Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

moze moja historia doda wam troche otuchy

Polecane posty

Gość gość

nigdy tutaj jeszcze nie pisalam, za to czesto sledze wasze opowiesci i problemy w zwiazkach, problemy z mezczyznami. pomyslalam sobie, ze moze podziele sie moimi doswiadczeniami, moze komus z was to pomoze. mialam bardzo trudne dziecinstwo, bardzo niestabilne i nerwowe. jako maly dzieciak cierpialam na gigantyczna bezsennosc, nerwice i szereg innych przypadlosci. okres nastoletni nie byl lepszy. w efekcie gdy zaczelam spotykac sie z mezczyznami bylam bardzo biedna, bardzo zaburzona mloda kobieta. zaczelam bardzo wczesnie, w wieku 16 lat, przechodzac przez cala game p******ych zwiazkow i p******ych sytuacji. nie ma co ich wymieniac. ich cecha charakterystyczna bylo to, ze w sumie srednio sie w nich ukladalo i ze nie bylam spelniona. jednakze na baaardzo wiele sposob tlumaczylam sobie, ze to wszystko sie pouklada, ze bedzie ok, ze musze sie bardziej starac, ze to jest moja wina i jak ja sie zmienie bedzie nam dobrze. wierzylam w to mocno i staralam sie bardzo. duzo cierpialam. gdybym wtedy znala kafeterie pewnie pisalabym posty pt "on mnie olewa, ale moze trzebuje wiecej czasu" albo "spotykam sie z facetem, ktory srednio mi sie podoba, ale moze jak sie bardzo postaram, to uda mi sie w nim zakochac". masakra do tego pojawila sie presja rodziny i presja spoleczenstwa. wszyscy zaczeli sie wiazac na dluzej, kolezanki zaczely brac sluby. moja mama glownie wciaz mi mowila, ze mam przestac tak wybrzydzac, ze mam o sobie za wysokie mniemanie itd. ze zostane w koncu sama... a ja spotykalam sie, randowalam, wmawialam sobie, ze bedzie ok, przezywalam mnostwo dramatow, zalilam sie przyjaciolka... straszny kolowrot. w koncu wmowilam sobie, ze nie nadaje sie do prawdziwego zwiazku i musze sie zadowolic taka namiastka. ze moja mama ma racje. gdy juz bylam naprawde bardzo bliska rezygnacji poznalam mojego obecnego partnera. jestesmy razem od dwoch lat, a te wszystkie dylematy i dramaty teraz co najwyzej budza moj smiech i mysl "boze, jaka bylam glupia". czasami sie klocimy, czasami mamy problemy, ale to i tak zupelnie nowa jakosc... cos, co myslalam, ze zdarza sie tylko w filmach, albo ze zdarza sie tylko innym... jestem po prostu szczesliwa, cale moje zycie sie ulozylo. klade sie spelniona i budze sie spelniona. ja, ta niezdolna do trwalej relacji... ja, ta, ktora za bardzo wybrzydza i powinna sobie wmowic, ze facet, ktory jej sie nie podoba, jej sie tak naprawde podoba... ja, ktora jest za brzydka/glupia/niezrownowazona na fajny zwiazek. dziewczyny, blagam was, olejcie tych wszystkich d*pkow, z ktorymi nie jestescie szczesliwe. nie powtarzajcie mojego bledu... poswiecilam mnostwo energii, lez, lat. mnostwo godnosci, szacunku dla siebie, zdrowia na uzeranie sie z czyms, co nie bylo tego zupelnie warte, co nie bylo dla mnie. jak dzisiaj na to patrze pukam sie w glowe. nie dajcie sie tak zlapac, zycie nie jest takie dlugie. i to nieprawda ze o prawdziwa milosc trzeba walczyc, trzeba w jej imieniu cierpiec i rodzierac szaty. gdy ona sie zdarza dramaty wlasnie znikaja... ona nie generuje nowych, generuje harmonie. serio. uwierzcie mi, jestem p******a jak malo kto i jesli nawet ja to mowie, to to jest po prostu prawda :) pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość macy33
no tak :) ale ty jesteś z nim dopiero 2 lata, a problemy pojawiają się później. jakbys miała 90 lat to może i Twoje doświadczenie by było pocieszeniem, ale niestety przyszłość przed Tobą i nie ma gwarancji że na 100% to będzie sielanka. facet idealny po latach okazuje się bawidamkiem , więc nigdy nie wiadomo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tak, oczywiscie, wiele moze jeszcze wyjsc. moj apel bardziej tyczy sie kobiet, ktore sa mlode, ktore jeszcze nie zbudowaly trwalej, szczesliwej relacji, nie wyszly za maz itd... i zaczynaja sie lamac, zaczynaja sie bac. robia paniczne ruchy, wmawiaja sobie jakies p*****ly. zeby nie bylo - nie mam pretensji do zadnego z moich bylych partnerow. to nie byli zli ludzie. po prostu nie byli dla mnie. a ze ja bylam glupia... wychodzilo jak wychodzilo. bez problemu jednak wyobrazam sobie, ze moglam z kims tak na sile wyladowac, urodzic mu dziecko, wziac slub itd juz po prostu z przekonania, ze tak musi byc, ze cierpienie w zwiazku jest czyms normalnym. nie jest normalne. tylko o tym pamietajcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość macy33
na pewno trzeba tez pamiętać żeby całej się facetowi nie oddawać tak w 100% (emocjonalnie), bo potem jak sprawa się sypnie nic z nas nie zostanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak ja sobie przypominam te wszystkie bledy, ktore popelnialam.... jak pozwalam sie jako dwudziestoletnia dziewczyna zdradzac facetowi na prawo i lewo (lacznie z zaliczeniem moich kolezanek). jak wmawialam sobie, ze inny facet tak naprawde jest dla mnie, tylko musze spokojnie poczekac, az znudzi sie inna... jak przechodzily mnie ciarki za kazdym razem, gdy inny partner mowil mi, ze mnie kocha, bo on mi sie nawet nie podobal. osiagnelam dno. serio. jednak jak patrze na te posty tutaj widze, ze nie bylam taka wyjatkowa. ze my kobiety jakos tak mamy, ze popelniamy mnostwo bledow i z duza wytrwaloscia i zaangazowaniem same siebie krzywdzimy. to nigdy nie jest koniecznosc, a zawsze wybor. bardzo idiotyczny wybor. co wiecej, gdy w koncu juz w badz co badz dojrzalym wieku zaznalam prawdziwego, dobrego, zdrowego uczucia, wiem, ze nie ma powrotu do tych posranych relacji. nawet gdyby cos sie z moim partnerem za x lat przestalo ukladac, to nigdy wiecej tego gowna. lepiej byc sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość macy33
no chyba, że będą dzieci. wtedy nie mozna tak z dnia na dzień zostawić jak coś będzie nie tak bo to już nie tylko Twoja sprawa. te sytuacje są najbardziej skomplikowane. Instynkt macierzyński jest tak silny, że myśli się mniej o sobie i wtedy życie jest trudniejsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×