Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość odkąd pamiętam_on

matka normalna czy "normalna"...

Polecane posty

Gość odkąd pamiętam_on

Zaczęło się od tego, że zjadłem rybę która była w lodówce, ty pierdolony już rybę wpierdoliłeś, to jest kolejny pretekst do awantury, ta kobieta nie wytrzymuje emocjonalnie sama ze sobą a nazywam ją moją matką. Jest przepełlniona agresja, wieczna złością, zawiścią, nie chęcią do ludzi, jest niewyobrażalnie świetną manipulantką a przy tym co najgorsze sprawia wrażenie w miarę wiarygodnej i logicznej dla "przeciętnego kowalskiego". Z tym że jest to pokrętna logika (w chorobie zwanej schizofrenia prostą) z jej wyimaginowanego świcie wiecznej psychozy. Ta sytuacja trwa od lat odkąd pamiętam, ona nie jest w stanie zauważyć że jej zachowanie jest nie normalne. Wcześniej pila + leki+ jeśli jest chora psychicznie bądź emocjonalnie nie zrównoważona to wszystko zsumowane razem powoduje u niej jeszcze większe zaburzenia zwłaszcza wódka, której nadużywa dzień w dzień żeby dodać sobie jak sądzę wigoru i animuszu. Po piwie się w miarę kontroluje, ja np jak wypije piwo nigdy do nikogo pierwszy nie zaczynam w ogóle nawet o tym nie myślę nie jestem agresywny za co moja mama..., no to kochany pożałujesz teraz że się urodziłeś..... Ubliża bez powodu i wszczyna awantury. Jej funkcjonowanie w społeczeństwie, sprowadza si do tego, ze wyczuwa nastawienie innych ludzi ( co się z resztą sama przyznała) bo nie jest sobą i nie potrafi żyć na zasadach spokoju i wzajemnego poszanowania wobec innych. Naśladuje inne zachowania zwłaszcza moje ;). Tutaj sprostuję co nie powiem, zawsze jest " NIE NIE NIE NIE" a po 3 godzinach i tak zrobi to co powiedziałem bądź będzie to wykorzystywała przeciwko mnie, kpiąc, szydząc tutaj niestety zmuszony jestem przyznać, że moje IQ jest dość wysokie 154/162 testy Mensy. Gdy słyszy mnie jak rozmawiam od tak po prostu normalnie z druga osobom wychodzi z pokoju i próbuje robić to samo/naśladować, w innym przypadku stoi pod drzwiami w których się zamyka i podsłuchuje o czym rozmawiam. Z ludźmi nie umie rozmawiać twarzą w twarz, staje się nieśmiała, jak gdyby nieobecna, za to całymi dniami potrafi wisieć na telefonie i poprzez obrażanie innych wzbudzać chęć do dalszej rozmowy, bo w tym widzi swoją szanse na akceptacje w myśl zasady kto pierwszy opluje ten ma rację, niestety często przy alkoholu co tym bardziej ośmiela ją do wiecznego jątrzenia i opowiadania niestworzonych historii, to wszystko ma miejsce jeśli nie wyczuje zagrożenia w innych (normalnych zwyczajnych ludzi) czyli od taką zwyczajną codzienność, normalność czyli życie w spokoju, harmonii, bez agresji, nienawiści uwielbia jak się jej ludzie boją, dlaczego?, bo to jest jej świat w którym to ona rządzi i dominuje i nie ma bata nie "wygrasz z nią, bo zaraz wzywa policję"...., ah. Zamyka się całymi dniami z psem (pije, dzwoni po ludziach obrabia mi i nie tylko tyłek, bo ..., tak akurat jej przyszło do głowy, przy czym nigdy nic dobrego nie powie, ośmiesza, znieważa a przy tym jeśli się bronię od razu mam włączoną płytę "tak chcesz to.....,wzywam policję. Robiła to kilka razy, zawsze po wódce, jako urodzona histeryczka sam diabeł uwierzył by że piekło to świetne miejsce do urządzenia sobie gniazdka w niebiosach". Kiedyś powiedziała mi jak byłem małym dzieckiem, i jechaliśmy do babci, spytałem czemu wyprowadziłaś się tak wcześnie ze wsi, odpowiedziała, że "gdybym tam została zwariowałabym ze swoją matką", Jak się okazuje nie daleko pada jabłko od jabłoni jest dokładnie taka sama a z tego co pamiętam Babcię też miała swoje historie że jej syn, życzył jej źle, że jego żona lalki wudu kładła obok kuchni gdzie gotowała sobie jedzenie i że nikt by jej w to nie uwierzył..., słuchając takich rzeczy ciężko nie wierzyć jak byłem młody 22 lata około to sobie myślałem ale ten wujo z żoną to zołzy jak sobie teraz myślę widząc matkę..., odziedziczyła geny po Matce i raczej zwyczajne urojenia zwłaszcza kobiety w wieku bardzo podeszłym. Teraz z perspektywy czasu gdy widzę zachowanie swojej matki jest co do joty do jej własnej matki podobne, stąd podejrzewam chorobę psychiczną na tle genetycznym. Babcia przy tym brała stertę leków, gdzie jej sama kochana córeczka/moja matka nie raz się serdecznie z niej śmiała kpiącym wyrazem twarzy. Matka sama doradzała babci, żeby założyła sobie zamek we drzwiach jak miała mieć własny pokój, po tym jak się dowiedział o tym jej brat/mój wujek że w razie czego Babcia nie będzie miała pomocy i w ogóle skąd ten pomysł, wszystkiemu zaprzeczyła, jak zwykle. Dzisiaj po kolejnej kłótni mówi: "słuchaj dałam ci 15 min żebyś wyszedł z domu, to jest twoja szansa" ;), wiecznie prowokuje ( to po fakcie kiedy usiłowała otworzyć zamek kluczem do drzwi przez 30 minut bez skutecznego rezultatu, w końcu jej otworzyłem, mimo że nie musiałem byłem pod prysznicem, wystarczyło tylko przekręcić zamek od tak w prawo x2, na co zamek jak to wszyscy inni do o koła sprzeniewierzył się przeciwko niej i celowo sam się zepsuł na *chwilę). Nie można z nią wytrzymać, chyba że będzie się funkcjonowało w jej depresyjnym świecie, wtedy się uspokaja, moim zdaniem moja mama ma 2 osobowości, której ta zła/gorsza broni właściwego ego które jest schowane bardzo bardzo głęboko, ze strachu przed kompromitacją i ośmieszeniem. Matka to bardzo nieśmiała tak na prawdę osoba. Stąd te złe alter ego, żyje dniem codziennym a przy okazji nie daje żyć innym w tym mnie. Kolejny tekst mojej "normalnej matki" 27 kwietnia 2013r, "skończyło się sranie w pe kasie kupowanie kosmetyków i że wystarczy jedno badanie i stwierdzą że jestem pierdolnięty, że bym ja za ciężką swoją pracę nie miała spokoju w domu ( gdzie sama wszczyna awantury ), się kurwo dosłużyłeś, się ku rwo ty powinieneś leczyć, kurwo żresz na krzywy ryj i srasz we własne gniazdo. Ci dam od lat psychicznie chora, ty chuju ty w dupę jebany, władza się tobą zajmie..." -> sugestię mamy pozostawiam bez wyrazistej odpowiedzi.... Możesz przecież drogie dziecko nie mieć nic, być nikim, w zamian ja mam będę miała święte prawo znęcać się nad tobą, wsiadać ci