Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy są na tym forum jakieś lesbijki biseksualni geje lub trans

Polecane posty

Gość gość

Wpisujcie sie :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Grzeslaw jest trans :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Powiem tyle na kafe :) są geje les bi :) Już było parę o tym tematów :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja jestem jednocześnie gejem, lesbijką, biseksem oraz transem ;) bo taka moda tera ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mam na imie E..... i jestem lesbijka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bi siatkarz 23
siema ja jestem :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Waclaw jestem gejem mam 30 lat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jestem Krzysiu i lubie geji

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bi siatkarz 23 - skad jestes??? Google 94 - i ty tez ???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Marta jestem les

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Karolina jestem lesbijka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Grzesław nie jest transseksualny tylko jest transwestytą. On nie chce zmieniac płci, nie czuje sie kobietą po prostu lubi nosić damskie ciuchy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Asia lesbijka :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Heniek jestem gejowym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość - wynocha stąd, to nie Frodna 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
do gościa-"tradycyjna rodzina'' to dla wielu dzieci koszmar doświadczenia przemocy ze strony silniejszego rodzica lub obojga rodziców ja na przykład nienawidzę słowa "rodzina'' brzydzę się nim

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mieszkam na wyspie lesbos wiec jestem lesbijka :) ale pociagaja mnie tylko panowie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ines mieszkam w Pucku jestem lesbijka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kocham lesbijki i jestem lesbijką. Od 2 lat jestem w stałym związku z piękną,cudowną dziewczyną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Danusia poznam inne lesbijki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bronislaw jestem gejem mieszkam na wsi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Lucyna jestem les Krakow

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kim Jestem. Pytanie, które towarzyszyło mi od najmłodszych lat. Szukałam na nie odpowiedzi jako dziecko kilkuletnie, patrząc na rodziców, porównując się do nich i do moich dwóch braci. Więcej czasu spędzałam z ojcem i otrzymałam od niego więcej zainteresowania. W odwrotnej sytuacji byli moi bracia, otaczani większą troską mamy. O uwagę i miłość mojej mamy musiałam zabiegać. Nie musieli tego robić moi bracia, stąd nie czułam się zbyt dobrze w domu. Przykładem może być spędzanie wakacji lub czasu wolnego po szkole. Odkąd pamiętam spędzałam go poza domem na koloniach, obozach, u krewnych lub na samotnych wypadach leśnych. Moi bracia ten czas w większości spędzali w domu. W trakcie terapii pojawiło się w mojej głowie hasło: "Jestem dzieckiem ulicy". A przecież nic nie wskazywało na to, że moja rodzina jest patologiczna. Po prostu zabrakło ciepła rodzinnego, które sprawia, że dziecko chętnie wraca do domu. Ja tego ciepła i zauważenia szukałam poza domem. Różnica w sposobie traktowania moich braci, szczególnie starszego, przez mamę stworzyła w mojej głowie obraz, że chłopcy są lepsi, mają lepiej od dziewczynek. Z tego obrazu stworzył się mój sposób myślenia: muszę dorównać chłopcom, a nawet być lepsza od nich. Tak rozwinął się mój styl życia, bycie z chłopcami i rywalizacja z nimi (zabawy, sport, zainteresowania). W