Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mała gienia

Złamanie wyrostka łokciowego

Polecane posty

Gość mała gienia

6 tygodni temu operowano mi pęknięty wyrostek łokciowy, zespolono je popręgiem Webera, który ma być usuwany pół roku po operacji. Ręka powoli wraca do sprawnośći, mogę już nią robić wiele rzeczy, ale nie mogę jej w pełni zgiąć ani wyprostować. Jutro zaczynam rehabilitację, mimo to pełna jestem obaw o jej efekty. Czy komuś z Was udało się przywrócić pełny wyprost ramienia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość P89
Złamanie wyrostka łokciowego... co to w ogóle jest?! To ja coś takiego mam?! I ten brak informacji w Internecie... U mnie było typowo... Jechałam na rowerze i oczywiście poleciałam na lewą stronę przez nasze piękne, dziurawe drogi... Pech chciał, że rozwaliłam łuk, lała się krew... pogotowie itp. Nie wiedziałam w tym szoku, że mam coś z ręką, ale jak chciałam uciskać łuk, żeby krew nie leciała we wszystkie strony, to ręka bezwiednie opadała w dół. Od tego czasu wiedziałam, że mam kłopoty. Na SORze okazało się, że to złamanie wyrostka łokciowego - dali mi rynnę gipsową na niecałe dwa tygodnie. Na szczęście TK nie wykazało nic. Biodro oczyszczone z asfaltu, kolano lekko bolało, ale strach było się przyznać. Na pierwszej kontroli lekarz stwierdził, że lepiej poddać się operacji, bo jestem młoda, to się sprawne ręce przydadzą. W tamtym momencie straciłam przytomność, bo pierwszy raz mnie coś takiego spotkało. Sama operacja przebiegła niesympatycznie. Najpierw czekałam na swoją kolejkę do operacji i zajmowałam łóżko innym – bardziej potrzebującym przez 5 dni, potem okazało się, że nie mogę mieć znieczulenia w splot ramienny, bo się popsuły narzędzia. Skończyło się na narkozie oraz otwatej repozycji złamania ze stabilizacją popręgiem Webera. Po narkozie niestety 24h "umierałam", prawdopodobnie przez pyralginę podaną zaraz po operacji, możliwe, że jestem na nią uczulona. Od tamtego czasu odmawiałam w szpitalu wszystkich leków przeciwbólowych. Wytrzymałam ten ból – szczerze sama nie wiem jakim cudem. Wyszłam do domu, ściągnięcie szwów po tygodniu i wielki stres, bo ręka nie chce się ruszać. Dostałam skierowanie na rehabilitację z napisem „pilne!”– masaże w wodzie, pole magnetyczne i ćwiczenia czynno-bierne. Oczywiście czas oczekiwania w tym przypadku to trzy miesiące. Szczęście jednak sprzyjało i po niecałym miesiącu już się rehabilitowałam. Oczywiście bez masaży, bo akurat w mojej miejscowości nie ma takiej możliwości. Ręka lekko zaczynała odpuszczać, jednak wciąż była ciągle zgięta. Szczerze? Najwięcej pomogły spacery... Podczas nich mój partner trzymał mnie za zreperowaną rękę i niekiedy minimalnie ciągnął ją w dół. Pewnego razu czuliśmy, że jest niemalże wyprostowana, ale nie było odwagi, by zerknąć na rękę, czy powiedzieć głośno, że albo się wyprostowała, albo druty puściły :) Od tego momentu pozwalałam sobie na więcej. Kilogramowe rzeczy, rotacja, lekkie wzmocnienie ręki. Obecnie ręka zgina się tak jak zdrowa. Prostuje się bardzo dobrze. Brakuje dosłownie milimetrów do przeprostu. Ale i tak jest świetnie. Nawet rana po operacji nie jest mocno widoczna, za co jestem wdzięczna doktorowi. Zdarzały się momenty, że ręka bardziej bolała, ale to normalne. Już prawie rok od operacji, a dopiero od dwóch miesięcy zdarzają się dni, że w ogóle ręka nie boli. Ciekawie jest jak zbliża się ostra zmiana pogody – rwie, kuje, mrowieje – wszystko naraz. Teraz czekam na kolejną operację – tym razem wyciągnięcie drutów i popręgu Webera. Mam nadzieję, że obędzie się bez komplikacji i przetrzymywania w szpitalu. Miałam nadzieję, że wystarczy lekkie znieczulenie, ale cóż... narkoza i powtórka z rozrywki. Może to i lepiej, przynajmniej nic nie będę pamiętać :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×