na głowę kiedy mi się zechce, oczerniać cię pod entym pretekstem telefonu do koleżanki i co najsmutniejsze znaleźć sobie enty pretekst do nalania kolejnego kielicha czystej...., ah..., czy w gruncie rzeczy nie o to chodzi?... To jest tekst zdrowo/logicznie myślącego człowieka na umyśle, jeśli nic z tym nie zrobię a nie robiłem od lat z racji tego, że jestem dzieckiem to zawsze by było jak było do śmierci mamusi. Wiem, jednak że jeśli nic z tym nie zrobię ta sytuacja będzie trwała wiecznie dokąd matka nie umrze bo trwa to odkąd pamiętam, kiedy skończyłem 18 lat i zacząłem samodzielnie myśleć. Na moje 23 urodziny moja matka powiedziała mi "synku, czy zachowywałam się dziś normalnie?",- tak mi to utkwiło w pamięci, że niestety pamiętam to do dziś i dało mi to już wtedy dużo do myślenia + te wszystkie lata udręki wiecznych nieuzasadnionych pretensji i awantur z byle powodu, prowodyr jest zawsze jeden-> mamusia. Przecież ona ma patent na poniżanie innych w tym też mnie bo co ja przecież mogę jej zrobić, ja mieszkam u niej a nie jestem zameldowany, tym łatwiej kobiecie "rozwinąć skrzydła" psychozy połączonej z alkoholizmem i dokarmiać złe moce "rohatego". Kolejne pytanie czy tak zachowuje się zdrowy psychicznie człowiek? Moja matka wie, ze jestem inteligentny dlatego tym bardziej tak manipuluje i wszczyna awantury, żeby przez chwile poczuć się wyżej lepiej i zaspokoić tym samym swoje chore/próżne ego. Wracając do domu, od dluższego czasu mam poczucie ze znów nie wiem co mnie czeka, i najgorsze ze nic dobrego, stąd w moim umyśle rodzi się bardzo nie pożądany przeze mnie stres. Jeśli nie pije jest zupełnie inna osobą, cicha, nie śmiała, wręcz zakompleksiona, stroni od ludzi, boi się jakiejkolwiek rozmowy twarzą w twarz. Myślę, ze pije po to żeby sobie dodać pewności "ego" a wtedy wychodzi z niej chory świat w którym tkwi od niepamiętnych lat odkąd ją pamiętam. Przy tym wymaga jeszcze przyzwolenia dla swojego zachowania. Z mojej strony nie ma zgody na takie zachowanie, tym bardziej nie pozwolę siebie obrażać, nikomu nawet gdyby to był mój rodzic bo od tak mu się akurat spodoba skompensować moim kosztem. Wiecznie zaszczuwać wzywaniem policji kiedy zwyczajnie się bronie przed atakami matki. Jeśli wyczuje dobra aurę u innych ludzi z miejsca ich atakuje, wymyślając kolejne wyssane z palca nie dorzeczności. Obgaduje, kpi, wyśmiewa, wyszydza, jeśli spotka się z obroną i protestem włącza swoją ulubioną głupawą płytę "tak... chcesz..., wzywam policje", komiczne jest to, że na drugi dzień jak wytrzeźwieje rano wstaje i pyta się "synku co byś dzisiaj zjadł na obiad...", albo "synku co ci zrobić do jedzenia", prawda że normalne?... Zupełnie nie zauważa siebie jak podła jest osobą, nie widzi jak krzywdzi ludzi, każde święta z nią to koszmar zawsze musi coś wymyślić żeby zepsuć ich nastrój, może raz jak miałem 9 lat pilnowała się jeszcze na tyle, żebym jako dziecko chociaż raz poczuł tą niesamowitą serdeczną ciepłą atmosferę-> z perspektywy czasu uważam to za bezcenne. Zycie na co dzień takie samo. Matka krzywdząc mnie i zastraszając, z tego co widzę i zauważyłem, napawa się ta sytuacja tak jakby sprawiało to jej przyjemność. Zawsze ta sama płyta, "bo to jest mój dom", "bo zaraz wezwę policje", celowo przy tym trzaska drzwiami jak się do niej nie odzywam, żeby zwrócić na siebie moją uwagę i sprowokować do kolejnej kłótni (założyła sobie zamek w drzwiach od pokoju żeby móc gościć w nim siebie ze swoim partnerem butelką 0.5 litra i niestety z moim ukochanym pieskiem z którym zamyka się i nie mam do niego dostępu ani możliwości powiedzieć mu jak bardzo jest słodki i kochany. Przykład mojego pieska Dżekusia z dnia 28 czerwca 2013r. Boże nigdy więcej nie chcę przeżywać takich chwil niech prędzej coś trafi moją matkę niżeli mojego Dżesia który niczemu nie jest winien a jest świadkiem wiecznej walki matki ze mną. Pojechałem z psem 27 czerwca 2013r do weterynarza po tym jak przez 3 godziny trząsł się znerwicowany z dreszczami, zziajanym pyszczkiem tak jakby miał eksplodować za chwilę. Nie wiele myśląc widzę, że z psem coś dzieje się bardzo złego, poszedłem do pierwszego lepszego weterynarza. Pani wet. dała mu 2 zastrzyki, jeden na obniżenie ciśnienia drugi uspokajający + przepisała leki takie dla ludzi uspokajające. Dowiedziawszy się w aptece pokazując pieska, pani w aptece powiedziała, że jej zdaniem widząc zdenerwowanie psa będzie musiał brać je do końca życia. Byłem tak zły na matkę, że jej nerwowe stany z których nie zdaje sobie sprawy działają na psa bo jak to piesek jest emocjonalnie bardziej inteligentny niż nie jeden człowiek, a że od matki nie można spodziewać się niczego innego niż negatywnych emocji to wyszło..., jak wyszło. Tym razem miarka się przebrała matkę po prostu opieprzyłem i powiedziałem "że jeśli psu coś się stanie, nie zapalę ci świeczki na grobie". Na drugi dzień sytuacja się powtórzyła, mimo brania leków, znów wsiadam z psem do samochodu i jadę do innego weterynarza. Po dokładnym badaniu okazało się, że Dżeki ma chory kręgosłup póki co...., szmery w serduszku i czemu by się tu spodziewać innego mega nadpobudliwość, wywołane jak przypuszczam stanami nerwicowymi/ lękowymi. Pani weterynarz przepisała psu leki. Wiedziałem, że jak powiem o tym matce i dam jej te leki wyrzuci je do śmieci bo jak stwierdziła wszystko wiedząca "pies jest zdrowy, sam idź do psychiatry". Na domiar tego, widziała, niestety jak to na jej wścipskość przystało, że daję psu lekarstwo na co usłyszałem " ty skurwy......nu, zobaczysz niech tylko coś psu się stanie to ja cię w dupę je.... ny załatwię i popamiętasz mnie do końca życia". Boże powiedz mi jeśli tak ma zachowywać się normalny człowiek który sam nie chce pomóc innej istocie w tym przypadku psu, najlepszemu przyjacielowi człowieka a robię to ja od tak po ludzku to pytam Cię, czemu i po co po tej ziemi stąpa osoba która ponoć mnie urodziła?!. Matka nie może znieść faktu, że nie ma nade mną władzy a ja nie akceptuje jej awanturniczego zachowania. Stąd ciągła jej próba walki ze mną jak również z innymi mieszkańcami, kilkanaście osób wcześniej zwracało się z