Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Zoja23

młodzi rodzice, niepełnosprawne dziecko i nieczuły świat

Polecane posty

Gość Zoja23

Witam, Postanowiłam podzielić się moim problemem z kimś obiektywnym, kto będzie miał świeże spojżenie na sprawę. Ale może zacznę od początku, mam 23lata i obecnie jestem na IV roku studiów. W ciągu ostatnich 2 lat wszystko pięknie się układało. Dostałam wymarzoną pracę, wreszcie znalazłam też kogoś z kim chciałabym spędzić resztę mojego życia. Wszystko układalo się genialnie, prowadziliśmy dość intensywne życie, ciekawa praca, podróże, spotkania z przyjaciółmi. Aż pewnego dnia Janek odebrał telefon. Okazało się że Jego ojciec miał wypadek. Tutaj muszę zaznaczyć, ze ojciec opuścił rodzinę gdy mój narzeczony miał 5lat, od tamtej pory słuch o nim zaginął, nie kontaktował się, od postronnych ludzi dowiedzieli się, że kilka lat temu założył nową rodzinę ale nic poza tym. Wypadek był tragiczny, ojciec i jego żona zginęli na miejscu, w ciężkim stanie do szpitala trafiła ich 4letnia córeczka. Janek jest jej jedynym żyjącym krewnym (ojciec nie był młodzieniaszkiem, jego starszy brat zmarł bezdzietnie, a jego żona była jedynaczką). Trafiła więc pod naszą opiekę. Jednak nie jest łatwo, obecnie na skutek wypadku Mania nie chodzi, czeka ją kosztowna i długotrwała rehabilitacja, na skutek przeżytego szoku przestała mówić, przeraża ją każdy najdrobniejszy szmer, nie akceptuje nikogo nowego w swoim życiu więc wszelkie spotkania z najbliższymi w jej towarzystwie odpadają. Na początku byliśmy zdeterminowani by o nią walczyć ale wszystko staje nam na drodze pieniądze, czas, sądy, a nawet nasza najbliższa rodzina. Mama Janka zerwała z nim kontakt bo nie może mu wybaczyć że stanął po stronie ojca, moja zaś twierdzi, ze marnuję sobie życie, karierę, studia, że uwiązuję się przy obcym, niepełnosprawnym dziecku. Przyjaciele się od nas odrócili gdy przestaliśmy mieć czas na wypady na koncerty i do klubów. Moje studia wiszą na włosku gdyż Marysia potrzebuje stałej, bezustannej opieki. Wszystkie nasze oszczędności pochłania rehabilitacja, hipoterapia, specjaliści. Straciłam wymarzoną pracę, a Jasiek oprócz swojej posady w studiu graficznym, nocami dorabia jako ochroniarz więc prawie wcale się nie widujemy. Od kiedy Mania trafiła pod nasz dach minęło pół roku, gdybym chociaż widziała postępy. Nie chcę wyjść na jakiegoś potwora który stawia swoje dobro nad dobrem małej dziewczynki po ciężkich przejściach ale ja powoli przestaję dawać radę. Janka nie ma, jest na nocnej zmianie, dopiero co położyłam Manię spać ale sama boję się usnąć bo wiem że za jakąś godzinę obudzi mnie jej płacz i zmoczona pościel. Jak znaleźć siłę? Jesteśmy wszyscy pod opieką psychologa ale obok zmęczenia psychicznego beznadziejnością sytuacji jest jeszcze zwykłe zmęczenie fizyczne. Kocham Manię nad życie ale czasem mimowolnie przychodzą myśli o tym co mogłam osiągnąć, w jakim miejscu mojego życia, kariery, związku bym teraz była. nie wiem czego oczekuję po napisaniu tego postu, może po prostu musiałam się wygadać, może znajdzie się ktoś w podobnej sytuacji i podpowie jak znaleźć siłę żeby praca z Marysią nie wiązała się z poczuciem czystego obowiązku a wyrazem miłości? WIem że mam dla kogo być silna, wiem że żadne chwile w życiu nie są niepotrzebne ale żeby choć nie być taką samotną...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eniszka
