Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość smotnamężatka

Szukam pzyjaciela

Polecane posty

Gość smotnamężatka

Tak jak w temacie- szukam przyjaciela, wsparcia, pocieszenia. Takiego psychicznego. Tak jak w moim pseudo- nie jestem sama, ale cholernie samotna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
życie często płata figle. Niby ta jedyna osoba ma być partnerem,ostoją spokoju.ramieniem na którym w rdzie potrzeby można się oprzeć. A często jest tak że ta osoba staje się obca. Tak razem a jednak osobno. Miałem i ja tak dla tego wiem co czujesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
samotnosc we dwoje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smotnamężatka
Arecki446 dokładnie tak...czuję się strasznie i nikt z mojego otoczenia mnie nie rozumie. Nie targa mną złość czy nienawiść, ale żal i smutek...Nie rozmawiamy ze sobą o czymkolwiek poza sprawami do załatwienia...Nie spędzamy wspólnie czasu, jestem tylko ja i dzieci a on ma swoje sprawy. Brak mi tego ciepła, jakim kiedyś mnie otaczał...Czasem myślę, że to co było między nami gdzieś przepadło już na zawsze :(.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to się starać więcej a nie tylko narzekać i szukać dziury w całym! albo rozwieść a nie doprawiać komuś rogi!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gościu.takie staranie nic nie da.może jeszcze tylko pogorszyc relacje bo ta druga osoba uzna że to ona ma rację,że tak jak postępuje jest ok. Widzę nie znasz życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smotnamężatka
Widzisz gościu, oceniasz wszystkich tak samo i w moim przypadku niesprawiedliwie. Jestem z moim mężem od dłuższego czasu....Czasu który minął bezpowrotnie i pochłonął mnie od stup do głowy. Mój mąż, to mój pierwszy facet i jak na razie jedyny. I gdy patrzę na nas i widzę, że wszystkie moje starania spełzły na niczym, nawet przez chwilę nie myślę o innym mężczyźnie, innym związku nawet w dalekiej przyszłości. Jestem kobietą ciepłą, opiekuńczą i wiele z siebie w tym związku dałam. A mimo to wszystko się rozchodzi, rozpada, jak chmury które rozwiewa wiatr. Patrzę na Niego co dzień i zastanawiam się co będzie dalej. Decyzja o rozstaniu wcale nie jest taka łatwa dla kogoś, kto na prawdę kochał i zabiegał o związek. Dla mnie nasze rozstanie, to porażka życiowa bo w przeciwieństwie do niektórych nie bogactwo i sukces zawodowy były moją ostoją ale nasz związek, nasza rodzina.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie pocieszę u mnie zupełnie się wypaliło... on już śpi ,o zmęczony ja próbuje się czymś zająć ot takie życie od dawna sobie zdaję sprawę,że właściwie wszędzie idę, jadę sama... tak jak mówisz...miałam obowiązki, praca, dom, dziecko, budowa.. a teraz..owszem można odejść..ale w imię czego mam się wyprowadzać? widzę,że większość ludzi tak żyje...wpada się w rutynę..zmęczenie, wypalenie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smotnamężatka
Iskierka miłości może jest, choć czasem zastanawiam się czy rzeczywiście go jeszcze kocham, czy tylko sobie to wmawiam...Prawdą jest,że nigdy nie myślałam o nikim innym. choć zdarzały się okazje by być w ramionach innych mężczyzn nigdy nie uległam i nigdy tego nie żałowałam...Są chwil;e, gdy wspominam dobre czasy z przeszłości. Ciepłe lata przeplatają się z okresem burz i huraganów, ale pamiętam i te dobre chwile. I gdyby tylko była możliwość wymazania z pamięci przynajmniej części tych złych momentów, które teraz częściej przychodzą mi na myśl, mogła bym uwierzyć że coś jeszcze uda się wskrzesić. Problem w tym, że on mnie nie widzi, naszych problemów też. Wita mnie mówiąc "dzień dobry", tak sztywno, bez ciepła, uśmiechu widzianego chociażby w oczach. Wciąż nie ma czasu dla mnie i dzieci. Ale czas na pracę, telewizję, swoje hobby owszem. Widzi tylko czy sprzątnęłam, ugotowałam, w stosownym czasie zapyta czy opłaciłam rachunki, jaki poziom oleju jest w aucie...Logika podpowiada mi, że u mnie to nie jest jeszcze bezpowrotnie skończone, skoro widzę zmiany na gorsze i czuję z powodu nich smutek. Niestety on nie walczy wcale. Omija szerokim łukiem wszelkie sprawy i nawet popada w złość gdy ja próbuję jakoś to wszystko na głos sobie poukładać...zrozumieć czemu tak jest. On ma swoje priorytety i w ostatnich miesiącach ewidentnie widać, że ja i nasze dzieci z pewnością nie jesteśmy na czołówce jego listy ważnych "spraw".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
widzę autorko po twoich wpisach że jesteś wartościową i mądrą kobietą. Twój mąż jest osobnikiem który tego nie widzi. Który być może Cię kocha ale nie pokazuje tego nie widzi. Jemu trzeba takiego życiowego kopa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No tak to już jest. Jest człowiek bliski a tak cholernie daleki. Niby gatunek z naczelnych, posiada rozum, mowę potrafi okazać uczucia łzy, śmiech a "psia mać" czasami komunikacja miedzy jednym a drugim jak wyprawa na księżyc!!! A czasami wystarczy spojrzenie bez słów lub? ..... no po prostu słuchanie niby nie wiele a tak wiele!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc3
