Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość gość

Toksyczna relacja

Polecane posty

Gość gość

Witam. Niestety nie mam o tym z kim porozmawiać, więc dlatego pisze tutaj. Mam 19 lat. Od ponad 2 lat mam kontakt z chłopakiem, który zniszczył mi życie. Pewnie dla wielu osób to co napiszę wyda się problemem glupiej nastolatki... ale być może nie jestem jednak sama w takiej sytuacji. Wracając do mojego problemu: znam Go ponad 2 lata, zauroczyl mnie zachowaniem, stylem, wygladem i tym jak łatwo potrafił odczytać moje myśli. Byliśmy często tego samego zdania, jednomyslni. Wszystko toczylo sie wlasnym rytmem. Nawet nie zauważyłam kiedy przestałam spędzać czas z przyjaciółmi tylko po to żeby spotkać sie z Nim. Z czasem zaczął mnie kontrolować, sprawdzać telefon, połączenia, smsy. Był zły kiedy nie mowilam mu o 15 minutowych wyjsciach do koleżanki. Wszystko zaczęło się psuć... Zblizala się Jego studniówka i bardzo chciał abym z nim poszła, nie potrafiłam odmówić ponieważ wiedziałam że nikogo innego nie znajdzie. W myślach ukladalam tylko plan: studniówka, Jego urodziny i zakoncze ten związek. Na balu starałam się robić wszystko aby bawił się jak najlepiej. Mógł pić ile chciał, wyciagalam Go na parkiet... Jego klasa miała wynajęty pokój obok sali. Poszliśmy tam kiedy zaczynało Mu za bardzo szumic w głowie. On na łóżko, a ja jak to kobieta dorwalam sie do lustra i zaczęłam poprawiać makijaż. Zdenerwował się bo nie chcialam z nim leżeć. Powiedział że żałuje że mnie zabrał na studniówkę. Wyszłam z pokoju i usiadlam na sali, na swoim miejscu. Pomyślałam że jak wróci to ochlonie. Może przeprosi... usiadł obok. Zaczął krzyczeć, ale na szczęście muzyka była glosniejsza. Wszystko słyszało tylko kilka par siedzacych obok nas. Takich wyzwisk jakie wtedy padały nigdy od nikogo nie uslyszalam... koleżanka zapytala czy wyjde na papierosa, ublagalam go i mnie wypuścił. Wchodząc z powrotem na salę, zanosilam płaszcz do szatni, obrocilam się a on stał juz za mną. Nie mialam zamiaru się z nim kłócić więc probowalam go przeprosić. Uderzył mnie w twarz. Nawet łza mi z oka nie spadła. Ból fizyczny był znikomy, lecz w środku mnie rozrywalo i pekalo. Wiedzialam że teraz mam powód do zakonczenia związku, jednak czekałam do końca imprezy. Po zerwaniu płakał, dzwonił, przyjezdzal, blagal. I wyblagal. Nie mialam przyjaciół, bałam się samotności i być może trochę go kochałam. Z czasem wszystko wróciło... miałam siniaki na nogach bo potrafił uderzać w nie pięścią. Czerwone nadgarstki. I to tylko za to że np chcialam jechać do znajomych na grilla na godzinkę. Zerwalam z nim w końcu znowu we październiku kiedy poszedł na studia. Stwierdziłam że to będzie idealny moment. Zaczął znowu prosić... i prosi dalej bo nie wróciłam juz przez prawie rok. Ale kontakt mam z nim dalej. Spotykamy się, hamuje agresje. Nie potrafię przestać mu sie tłumaczyć, boję się spotkań z innymi, nowymi chlopakami. Brak mi pewności siebie i to chyba Jego zasługa. Stalam sie nieśmiała i cicha. Męczy mnie cała sytuacja. Znowu wyznaczam sobie granicę: w październiku, jak pójdę na studia, zerwę z nim całkowicie kontakt. Ale pewnie tak znowu nie bedzie... On ma ze sobą poważny problem, jego ciągła kontrola, zazdrość nas niszczy. Mnie jego życie nie interesuje więc wydaje mi się że go nie kocham. Natomiast on ostatnio powiedział : gdybyś umarła to wszystkie moje problemy by się skończyły. Pomóżcie jakoś, proszę... Czy potrzeba tutaj pomocy psychologa? (On nawet sam kiedyś o tym wspominał).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×