Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Bydgoszczanin1984

Fragment mojej nowej powieści - Castlevania : Symfonia nocy

Polecane posty

Jako początek mej męki przypomnę siarczystą zimę 1477. Do tego czasu moje życie również nie należało do kolorowych , lecz ze względu na kilka pamiętnych zdarzeń , nie mogę w pełni nazwać go szarym. Belmontwie zaadoptowali mnie w roku 1456.Nie łatwo nadać temu imię adopcji gdyż zostałem podrzucony , wszak traktowali mnie jak rodzonego syna i tak wychowywali na przyszłego potomka rodu. Moja matka opowiadała iż pamiętnej nocy rozbudziło ją natarczywe ujadanie psów. Z początku niewiele sobie z tego robiła próbując znów usnąć ,lecz one nie dawały za wygraną jakby rzeczywiście ktoś się tamtędy przechadzał. Kiedy podeszła pod okiennicę było mglisto , a księżyc zabarwił się w czerw. Opowiadała że chmury opadły tak nisko , że jedyne co mogła dojrzeć to ścieżkę ogników. Prowadziła ona przez podwórko do głównej bramy , a potem rozdzielała się w trzy kierunki. Zeszła szeptem uważając na męża i włożyła na siebie co było pod ręką. Kiedy wyszła , chłodne powietrze przeszyło jej pół nagie ciało. Zerwała ze ścianki pochodnię i przytuliła się do niej. Rozglądała się wtedy. Psy akurat pomilkły i nawoływała na nie. Nie otrzymywała odpowiedzi dłuższy czas więc zdecydowała się ich poszukać. - „ Dzisiaj kobieta odegra rolę mężczyzny..” Swój monolog opowiadała mi wielokroć i nie sposób bym zapomniał jej myśli. Mówiła że ważnym było dla niej choć raz poczuć się jak mąż i dlatego postanowiła tam pójść. Życie kury domowej nudziło jej się. Kiedy mąż polował ona czekała na niego w domu i wiedziała że jak wróci , będzie miała ręce pełne roboty. Teraz miała okazję sama odczuć ten dreszczyk emocji. I choć co prawda nie miało to nic wspólnego z polowaniem ; dla niej to było nie lada wyzwaniem. Kiedy przechadzała się szlakiem , czuła się jakby szła w paszczę lwa. Dochodząc do samej bramy , leżała powyginana i wywrócona. Zaniepokojona zjawiskiem matka starała się dociec co za stworzenie wyrządziło takie szkody. Myślała że to czyjś wół albo koń , zagubiony we mgle. Stało się już oczywistym że psy musiały uciec , więc teraz nie pozostało jej nic jak tylko je odnaleźć. Stwarzały zagrożenie dla okolicznych mieszkańców. Ojciec tresował je w sposób że to co za bramą to ich , a wszystko co na terenie – wara!. Podążając psim tropem zboczyła z drogi i weszła w las. Było chłodno i wilgotno. Pochodnia kopciła się nieugaszenie , a smolisty dym odstraszał ptactwo. Szukała ich slalomem omijając drzewa i pułapki natury. Czym bardziej się oddalała wchodziła w rewir całkowicie jej obcy. Tu było gęściej , ale znalazła ścieżkę. Mgła rozrzedzała się. Zdziwiła się kiedy zrozumiała że droga ta skrzyżowała się z inną drogą mogącą wyprowadzić ją z lasu. Ta z wygaśniętymi pochodniami , to trasa znaczona przez męża i jego przyjaciół. Podobne ścieżki łączyło to że zawsze prowadziły do Rzymu , gdzie Rzym był posiadłością jednego z Baronów. W tym jej męża Richarda Belmonta , a mojego ojca po którym później przybrałem zdrobniałe imię Richter.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przyszła pisarka
wieje nuda, postaraj sie bardziej...a w ogole niesmaczne czytac o seksie rodzicow :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gdybym ja miał atki talent to nie robił bym na tej zasranej produkcji :) Tak trzymaj i wydaj! Powodzenia zycze :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×