szkole podstawowej nie czułam się dobrze z rówieśniczkami, inne były moje zainteresowania, potrzeby. Miałam przekonanie, że jestem gorsza od nich i nie jestem ładna w porównaniu z nimi. W wieku, kiedy dziewczęta zaczynają się interesować chłopcami i odwrotnie wydawało mi się, że żaden chłopak nie zwróci na mnie uwagi. Jeśli któryś mi się podobał, uważałam, że nie zasługuję na jego uwagę i nie mam szans. Na poczucie niegodności i bardzo niskiej wartości wpłynęło doświadczenie molestowania seksualnego przez starszego o kilka lat chłopaka z sąsiedztwa. Miałam wtedy osiem lat. Były też w następnych latach próby molestowania przez innych chłopców, ale wtedy już potrafiłam się obronić. Z tego powodu poczucie winy ciągnęło się za mną przez wiele lat. Dopiero w wieku dorosłym wytłumaczono mi, że to nie była moja wina. Doświadczenie, że jako dziewczyna mogę być wykorzystana, świadomość, że chłopcy w ten sposób patrzą na dziewczyny, pogłębiało potrzebę ukrycia mojej kobiecości. Ubierałam się i zachowywałam jak chłopcy z przekonaniem, że nie narażę się na niebezpieczeństwo wykorzystania. Miałam też potrzebę chronienia innych dziewcząt w sytuacjach, kiedy były narażone na krzywdę ze strony chłopców lub nie radziły sobie w rozwiązywaniu trudnej sytuacji. Weszłam w rolę "ochroniarza". Kiedy sama mogłam decydować o wyborze szkoły, wybrałam kierunek techniczny. W odróżnieniu od szkoły podstawowej, w tej czułam się bardzo dobrze. Miałam możliwość rywalizacji z chłopakami, mogłam się wykazać, byłam zauważana, doceniana, "byłam dobra". Moje oddzielenie od świata kobiecego rosło, moje życie zewnętrzne obracało się w świecie, w którym żyją chłopcy. W tym czasie upodobniłam się bardzo w sposobie zachowania i myślenia do chłopców. Moim pseudonimem, "ksywą" było imię męskie. Dzięki Bogu w tym okresie jeszcze nikt nie mówił o tym, że można zmienić płeć i jest to całkiem normalne. Nie było życzliwych doradców, którzy w tę stronę popychali, finansując operację, tak jak jest to dzisiaj. Minęło jeszcze parę lat, w czasie których pojawiły się pragnienia homoseksualne, pragnienie bycia kochaną i akceptowaną przez kobietę, ogromna tęsknota za światem, w którym żyją kobiety. Nastąpił moment, w którym zawalił się mój dotychczasowy świat, w którym czułam się bez wartości i aby zasłużyć na miłość, musiałam na nią zapracować. Utraciłam to wszystko, na czym mi zależało, o co zabiegałam przez wiele lat. Zobaczyłam, że jestem sama, że obok nie ma nikogo. Wewnętrzne pragnienie bycia kobietą, odkrycia tego, kim jestem jako kobieta, pragnienie życia w świecie kobiet i poczucia, że jest to mój świat, w którym jest dla mnie miejsce i w którym jest mi dobrze, nigdy we mnie nie wygasło. Zrozumiałam, że cokolwiek będę robić, żeby zapracować na miłość, nigdy na nią nie zasłużę, bo miłość może być tylko bezwarunkowa, tylko za to, że jestem, niezależnie od moich zasług. Tak naprawdę taką miłością może kochać tylko Bóg i doświadczenie Jego miłości otwiera mnie na siebie, na żywe doświadczenie bycia umiłowanym Jego dzieckiem. Tu znalazłam odpowiedź na pytanie, które towarzyszyło mi od najmłodszych lat. KIM JESTEM? W doświadczeniu tej miłości odnalazłam siebie jako dziewczynkę, dziewczynę i kobietę. Z Nim w czasie terapii i po jej zakończeniu w ODWADZE przeszłam już przez wiele etapów historii mojego życia, na których zatrzymał się mój rozwój emocjonalny jako dziewczynki, która miała stać się kobietą. Uczę się na nowo żyć, cieszyć się życiem, odkrywać głębię bogactwa, które jest we mnie jako kobiecie. Cieszę się umiejętnością nawiązywania głębokich relacji z kobietami i mężczyznami. Uczę się też wdzięczności za wszystkie trudne doświadczenia. Są one pewnego rodzaju skarbem. Rany, które za sprawą działania łaski Bożej przemieniają się