no cóż

Wiem, że to co teraz robię jest w chuj głupie, no ale potrzebuję kogoś, kto mnie uspokoi chociaż trochę. Kochałam się z moim facetem bez zabezpieczenia ok. 7-8 dni przed okresem, czyli w rzekome dni niepłodne. Nie doszedł ani nie był nawet blisko. Powinnam dostać okres 9 kwietnia, czyli dziś, a dostałam go już 5, czyli o cztery dni za wcześnie. Jest jednak nieco bardziej skąpy - nie są to lekkie plamienia, ale generalnie miesiączkę zawsze miałam obfitą, nie nadążałam żeby wymienić tampony, a teraz ot, 2-3 razy w ciągu dnia wystarczą. I moje pytanie - czy 'przyśpieszenie' okresu może wynikać ze stresu, wcześniejszego brania antybiotyków, whatever? Czy jest jakakolwiek szansa w tej sytuacji na ciażę? Wiem, że nie jesteście jasnowidzami, pewnie wiele z was ma teraz niezły ubaw, no ale... mi wcale nie jest do śmiechu. :P tak teraz to czytam i wydaje się być głupie i niedorzeczne, no ale. czekam na wasze odp.

no ej no, no ale odpowiedzcie chociaż, no :D

przyspieszeni wystapienia miesiaczki moze wynikac z wielu czynnikow, a raczej: przyspieszeni w wystapieniu owulacji, bo to od jej wystapienia zalezy kiedy bedzie miesiaczka, bo termin od owulacji do miesiaczki jest wzglednie stsaly... natomiast owulacja moze wystapic kiedy chce (dlatego smieszne sa zalozenia, ze w ktoryms tam dniu prpzed miesiaczka powinny byc dni nieplodne, bo jesli nie masz pewnosci kiedy jest owulacja to nigdy nie mozesz wiedziec ze rzeczywiscie jestes x dni przed miesiaczka) i na przyszlosc: stosunek przerywany nie jest metoda antykoncepcji, plemniki znajduja sie juz w wydzielinie tzw "z podniecenia" na dlugo przed wytryskiem, przy odrobinie szczescia / pecha, dojdzie w koncu do ciazy, to tylko kwestia czasu

w takim razie, skoro okres dostałam wcześniej to i dni płodne były wcześniej, wiec... teraz to już nie wiem naprawdę. :D