wnioskiem o skierowanie matki na badania psychiatryczne -> jako dobry godziwy syn kiedy przyszła komisja z opieki społecznej do mojego domu a matki nie było w domu, nie powiedziałem nic żeby jej zaszkodzić wręcz jej broniłem mimo masy argumentów przeciw-> np: kiedy przystawiała mi nóż do brzucha kiedy znów sobie coś uroiła, mama nie znosi dobra, normalności i zwyczajności ludzkiej. W rodzinie a raczej w rodzinie którą miała nikt jej nie akceptuje, nie ma nikogo kto by ja tolerował. Ludzie nie akceptują tego typu zachowań i stronią od nich. Mój Ojciec też zgodził się na rozmowę w sprawie mojej matki z dzielnicowym, po tym co musiał przeżywać dzięki mojej mamie jak to określił "na własnej skórze". Jak wracałem nie raz z miasta i widziałem, że jest po wódce, mówię jej że nie możesz pić bo zachowujesz się strasznie. Na to, w odpowiedzi słyszałem "... tak poczekaj ja cie zaraz załatwię, dostaniesz taki wpierdol, że sobie nie wyobrażasz ja ci to załatwię". Zmywała po chwili naczynia mleczkiem do mycia kuchni i glazury, mowie co ty robisz na to usłyszałem w odpowiedzi "nie wpierdalaj mi się do garów, bo zaraz policje wezwę". Matce zdarzało się widywać różne rzeczy na jawie bądź słyszała głosy których nie było i pytała się czy też to słyszę, rozmawia sama ze sobą jeśli się nakręci/zestresuje (lekarz z Kijowskiej nie chce jej widzieć z tego co sam pamiętam, na ilość jej chorób i różnych takich). Jej praca..., pomiata ludźmi, kobieta którą się opiekowała Janina ... (teraz chyba już nie żyjąca, kobieta z domu arystokratów, w wieku 90 ponad lat przy mnie wyzywała ją od najgorszych, że .... " to ku... wa nie opiekunka" kiedy przywoziłem ją ze szpitala, kiedy to mama wezwała na nią policje. Przyjechała policja wezwali karetkę i tak oto kobieta o inteligencji której moja mama może mogła by zliczyć wylądowała w szpitalu psychiatrycznym na Nowowiejskiej. Wychodząc ze szpitala kiedy przewoziłem tą kobietę, moja matka wydziwiała już cyrki w samochodzie, że miałem ochotę ją wysadzić, niech sobie sama radzi..... Po jakimś czasie wyjaśniło się dlaczego pojechała po Babcię Janinę prosząc mnie o podwózkę, Pani Janina miała w tym dniu wziąść emeryturę.... Matka nie miała skrupułów rozmawiać o tym stanie rzeczy przy pielęgniarzu który odwodził nas windą, takie ma duże poczucie moralności i etyki, o inteligencji nie wspominając. Żeby tej żenady było mało, Pani doktor powiedziała oficjalnie przy wszystkich ta kobieta czytaj Pani Janina-> kobieta którą przypomnę opiekowała się moja matka, " NIE POWINNA TUTAJ TRAFIĆ!"... Jak widać w polskiej rzeczywistości, pani opiekunka, bardzo normalna z zasadami moralnymi jak moja matka ma sporą władzę jeśli tylko ma chęci..., do tego wpadnie w histerię/paranoję diabła przekona, że woda święcona to jest to w czym było by mu zdecydowanie bardziej do twarzy. Druga osobą którą się zajmuje się moja matka ma na imię Zofia..., jest myślę zastraszana przez nią, bo ..., byłem świadkiem rozmowy, kiedy matka dzwoniąc do niej oznajmiła, że albo będzie u niej po południu albo bierze urlop tygodniowy stawiając ją pod ścianą (starą kobietę, która potrzebuje pomocy) tonem niemiłosiernie rozkazująco/oznajmiającym. Co taka kobieta ma zrobić?... zgodzi się ze strachu, że takiej pomocy nie otrzyma. Posiłki przygotowywane przez matkę stronią od higieny. Po wyjściu z ubikacji matka w przypadkach 9/10 nie umyje rąk, co najwyżej po kłótni ze mną żeby to jakoś wyglądało opłucze dłonie. Matka jest zdania, że "mięsa się nie myje", bo tak ją nauczyli na wsi z której się wywodzi a tam woda w studni na wagę złota i nie ważne że mamy XXI wiek i jest bieżąca woda w kranie, tradycja -> chora bo chora musi być zachowana. Po za tym, matka uwielbia zmywać naczynia brudną śmierdzącą często wręcz czarną ścierką a i nie raz skarpetkami. Kiedy zmywa brudną zanieczyszczenia gąbką..., gdy tylko jej zwracam uwagę, weź czystą gąbkę do zmywania-> wpada we wściekłość, czy to jest też normalne zachowanie?. Od dłuższego czasu nie jem przez nią posiłków i czuję się dużo lepiej. Matka przychodzi z miasta, rąk nie umyje dla niej to jak św. woda (na wsi wody nie było, zmywało się w pomyjach tak mi mówił Ojciec jak był z wizytą, sam też pamiętam, że woda była brana ze studni). Nasiąknięta tym doświadczeniem matka, tkwi w tym postanowieniu mimo, że ma bieżącą wodę z kranu ale..., ostatnią rzeczą którą by zrobiła to zachowała zasady podstawowej higieny przy przygotowywaniu posiłków, dlatego się brzydzę i obawiam o własne zdrowie jeść czegokolwiek jeść z jej rąk. Przychodząc z psem ze spaceru rąk nie umyła, od razu wsadziła ręce w mięso do przygotowywania kotletów mielonych, nie raz widziałem jak robi posiłki np: tzw nóżki... na swoje urodziny (koszmar), przyszli sąsiedzi a ona napawała się widokiem jak jedzą to coś... Działania irracjonalne mają racjonalne wytłumaczenie (matka choruje odkąd pamiętam na wszystkie choroby świata, problemy z sercem/zawał/zator płucny/nogi choroba naczyniowa, operacja kolana,biodra, kłopoty z żyłami.-> wieczna złowieszcza i zło życzliwa karma. Matka tylko wejdzie, przejdzie/ nie ważne pojawi się zaraz dzieje się coś złego. Z tego co widzę, zaobserwowałem u moich rodziców, ludzi psychicznie zaburzonych/ chorych jeśli wyczują w drugim człowieku, spokój, ład i harmonię natychmiast chcą to zburzyć i zrównać poziom do swojego "świata", pod byle pretekstem np: sprowokowaniem d o wszczęcia kłótni. Myślę, że dzieje się tak dlatego, że sami kiedyś tacy byli czy może chcieli być i nie znaleźli akceptacji i zrozumienia w środowisku które jakże często bywa marginalne i patologicznie złe/pijackie/nisko wykształcone. Stąd, nie jest ważne co się do takich osób mówi mam na myśli moją matkę, tylko w jaki SPOSÓB się do nich odnosi, jeśli zwrócę się do niej w bojaźni, lęku i niepokoju można z nią rozmawiać bo to jej własny świat. Oni rozumieją język agresji, strachu, nie pokoju bo w tym świecie funkcjonują, każde inne zachowanie, czytaj normalne, spokojne, poukładane, emocjonalnie poprawne, rodzi w nich poczucie niepokoju, czują się nieswojo i nie są pewni siebie w takiej sytuacji i wówczas rodzi się w nich