Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość melisa123

Moja mama wcale nie interesuje się naszym ślubem...

Polecane posty

Gość gość
Rozumiem przykrość dziewczyny którą matka olewa, bo ja od lat mam to samo. Nie rozumiem natomiast głupich i złośliwych komentarzy niektórych - faktycznie w waszych domach chyba też brak ciepła rodzinnego, i macie zimny chów, skoro uważacie, że to normalne. Zapewniam Was, że taka sytuacja nie jest normalna!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutna dorosła
Moja mama od mojego dzieciństwa była wygodna i na pierwszym miejscu stawiała siebie. Mam żal o to do niej i nie raz choć dobrze sobie poradziłam w życiu (studia- zaoczne, które musiałam sama sobie opłacić i pracować jednocześnie. Dobra praca) - bolesne wspomnienia wracają. O to kilka z nich: Jedynie Babcia miała czas dla mnie (choć sama pracowała zawodowo) i serce. To ona była moją mamą. Jako dziecko szwędałam się po całej okolicy do późnej nocy, nie martwiła się o mnie, zadowolona, że dziecko same się sobą zajmuje. Poczęstunek komunijny dla rodziny robiła sama w naszym domu Babcia, mama w tym czasie stroiła się, malowała, czesała, itp. Na pociąg do Częstochowy spóźniłyśmy się z tego samego powodu - ze łzami w oczach obserwowałam jak inne dzieci machają mi z odjeżdżającego pociągu. Na balu przebierańców w przedszkolu i podstawówce tylko Babcia szyła, kombinowała mi stroje (mama też potrafi szyć), raz tylko zaprotestowała, że nie dość, że codziennie mnie ubiera, szykuje do przedszkola (Babcia mnie zawoziła, musiała wysiadać 1 przystanek wcześniej i potem pieszo dojść do pracy. Spóźniała się, więc w sobotę musiała odrabiać brakujące godziny). Więc wtedy raz poszłam bez stroju na bal przebierańców i tylko ja jedyna nie miałam stroju, a codzienne ubranie (dla dziecka to przykrość wielka). Po rozwodzie rodziców (ojciec nigdy mnie nie odwiedzał, nie płacił alimentów) zaczęła spotykać się z co chwila innym facetem. Sprowadzała ich do domu, a ja się bałam i czułam wielki dyskomfort. W 7 i 8 klasie nie kupiła mi tenisówek na WF, bo ciężko było dostać i na stadionie biegałam w papciach -wszyscy się ze mnie śmiali, a nauczyciel powiedział, że dostanę 2 za brak stroju (jakoś wszyscy inni mieli kompletne stroje). To samo na basenie na WFie - nie kupiła mi stroju (nie było, czy nie miała czasu), to Babcia uszyła mi z podkoszulki i majtki zwykłe. Po wyjściu z basenu - góra prześwitywała - znowu śmiali się ze mnie. Zimą miałam tak lichą kurtkę -cienką i krótką, że aż sąsiadka z bloku (lekarka) zwróciła uwagę mojej mamie, to dopiero wtedy jakoś udało się, że kurtkę mi kupiła (a całkiem dobrze zarabiała - na swoje ciuchy i potrzeby miała -wszystko dobrej jakości i w wyższej cenie, stroiła się fest, byle czego nie jadała). Jak jechałam na studia pociągiem o 3.40 i bałam się iść ciemną ulicą na dworzec PKP, to nie chciało jej się wstać i swoim samochodem mnie zawieźć, bo by się do pracy nie wyspała... . Babcia sama od siebie (nie chciałam jej fatygować) z latarką odprowadzała mnie żebym się nie bała. A potem ja bałam się jak ona wróci. Jak wyszłam za mąż i byłam w ciąży nie chciała chodzić do pieca, ja z brzuchem musiałam. Gdy po urodzeniu wróciłam ze szpitala do domu (mąż rano rozpalił i miała mama tylko dołożyć do pieca - była w tym dniu w domu - to nie poszła), nawet obiadu nam nie ugotowała- chociaż w tym dniu. W szpitalu leżałam tydzień w przechodzonej ciąży - mamusia ani razu mnie nie odwiedziła. Później też na palcach jednej ręki mogę zliczyć, gdy chciała pobyć ze swoją wnuczką. Ogród, dom, ją nie interesowały ciągle mówiła, że ona się wyprowadza, bo nie będzie mieszkać w starej chałpie i ją remontować. Więc to wszystko sprawiło, że powiedzieliśy jej żeby się wyprowadziła skoro i tak to planuje, a nic robić w domu nie chce (Babcia też była tego zdania). To wielce się obraziła i po zakładzie pracy opowiadała, że "córka ją z domu wyrzuciła"! A jeszcze wcześniej zaproponowaliśmy jej żeby się budowała z nami, będzie mieć swój kąt i opiekę na starość - to zażądała najpierw żeby jej pół działki budowlanej przepisać i tak właściwie, to ona woli mieszkać sama. Dom budujemy systemem gospodarczym - od rana do nocy siedząc na budowie (poza pracą zawodową). Mamusia przyjeżdża wystrojona i komenderuje co i jak mamy sobie zrobić i urządzić - na dom nie daje ani 1 zł, nawet okien nie pomaga umyć. Na każde święta zapraszamy ją do siebie, bo przecież jedną mam matkę i do tego samotną. Przyjeżdża na gotowe - "nie miałam czasu przyjechać pomóc Ci, bo musiałam sobie głowę umyć i prasować" :-D. Gdy mąż zachorował poważnie i wylądował w szpitalu, córka miała silne bóle brzucha i głowy - lekarz natychmiast polecił rezonans (kolejka pół roku), więc płatnie - w końcu zabrało mi 600 zł rezonans - poprosiłam mamę o pożyczkę - odmówiła (choć było ją stać) - krótko -"Nie". Odwiedzałam męża w szpitalu, poprosiłam mamę żeby w tym czasie przyjechała do Babci (przeprowadziła się do nas), wtedy miała już Altzhaimera i bałam się zostawiać ją samą. Mamusia ani razu nie przyjechała - "nie miałam kiedy". i wiele innych przykrych sytuacji dla mnie. Więc moje pytanie brzmi - czy ja mam się nią przejmować i jeszcze opiekować na starość??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieważna

