moja historia miłosna

zauroczylam sie ...w nim ..od kilku lat odkad go ujrzalam ...serce mocniej zabiło i tak już było za każdym razem kiedy przypadkowo go widziałam..on nie wiedział o tym ze jakas mezatka sie w nim kocha..aczkolwiek kojarzył mnie bardzo dobrze z widzenia..i tak mijaly lata..ja nie moglam nic zrobić ..mam zasady..maz,dziecko żadne zdrady nie wchodzą w gre..ale ja niestety codziennie biłam sie zmyślami ..a jak go zobaczyłam to już w ogóle..któregos dnia pod marketem podejchał z bliska i spojrzał mi prosto w oczy przez dłuższą chwile...zrobiło mi sie gorąco..serce prawie rozerwało pierś ...wiedziałam że muszę coś zrobić ,muszę go poznać nic więcej...w polowie wakacji odszukalam na fb jego kolege.. i on nas poznal... spoczatku sztywna rozmowa,drętwo...ale z dnia na dzie coraz większa wieź..coraz więcej wspolnych cech,wspolnych zainteresowan..on dziwak ,ma swoj swiat,specyficzna osobowosc ..nie zaden banalny facet... zauroczyl mnie podwojnie..ale nigdy nie rozmawilismy o sexie..obydwoje trzymalismy dystans...ja 3 razy konczylam znajomosc i ciagle wracalam ..nie potrafiłam sobie go odpuscić.. ktoregos dnia stwierdzilam ze jestem nie fair wobec meza..i nie moge tak dalej..ostatnie wczoraj zakonczylam znajomosc on to uszanowal..ale napisal mi cos wyjatkowego "ze nigdy z nikim nie poczuł takiej bliskości i nikogo tak nie polubił.ale on nigdy nie bedzie mnie do ncizego namawiał....kochać to chyba za mocne słowo...wczesniej proponowal spotkanie,kawe.. ale ja sie balam wolalam odmawiać.. bo wiem ze na zywo byłoby po mnie...dzisiaj na koniec napisalam mu że zawsze bede...wyjatkowy facet....wiem ze dla was ta historia moze byc banalna ale ja przezylam cos niezwyklego ..az sie wzruszyłam:(..