jakim słowami pocieszali was wasi instruktorzy jazdy jeśli któreś spotkanie

okazało się całkowitą porażką? :o

"poćwicz na bananie"

u mnie bylo zawsze I : "lalka jezdzisz lepiej ode mnie" Ja : "no pewnie.. hahhaha"

Swietne z tym bananem;p A mnie mowili "szkoda,zeby taka fajna dziewczyna zginela w wypadku samochodowym, sa autobusy,tramwaje,metro...tam zawsze mozna kogos pooznac albo poczytac ksiazke" :o

haha, to sprytny sposób by powiedzieć "nie nadajesz się za kierownicę"

,,Musisz dokupić jeszcze kilkadziesiąt godzin" - żadne pocieszenie, a szczera dość brutalna rada. No i dokupiłam te kilkadziesiąt godzin jazd doszkalających, tyle że kilka lat po zakończeniu kursu. Niedawno zdałam to nieszczęsne prawko. Teraz czekam na dokumenty z WORDu.

Ten tekst o konieczności dokupienia godzin, to oczywiście był rzucany już w ostatnich godzinach kursu. A w pierwszych to słyszałam aluzje w stylu ,,potrzebujesz więcej czasu". Dziś wydaje mi się, że mogło to być samospełniające się proroctwo. Instruktor zamiast mnie podbudować, dołował mnie (być może nieświadomie). Choć wcale nie był groźnym gburem, a wręcz wyluzowanym spoko gościem. Sugerował że powinnam jeździć poza kursem (to po co w takim razie kurs?). Generalnie totalnie nie wierzyłam w siebie, w to że mogę się nauczyć poprawnej jazdy i to miało niebagatelne znaczenie.