Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Natala9090

NIE UMIEM SIĘ POZBIERAĆ, NIE WIEM CO ZE SOBĄ ZROBIĆ!!!

Polecane posty

Gość Natala9090

Mam ochotę tylko krzyczeć, a w efekcie duszę się i wyję jak głupia. Niedawno mój brat brał ślub. Długo oczekiwana impreza na którą wszyscy się cieszyli, bowiem zarówno brat jak i ja ( i kilka innych osób z rodziny) mieszkamy za granicą i ciężko się spotkać w gronie, gdy jesteśmy wszyscy razem, teraz miała być taka super extra impreza. Oczywiście na ślubie i weselu pojawiłam się z narzeczonym, z którym jestem prawie sześć lat, mieszkamy razem już od dawna, do tej pory byliśmy dobrą parą bez większych kryzysów. Wszystko było dobrze, cały czas, choć na weselu było mnóstwo obcych osób (ze strony żony brata) zabawa trwała, kiedy zorientowałam się, że mój facet gdzieś zniknął. Zaczęłam go szukać, bo już było późno, a on miał już wlane... Pytałam ludzi, ale jak to na weselach każdy jest wszędzie. Wyszłam na dwór, tam było sporo osób, zaczęłam pytać kuzynów, ale raczej każdy był już tak wcięty, że albo mówił, że nie widział, albo ciągnął mnie na parkiet. W końcu udało mi się przedrzeć na tył sali no i właśnie pewnie już się domyślacie, mój facet obściskiwał się z jakąś laską,całowali się, macali on miał porozpinaną koszulę, aż mnie na wymioty bierze jak sobie to przypomnę. Podeszłam tylko do nich i jemu dałam w twarz, zresztą jej też, wywiązała się mała szarpanina ale nie wiele pamiętam, po prostu zalałam się łzami i poszłam na salę po marynarkę i poprosiłam mamę o klucze do domu. Moja mama jest bardzo wrażliwa i od razu pytała co się stało, ale w sumie to jej chyba nawet nie odpowiedziałam. Nie pamiętam nawet jak dostałam się do domu (4 km) wiem tylko że płakałam i wymiotowałam, po prostu nie docierało to do mnie. Pierwsze co zrobiłam po przyjściu do domu to wzięłam dawkę relanium (dzięki Bogu mam awaryjnie te tabletki) władowałam jego ciuchy do walizki i podzieliłam naszą wspólną kasę, tyle w sumie pamiętam. Później do pokoju weszła siostra, która była w domu bo ma małe dzieci. Rozmawiałam z nią, ale na prawdę mało co pamiętam. Rano go nie było, byłam pewna że olał wszystko i spał u tej dziewczyny. Nie miałam na nic ochoty ani siły, za to wszyscy w domu aż huczeli na temat tego co się stało. Jak się okazało nie ja jedyna widziałam tą akcję, więc wszystko się rozniosło. On spał na sali, tyle wiem. A laska do domu pojechała, to jakaś sąsiadka bratowej. Zarzekał się, że do niczego nie doszło, że był pijany że przeprasza i błaga mnie o przebaczenie, że tylko mnie kocha, płakał jak dziecko przy wielu osobach obecnych w domu, a ja płakałam i wyzywałam go od najgorszych. Aż w końcu mój tata nas uspokoił, żebyśmy sobie poszli gdzieś na zewnątrz pogadać a nie cyrki przy ludziach odstawiać. Poszliśmy do pokoju, kazałam mu zabierać swoje rzeczy, pieniądze i wynosić się z mojego życia. Nie obchodziło mnie że była niedziela i nie miał się jak dostać do innego miasta. W tamtym momencie miałam ochotę go zabić za to upokorzenie jakie mi sprawił. Nawet nie liczę ile razy dostał ode mnie w twarz, nawet raz z pięści, wiem, to straszne, ale ja nie miałam kontaktu z rzeczywistością wtedy. Wyszedł. Oczywiście ja już się nie bawiłam, atmosfera zrobiła się w domu krucha, tylko przeprosiłam brata za wszystko, było mi wstyd... W tamtej chwili go nienawidziłam, zaczęłam załatwiać transport moich rzeczy z UK bo nie wyobrażałam sobie jechać tam i widzieć GO. Nie zadzwonił ani razu. Pierwszy raz od kilku lat nie miałam z nim kontaktu dłużej niż kilka godzin. Umierałam w tamtej chwili. Wysłał tylko kwiaty z krótkim listem w którym napisał, że nigdy sobie nie wybaczy tego co zrobił, ze kocha mnie nad życie i że nie potrafi tego wytłumaczyć co zrobił. Przez pierwsze trzy dni go nienawidziłam, później wpadłam w stan totalnej pustki i depresji, a później zaczęłam się zastanawiać co on robi i czy wszystko z nim ok. Minęło 11 dni, on pisze wiadomości na facebooku, nawet publicznie wyznał, że jest "skończonym ku*asem". Nie wiem co ze sobą zrobić, z jednej strony go nienawidzę za to co zrobił, z drugiej strony kocham go nad życie, w końcu prawie sześć lat razem, wcześniej był ok, żadnych