Czy któraś z was nie odczuwała żalu po rozstaniu?

Miesiąc temu zakonczyłam 6 letni związek. To był mój pierwszy facet, z nikim innym nawet się nie całowałam, nie flirtowałam, nie byłam na randce. Byłam w nim strasznie zakochana bo to dobry chłopak, dbał o mnie, miał dobre serce i swietnie nam się razem żyło na codzien ale on całkowicie podkopał zaufanie do siebie. Po każdej kolejnej akcji, moja wiara w niego i nasz związek malała az przelała się czara goryczy i zerwałam. Byłam przerazona tym co nastąpi, przekonana ze wyprowadzkę po trzech latach wspólnego mieszkania przepłacę cięzką depresją... a okazało się, że 3 dni po wyprowadzce czułam juz spokój i zadowolenie. Dwa tygodnie później poznałam przyjaciela mojej nowej wspólokatorki, który bardzo się mną zauroczył i przyznam, że on również nie jest mi obojętny. Można tak poprostu odkochać się w facecie przez jego zachowanie czy ja nigdy go nie kochałam? Przez bite 5 lat nie widziałam za nim świata, wszystko bym dla niego zrobila i faktycznie wszystko robiłam. Czuje się jak zły, bezuczuciowy człowiek