Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość equadorum

Czy Wasze życie jest "równe", czy wzloty i upadki bądź równia pochyła?

Polecane posty

Gość equadorum

Piszę tu, bo tutaj chyba największy ruch. Chciałąbym, aby ktoś opisał mi swoje życie właśnie w takich kategoriach emocjonalnych. Mam 35 lat i poczucie, ze wszystko, co dobre, za mną. Że teraz tylko walka o przetrwanie, choroby i smierć :-O Wszyscy sie starzejemy, wkoło gdzie się nie obejrzę - raki, wylewy, zawały. Praca jest, jutro moze nie byc. Kredty jest i bedzie. Totalnie brak mi poczucia bezpieczenstwa, takiego psychicznego. Ma ktos podobnie? To normalne? To doroslosc? Kiedys, jeszcze kilka lat temu naiwnie udawalo mi sie zachlysnac zyciem, ale dzisiaj juz nie. Choc obiektywnie powinnam sie cieszyc, nie umiem. W niedziele bylam na koncercie, normalnie zamiast sie bawic, siedzialam i mialam lzy w oczach. Myslalam o chorym ojcu, ktory nie chce sie leczyc. Ile mu zostało? Juz kilka lat choruje, do lekarza nie chce isc. I ja tak sie zatruwam ta jego choroba od 5 lat własciwie, od 3 na pewno. Choruje i słabne wraz z nim. Za kilka dni znowu ide na koncert, na majówke lecimy do Hiszpanii. I co? I nic. Nie cieszy mnie to, nie wzrusza. Przewodniki i mapy leza, mamto w nosie, nawet nie chce misie poczywac i przygotowac do wycieczki. Nic. Ma/mial ktos podobnie???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość I love Kiki D
Moze to coś poważniejszego? Np depresja? Ja też tak mam, zbliżam się do 30, w bliskiej rodzinie zaczynają się choroby, życie nie jest takie jakie sobie wymarzyłam. Czasami płaczę, nawet czasem po mile spędzonym dniu dopada mnie chandra. Jednak staram się dostrzegać te lepsze rzeczy, tworzę plany, żeby było do czego dążyć, o chorobach w rodzinie staram się nie myślec- w rękach Boga- niektórzy zdrowi umierają z dnia na dzień, inni potrafią żyć z chorobą wiele lat. Nie umiem pomóc, ale wiedz, że nie jesteś sama...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miałam to samo co
Ty i bez cienia watpliwosci powiem Ci, że masz depresje... Też zylam i wzruszalam się tylko tym co było, byłam pewna że zycie już za mną, że teraz to już trzeba tylko "odczekac" swoje... To co było na tu i teraz mnie nie cieszylo, czulam jak się starzeje, myslalam o tym, że bliscy umieraja ( często myslalam o znajomych ktorzy już odeszli - wypadki, choroby ) nie cieszylo mnie nic... Przestalam lubic ludzi ( to mi nie minelo ) z powodu ich podlosci , zawisci i obludy... Czulam że nikt mnie nie rozumie, że jestem sama na tym parszywym swiecie i że pozostalo mi czekac na swoja kolej... Lekarstwem była ciaza... Gdybym nie zaszla w ciaze ( wyczekiwana) nie wiem co by było...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Może i faktycznie to jakaś depresja jest... ja nic takiego nie mam a w tym roku kończę 30 lat, więc zazwyczaj w tym wieku dopada człowieka pierwszy "kryzys". Żyję sobie spokojnie, mam plany, ogólnie jest fajnie, choć siedzę głównie w domu z dzieckiem, nie chodzę na żadne imprezy, do kina ani nic... nie ciągnie mnie do tego a mimo to czuję się spoko. A że są w rodzinie choroby to zawsze tak było, w końcu każde pokolenie się starzeje a choroby są i będą. Nie łam się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
też się już tak nie zachłystuję jak kiedyś, dużo mniej emocji mam w sobie (i dobrze, bo takie huśtawki jakie miałam jak byłam nastolatką i tak do 30 to kompetnie bez sensu;), ale absolutnie nie uważam, że już się trzeba kłaść do grobu - jeszcze można duużo zrobić - tylko na spokojnie:) A Ciebie pewnie najbardziej dręczy choroba ojca - ciężko być szczypiorkiem w takich warunkach, ale mimo wszystko nie rezygnuj z aktywności, koncertów, wyjazdów, z poznawania nowych ludzi, wiem, że pewnie nie uda CI się odciąż od choroby ojca, może z czasem uzyskasz jakiś spokój... przez wszytkie te lata nauczyłam się, że czasem nie poradzisz - zamartwianie się o to co będzie nie sprawdziło mi się - niespodzianki zazwyczaj przychodziły z innej strony i trzeba się było brac z życiem za rogi, oczywiście warto mieć plany i jakiś kierunek wyznaczony - żeby wiedzieć co osiągnąć. Poczucie bezpieczeństa, które daje brak kredytu, własny kąt i gotówka na koncie jest fajne, ale też trochę złudne, prawdziwe poczucie bezpieczeństwa możesz dać sobie Ty i wiara w siebie - wtedy nie będzie tragedii jak dom się spali a oszczędności diabli wezmą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zielona zebra
Wasz problemy biorą się dobrobytu przeciętnego człowieka mieszkającego w Europie. Ja 10 lat jeździlam po świecie, takie włóczęgi.... naoglądalam się takiej biedy, że dzisiaj wstydzę się mieć gorszy dzień. A jeśli się trafi to zaciskam zęby i następnego dnia budzę się dziękując Bogu za to że żyję tu, gdzie żyję :) Przemyśl sobie autorko swoje uczucie, dojdź do środka siebie, wyciągnij siebie, pogłaszcz, przytul...i już będzie ok :) na koniec dnia powiedz do siebie - dobrze że jesteś........ Co do osób które odchodzą - gdy je kochasz, potrafisz również pozwolić im odejść....czy to z Twojego życia, czy z powodu śmierci - bo to część naszego życia i nic nie trwa wiecznie, ani radość, ani smutek, dlatego z równym "chłodem" musimy do tego podchodzić....opowanie, znajomość siebie - to klucz do szczęścliwego życia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja mam wrażenie
że jak się psuje to na całej linii, przynajmniej u nas, mamy okresy gorsze i lepsze, teraz niestety jesteśmy w kompletnym dołku. Zaczęło się od problemów w firmie Męża i stoimy cienko z kasą, więc Mąż zaczął się zastanawiać nad wyjazdem za granicę z powrotem, problem w tym, że na razie sam, bo ja kończe studia... potem dowiedzieliśmy się że Synek będzie miał operację, w międzyczasie zaczął mnie boleć ząb i nadwyrężyłam sobie kolano - bo chciałam odreagować stresy na orbitreku, na dodatek jeszcze wczoraj ktoś podpalił nam łąkę i nie wiadomo co będzie z dotacjami które dostajemy z Unii, a dzisiaj cała nasza trójka podłapała ból gardła - łąka jest dość wysoko i wiał tam wiatr, no i Mąż i Syn mają gorączkę... Super prawda?!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×