niepewnosc

siema. mam dosc trudna sytuacje z dziewczyna. mianowicie, pisze z nia od 10 dni tak powazniej, ale wczoraj doszlo do powaznej rozmowy. przeszlosc nie daje jej spokoju - mianowicie jakies 2 tygodnie wczeniej przed naszym pisaniem zdradzila mojego kolege, calowala sie w klubie z jednym gosciem, przez co kumpel szybko z nia zerwał. z tym kumplem mam bardzo dobry kontakt, zreszta on wie, ze mi sie podoba jego byla i nie ma nic przeciwko i teraz kwestia samej jej - ona mi wczoraj powiedziala, ze bardzo mnie lubi i nie chce sie spotykac BO ZNA SIEBIE i boi sie zranic, tak mnie lubi. wiem, ze jej sie podobam, bo mi to juz mowila i tutaj ta kwestia - nie chce mnie zranic, nie chce wiecej, ale z drugiej strony widac, jak sie do mnie przywiazala... piszemy 10 dni, przez 7 dni to ja walczylem mocniej, 8 dnia bylo juz rowno, ona sama wykazywała inicjatywe, a 9 dnia wyjechałem na cały dzień za miasto. dostalem sms z bramki "WRACAJ :(" a po wejsciu na fb mialem zostawiona wiadomosc o 22.40 "i ciagle cie nie ma :(" - dodam, ze pisalem jej, ze bede o 22. po prostu widac, jak o mnie myslala. wczoraj tez, byla 23 i ona mowi, ze idzie na film, to poszedlem z kumplami na chwile na powietrze, wracam o 1 i po, doslownie, 3 sekundach dostalem ironiczna wiadomosc: "szybko wszedles ;pp". przyznala mi, ze myslala o mnie, ale mimo to NIE CHCE MNIE ZRANIĆ, chociaz zaznacza, ze nikt nie wie co bedzie jutro, bo moze zmienic zdanie. widze ja codziennie w szkole, nie gadam z nia, na razie tylko takie spojrzenia, usmiechy, krotki zart i tyle. co zrobic? walczyc czy odpuscic?