Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

mój związek się sypie

Polecane posty

Gość negatyw123
autorko jedno jest pewne - on się nie zmieni. więc zastanów się czy do końca życia chcesz żyć z kims takim kogo ciągle nie ma w domu, kto cię nie wspiera, nie pomaga i jeszcze dodatkowo musisz się zastanawiać czy wogóle jest ci wierny :O jestes pewna że chcesz wychowywać dziecko w zasadzie sama? wątpię żeby twoja ciąża coś zmieniła w jego podejściu do waszego "wspólnego" życia, no może oprócz twojej rosnącej frustracji...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja pikole...co za myslenie?? podpuszczac faceta i grozić odejsciem, a jak sie wystraszy i po raz setny obieca poprawe to go przyjąć z otwartymi ramionami???? No prosze...myslenie dzieci w podstawówce. DEFINITYWNIE zakonczyć zwiazek bez przyszlosci. Ja rozumiem ze facet moze sie ogarniac rok...dwa...ale przez 8 lat nie sprecyzowac swoich zyciowych planów i 8 lat zarabiac na niby dom?? to hjak tak zarabia to przez ten czas juz by jakies mieszkanie wział nawet na kredyt a nawet i dom, a nie takie sra...nie w banie. Wrosłas w tą sytuacje i tyle, nie znasz innego zycia i go nie chcesz, to jakby wychodzic z zalozenia lepszy taki facet niz zaden. I to nie ejst gadanie o wielkiej milosci zycia... bo co to za milość?? mi tez sie wydawalo jak mnie facet rzucil ze byl moja wielka miloscia, nawet myslalam zeby z jakiegos mostu skakac bo przciez poza nim juz nikogo nie bedzie, ze moje zycie jest nic nie warte bez niego. Cierpialam długo, ale umialam sobie wytlumaczyc ze na nim sie swiat nie skonczyl. Co to jest wielka milosc i milsc zycia niech mi ktos wytlumaczy bo moze ja nie rozumiem?? Dla mnie wielka milosc to kazda ktora czujemy do drugiej opsoby, co nie znaczy ze nie wiaze sie to w pewnych sytuacjach z rozstaniem. Nie mozna wszystkiego usprawiedliwiac tym ze sie bardzo kocha. A milosc zycia to czasem ta utracona do ktorej ma sie sentyment, ktora sie wspomina nawet wtedy kiedy ma sie ta swoja jedyna i prawdziwa milosc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Katrina ma rację. A on cię już porzucił dawno temu. Twoje szansa na rodzinę i tak już nie jest szałowa, poczekaj jeszcze kilka lat a będzie żadna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wedlug mnie to autorka musi zadecydowac sama, to jej serce i rozum dzialaj , nie nasze porady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do przybita 22 Czy walczylabym o faceta, ktorego zranilam? Na pewno tak. Gdybym go naprawdę kochała i gdybym widziała sens w kontynuowaniu tego związku to zrobiłabym wszystko, żeby go odzyskać. Chociaż wcześniej musiałabym się zastanowić, czy sama jestem zdolna zmienić w sobie to, co go raniło, żeby go nie ranić dalej. A czy walczyłabym o byłego faceta, którego zostawilam? Tu już mam większe watpliwości, bo podejmując decyzję o rozstaniu na pewno bym ją dobrze przemyślała i raczej już bym nie chciała wracać do przeszłości. Chociaż z drugiej strony można podjąć decyzję, która w danym momencie wydaje się najbardziej sensowna, a po czasie stwierdzic, że się zrobiło największa głupotę.w życiu. Trudno mi tutaj jednoznacznie odpowiedzieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
oj takie gadanie. Skonczy sie na tym ze i takl zostanie z nim bo po pierwsze tego chce, bo nie wyobraza sobie zycia z innym facetem, bo bedzie kierowac sie sercem a nie rozumem, bo bedzie liczyla na to ze on sie zmieni, bo bedzie sie bala ze zostanie sama, bo on jej da dziecko, bo w sumie lepszy taki niż zaden, bo tylko raz ja zdradzil i obiecał ze bedzie to ostatni, bo moze wreszcie kiedys wybuduje ten dom, bo to az 8 lat bycia razem i szkoda tak długiego czasu, bo przeciez tyle pieknych chwil razem przezyli, bo przecież następny może byc taki sam, no a jesli nie to na pewno tez bedzie mial wiele wad bo w gruncie rzeczy to nie ejst tak zle tylko po prostu jakis taki gorszy dzień dzis miała..... Powodzenia. Ja juz dawno dorosłąm do tego, a jestm prawie w wieku autorki,że w zyciu oprócz serca liczy sie też rozum. Milość z czasem sie zmieni i szkoda by bylo obudzic sie w reku z nocnikiem i mysla ze sie przetrwonilo swoje zycie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do gosc, ktora napisala ze walczyla by - czy miala bys ochote porozmawiac, przyblizyla bym moja historie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do Przybita22 Ta co napisała, że by walczyła o faceta, którego zraniła, to autorka tego tematu - więc nie wiem czy jestem dobrym doradcą, skoro z własnymi sprawami się uporać nie mogę. Ale jeśli chcesz mimo wszystko porozmawiać, to nie widzę przeszkód.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gosc- nie moglam wczesniej napisac, przepraszam.. A co masz za problemy zktorymi nie mozesz sie uporac???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Milka2406
