Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

POMÓŻCIE znaleźć rozwiązanie

Polecane posty

Gość gość

Cześć. Chciałabym poprosić o pomoc w ogarnięciu pewnej sprawy. Sama już się pogubiłam, może ktoś trzeźwym okiem spojrzy na sytuację, w jakiej się znalazłam parę dni temu? Mam bliską znajomą, w podobnym wieku (za chwilę stuknie mi 30-stka). Poznałyśmy się parę lat temu (studia), jednak nie była to przyjaźń od pierwszego spojrzenia Przypadkiem spotkałyśmy się po ukończeniu studiów, świetnie nam się rozmawiało - potem były kolejne spotkania... i kolejne. Byłam wtedy w ciąży. Miałam sporo czasu. Po urodzeniu dziecka spotykałyśmy się dalej. Inicjatywa wychodziła raczej ze strony koleżanki, ja nie oponowałam - skoro i tak idę z dzieckiem na spacer, to dlaczego ona miałaby do nas nie dołączyć? To był czas, kiedy rozstała się z facetem. Potem parę razy jeszcze mieli dać sobie szansę, jednak zawsze coś im stawało na drodze (z reguły ona sama i jej wygórowane wymagania - facet jest bardzo dobrym człowiekiem, tylko prostym no ). Poczułam się w obowiązku podnieść ją na duchu. Pocieszałam, radziłam, próbowałam rozbawiać. Nasze spotkania kręciły się wokół jednego tematu - jej cierpienia po rozstaniu, "jak on mógł?!" itp. Niby bratnie dusze, mentalne siostry!a coraz częściej jej nie rozumiałam (typ "księżniczki", facet był karany fochem i wyrzucaniem z domu z takich powodów, na które nawet ja - wrażliwiec, bym nie wpadła). Przekazywałam jej mój punkt widzenia, ale nie bardzo jej się to podobało. Naskakiwała wtedy na mnie, w konsekwencji po prostu wysłuchiwałam co ma do powiedzenia, współczułam złego samopoczucia i na tym się spotkanie kończyło. Za każdym razem miała do powiedzenia to samo, analizowała nawet te same sytuacje... Było jej na tyle źle, że zaczęła dzwonić. Jeśli zaliczyłyśmy wspomniany spacer - dzwoniła wieczorem. Wiedziała, o której kładę dziecko spać i dzwoniła wtedy. Rozmowa ok. 2h, oczywiście tematem przewodnim dalej było jej cierpienie i analizowanie zachowań jej eks, jego słów etc. Jeśli spaceru nie było - dzwoniła już od rana. Wiedziała kiedy dziecko ma drzemkę, więc zazwyczaj dzwoniła wtedy. Odsuwałam obowiązki na bok, bo potrzebowała pogadać. Później dzwoniła już od 8... czasem parę razy pod rząd. Nie przeszkadzało jej marudzące w tle dziecko, ani to, że zniecierpliwionym głosem mówiłam wprost, że nie bardzo mogę gadać. "Ok, to zadzwonię wieczorem." A przecież oprócz dziecka mam jeszcze męża.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mówiłam, że mąż ma urlop i chciałabym z nim spędzić ten czas - wydzwaniała po staremu, od rana po kilka razy, a potem w smsach robiła mi wyrzuty, że nie odbieram i mam zadzwonić od razu jak odczytam wiadomość. Dzwoniłam z pytaniem "stało się coś???", myślałam, że coś do niej dotrze - "no w końcu! słuchaj, ON napisał to i tamto... jak myślisz..." i znowu to samo. Wspominanie krzywd i ogólne rozmowy jacy to faceci są źli i żaden na nią nie zasługuje. Mąż się zaczął wkurzać, bo zobaczył jak nasza relacja wygląda - ja zamiast z dzieckiem czas spędzać wiszę na tym telefonie, a wieczorami on już śpi kiedy ja dopiero kończę rozmowę/jej monolog. Kiedyś powiedziałam jej, że po porodzie dziwnie kłuje mnie w brzuchu. Koniecznie miałam iśc do lekarza, ok, miło, że się troszczy. Dopytywała co z tą wizytą, powiedziałam, że jak będę "po" to powiem jej co i jak. Chociaż wcale nie czułam, że chcę aby angażowała się w ten temat. No ale. Musiałam przełożyć wizytę-mama miała zaopiekować się dzieckiem moim, ale się rozchorowała. Koleżanka uznała, że szukam wymówek i obraziła się na mnie! Nosz kur... Weekendy spędzała z reguły w domu, miała dużo wolnego czasu na swoje cierpienie, w związku z tym zaczęła wymyślać nam wspólne wypady - a to 3 dni nad morzem, a to gdzieś nad jakimś jeziorem... W sensie ona+ja+moje dziecko. Z mężem miałam tylko pogadać czy nas tam zawiezie Tak mało czasu spędzam z nim, że wyjaśniłam jej, że wolałabym ze swoją rodziną gdzieś skoczyć(jak już będzie nas stać), że nie lubię bez niego, no ale znowu się obraziła. Bo chciała dobrze, żebyśmy miały czas dla siebie i na pogaduchy (w sensie ona będzie wałkować temat eks, a ja będę współczuć), a ja ją olewam. Zaczęła wypytywać o moje dzieciństwo, znajomych, nawet o ich problemy! Przy czym średnio angażowała się w moje. Chciała poznać moich rodziców, znajomych, naciskała abym ja poznawała jej... A przecież przez to, że jest tak absorbująca nie mam czasu nawet na innych SWOICH znajomych. Zaczęła mnie po prostu MĘCZYĆ. Częściej przejmowałam jej smutek, z wesołej dziewczyny zrobiłam się zmęczoną, zdołowaną babą. No i stało się-napisałam jej ostatnio, na jej 3 smsy o treści "dlaczego nie odbierasz??? martwię się!", że nie ma o co, bo po prostu byliśmy z mężem u znajomych i nie siedziałam tam z telefonem przy tyłku, dlatego dopiero teraz odpisuję i tyle. I że nie za bardzo mam czas-przecież mam niemowlaka w domu, ten dom na głowie swojej głównie, męża zaniedbanego przeze mnie i brak czasu na innych znajomych. Nawrzucała mi, że rozumie doskonale co miałam na myśli - skoro ja mam ją w D, to ona mi powie prawdę - jej też nie zależy na naszej znajomości. A poza tym jestem nieudacznikiem życiowym - mówię o marzeniach, a ich nie realizuję (mówię np. że chciałabym w przyszłości taki a taki kurs zrobić, no ale teraz nie stać nas za bardzo i już), a jej koleżanki mają każda 2 dzieci i mają co chcą, w dodatku z uśmiechem na twarzy. Cóż, ciężko się uśmiechać w towarzystwie osoby, która wiecznie smęci oczko.gif No a że nie mam czasu? Ona jakoś pracuje i ma czas, poza tym jej koleżanki (te od 2 dzieci) też mają czas i że mam się ogarnąć, bo do niej takie tłumaczenie nie dociera. Wkurzyła mnie strasznie. Jak wytłumaczyć bezdzietnej singielce różnicę między jej życiem a moim?? Czy to jest przyjaźń? Czuję ulgę od tych kilku dni, kiedy przestała się odzywać, obrażona... HELP!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×