strach./być może przez stres pourazowy który tkwi w niej (matka miała zawał serca 17 lat temu), a ten często właśnie prowadzi do zachowań agresywnych. Wybierając na szybko tą drogę moja matka, mając powiedzmy "dom" wybiera drogę agresji z przyczyn tylko sobie pojętych, nigdy jej nie zaatakowałem pierwszy ani nie powiedziałem niemiłego słowa od tak sobie, zawsze tylko i wyłącznie po jej atakowaniu wobec mnie, bądź próby sprowokowania kolejnej awantury. Minął dzień odkąd przez prawie 30 min będąc w amoku nie umiała otworzyć zamka od drzwi wejściowych, krzycząc i wyzywając mnie żebym otworzył jej drzwi. Skoro już z nią jest tak nie dobrze, jak ona może funkcjonować względnie poprawnie mimo tego jakim podłym człowiekiem jest na co dzień. Jeśli nikt z tym niczego nie zrobi, może dojść do nieszczęścia. Uroiła sobie, że sam zamknąłem jej te drzwi podczas kolejnego dnia, gdy wyszedłem na papierosa na klatkę zamknęła mi je. Zadzwoniłem na policję, po entym wybryku z jej strony, wiem że ona potrafi mówić różne cuda/brednie i głupoty które nigdy nie miały miejsca. Ona w swoim szale agresji nie pamięta jak się odzywa, jak zachowuje, jaka jest wulgarna, zacietrzewiona, pamięta tylko jedno jak się w wyniku jej chamskiego/prostacko głupiego zachowania odezwałem/bądź odezwali do niej inni ludzie których atakuje (jeśli jest pod wpływem alkoholu te zachowanie mnoży sięx6 co najmniej), to jest chore i to należało by leczyć. Na takie jej wynaturzone występki przymykałem oko całe lata i swoje dotychczasowe życie, aż w końcu powiedziałem dość. Dzięki przebywaniu w środowisku mojej mamy, nabawiłem się nerwicy, jestem na tyle dojrzałym i inteligentnym człowiekiem, że umiem sobie większość rzeczy poukładać i dzięki temu nie dałem się zwariować. Sytuacje dziwne, konfliktowe, roszczeniowe zawsze ale to zawsze mają miejsce wtedy kiedy matka napije się wódki. Na efekt jej działania w jej zachowaniu nie muszę czekać więcej niż 5 minut... Moim zdaniem jej umysł jak to zwał, przenosi się w inny świat co najgorsza w tym świecie jest pewna, że mimo bólu i cierpienia który zadaje mi i innym jest bezkarna, bo przecież taki jest świat w jej mniemaniu, jestem agresywna więc mam rację!. Jestem synem i czuję to, że ona tak go właśnie pojmuje. Moim zdaniem matkę, należało by leczyć psychiatrycznie, pod ścisłą opieką i nadzorem lekarskim. Matka wróciła w niedzielę, poszła gdzieś przypuszczam że do koleżanki przedstawiając swoją wersję wydarzeń a przy tym znalazł się powód do pogaduch przy butelce. Jestem pewien że nie wspomniała o tym, że naubliżała mi bez powodu, że sama po raz tysięczny zaczęła awanturę ( jest głupim człowiekiem, który stale powiela te same błędy, a jej największy wróg to pewność 2-ego człowieka kiedy ją u niego wyczuje a zajmuje to jej ułamek sekundy, jako osobie zaburzonej/chorej bo tak działają mechanizmy obronne takich osób, zwłaszcza histeryczek/ paranoiczek -> nie ma bardziej "wiarygodnej" osoby niż taka kobieta, dopóki dopóty nie przedstawi się jej argumentów i faktów jak się zachowuje sama. Koleżanki zawsze jej doradzały, przez całe jej życie odkąd pamiętam, dla niej nie jest ważne jak się zachowuje i jakim jest potworem ważne jest jedno i tylko to pamięta, jak człowiek się broniąc wobec niej mówi, trudno wtedy przebierać w słowach skoro do niej nic a nic nie dociera, jakby się mówiło do ściany, moim zdaniem to jej druga strona natury/osobowości spowodowana przez kilku dziesięcioletnie nadużywanie mocnego alkoholu/ w tym wódki maskowana chorobą psychiczną. Osoba mająca 2 osobowości nie może być zdrowa psychicznie stwarza nieustanne zagrożenie, w tym dla mnie bo z nią mieszkam nie jem jej posiłków bo wiem jak je przygotowuje (często brudne, nie umyte o reszcie nie wspomnę jak "zmywa naczynia"), nie umyje naczyń, nie umyje produktów do jej sporządzenia bo miała wpojone od małego że tego się nie myje bo szkoda wody. Ona będąc człowiekiem dorosłym, nie umiała/ nie umie wyciągnąć tak absurdalnych higienicznych wniosków, że mimo iż bieżąca woda jest na co dzień i tak robi to samo dzień w dzień bo tak została nauczona. Rodziny nie ma, każdy się od niej odwrócił. Chciała mnie pchnąć nożem kilka lat temu, kiedy wstała rano, powód?-kac?, paranoja? Wszczynanie awantur i prowokowanie do kłótni, prawie co dzień? Kiedy wychodzi z domu, kilka razy się wraca, że niby o czymś zapomniała, lęk przed wyjściem na dwór, na ulicę, do społeczeństwa?. Wieczna nienawiść, złość, agresja, irytacja z braku powodu, uspokaja się wtedy kiedy wyczuje, strach, agresje bo to jest jej świat w którym czuje się pewnie a przy tym jest sporym tchórzem. Praktycznie każda sytuacja życiowa, radosna, coś dobrego się stało, wywołuje u niej grymas na twarzy, obrazę i wrażenie jak by przez to cierpiała i trzeba było ją za to przepraszać. Człowiek koszmarny do życia, może zniszczyć życie każdemu kto jest w jej pobliżu. Przytoczę to znów przykład Pani Janiny..., jak sama twierdziła kiedy byłem świadkiem rozmowy telefonicznej tej właśnie Babci-> kobiety w wieku lat 90 którą się opiekowała, z arystokratycznego domu: "muszę ją przekabacić na swoje tory i będzie dobrze....", sama ta Babcia mówiła o niej w mojej obecności " to jest ku...a, nie żadna opiekunka". Ludzie w otoczeniu jej nie lubią, wręcz nie znoszą a ona nie ma żadnych skrupułów ani wyrzutów sumienia nad tym jak podle się zachowuje dzień w dzień. Straszy mnie często, kiedy wypije alkohol w swoim pokoju/zamyka się na klucz ( dlaczego?, żeby jej nikt nie widział...), za to zdradza jej zachowanie, kiedy po jakimś czasie wychodzi i ubliża "ty jesteś nienormalny, zobaczysz prawo jazdy ci zabiorą, ja ciebie załatwię",-> załatwiała już kilkanaście osób odkąd pamiętam. Matka nie potrafi zrozumieć, że istnieje świat bez lęku, bojaźni, strachu który zawsze mi wpajała i uczyła "omijaj wroga 10 ulicą", jako alkoholiczka wyczuwa ludzkie nastroje/jej świat się musi kręcić w okół niej i jeśli ten jest inny od jej własnego atakuje -> choroba alkoholowa?... Ja nie chce żyć w takim świecie od niedawna zdałem sobie sprawę z tego jak się czuję i jaka jest tego przyczyna i kto jest jakby nie było