Moja matka również nie interesowała się moim ślubem. Chciała żeby jak najszybciej wesele się skończyło, żeby nie musiała się męczyć. Bardziej interesowało ją jak sama wypadnie i jak wypadnie jej matka, czyli moja 88-letnia babcia. Zawracała mi głowę i zajmowała czas, zakupami dla siebie i swojej matki, aby dobrze wyglądały na weselu. Zajęła mi cały czas wolny przed ślubem i w wyniku tego, doszło potem do tego, że przed ślubem miałam wiele spraw niedopracowanych i początek ślubu był dla mnie jednym wielkim stresem. A bardzo dużo się napracowałam nad całą organizacją ślubu i wesela, ze względu na mój wiek 42 lata, był to dla mnie bardzo ważny dzień. Ale moja matka się tym w ogóle nie przejęła. Tak jest od kilku lat, ja mogę zawalić swoje sprawy, swoje życie, byleby moja matka czuła się dobrze i miała wsparcie. Myślę, że straciłam już zaufanie do mojej matki oraz babci. One myślą tylko o sobie, o swoich uczuciach, uważają, że one mają najgorzej. Ja wyszłam za mąż w tym roku, dopiero w wieku 42 lat. Mimo tego, one nie widzą nic złego w tym, żeby zawłaszczać moją uwagę i robić ze mnie służącą. W GRUNCIE RZECZY MYŚLĘ, ŻE ONE MARTWIĄ SIĘ TYLKO O SIEBIE!!! Mam z tego tytułu depresję. Przykro nie móc liczyć na rodzinę. Czuję się samotna. ROZCZAROWAŁAM SIĘ WŁASNĄ MATKĄ I WŁASNĄ RODZINĄ!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×