w perły. Moje bolesne doświadczenia pomagają mi zrozumieć sytuacje kobiet z podobnymi doświadczeniami. Katarzyna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a żeby było zabawne dziś parlament Szkocji zaczal debate na legalizacją malzenstw homo, nowy premier Australii obiecal wprowadzenie ich jeszcze w tym roku, Tajwan i Wietnam tez mają takie plany przed koncem 2013. Do tego Luksemburg, a ostatnio także we Włoszech sie o tym mowi. ''Katolicy'' chyba masowo dostaną zawałów, nie ma co, bedą nas straszyc kolejnym końcem 2012 :D 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam 20 lat, miałam 17, kiedy zakochałam się w koleżance z klasy. Oczywiście wraz z tym pojawiła się panika, setka pytań: kim ja właściwie jestem, jak ja dalej będę żyć itp. Modliłam się, chciałam, żeby to uczucie odeszło - niestety nic z tego. Szukałam pomocy w internecie, ale trafiałam tylko na strony krzyczące o tolerancji i równości. Nie takiej pomocy szukałam. Jak na ironię w świecie, w którym walczy się o prawo wolnego wyboru, ja zostałam go pozbawiona, bo gdzie bym nie pytała, zawsze mi mówiono, że tego się nie da zmienić, że taka już jestem i żebym się taką zaakceptowała. W międzyczasie przeszłam przez półroczny epizod z samookaleczeniami, bo od dłuższego czasu żyjąc w poczuciu oczekiwania na karę, której jednak nikt mi nie wymierzał - sama zaczęłam ją sobie wymierzać. I wkrótce potem uzależniłam się w pewien sposób od uczucia ulgi, jakie następowało po tej nieszczęsnej żyletce. Skończyłam 18 lat, poszłam do psychiatry, o czym nikt nie wiedział, trafiłam na pisarza recept (zdiagnozował depresję na tle nerwowym, chociaż nie powiedziałam mu o istocie problemu), po trzech miesiącach zrezygnowałam z leczenia. Znów zaczęłam szukać w internecie. Wtedy właśnie trafiłam na stronę grupy ODWAGA. Zaczęłam czytać Pismo św. Starałam się pilnować regularnej modlitwy. Zniechęcałam się jednak często, ponieważ za każdym razem, kiedy poznawałam jakiegoś mężczyznę - odrzucało mnie od niego. A kiedy jakieś spotkanie stawało się intymniejsze, kiedy chociażby chciał mnie przytulić, potrzymać za rękę, lub co gorsza pocałować, po powrocie do domu przeżywałam koszmar, musiałam się wykąpać, nie chciałam znać już nigdy żadnego mężczyzny itp. Myślałam, że jestem po prostu lesbijką i że nic tego nie zmieni. No po prostu tragedia. Ale trwałam dalej w postanowieniu uratowania swoich marzeń. A marzyłam zawsze o rodzinie, mężu i dzieciach. Próbowałam brać się w garść. Dalej czytałam Pismo św., odwiedzałam strony katolickie, modliłam się. Zaczęłam analizować swoje życie, zastanawiać się, co takiego się stało. Doszłam do wniosku, że przyczyną mógł być chłód emocjonalny mojej matki i nasze kalekie kontakty, równie bliskie co kontakty kupującego i sklepikarki. W styczniu znów poznałam faceta. Niby wszystko w porządku, ale znów po jakimś czasie spotkania stały się bardziej intymne, a ja miałam ochotę schować się w najciemniejszy kąt i nigdy stamtąd nie wychodzić. Wstrętna byłam. Odwoływałam spotkania, wymyślałam, że jestem chora i nie mogę wychodzić z domu, wymyślałam odwiedziny kuzynek, robiłam wszystko, żeby uniknąć spotkań z nim, które wiązały się z trzymaniem za ręce, przytuleniem czy czymkolwiek innym, co wzbudzało we mnie obrzydzenie. Jednocześnie nie chciałam powiedzieć mu, że nic z tego nie będzie, bo chciałam się jakby gdyby "naprostować" i myślałam, że może mi się uda dzięki niemu. W końcu pojechałam na pielgrzymkę do Częstochowy. Modliłam się o to, żeby Bóg pomógł mi ułożyć moje życie. Wyspowiadałam się ze wszystkiego, pierwszy raz to z siebie wyrzuciłam i pierwszy raz popłakałam się przed obcym człowiekiem - księdzem. Przyjęłam Komunię św. Zaufałam Bogu. Dzisiaj, 3 miesiące po tej niezwykłej dla mnie pielgrzymce jestem szczęśliwie