Prawie pobiłam się z szefem...

Zastnawiam sie czy zostać, czy zrezygnować z pracy. Zaczęłam jakies około 3 miesiące temu nową pracę, kiedy po miesiącu nam oznajmiono, że inna firma wykupiła nasze usługi ale mamy się nie martwić bo nas przetransportują. Po 2 miesiącu nam zasugerowano, że jednak mamy poszukać innej pracy. Ja postanowiłam szukać ale póki co pracować tam gdzie jestem. Po niecałych 2 miesiącach moja menadżerka mnie opuściła, skazując na nadmiar pracy w której nie znam się na 50 % i nie jestem w stanie technicznie jej wykonać. Zmieniła ona zespół informując mnie dzień przed heh. W dodatku jest dla mnie złośliwa. W dodatku mam też takiego jednego Greka, który nie jest moim szefem, ale kazała mi się go pytać o różne rzeczy jak nie wiem. Wydaję mi się, że robią ze mnie idiotkę. Zastanawiam się czy próbują mnie zwolnić wyszukując błędów. Zostało mi dwa tygodnie do końca okresu próbnego. Wydaje mi sie ze tutaj jakas konspiracja zaszla. Wydaje mi sie ze moja byla menagerka z grekiem usiluja mnei zwolnic, dzisiaj mi powiedzieli ze mam nie isc na spotkanie firmowe budżetowe. Ja sie pytam Greka dlaczego mam nie iść ? Bo niby mam dużo pracy a ja na to ze praca jest zrobiona.I sie klocilismy meilowo potem w cztery oczy i sie okazalo i ja doszlam do wniosku ze oni miedzy soba tylko ustalaja co wpiszą mi w review a wpiszą ze nie daje rady no bo nie daje rady skoro mam 2 miesiace doświadczenia. I nie jestem w stanie sama prowadzic pracy skoror robilam to z dosiwadczona menadzerka. Ech.... Mam czekac na to aż mnie zwolnią ? Co o tym myślicie ? Bo jak mnie zwolnia to i tak mnie zwolnią, muszą mnie zwolnić ale czemu takie cyrki odprawiają.