Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość DojrzałaCZYniedojrzała

Syndrom ofiary? CZy faktycznie jestem denna?

Polecane posty

Gość DojrzałaCZYniedojrzała

Chciałam zapytać czy dobrze robię, bo moja koleżanka, pani psycholog, pojechałą po mnie równo... Zarrzuca mi ze daję się gnębic przez włąsną rodzinę. Może za dużo jej powiedziałam, bo skarżyłam się na męza sknerusa i dzieci, które przejęły od niego manierę maniakalnego oszczędzania... Dałam się wmanewrować w durną sytuację finansową. Swego czasu mąż przekonał mnie, że lepiej jak będę siedzieć w domu i pilnować dzieci. On do tej pory zarabia wystarczająco, tyle że nie brane są pod uwagę moje wszystkie potrzeby. Ale to nie w tym rzecz. Otóż koleżanka namawia mnie na rozwód, a w sumie mnie jest on do niczego nie potrzebny. Łatwo powiedzieć, ona sama ma 3 rozwody za sobą to wie jak to jest... Zarzuca mi, że wolę wygodę i jem z ręki mężowi... A z czyjej ręki mam jeść do cholery, z ręki proboszcza? Nie mam pracy i raczej nie będę miała, bo wiek i na dodatek mam chorobę neurologiczną, gdzie czasem nie mogę ręką ruszyć. NIe jest możliwe wynajęcie przeze mnie mieszkania... Nawet jak bym poszła do pracy, to nie mogła bym uprawiać mojej pasji... potrzebuję tez dużo odpoczynku. Najważniejszą jednak sprawą jest to, ze nie chcę dosatrczać moim dzieciom traumy. One teraz się uczą i sama wiem jak to jest. Moi rodzice żarli się przez cały czas. Nie mogłam się na niczym skupić. To jest mój świadomy wybór i nie oczekuję, ze to moje poświęcenie mi się opłaci. Po prostu uważam, ze mam obowiązek doprowadzić je do dorosłości we względnej równowadze psychicznej. Świat jest już wystarczająco nieprzyjazny, żeby jeszcze w domu robić nerwówkę. Ale nie, to nic nie znaczy. Powinnam wyprowadzić się do jakiejś nory, wysądzić alimenty, zrobić rejwach i cieszyć się, że na moim stanęło. Satysfakcja jak cholera. Zaznaczam jeszcze, ze nie mam następcy na miejsce męża i nawet mnie to nie interesuje. CZY FAKTYCZNIE ŻLE MYŚLĘ ???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Myślisz całkiem rozsądnie. Jeśli nie czujesz się ofiarą i aż tak bardzo nie przeszkadza Tobie sknerstwo Twojego męża to po co miałabyś wywracać sobie i dzieciom życie do góry nogami. To takie normalne, że rozwódki często namawiają koleżanki/przyjaciółki na rozwód. Ta Twoja chce żebyś przeżyła to co ona. Wredna i tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DojrzałaCZYniedojrzała
Trochę mi przeszkadza sknerstwo. Chciała bym oczywiście żeby mnie zasypywał prezentami i rozumiał moje potrzeby np. kulturalne, ale nie uważam tego wszystkiego za powód do odejścia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość***
zapytaj swoja koleżankę czy po rozwodzie b- tak na początek będziesz mogła zamieszkać u niej przez jakiś czas , może nawet z dziećmi :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość***
a tak powążnie - albo ogranicz kontakty z koleżanką , która wyraźnie cierpi na brak życia rodiznnego - labo ogranicz swoje zwierzenia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DojrzałaCZYniedojrzała
Chyba nie bardzo, bo ma małe mieszkanko i dwóch synów nieudaczników, którzy po 20 tce dawno nie mogą się zdecydować co by tak naprawdę chcieli robic w życiu... Ja ze swoimi jestem uczuciowo związana dosyć mocno, utwierdzam je w poczuciu własnej wartości. Uczą się na razie i pracują w wakacje, chociaż nikt ich do tego nie zmusza. Może ojciec trochę robi lament związany z wysokimi cenami na wszystko. Może jakbym umiała się wykłócać o wszystko, to było by inaczej. Ja natomiast mam wstręt do wszelkich pyskówek i nerwowych sytuacja. Czasem wolę odpuścić, niż pertraktować. Może dlatego traktują mnie tak trochę jak osobę, której należy się tylko minimum. A ona powiedziała, ze moje dzieci są podłe... CO już w ogóle jest przesadą. One po prostu tak są ustawione przez ojca. Ciągły terror liczenia się z każdym groszem. Trochę to za dużo na głowę młodzieży. ALe może to i dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość ten pierwszy
Droga Dojrzała/niedojrzała Jak sama pewnie wiesz nie można w życiu mieć wszystkiego. Może i nie masz kasy na jakieś koncerty, wystawy, opery czy teatry ale masz za to ..... [ tutaj wstaw sobie to co masz dla Ciebie cennego, i nie mam na myśli rzeczy materialnych]. Nie daj sobie wmówić koleżance potrzeby rozwodu, zawsze możesz rozmawiać z mężem o swoich potrzebach i wynikających z ich niezaspakajaniu, frustracjach. To na pewno nie jest poważny powód do rozwodu. Koleżanka szuka u Ciebie dziury w całym i przebywanie/zwierzanie się jej wkrótce obudzi w Tobie wątpliwości w sens małżeństwa w ogóle. Takie jak ona trzyma się na dystans jednej kawy/tydzień lub dwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DojrzałaCZYniedojrzała
Ograniczę na pewno. Ale ona nadal jak jakaś nawiedzona będzie mnie uważać za ofiarę przemocy ekonomicznej. Bo mówi, ze to karalne. Już sobie wyobrażam jak karzą mojego chłopa że mi na książki nie daje... i że mnie na urlop nie wysłał. FAktycznie to nieładnie z jego strony, ale jak się skarżyć. Każdy powie - zarób sobie i jedź gdzie chcesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość***
z tym m ieszkaniem u koleżanki to był żart majaćy zobrazować jak koleżanak rakiem wycofałaby sie ze swoich oskarżeń jkaby miały za skutkować zmianą jej sytuacji . TY porozmawiaj nie z koleżanką - psycholożką ;) ale z mężem .Na temat jego stosunku do pieniędzy , jesgo stosunku do twoich [otrzebi tego czego uczą sie wasze dzieci poprzez jego życie i stosunek do forsy . nie m a niczego złego w oszcżędzaniu czy dojrzałym podchodzeniu do wydawania pieniedzy , które są w końcu wyadkową naszego czasu i starań , umiejętności i zaangażowania . Niemniej jednak zbyt bałwochwalcze zapatrywanie sie na te kwestie ,robienie z pieniedzy swoistego bozka nigdy dobrze sie nie kończy , dla nikogo .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość***
babie sie nudiz , to jak słusznie zauważsz - szuka dizury w całym :) zacznij sie pochlebniej wyrażać o mężąu a zobaczysz jak isę od ciebie odsunie i tyle będize z jej " koleżeństwa "