zakochana w mężczyźnie, za którym tęsknię w każdej sekundzie dnia. Wszystko się zmieniło. I tak bardzo się cieszę! Dzisiaj wszystko jest normalne, czuję się cudownie. Wyzwoliłam się z tego, co było dla mnie koszmarem, bólem. Jasne, że teraz pojawiły się innego rodzaju problemy, problemiki, ale czuję prawdziwą wolność. Ktoś mógłby powiedzieć, że po prostu przeszłam jakiś tam etap dojrzewania albo że to przypadek, ale w moim odczuciu było to działanie Boga w moim życiu. Dobrze mi. Kolorowo. Szczęśliwie. Żadne tam "kochanie inaczej", tolerancje i akceptacja nie dadzą tego, co da ta prawdziwa, naturalna, czysta i piękna miłość kobiety do mężczyzny. Do tego właśnie powinno się dążyć. Pewnie szkoda, że nie mogłam uczestniczyć w zajęciach ODWAGI (wyjazd do Lublina był w moim wypadku nie do zrealizowania), ale czuję, że po części dzięki Wam, Waszej stronie, na której czytając świadectwa znajdowałam w sobie siłę, jestem dziś w tym miejscu, w którym jestem. Bardzo szczęśliwa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jako dziecko często myślałem o własnej szczęśliwej rodzinie z gromadką dzieci. Przez trzydzieści cztery lata borykałem się z problemem tęsknoty za własną płcią. Już w liceum uświadomiłem sobie, że coś jest ze mną nie tak. Choć dobrze się czułem w towarzystwie dziewcząt trudno mi było nawiązać bliższe kontakty typu: ja i moja dziewczyna. Natomiast w towarzystwie kolegów było mi nieswojo, a jednocześnie czułem jakiś niezdrowy pociąg do niektórych z nich. Zwłaszcza kiedy nadużyłem alkoholu. Po maturze dostałem się na niezłą uczelnię. Z dala od domu, nadopiekuńczej matki, ojca, którego nienawidziłem, prowadziłem studenckie życie. Miałem zbliżenia z koleżankami, z jedną z nich jakiś czas chodziłem. Wydawało mi się że problem zniknął. Poznałem dziewczynę, w której się chyba zakochałem. Wzięliśmy ślub. Zaczęło się wspólne szczęśliwe życie. Żona była zazdrosna, gdy ta lub inna kobieta tak po prostu mi się podobała. "Wyciszyłem" więc spoglądanie na kobiety, stłumiłem podziwianie piękna, ale po pewnym czasie uruchomiło się we mnie podziwianie młodych mężczyzn. Zostaliśmy w mieście, gdzie studiowaliśmy. Zaczęliśmy prace w dobrych instytucjach: lepsze zarobki, mieszkanie. Po dwóch latach małżeństwa zaczęła się powiększać rodzina, urodziło się dwóch synów. Znacznie później problemy z ich wychowaniem, pierwsze kryzysy małżeńskie, sprzeczki. Ot samo życie. Choć regularnie współżyliśmy ze sobą, to jednak trawił mnie jakiś głód, czegoś mi brakowało. Coraz częściej spoglądałem na mężczyzn. Autobusy, tramwaje, kawiarnie pełne studentów. Wyobrażałem sobie różne sytuacje, zdarzenia, sceny. Myśli były coraz dłuższe, to była jakaś obsesja. Zacząłem kupować prasę homoseksualną, oglądać filmy. Potem ją targałem, wyrzucałem i znowu przychodziły dni słabości. Życie małżeńskie coraz bardziej się komplikowało. Synowie dojrzewali, buntowali się. Zaczęły się kłopoty w mojej pracy, nadużywałem alkoholu. Nasza wspólna droga z żoną coraz bardziej się rozchodziła. Przestaliśmy ze sobą sypiać. Tęsknota za własną płcią tak bardzo się pogłębiała (czy ja raczej dałem jej przystęp), że kilka razy odwiedziłem wiadome kluby. Na przestrzeni lat miałem kilka przygodnych kontaktów fizycznych z mężczyznami. Pogrążyłem się w internecie, aż wreszcie poznałem młodego mężczyznę. Związałem się z nim. Wydawało mi się, że przeżywam drugą młodość. On bardzo się we mnie zakochał Ogarnęło mnie szaleństwo do tego stopnia, że byłem gotów odejść od żony, zamieszkać razem z nim. To wielki skrót z mojego dwudziestopięcioletniego małżeństwa. Moje sumienie nie wytrzymało takiego postępowania, przyszło opamiętanie. Wyrządziłem wielką krzywdę żonie, temu człowiekowi, sobie, a przede wszystkim grzeszyłem przeciw przykazaniu NIE CUDZOŁÓŹ. Nie