A co macie zrobic? Przeciez nie zostawicie malej... Trzeba sie nia zajac i juz... teraz kwestia organizacji, by reszte sobie jakos dobrze poukladac... Czy ze strony medycznej, rehabilitacyjnej dajecie sobie rade? wiecie gdzie sa dobre osrodki, skad brac pieniadze na rehabilitacje, na leczenie? mala ma zalozone subkonto w fundacji? Ja bym sie nie zastanawiala co robic... Wierze, ze jest ciezko, ale w jakims celu Mania sie zjawila w waszym zyciu... Poza tym, kto sie nia zajmie? Gdzie sie podzieje? W jakims okropnym osrodku- niemal gwarantowane ze ja zaniedbaja od strony rehabilitacji, takze z emocjami pozostanie sama...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmarly dziadek...
Bardzo Was doswiadczyl los. Sily zycze... tylko tyle moge napisac. Werze, ze znajdziecie sie niedlugo w pukcie, wktorym bedzie latwiej. To straszne, ale czlowiek potrafi sie dostosowac do kazdej, najmniej korzystnej sytuacji...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A wiesz ze za kazdym razem
zawsze zaczyna sie tak samo: najpierw przywitanie, potem informacja ze chcesz sie podzielic problemem i "zaczne od poczatku " po czym mego dlugie opowiadanie... Prowo ktorego juz nawet nie chce mi sie czytac :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozumiemautork
Rozumiem Cię autorku z tym że ja mam 21 lat i trochę więcej tych dzieci na głowie. Oczywiście od razu zaznaczam nie powinnaś poczuwać się do obowiązku wychowywania dziewczynki!!! Ja rzuciłam szkołę , faceta i wszystkich do okoła, wyprowadziłam się i chciałam pomóc tym dzieciom. Dostałam je ale tak jak u Ciebie mija pół roku i jestem rozczarowana tym wszystkim... Rozczarowana dziećmi któe nie są za grosz nauczone wdzięczności że poświęciłam swoje życie dla nich:( Przykro mi ale ja jednak zrezygnowałam z dwójki dzieci, i postawiłam na drugą dwójkę . Dla tamtej dwójki nie widzę przyszłości , dla tych co chcę zostawić widzę. Ale pojawia się problem ... Wróciłam do faceta któego po rzuciłam dla tych dzieci, zaszłam w ciąże za nim go zostawiłam, i nie miałam wyjścia. On nie zgadza się na żadne z dzieci bo to co państwo nam daję nie starczy nawet na jedzenie dla dorastających dzieci, a ma na utrzymaniu mnie i niemowlę wkrótce.. Nie dziwię mu się , wręcz mu współczuje że doprowadziłam przez swoją bezmyślność i myśl że uratuję swiat jego ambicje poniżej poziomu. Także jestem wyczerpana, moje oszczędności stopniały jak lód :( Nie mam już nic, ani pieniędzy, ani samochodu, ani przyjaciół, ani rodziny, ani wyższych studiów ... Zostałam z niewdzięcznością ... Sprawy dalej się ciągną... A ja muszę jeździć o 150 km dalej na kolejne sprawy ... Brak mi sił i rozważam rezygnację ze wszystkich dzieci...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zoja23
Ależ to nie jest tak, ze ja zastanawiam się nad zostawieniem Marysi. Kocham ją najbardziej na świecie. Nie wyobrażałam sobie że istenieje aż tak silna miłość. Podzieliłam się tym tak zupełnie egoistycznie, potrzebowałam wysłuchania, wsparcia od kogoś kto nie stoi w środku tego bałaganu ale też porządnego kopniaka w cztery litery i usłyszenia "przestań się użalać, bierz się w garść". Za jedno i drugie serdecznie dziękuję:) Przepraszam, ze tak długo. Potrzebowałam gdzieś to przelać, trafiło na Was;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość princessaofpersia
0/10 nuda i banał

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
eniszka dobrze powiedziane autorko, podziwiam Cię, i trzymam kciuki że wszytko się ułoży

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gj j j
Jesteś wspaniała kobieta. Życzę wam dużo siły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pppiiipppiiimez
j.w,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×