sprawcą pośrednim mojego wcześniejszego usposobienia, po wyciągnięciu wniosków wiem, że to właśnie moja matka. Jest zasadniczym źródłem większości krzywd które mnie w życiu spotkały (wiem, że nie każdy będzie w stanie to zrozumieć, ale to na rodzicach buduje się całokształt charakteru i osobowości dziecka w tym też w wieku dorosłym ma to swój oddźwięk dopóki dopóty człowiek sam nie znajdzie właściwej drogi i nie zada sobie pytania: zaraz przecież coś tu nie pasuje?, dlaczego matka nauczyła mnie tak bzdurnych podstawowych zasad funkcjonowania razem z ludźmi "nie ufaj nikomu", "ludzie są źli", "nikt mnie nie rozumie", "ludzie utopiliby cie w szklance wody"..., ano dlatego że matka żyje od lat w psychozie, która nie leczona doprowadzić może do poważniejszych zaburzeń psychicznych np: schizofrenii o ile już jej nie ma. Dlatego, żądam poddania matki szczegółowym badaniom lekarskim, wbrew wszystkiemu czego by nie opowiadała i czego by nie mówiła, wiem, że jest niesamowitą manipulantką, histeryczką a po chwili potrafi się z tego śmiać jakby nigdy nic, to kolejny przykład, że może być osobą zaburzoną/chorą psychicznie. Skoro na przestrzeni lat odkąd pamiętam, matka ani razu się pozytywnie nie zachowała, ani jednego uśmiechu z jej strony nie zobaczyłem, ani jednego życzliwego słowa, pytanie czy to jest też normalna postawa zdrowego na umyśle człowieka... Widziałem kilka lat temu, że matka zostawiła ulotkę na stole po tym jak zażyła leki, przeczytałem jej treść, przeraziłem się jak ją przeczytałem, sugerowała ona wyraźnie, że te lekarstwa są na dolegliwości psychiczne. Biorąc pod uwagę te wszystkie okoliczności w których zmuszony jestem przebywać z matką mieszkając z nią razem w domu, chcę chociażby dla jej własnego dobra zwrócić się z prośbą o przeprowadzenie badań lekarskich dla niej samej ( matka kiedy byłem małym chłopcem miałem około 7 lat kiedy jechaliśmy do Babci widziała w nocy jak z szafy wychodzi ksiądz w purpurowej szacie, innym razem jak przyszedł do niej Ojciec który dawno nie żyje. Matka za młodu często odwiedzała wróżkę, żeby przepowiedział jej los. W trakcie wizyt u Babci jej matki, w których uczestniczyłem, Babcia właśnie, żaliła się, że żona mojego wujka (brata matki), chce ją otruć, że widzi lalki voodoo przy kuchni gazowej, że chcą ją skrzywdzić, że się nad nią znęcają itp. W innym "śnie" matka widziała jak babcia matki ją dusiła, głosy których nie było słychać. 29 kwietnia 2013r., matka przyszła z "pracy" znów pijana, prawdopodobnie wódka bo tylko jak ją pije zamyka się w pokoju i widzę to po jej oczach-> zobojętniałych rozszerzonych źrenicach i chociażby po jednym zdaniu które wypowie, przeważnie sformułowanym w agresywnym tonie. Pije w pokoju w samotności a później bierze się za telefon i głupie gadki do koleżanek w tym też na mój temat, gdzie sam staram się do niej po prostu nie odzywać, chyba że mnie zaczepi, sprowokuje co u niej jest normą. Ponieważ wie, że ostatnio rozmawiałem w jej sprawię z policją, stroni ode mnie i unika mnie. Niestety jestem w bardzo niekorzystnej sytuacji, matka wie, że jestem zameldowany w innym miejscu, mój Ojciec ( przepisał mi mieszkanie w razie jego śmierci), i dlatego pozwala sobie mnie szantażować, znęcając się emocjonalnie, niejednokrotnie wyzywając przy kłótni " wyprowadzasz się stąd, spier.....alasz masz na to 15 minut..., żebyś zdążył uciec, daję ci szansę", " skończyło się sranie w pe kasie"-> boszzzz co to za mowa..., normalny człowiek tak mówi?. To co napisałem to autentyczna prawda i niestety może nie kropla ale w dużej mierze czara goryczy która spotkała mnie wobec przebywania obok mojej matki. To wszystko daje mi do zrozumienia jedno, matka może nie być psychicznie zdrowa, dlatego bardzo proszę o przebadanie jej przez DOBREGO specjalistę ds. psychiatrycznych. Mój Ojciec również prosił o rozmowę z Panem Dzielnicowym w temacie zachowań mojej matki kiedy był jej mężem (rodzice są po rozwodzie). Cała ta energia zła którą matka emanuje powoduje, że w człowieku umierają siły witalne spadek częstotliwości bicia serca, marnowanie zdrowia, zszarpane nerwy. Piję piwo dlatego, żeby jakoś z nią funkcjonować to pobudza mój wiecznie zniewolony umysł przez nią, dzięki temu mam o zgrozo jaśniejszy pogląd na sytuację. Jeśli bym tego nie robił usidliła by mnie w swoim chorym świecie bo po prostu nie miałbym siły na nic. Sama powiedziała, masz jedzenie gdzie spać, nie musisz pracować, to podły człowiek nie zdolny do żadnych pozytywnych emocji, wietrznie jątrzy pod siebie, manipuluje ludźmi to się bierze z jej wiecznego lęku i obawy, że inni ludzie poznają się jaka jest na prawdę. Woli i lubi dominować żeby innych stawiać pod ścianą gdzie tak na prawdę to bardzo bardzo słaby człowiek, wymagający leczenia. Nie jem jej jedzenia od dawna i czuję się dużo lepiej, kiedyś jak zrobiła zupę pomidorową około roku temu, czułem w niej jakieś detergenty, następnego dnia z samego rana kazała mi ją wylać. Widziałem jak myje naczynia mleczkiem do czyszczenia glazury. Ona się wiecznie napina, stresuje wszystkim, boi stąd wyczuwam u niej negatywną aurę, niestety wyczuwam każdego dnia. Mama jest o losie Przewodniczącą Wspólnoty Mieszkaniowej..., chichot losu, w polskie rzeczywistości jak najbardziej w porządku. Jak pójdzie do sąsiadów bo tam jest vice przewodniczący chory człowiek na schizofrenie paranoidalną we wszystkim jej przytakuje. Mama jest wiecznie nie zadowolona i robi się miks receptur brania leków + picia wódki, to miks dość niebezpieczny niestety to bomba z opóźnionym zapłonem, mama jest wtedy nieprzewidywalna i zdolna do wszystkiego wobec drugiej osoby w której wyczuje zagrożenie. Później jak wraca od sąsiadów bierze się za telefon, i opowiada historie niestworzone, żeby usprawiedliwić swój alkoholizm bo wie, że jej zagrażam i myślę, że czuje że wiem kim ona na prawdę jest, wtedy zastrasza Cały czas jak wytrzeźwieje sprawia wrażenie jakby nie pamiętała tego co robiła dnia wcześniejszego staje się pokorna i jak się jej przypomina mówi, że nic takiego nie mówiła!. Sąsiad był spod 39, jak była po alkoholu straszyła go że pisze pismo do administracji