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a co sie z toba stanie autorko ,jak maz sie z toba rozwiedzie??? chyba o tym powinnas pomyslec, bo jest od niego zalezna. a moze za rok czy 2 on sobie znajdzie jakas babke i nie bedziesz mu juz potrzebna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość***
jak maż sie z nia rozwiedzie to poda go o alimenty na siebie i dizeci i po sprawie :) ale to chyba nie jest temat o strachu przed porzuceniem ?:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DojrzałaCZYniedojrzała
NO właśnie, w sprawach kasy trzeba znaleźć złoty środek. Rozrzutność nie jest dobra. Ale zbytnie sknerstwo tez nie. Mój syn jest studentem, już zarabia na Giełdzie. Zna się na tym. O swój samochód dba, ale jeśli chodzi o ubranie, to czasem trzeba na siłę go zaprowadzić do sklepu żeby kupił sobie buty lub spodnie. Mąż często kupuje dzieciom ciuchy za granicą, o mnie zapominając zupełnie. Ostatnio tylko jak był tam z córkami, to za ich namową dostały mi się 3 sztuki letniej odzieży. I to na skutek moich słów, ze jak mi nic nie kupią to pogadamy inaczej. Zaznaczam też, że mnie mąż wymanewrował sprytnie z tego wyjazdu, o co miałam żal.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DojrzałaCZYniedojrzała
Baby sobie nie znajdzie, bo baba tak czy owak to kosztuje... hahaha. Nie mówie sponsoring, ale kolacyjki wyjazdy... On by zaraz przeliczył, gdzie by tę kasę mógł zainwestować i po romansie. A za piękne oczy to nikt mu nie będzie dawał. haha Ja się nie boję porzucenia. Ws umie lubię smotność, bo cały czas tak się czuję mając takiego chłodnego faceta. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość***
moze twoim problemem nie jest potencjalny rozwód ale stosunek m ęża do ciebie ? i posrednio twoich dizeci , które czerpią wzorzec z ojca ? Może - rozumiem twoja niechęć do słownych przepychanek - warto jednak bardziej o siebie zadbać i pokazać ,ze ty też masz swoje potrzeby ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość***
może warto ,choć iwem ,ze milsze są dary serca - po prostu cos samej sobie kupić ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DojrzałaCZYniedojrzała
W zasadzie tak, ale rozmowy niewiele dają. Chyba tak już musi być. Ja tez nie jestem taka jak by on chciał. NIe przykładam się do porządków domowych całym sercem, bo bym nie miała czasu na pasję. Trochę maluję i czasem udaje mi się coś sprzedać, do tego trzeba trochę spokoju i nienerwowych rąk. I to jest dobrze jak mam z tego jakiś dochód, to mu się podoba... Ale jak próbuję pisać poezję lub prozę to daje mi do zrozumienia, ze jestem nawiedzona i pokazywanie takich wypocin w necie na portalach dla grafomanów do niczego materialnego nie prowadzi. Tak więc czuję się tak totalnie niezrozumiana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość***
kazy z nas ma swoje wady .....i zalety :) jedyne co by mnie martwiło w twojej sytuacji to uwaznie ,ze pieniaze są wartością sama w sobie . Nie pożądam jakiejś finansowej rozpusty :) ale małe co nieco co jakiś czas po prostu umacnia więź bo jest wyrazem naszej uwagi . Może powinnaś kupić sobie cos i opatrzyć komentarzem - skoro nikt o mnie w tym domu nie dba ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DojrzałaCZYniedojrzała
Ech no w sumie to już się zrobiłam w jakimś stopniu samowystarczalna, przynajmniej na płaszczyźnie ciuchowej, ale dochody mam małe i nieregularne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×