty mamy dobre odparcie - to warto brac sie za robienie dzieci. Jesli pojawia sie sporo znakow zapytania, niejasnosci, a wewnetrzny glos mowi, ze sa problemy warte wyjasnienia, ktore spychamy pod dywan, liczac, ze nowy projekt - dziecko - je zalatwi (w tym tez nasza potrzebe zapelnienia sobie luki w zyciu, bo nagle nie wiemy, c by mozna bylo innego robic) - to ja odradzam. Za to warto poswiecic pare miesiecy dla siebie samej. Czytac ksiazki psychologiczne, wyjechac w podroz, zabdac o swoje relacje z bliskimi, rozwiazac stare problemy, stawic im czola, zweryfikowac, czy ten mezczyzna to na pewno ten, itd... Jest mase rzeczy do zrobienia, a zycie jest nader krotkie. Ja wlasie jestem na etapie zwalczania instynktu biologicznego, ktory pcha mnie do rozmnozenia sie. Mam meza, ktory jest ogromnym oparciem, i kazda moja dezycje akceptuje. Obecnie oboje zastanawiamy sie, co nam da posiadanie potomka, a z jakimi trudnosciami trzeba bedzie sie zmierzyc. Doszlam do wniosku, ze najwieksze parcie na dziecko mam w chwilach, gdy sama sie gubie, gdy nie wiem co poczac w zyciu, czym sie zajac, albo... gdy swiat okazal sie wobec mnie okrutny, i szukam ukojenia wijac wizje bliskosci z malym czlowiekiem, spelniania sie, czucia sie wazna - tak, jakby ten projekt mial mi zapewnic solidna, bezpieczna "fuche" na najblizsze lata. To troche takie budowanie sobie szczescia na sile, gdy trudno jest sie samemu odnalezc, znalezc szczescie w sobie i codziennosci. Zauwazylam, ze gdy wzbiera we mnie wiara w zycie, wowczas najmniej chce potomka. Tzn ukladam sobie, ze to moze poczekac, bo jest jeszcze tyle ciekawych rzeczy do zrobienia, tyle miejsc, tyle ksiazek. Wtedy staje sie nagle pelnia, kobieta, jakas jednoscia. Reszta to tylko dodatki. Nie musze sie spelniac w zadnej roli, moge po prostu byc. Moze to momenty oswiecenia, nie wiem. Wiem tylko, ze posiadanie dziecka nie jest recepta na szczescie. Z pewnoscia wiele daje, otaczamy sie miloscia, cieplem, energia dziecka. Tylko ja wiem, ze ten kawalek dziecka tkwi w kazdym z nas, i on tez wola o milosc, o czym czesto zapominamy. Stad za duza ilosc rodzicow umeczonych, srednio zadowolonych z zycia, noszacych w sobie jakies poczucie niespelnienia. Tak sie dziele moimi wnioskami - wiem, ze mozecie miec inaczej. Mam 32 lata, i czuje, ze dopiero dojrzewam do wielu rzeczy. Czuje, ze mam jeszcze sporo pracy nad soba, aby pokonac cienie wlasnego dziecinstwa, bledow mlodosci, wlasnych slabosci charakteru, nadwrazliwosci, tego jak odbieram swiat itd... Doceniam tez fakt, ze jestesmy pierwszym pokoleniem kobiet na swiecie, ktore moga wybierac. MAMY WYBOR. Mozemy dzis byc samotne, w zwiazkach, w ukladach przyjacielskich, mieszkac z kotem, wyjechac do Australii, zerwac nieudany zwiazek, bez obawy, ze wyladujemy na bruku, rozwijac sie i ksztalcic wg uznania, utyc albo schudnac, miec stu kochankow, zyc w abstynencji, spedzac weekendy na imprezowaniu albo w kosciele, ubierac sie w co chcemy, i za wlasne zarobione pieniadze, wydawac te pieniadze, bez sluchania marudzenia czy krytyki innych, obciac wlosy albo przefarbowac na zielono, no i w koncu miec dziecko lub skorzystac z opcji "childfree". I ja tego ducha czasu doceniam - to unikalny moment, przelom w zyciu kobiet. Wiec to nowe sciezki, jeszcze nie udeptane. Moze wiec i ja wydeptam jedna z nich, idac jakas wlasna sciezka, mimo tego, co robi (i wciaz jednak nakazuje) otoczenie, i do czego daza geny? :) Coraz wiecej takich wolnomyslicieli. Sa fora, grupy turystyczne, i jestem przekonana, ze Wigilie bedzie mozna spedzac na rozne sposoby, z ludzmi o podobnych pogladach, bez obawy, ze czeka nas pustka i samotnosc. Uff, sie rozpisalam. :) Dodam, ze mam dni plodne wlasnie. Meza pod reka. Korci mnie, naprawde. Jak to sie mowi, krzyk macicy? :D Takze nie jest latwo, nie jest latwo. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dzięki Bogu ja nie mam instynktu macierzyńskiego, popędu seksualnego ani innych pierdół robiących z ludzi niewolników własnej natury. tak już mam:) współczuję, że czujesz presję wewnętrzną na coś czego nie chcesz :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miumiu miu
whedif -a skad brak popedu seksualnego? zle doswiadczenia, traumy z dziecinstwa, specyfika organizmu czy tez moze swiadomy wybor? Bo to kolejna ciekawa sprawa. Wiem, ze jest rzesza ludzi "aseksualnych" - i to tyle, co o nich wiem. Tlumia poped, czy jego faktycznie nie maja? Moja znajoma kiedys, tak przypadkiem stwierdzila, ze "seks moglby dla mnie nie istniec". Zdziwilo mnie to, bo mniej lub wiecej poddawala sie w lozku mezowi. Czyli funkcjonowala w jakims klamstwie. To przyznanie sie do aseksualnosci byloby lepsze i zdrowsze dla niej. Sa tez chyba osoby, ktore daza do oswiecenia poprzez unikanie uciech. Jesli mozesz sie troche otworzyc i opisac, jak to jest u Ciebie, byloby mi milo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×