Drogie mamy, czy któraś z Was ma przewlekłą niewydolność żylną? zajrzyjcie

Chciałam zapytać jak ją leczycie i czy jest na to w Polsce jakaś refundacja? Ja trafiłam prywatnie do chirurga naczyniowego z polecenia i dowiedziałam się po obejrzeniu nóg,wywiadzie lekarskim i usg dopplerowskim, że mam PNŻ kończyn dolnych (+ blaszki miażdżycowe w tętnicach, a jestem przed 30stką:/ - sprawa genetyczna, bo nie jestem otyła, uprawiałam zawsze sporty i zdrowo się odżywiam!). No i do rzeczy. Prywatnie taki interes słono kosztuje. Jak na razie wydałam 400zł na 2 pary podkolanówek uciskowych Sigvaris, łykam diosminę przed i po zabiegach oraz jak zacznie się robić b.ciepło. Jedna sesja skleroterapii kosztuje mnie 300zł + 50zł kontrola. Miałam piankowane 2 żylaki, wychodzi następny, a nie minął miesiąc nawet...Jestem przerażona co będzie dalej. Czy jest szansa, żeby uzyskać jakąś refundację? Czy są jakieś lepsze metody usuwania żylaków? W lutym miałam usuwanego pierwszego dużego na łydce, a nadal jest gruby i mocno widoczny, przy dotyku bolesny, a ja głupia myślałam, że to zniknie jak za dotknięciem różdżki :( Podpowiedzcie coś proszę....

up

nikt na to nie choruje?:(

Witam, ja choruje na przewlekłą niewydolność żylną, z tym że nie jestem jeszcze mamą, a jestem na początku ciąży. Obecne zalecenia to noszenie rajstop drugi stopień kompresji przez całą ciążę. Żadnych leków nie stosuję. A co do zabiegów - to po ciąży na pewno będę zabieg usuwania l- lekarz wstrzymał się z zabiegem bo w ciąży i tak wychodzą żylaki.

hej, no to jesteś na początku drogi. Mi się żylaki porobiły między ciążami (mam dzieci w wieku 3,5r i 9m-cy). Poczekałam do końca ciąży i karmienia i wzięłam się za te nogi. Tylko, że to ma tak trwać do końca życia, więc fajnie by było jakby te zabiegi chociaż częściowo były refundowane.