Autorko, serdecznie Ci współczuję i rozumiem, co czujesz. Mam co prawda dopiero 23 lata, ale też byłam w takim związku i, z wielkim bólem, musiałam go zakończyć. Tobie radzę to samo. Z tego, co piszesz, Twój chłopak miał kochankę, zatem nasuwają się proste wnioski: nie miał czasu dla Ciebie, ale znalazł go dla niej. I nie wierz, że był to jednorazowy wybryk ani też w bajeczki o szantażu. Takie rzeczy to w telenowelach, jeszcze kiepskich. Im szybciej z nim skończysz, tym lepiej dla Ciebie. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
podziękuj bardzo i odejdz. Prawda jest właśnie taka, ż on się nie zmieni. Jeśli nieccesz więcj straconych lat. Przechodziłam przez coś takiego i straciłam 10. A kochałam bardzo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość_autorka
Wczoraj z nim rozmawiałam. Powiedziałam mu, że nie chcę tego dalej ciagnąć, że mam dość, że nie pozwolę, aby dłużej mnie tak traktował, że to koniec. Nie chciał tego słuchać, stwierdził, że mnie kocha jak nikogo na świecie, że wie, że mnie zaniedbuje, że źle robi, ale juz niedługo wszystko się zmieni, bo jest tak blisko swojego celu. Powiedział, że nie pozwoli mi odejść, że nie wyobraża sobie życia beze mnie. Starałam się być stanowcza, powiedziałam, że nie będę szła na kolejne ustępstwa dla niego, że do tej pory się poświęcałam, a on realizował swoje cele i marzenia i teraz w koncu czas, żeby zrobić coś dla mnie. Potwierdził, że mam rację, ale już niedługo wszystko się zmieni. Poprosił mnie, żebym to jednak przemyślała, żebym nie podejmowała pochopnej decyzji, bo on beze mnie nie chce żyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zostaw go, jeżeli będzie chciał walczyć to powalczy nawet jak odejdziesz... Za dużo było twojego poświęcenia. Czcze jego gadanie, już niedługo bla bla... Ja bym odeszła... Sama tak zrobiłam, byłam stanowcza i wrócił, i walczył o mnie i moje zaufanie długo... ale on nie miał kochanki....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hmm.. ciezka sprawa. Generalnie zgadzam sie z komentarzami, ze z jego zmiana moze byc ciezko. Mial na to juz swoj czas. Z drugiej strony, jakas szansa istnieje, ze postawiony pod sciana cokolwiek zrozumie. Mala, ale jest. Mysle, ze moglabys to rozegrac tak, ze faktycznie dajesz mu ostatnia szanse. Z tym tylko, ze to nie moze byc tak, ze on obiecuje, obiecuje i po tej jednej rozmowie wszystko wraca do stanu poprzedniego. Jesli tym razem naprawde mu zalezy i cos chce zrobic, to poczekaj az naprawde zrobi. Nie cisnij na ponowne zamieszkanie, wrecz powiedz, ze tego na razie nie chcesz. Powiedz, ze w takim razie czekasz, az Cie przekona, ze tym razem jest inaczej. To nie moze byc kwestia tygodnia i tego, ze przybiegnie z kwiatami. Sama musisz ocenic jak sie stara, czy to ma szanse. Dalabym sobie i jemu w glowie pewien okreslony czas (niezbyt tez dlugi, moze miesiac, dwa). Traktowalabym to przy tym tak - podjelam decyzje, jesli mam ja zmienic, to on MUSI sie do tego przylozyc. Zadnego poswiecania sie, wyczekiwania. Moze byc oczywiscie tak, ze on przy tych rozluznionych kontaktach zawali.... Bedziesz miala wiec dowod, ze nie warto. Musisz byc jednak twarda, naprawde. Konsekwentna. Nie oszukuj sama siebie, nie mysl zyczeniowo. Wroc do niego tylko wtedy, gdy NAPRAWDE na to zasluzy. Po tym, co zrobil masz prawo wymagac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Powiedziałaś mu i przez jego słowa wisisz dalej w próżni. Ja już nie odzywałabym się do niego, tylko czekała na konkrety. I nie rok, dwa. U was to już za długo wszystko trwa. Rozumiem jego podejście, że chce bez kredytów, ale w tym pędzie zapomniał, że po tym pędzie na mecie nie będzie kibica - czyli Ciebie. Ma opcję teraz, że albo szybko coś z tym zrobi i zmieni podejście, albo w domu zamieszka sobie sam, bez kredytów i wieloletniej partnerki, za to będzie miał na pęczki chętnych do wygodnego życia u jego boku, w pięknym domu, bez wielkich wkładów. Nie odzywaj się już do niego, masz sprawę przemyślaną i klarowną. Kochać go nie przestaniesz z dnia na dzień, ale teraz ustąp pola i niech on zacznie się starać. A te "niedługo" powinno nastąpić natychmiast, ani dnia, ani miesiąca dłużej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość 1111
Nie warto tego ciagnąć, on jest egoistą, który robi, to co mu się podoba, nie zwarzająć na to co ty myślisz i czujesz, a ty jesteś tylko taką "zapchajką" - jak znajdzie jakiś moment, w którym nie ma co robić, to jedzie do ciebie. Daj sobie spokój

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kobieto, zakończ to, bo zmarnujesz sobie życie!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
up! Autorko i co postanowiłaś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorka 123
Zakończyłam ten związek. Przez tyle lat nazbierało się sporo wspólnych spraw, które teraz musimy jakoś pozałatwiać, więc jeszcze sporadycznie się kontaktujemy. Nie jest łatwo. On raz pisze, że mnie kocha, że poza mną nie ma nikogo, że chce umrzeć, to znowu mnie olewa, nie odzywa się lub krzyczy i obraża. Mam już naprawdę dość tej hustawki. Wiem, że się nie spodziewał, że powiem kategorycznie "koniec", myślał, że będę tkwić przy nim na zawsze - wbrew wszystkim i wszystkiemu i się mocno zdziwił.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×