mogłem tego znieść, podwójnego życia, okłamywania żony, jego, siebie, straszliwej degradacji godności, uprzedmiotowienia. Jak nisko upadłem. Gdzie moje ideały o dozgonnym małżeństwie na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie. Byłem przerażony tym, do czego doprowadziłem. Z dnia na dzień rozstałem się z mężczyzną, raniąc go potwornie moją decyzją. Zacząłem szukać wyjścia z bardzo zagmatwanej sytuacji. Rozmawiałem z psychologami, terapeutami, psychiatrami. Radykalnie zerwałem z internetem, wiadomą prasą. Przeczytałem kilka książek dostępnych na naszym rynku. Zacząłem się poważnie i szczerze, z wytrwałością modlić. Uzmysłowiłem sobie, że bez pomocy Boga nie uda mi się wyjść z tak skomplikowanej sytuacji. Walczyłem z sobą bardzo, by nie wrócić do kontaktów z tamtym mężczyzną. Tęsknota pulsowała, a ja modliłem się. Trwało to kilka miesięcy, aż Pan zlitował się nade mną i dał chwilowy spokój, ale także światło nadziei. W jednej z książek przeczytałem o lubelskiej ODWADZE. Napisałem do ODWAGI rozpaczliwy list. Skontaktowałem się telefonicznie, potem rozmawiałem osobiście na miejscu. Zostałem przyjęty na miesięczną terapię. Z nadzieją czekałem na rozpoczęcie. Zaczął się proces pracy nad sobą, żmudnego, trudnego, czasami bolesnego zagłębiania się w siebie, kontaktu z uczuciami, docierania do prawdy o sobie. Już wcześniej wiedziałem, że mój problem nie jest moją winą i nie jestem za niego odpowiedzialny. To wynik jakiegoś zranienia gdzieś we wczesnym dzieciństwie, niezamierzony i nieświadomy. Także dzięki książkom, rozmowom, wiedziałem, że jakby nie w pełni jestem odpowiedzialny za decyzje i wybory, bo nie były one podejmowane w pełnej świadomości i pełnej wolności. Ale więcej miałem dowiedzieć się na lubelskiej terapii, dzięki różnym psychodramom przeżyć coś czego brakowało, doświadczyć na głębokim poziomie, wpisać w siebie, nadrobić, uzupełnić. Terapia grupowa w ODWADZE odbywała się na różnych pokładach osobowości. Nie przypuszczałem, że każdy z nich: intelektualny, duchowy, psychiczny i fizyczny tyle skorzysta. Wiele się o sobie dowiedziałem, przeżyłem. Dziś czuję się odblokowany. Poczucie solidarności i wspólnoty z kolegami w różnym wieku podziałało wzmacniająco. Nie stało się to z dnia na dzień. Minęło kilka miesięcy zanim zaowocowała terapia, a nawet przyniosła zaskakujące efekty. Dziś mogę powiedzieć, że jestem wolny od problemu. Młodzi mężczyźni już mnie nie interesują, wzrok czysty tylko ślizga się po mijanych twarzach. Interesuje mnie wyłącznie żona, z nią żyję i daję, ile mogę. Zaczęliśmy budować na zgliszczach jakby nową relację: szczerą, otwartą, opartą na przebaczeniu, bo wiele mi wybaczyła. Nie byłbym szczery, gdybym nie napisał, że czasami odzywa się we mnie wspomnienie tamtego związku. Jest pełne niesmaku i nienawiści do siebie. Jak cierń uwierający wywołuje ból. Bóg mi wybaczył. Ja pracuję, aby całkiem wybaczyć sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Homoseksualizm powinien być promowany w środowisku młodzieży,dzieci i nastolatki powinny wiedzieć że nie muszą zakładać ohydnych tradycyjnych rodzin jest alternatywa:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja sobie z dziewczynami dałem spokój bo one tylko lecą na kasę :( Ale jestem bi :) i teraz mam faceta :)i mnie kocha to nie materialista :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam:-) jak ktoś tu słusznie zauważył jestem niby transwestytą ale nie dokońca, gdyż nie czuje się kobietą, oraz nie mam problemu z identyfikacją tożsamości płciowej, bo jestem 100 % facetem (nie mylić z wieszakiem na kalesony i garniak) i nie rozumiem tego, że tylko spódnice i sukienki są kobiet, a faceci mogą korzystać z 2 % ogólnie dostępnej odzieży :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×