krzywych akcji, nigdy mnie nie zawiódł mimo iż wiedziałam, że bardzo lubi kobiety, ale nigdy nie zachowywał się podejrzanie. Nigdy nie spodziewałabym się, że mnie to spotka, teraz nie wiem co począć, wrócić, wybaczyć? Ale jak?! Za 6 dni mamy powrotny lot do UK, nie wyobrażam sobie tego. To mnie zabija od środka, błagam napiszcie coś rozsądnego, bo nie mam z kim o tym porozmawiać, rodzina nie chce się wtrącać, bo tak na prawdę nikt dokładnie nie wie co się stało (nawet ja- nie wiem czy się z nią kochał) BŁAGAM, pomóżcie mi jakoś żyć :(((((((((((( Ps. przepraszam za taki zamotany tekst ale jestem pełna emocji :(((((((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Amelia anielska postać
Współczuję, nawet bardzo. Myślę, że powinnaś dać sobie czas i wszystko przemyśleć. Nie wiem, co bym zrobiła będąc Tobą, bo jestem sobą, a ja... zostawiłabym wszystko czasowi i dlatego tak Ci radzę. Nie nawiązuj kontaktu, cierpliwie czekaj, a w tym czasie po prostu żyj spokojnie i nie martw się na zapas. Jeśli kocha Cię tak, jak deklaruje, to znajdzie sposób, żeby znów zdobyć Twoje zaufanie. Jeśli to możliwe oczywiście, ale sądzę, że tak.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kotek czpiotek muaaaa
mysle, tak patrzac z boku..to nic strasznego sie nie stalo..oczywiscie najdlas sie wstydu a przede wszystkim sparalizowal ci strach, ze to naprawde koniec wielkiej milosci..ale teraz mija czas i pomysl..byl pijany, pewnie bardzo..skoro spal na sali..moze niewiele pamieta..opetala go jakas huc i tyle..do niczego w sumie nie doszlo..powinnas wybaczyc..szkoda milosci i 6 lat..skoro on cie kocha..dostal swoja nauczke..a ty jak mu nie wybaczysz i nie zapomnisz cale zycie bedziesz zalowala..zyjemy tylk raz..ps pomysl czy dalabys sobie reke uciac, ze tobie np na wyjezdzie integracyjnym z pracy jakby jakis mega przystojniak ci mowil cala noc komplementy, uwodzil, pilabys alkohol, czy nie moglo by zdarzyc sie cos podobnego...hipotetycznie..?? ok good luck..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maczo niech inni mi wybaczą
głupio to zabrzmi ale daj mu szanse mialem kilka lat temu podobne zdarzenie i naprawde alkohol zrobił swoje przedtem nigdy nie zdradzilem i po tym tez nie dzis uklada nam sie dobrze i smiejemy sie z tej porażki żona mi wybaczyła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość loma
Też skłaniam się ku wybaczeniu, ale wiem, że już nic nie będzie takie samo. Jesteś młoda, to może nie będziesz miała jazd z atakami strachu i paraliżem, gdy wyjedzie na dłużej, lub po prostu będzie się spóźniał z pracy. Tego nie życzę najgorszemu wrogowi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sfetania
Ja bym nie wybaczyla nigdy w zyciu. Mowy nie ma!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Trzeba przyznać wklepałaś długi tekst, czyli jesteś pracowita. Szkoda, że to tylko prowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cze coralik
:) Przydługie wyszło :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieeee...
ja bym nie wybaczyla... sama napisalas,ze lubi kobiety,ma do nich slabosc...wiec wczesniej czy pozniej zdardzi Cie tyle,ze w zwiazku malzenskim a nie jako panne... tacy panowie niestety ale sa kurwiarzami i tylko czas pokaze kiedy znow to zrobi...zaden alkohol tu nie usprawiedliwia nikogo!!! mozna wypic,nie dac rady ustac na nogach ale czlowiek mysli i wie co robi...jego to podniecalo,podkrecalo,ona robila wszystko zeby go zdobyc a on na to przystal...przykre ale prawdziwe...gdyby widzial,ze ma zle intencje,ze namawia go do czegos nie stosownego-odpuscilby,nawet slowami:"przepraszam cudenko ale mam zajebista dziewczyne i nie szukam wrazen..." od takich typow jak najdalej i przypuszczam,ze to zadne prowo...takie sytuacje sie zdarzaja,sama jestem tego przykladem... i wiesz co? ja wybaczylam,dalam mu szanse...pobralismy sie,teraz po 4 latach malzenstwa wyszlo na jaw,ze mial kochanke,trwalo to 8mies. i zaluje dnia,kiedy za niego wyszlam,moglam wtedy powiedziec DOSC! ale zaufalam ponownie i dzis juz nie jest tak latwo odejsc,majac dwojke malutkich dzieci... zycze Ci powodzenia i slusznego wyboru...pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×