dodzwoniła się do jego dziewczyny której groziła i nie dała dojść do słowa po tym jak skończyła wywód jak to ma w zwyczaju kończy rozmowę odkładając słuchawkę. Następnego dnia sąsiad przyszedł i robiła minę jakby się nic nie stało, "dobrze dobrze nic się nie stało...". Ja zawsze myślałem, że to jest chwilowe, że może to mi się coś wydaje, ale taka sytuacja trwa latami mam już 35 lat i nic się nie zmienia odkąd zacząłem to zauważać skończywszy 18 i wiem, że nic się nie zmieni bo jest co raz starsza i będzie jeszcze bardziej się bała przez to mechanizmy obronne będą działały jeszcze bardziej na jej "korzyść" nie trzeba być ekspertem żeby zauważyć, że jest chora. Zawsze mnie straszy jak jest po wódce ty jeszcze nie wiesz co cie czeka...., zaraz wezwę policje po czym rzuca mi kurtkę i mówi, żebyś zdążył uciec.... Ona postępuje tak z każdym człowiekiem od którego nie wyczuje strachu, wtedy jej zdaniem może sobie pozwolić i atakuje bez końca bo czuje się bez karna. Żeby z nią egzystować trzeba się bać tak jak ona, wtedy jest w swoim żywiole i zachowuje się względnie normalne tyle, że taki świat w którym się egzystuje jest chory, stąd pije alkohol a nie można jej bo dodatkowo pobudza jej chorą psychikę jeśli cokolwiek jeszcze w niej zostało. Wiem że nic dobrego, niestety. Wyrzucali ją z większości prac, miała ich kilkanaście albo sama odchodziła bo nie mogła wytrzymać. Najgorsze myślę jest to że ona opiekuje się starszymi ludźmi, kiedy sama potrzebuje pomocy. Matka notorycznie kłamie, spłyca, wyolbrzymia fakty ma urojenia kiedyś pytała się mnie u kogo grała ta muzyka jak nic takiego nie miało miejsca. Najgorsze jest to, że w swoje krnąbrności nie zna opamiętania to co jej się wydaje, uroi sobie później znów pije i tak sytuacja trwa latami. Jak była młodsza często chodziłem z nią do wróżki, bała się bardzo że ktoś rzuci na nią urok, bo sama to robi, czuje jak zniewala mnie duchowo a tych co jej nie znają udaje miłą i serdeczną zawsze przy zgorzkniałym uśmiechu i udawanej życzliwości. Wyczuwa przez ściane mój nastrój jeśli mam dobry chumor przez drzwi coś powie, pogardliwego i nie miłego dlatego myślę, że nie jest to tylko choroba psychiczna ale być może opętanie. Zła energia którą ma bez umiaru i emanuje ją dzień w dzień daje jej siłę do życia, prowokuje kłótnie i awantury czasem z bezsilności po prostu klnę bo cóż mi innego pozostało, niszczy wszystko co żywe, zdrowe i dobre. Kiedyś chcąc jej pomóc dałem jej witaminy które sobie kupiłem schowała je sobie do torby mówiąc mi, ty jesteś zdrowy i ich nie potrzebujesz... Ona musi pić żeby egzystować, alkohol nią kieruje przez agresje którą jej daje czuje się panem sytuacji. Jak idzie spać czuję, że napięcie spada i sytuacja staje się normalna do zniesienia, tak jak powinno być w normalnej rodzinie. Najgorsze jest to, że mnie atakuje a ja się do niej nie odzywam. Dzwoni wtedy gdzie popadnie i opowiada takie głupoty że aż brak słów na mój temat, oczernia mnie, oskarża żeby polepszyć sobie nastrój. Ona nie ma nikogo, rodziny która się od niej dawno odwróciła, męża któremu zrujnowała życie i popadł w depresje i chorobę sercową, ze mną też było przez długi okres tak, ze miałem dolegliwości natury nerwowo sercowej przez kogo?, przez przebywanie w jej samej obecności i jej ataki w tym duchowe, chcąc nie chcąc mam dość dużą inteligencję emocjonalną i potrafię to wyczuć, teraz z perspektywy czasu wiem że tak było i pewnie jest. Po za tym mama jest po za wale i postępuje tak, żeby jej własny stan ducha zrównać do otoczenia. W jej otoczeniu człowieka zwyczajnie ogłupia. Z takim człowiekiem pod jednym dachem nie da się funkcjonować normalnie, ona sama gdyby była nadzorowana a nie miała wolną rękę gdzie idzie do pracy i ma siedzieć 2godziny a wychodzi po 15 minutach myślę, że nigdzie by się dłużej nie utrzymała. W tym roku w wakacje była głośna awantura na podwórku stawiłem się za matką po czym na drugi dzień nawyzywała mnie od skurwysynów. Jak czuje się zagrożona tylko i wyłącznie ze swojego jakiegoś urojenia, gada sama do siebie, ze niby dzwoni przez telefon celowo głośno tak żeby było ją słychać. Ostatnio wezwała na mnie policję od tak sobie, znów była po alkoholu, notorycznie mnie naśladuje przy innych po czym jak jestem z nią sam w domu znów pokazuje co umie najlepiej, czyli wieczne prowokacje do kłótni którymi się napawa a po nich że mnie załatwi, z innej strony tutaj w okolicy ona jak sama mówiła prawie każdego miała załatwić. Ludziom z zaburzeniami psychicznymi nie wolno pić alkoholu (ona jak pamiętam wcześniej tłumaczyła wszystkim jak ją przyłapałem że to na krążenie), więc postulat dla niej ZAKAZ jakiegokolwiek picia alkoholu zwłaszcza WÓDKI!. Jako dziecko myślałem, że tak po prostu musi być ale z czasem gdy dorosłem i sytuacja taka ma miejsce systematycznie nabierałem przekonania, że to nie tak powinno wyglądać w normalnej rodzinie a dlaczego mam cierpieć za to, że matka jest zaburzona i chora?!, to moja wina?!, czyje zdrowie na tym cierpi czy ma ucierpieć jeszcze, kiedy mama znajdzie sobie nową ofiarę!, pozbyła się dozorcy-> nigdy nie mieliśmy lepszego swoją drogą powód-> przywiózł rzekomo brudną drabinę którą pożyczył..., prawda że dobry powód, żeby znów nakarmić się zawiścią i złością (niestety kilka tygodni wstecz dozorca pochwalił się, że wziął kredyt na wyremontowanie mieszkania...). Mama nikogo nie szanuje, jak jest jakiś temat który usłyszy np: że mam wyższe ambicje odnośnie pracy niż być kierowcą, następnego dnia wyśmiewa się z tego i kpi, traktuje mnie jak śmiecia tak jak wszystkich dookoła. Sprawa w takim przypadku jest o skierowanie jej na badania psychiatryczne jeśli wykażą, że nie ma odchyleń pójdę po pomoc do kościoła, obawiam się, że jest zniewolona. Kiedyś wróciła z psem ze spaceru i zaczęła gadać sama do siebie "to są źli ludzie, ty jesteś najmądrzejszym człowiekiem (mówiła tak do psa). Kiedy sama czuje się źle, potrafi być miła tylko wtedy kiedy jak myślę, ma przez zaburzenia psychosomatyczne po zawale różne stany lękowy. Wtedy jest człowiekiem, kiedy ten stan minie znów robi się złowroga i agresywna, wtedy wychodzi