niektorzy rozumia sie bez slow....i dlatego nie rozmawiaja..paradox malzenski :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to nie paradoks.to rozumienie tej drugiej połówki. Paradoksem można nazwać sytuację gdy dwoje ludzi żyje w konkubinacie x lat a po ślubie w pierwszym roku zaczyna zgrzytać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
chodzi o lancuchy :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
temat dość smutny i ciężki. Ktoś może tu gdybać,robić sobie żarty. A autorka i w podobnej sytuacji osoby żyjąc tym na co dzień.szukają wyjścia,pocieszenia,takiej bratniej duszy. Ktoś kto to przeszedł,wie o czym gadam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wszystko się zgadza tylko co jeśli starania nie dają żadnego efektu lub efekt jest niewspółmierny do starań ? Jakieś sensowne wyjście z sytuacji aby wilk był syty i owca cała ? Nie ma dobrego wyjścia z sytuacji bo zawsze ktoś będzie pokrzywdzony a przynajmniej tak się poczuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
już o tym wczesniej pisałem że efek może być odwrotny.że trzeba kopa. np. olać domowe obowiązki i zająć się sobą. Jakieś wypady do koleżanek na pogaduchy. Niech sam pierze swoje łachy,sobie gotujd itp. Z pewnością były by awantury.ale z czasem dojdzie do niego dotrze że nie jest pępkiem świata i przestanie traktować żonę tak jak pralkę,odkurzacz niańkę i mikrofalę w jednym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Właśnie...to jest pytanie. Co dalej? Myślę o tym i sama nie wiem co począć, skoro rozmowy wprost kończą się obrazą lub ucieczką od tematu. Tyle słów wylałam wprost do Niego, w listach, że aż trudno uwierzyć że na prawdę nie zdaje sobie sprawy z tego jak jest. Tym czasem wraca z pracy jak by nigdy nic mówi "dobry wieczór" i po chwili "poproszę kawę"...A potem zasiada do komputera i cisza trwa nadal. Jestem sama. Czuję Jego zapach, słyszę Jego głos od czasu do czasu i już tylko czasem łapię się na tym że zamykam oczy i wyobrażam sobie że jest tak na prawdę blisko mnie...wie co czuję, myślę, czego pragnę, co sprawia mi radość każdego dnia... Nie raz się za to zbeształam w myślach, bo to daje złudzenie nadziei, że może kiedyś... Gdy tak piszę to do Was, mam wrażenie że jestem kobietą po 50-tce z nie wiadomo jakim bagażem doświadczeń. Tym czasem mam 33 lata- życie wielu osób w tym wieku w jakichkolwiek związkach poważnych dopiero się zaczyna. Gdzieś w środku mnie była taka świadomość że to może się stać, ale chyba oczekiwałam nieco późniejszego terminu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak jest Arecki dobrze prawi!!! Pokaż mu ze jesteś, że jesteś kobietą , człowiekiem, może załapie!!! Może on jest z takich starych diesli jak go nie popchniesz to nie zaskoczy!!! Zastanów się co będzie za lat 5? czy 10??? Potrafisz to sobie wyobrazić? Nie? to wreszcie coś zrób! Będzie dobry wieczór no to ok? Proszę kawę? A co jak nie dostanie, co? Może to pierwszy krok aby PAN poczuł że jest partnerem a nie władcą!!! Będą ciche dni? Czego się obawiasz i tak takimi są!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie chodzi o to, że Pan wraca i trzeba Go obsłużyć. A ciche dni o których piszesz Zdzichu, i tak już są dosłownie. Czego się boję? Tego końca...to nie jest takie proste przynajmniej dla mnie. Czuję, że jeśli mam odejść to już tak na zawsze, na dobre. Jeśli odejdę, to nie będzie już do czego wracać to będzie definitywne rozstanie. Nie pamiętam jak to było gdy byłam totalnie sama, zawsze byłam z Nim. To jest 18 wspólnych lat...Może te ostatnie były z biegiem czasu coraz mniej wspólne...I teraz dochodzimy do sedna...czy jestem z Nim jeszcze bo go kocham, czy boję się być tak na prawdę sama?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No tak. Masz wybór. Albo trwać i zadawać sobie do końca pytanie za co tak cierpię, abo? ,,,, Albo coś zmieniać? Wybacz ale? Chyba jeszcze nie czas abyś podejmowała takie decyzje. Ja jestem w związku dużo, dużo dłużej jak Ty i co? Tak od siebie? Na dłuższą metę nie da się tak żyć, po prosty nie da. Wierz mi!!! Teraz śmigam do hamaka bo za godzin 5 i pół do robótki. Możemy ewentualnie jutro sobie pogadać. Ty też śmigaj na hamak i kolorowych snów życzę!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale Ty o odejsciu nie myśl. Człowiek się całe życie uczy. Sam nie umie? To Ty go naucz. Naucz go szanować to co ma.naucz go że komputer mu kawy nie poda. Siedzi na kompie? Niech i Ciebie zastanie przy kompie. Niech sobie odgrzeje obiad. Niech zrobi kawę. Przy okazji dla Ciebie. Nie czekaj aż on Tobie coś odpowie. Niech czeka aż Ty mu coś odpowiesz. No a jeśli mu się to nie podoba i zaproponuje rozstanie zacznij pakować się. Daję rękę. Na kolanach będzie prosił.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no na mnie też już pora bo rano do pracy.ale jutro napewno tu zajrzę bo widzę autorko że z Twoim tokiem myślenia powinnaś mieć jak u Pana Boga za piecem. I być może sama tego nie umiesz sobie tego wynegocjować. to my Ci może trochę pomożemy. Zdzichu i ja mamy już sporo stażu,w dodatku jesteśmy facetami,to nakreślimy Ci jak takiego faceta ustawić na właściwy tor. Dobrej nocy Ci życzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×