cała jej natura, nie wdzięcznego obłudnego człowieka, ona wie zawsze wszystko najlepiej ona wie co ma zrobić, tyle że cokolwiek robi to po złości i przekornie. Podejmowane przez nią decyzje są zawsze po alkoholu bo sama nie jest w stanie. Ile razy w hipermarkecie pytała ludzi o najprostsze głupoty typu, jaki ręcznik jest ładniejszy ten czy ten..., sama nie umie zadecydować. Trwa to od kilkunastu lat a ja tracę młode życie, ona nie pozwala żyć, naśladuje, później kpi, cokolwiek jej powiedzieć za jakiś czas odwróci się to przeciwko mnie więc od dawna staram się do niej nie odzywać. Przebywając z nią czuje się wypluty emocjonalnie a później mam iść do pracy wśród normalnych ludzi ..., i wracać znów do chorego domu, gdzie już na samą myśl, kiedy do niego idę i nie wiem co mnie tym razem spotka zaczynam się denerwować. Ona wykorzystuje mój jakby nie było autorytet wśród innych i na tym też żeruje, że jakby co to przecież ludzie wiedzą, że ma mnie który ją obronię (broniłem do tej pory, aż w końcu powiedziałem dość tego). Musi zabierać głos w każdej sprawie zwłaszcza w takich które jej nie dotyczą, jak się jej mówi żeby się nie odzywała potrafi nawyzywać i mieć kolejny pretekst do kłótni. Potrafi mówić od rzeczy, żeby po chwili samej sobie zaprzeczać i być przy tym agresywna byle zakrzyczeć innych i żeby wyszło, że to ona ma rację, nie ma ani jednej osoby wobec której czuła by respekt i okazywała szacunek. Przez to wszystko jestem w złej kondycji psychicznej której jestem świadomy, a źródłem tej sytuacji jest matka. W domu nie można normalnie funkcjonować atmosfera jest wiecznie zła, jestem wplątany w ten mechanizm a przy tym nie wiele mogę zrobić a jeśli wychodzi od niej jakiś komunikat to prawie zawsze jest agresywny pełny wrogości, nierzadko wulgarny jeśli jest pijana. Jak jej kilka razy zwróciłem uwagę, że nie możesz pić w odpowiedzi usłyszałem "ty skurwysynu ja cie załatwię dostaniesz taki wpierdol, że zobaczysz". Ta kobieta coraz bardziej posuwa się w swoich atakach i staje się coraz bardziej niebezpieczna w swoim świecie bo przecież kto jej co zrobi, potrafi powiedzieć "wypierdalaj stąd, idź do tatusia", dlatego że chcę zwyczajnie dobrze tzn, albo zachowuję się tak, żeby jej nie prowokować bądź się do niej nie odzywać co wywołuje u niej jeszcze większą frustrację przez atakuje ze wzmożoną siłą. Przez fakt, że ignorowałem tą sytuację przez wiele lat mama dobrze wyczuwa, że jak sobie wypije może wsiąść człowiekowi/ w tym też mi na głowę bez żadnych skrupułów i szuka sobie ofiary do wzbudzania poczucia winy i wiecznego żalu. Wyładowuje w sobie złość i gniew którego zawsze miała pod dostatkiem. Z wiekiem robi się coraz starsza i będzie z nią coraz gorzej, robi sobie krzywdę zażywając dużo leków i pijąc dzień w dzień, na śniadanie piwo... Często mnie prosiła czy nie mam dla niej piwa i odkupi mi na drugi dzień... , pomijam fakt, że są to obietnice wiecznie bez pokrycia. Niszczy wszystko w okół w tym głównie mnie a jestem jeszcze młodym człowiekiem i nie zasłużyłem sobie na to, żeby dłużej to tolerować jak nikt inny z resztą. Jej argumenty są chaotyczne, przy tym jak wpadnie w histerie i psychozę potrafi być przekonywująca z tym, że to pokrętna logika nie mająca nic wspólnego z rzeczywistością. Mam dość złych wspomnień dzień w dzień i tak coś zrobi, zachowa się, żeby rozpocząć kłótnie i ładować swoje akumulatory, czerpie z tego siłę i satysfakcję. Wszyscy są źli i okrutni a ona jest święta przy tym robi obciach bo chodzi po sąsiadach i opowiada głupoty byle by tylko się wkręcić i czymś zagadać oczywiście przy tym jest dobra okazja żeby się napić, przy tym potrafi być na prawdę dobrą aktorką, w jednej chwili płacze a po sekundzie się z tego śmieje. Jak wzywała na mnie policje, chcąc się usprawiedliwić przed samą sobą, zadzwoniła do koleżanki i zaczęła szlochać do słuchawki żeby po chwili po skończonym telefonie nabrać śmiertelnej powagi i mnie nawyzywać wypierdalaj stąd i ta jej wieczna taśma pdt: "żebyś zdążył tylko uciec", a czemu? a temu, że ja nie mam powodu uciekać, tak tłumaczy się osoba która nie ma argumentów. Kiedyś była podobna sytuacja, kiedyś popchnęła mnie kiedy chciałem wyjść z domu nie mogąc jej słuchać i znieść kolejnej codzienności ja odruchowo wstałem i instynktownie też ją pchnąłem, otworzyła na to drzwi od klatki i zaczęła wrzeszczeć jakby ją ze skóry obdzierali ratunku itd..., wstyd na całą klatkę a to nie ja ją zaatakowałem. Ona zawsze reaguje paniką kiedy widzi, że się bronię to jej broń a wtedy mogą przyjść jej do głowy właśnie taki pomysły, a że nie ma nikogo bez skrupułów dzwoni na policję *wzywała ją naście razy na różnych ludzi, po czym wmawiała mi że to ja dzwoniłem z jej numeru ;). Jak długo takiego człowieka można znosić i tolerować. Od rana wstaje i szuka zaczepki, potrafi siedzieć na ubikacji 15 minut czekając na moją reakcję...po kłótnie jest w stanie powiedzieć, że ja się nad nią znęcam kiedy tylko osobiście staram się jej unikać jak tylko mogę. Kiedy mnie wyczuje, że jestem w kuchni leci jak idiotka żeby coś tylko zrobić np: wylać mi wodę z dzbanka, bo ona musi go akurat teraz umyć (*gdzie nawet rąk po wyjściu z ubikacji nie jest w stanie sobie umyć, tylko pierwsze co robi to idzie do lodówki i dotyka jedzenie tymi rękoma, nie po to, bo jest głodna w danej chwili tylko tak po prostu....., myślę że być może po to... żeby później to zjeść a ona będzie miała znów satysfakcję. W tym wszystkim irytujące jest to i bezsilność mnie bierze, że ona uważa się wiecznie za ofiarę i tym się dodatkowo napędza, na każdą argumentację racjonalną reaguje złością i agresją zamykając się przy tym w pokoju ostentacyjnie głośno przekręcając klucz w drzwiach i mieć kolejny powód do dumy no i mieć powód do napicia się. Ona psychicznie wykańcza mnie, ojca już zdążyła (jestem przekonany, że zaburzenia z sercem i leki które bierze ma właśnie przez co najmniej niezrównoważoną matkę która ma problem z głową), po za tym ona robi krzywdę samej sobie bo nie jest świadoma najwyraźniej swojego zachowania. Jak wyczuje dobrą pozytywną silną energie i rozum, naśladuje maskuje się tyle, że wystarczy jeden kieliszek wódki i wraca w swój świat chaosu i złości. Wiecznie słychać tylko jak biduli tym pretensjonalnym głosem z drugiego pokoju i człowiek w takiej atmosferze musi żyć i to znosić to zatruwa życie i ona robi to celowo bo sama jest zgniła w środku. Jak skończy rozmowę czuje się jakby spełniona, że mogła wtłoczyć swoją zgniliznę w innego człowieka a przy tym rozmawia celowo głośno żebym to słyszał, i co mam zrobić?!. Kiedy zamyka się w pokoju, pije, gada głupoty wiecznie coś źle wiecznie nie dobrze a jak uwagę jej zwrócić to policje wzywa. Całym godzinami dzień w dzień umila sobie czas, przy kielichu bądź piwie z telefonem w ręku. Sama za nic z tego nie wyjdzie bo to jej świat i to inni powinni się leczyć, tyle że gdyby by tak było to co opisałem musiałoby być właśnie chore i nienormalne. Mama bierze leki na serce, validol i tachokard coś takiego, te leki działają otępiale na umysł/emocje, blokują zdolność współodczuwania, jeśli do tego mama ma osobowość psychopatki wszystko jej jedno jakie kolejne świństwo wywinie innemu bo i tak sobie sprawy z tego nie zdaje, na dodatek następnego dnia wstaje (i jest trzeźwa) zachowuje się jakby o niczym nie pamiętała i tak właśnie działa typ afektywny dwubiegunowy czytaj: depresja maniakalna. Nagłe zaprzestanie przyjmowania beta-blokerów powoduje tachykardię (przyspieszenie częstości rytmu serca), wzrost ciśnienia tętniczego, zaburzenia rytmu serca, niepokój i drżenia. Gwałtowne odstawienie beta-blokerów jest niebezpieczne dla chorego, nie należy podejmować takich decyzji bez konsultacji z lekarzem!. Znając moją matkę i jak się czułem wcześniej spożywając jej posiłki zupełnie bym się nie zdziwił gdybym ja i mój Ojciec doświadczyli tej niewątpliwej przypadłości, bo i ja wiem jak się czułem za swoich młodzieńczych lat i Ojciec też a stało się to od tak sobie z niczego a każdy z nas jadł jej posiłki w swoim czasie. Co gorsza obawiam się o mojego pieska czy matka nie karmi go swoimi lekami i stąd wygląda jego przewrażliwiony stan na zasadzie abstynencji, tego nie wiem i mam nadzieje nigdy tego pozytywnie nie zweryfikować. Pytanie do forumowiczów co z taką kobietą można zrobić, która czuje się jak królowa w ulu pszczół, ja mieszkam jedynie ale zameldowany nie jestem natomiast widzę i analizuję podłe zachowanie matki z dnia na dzień. Proszę o konstruktywne odpowiedzi. Totalnie nie radzi sobie sama ze sobą na codzień, przez to swoją toksyczną energię przelewa na innych w celu kompensacji. Matka wiecznie naśladuje moje zachowanie, to co powiem na początku kwituje odwiecznym "nie nie nie"-> syndrom alkoholizmu, zakompleksienia, po czym po 3-4h robi to co powiedziałem bo miałem racje *przykład ulatniający się gaz. Pies zachorował, trząs się miał dreszcze, drgawki, bardzo ziajał-miał dychawkę, po 3godzinach tego stanu kiedy nie mogłem go uspokoić a stało się to po spacerze z moją matką, poszedłem do weterynarza który dał leki doraźne niestety nie pomogły, powiedziałem o tym stanie matce za co spotkała mnie riposta, "ty pierdolnięty ty debilu sam idź do weterynarza", na to odpowiedziałem, jest twoim obowiązkiem opiekować się zwierzęciem a to, że jest chory nie jego wina i trzeba mu pomóc, na co matka znów mnie zwymyślała, bo nie przyjmuje do wiadomości tego stanu rzeczy bo jak przypuszczam w swojej psychozie wszystko utożsamia z samą sobą a że żyje w swoim urojonym świecie strachu i wiecznej psychozy, taka wiadomość nie mogła być przez nią zaakceptowana normalnie jak człowiek który powininien zwierzęciu pomóc. Powiedziałem jej więc, że jeżeli z psem coś się stanie "nie zapalę ci świeczki na grobie"-> tyle przykrości mnie w życiu spotkało przez tego człowieka i tylu innych ludzi musiało przez nią znosić swoje męki, że poprostu zwyczajnie jak człowieka mnie poniosło. Kolejnego dnia stan z psiakiem się powtórzył, poszedłem do 2 weterynarza innego, pani zbadała psa dokładnie, stwierdziła że pies cierpi i boli go kręgosłup. Przepisała leki ile razy dziennie pies ma je przyjmować, wiedziałem z założenia, że jeśli poinformuję o tym matke znów usłyszę slang praskiej bezczelności i arogancji i tak się stało gdy podałem psu lekarstwo, nazwymyślała mnie, "ty chuju niech tylko z psem coś się stanie ty skurwysyny to popamiętasz mnie do końca życia", to właśnie inteligencja mojej matki którą zachwycony był wcześniej pan dzielnicowy informując mnie o jej błysku intelektu...., czy to jest normalne i w jakim świecie my żyjemy. Sam gdybym nie pomógł zwierzęciu mogłoby dojść do tragedii a tego nigdy bym sobie nie wybaczył, moja matka to histeryczka, alkoholiczka, lekomanka, despokta, cierpiąca na zaburzenia osobowości *to moje zdanie -> afektywna dwubiegunowa, zespół maniakalno depresyjny. Matka niszczy mnie psychicznie i wszystko co żywe do okoła, co jest dobre, życzliwe a nie daj Boże normalne, to wywołuje w niej nieograniczoną złość, rozgoryczenie, zawiść i w tym stanie "świadomości" jest w stanie zrobić wszystko na prawdę wszystko łącznie z zadzwonieniem na policje bo coś jej nie po jej myśli czy przystawić nóż do brzucha jeśli wstanę rano i robię sobie śniadanie. Po zaistaniałej sytuacji mama co robi...., bierze się za telefon i dzwoni do psiapsiułek urabiając je do własnych chwilowych potrzeb, żeby cały jej "urojony" żal zszedł na drugi plan czyli na jakąś psiapsiółkę, wtedy czuje się "lżejsza" po tym co znów zrobiła podłego, w powyższym przypadku swojemu zwierzęciu którym nawet nie chciała się i nie raczyła się zaitneresować, dalczego?, pewnie dlatego że jak poinformowałem ją o tym stanie rzeczy, żeby mi zrobić po raz 3443432 tysięczny na złość. To jest świat normalnej osoby a dziesiątków innych równie "normalnych" sytuacji nie przytoczyłem, na to pan dzielnicowy kiedy z nim rozmawiałem co zrobić z taką osobą w trakcie rozmowy informuje mnie "pana mama jest inteligentna"...., brak słów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jedyna opcja - usamodzielnic sie, wynajac mieszkanie ( zawsze mozna z kims, mniejszy koszt), znalezc pracę, zerwac kontakt z matką az zmadrzeje :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×