Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość co ja najlepszego zrobiłam

Historia jakich wiele zdrada i co dalej

Polecane posty

Gość co ja najlepszego zrobiłam

Mojego męża poznałam kilka lat temu. Przystojny, zaradny, ułożony, inteligentny, poważny - idealny materiał na partnera. Nie była to wiekla miłość ani z mojej ani z jego strony ale było uczucie, już na samym początku wyszły ogromne różnice charakterów i poglądów, często się kłóciliśmy i prawie nigdy zgadzaliśmy w jakiejkolwiek kwestii. Można powiedzieć, że układało nam się średnio i wiele razy padał temat rozstania, ale mimo wszystko chcieliśmy być razem i w zeszłym roku postanowiliśmy związać się na dobre i złe świętym węzłem małżeńskim. Pech chciał, że miesiąc po ślubie poznałam innego przystojnego mężczyznę - mój ideał z wyglądu i głupia zamiast trzymać się od niego zapobiegawczo z daleka postanowiłam poznać go bliżej. To miało być tylko koleżeństwo, taki był plan, zresztą on też już miał poukładane życie i nie wyglądał mi na takiego, co się wdaje w romanse i inne przygody na boku. Był tylko jeden mały problem: kręcił mnie niesamowicie! Jak nikt nigdy dotąd, do tego stopnia, że na palcach jednej ręki mogłam policzyć minuty w ciągu doby, kiedy nie fantazjowałam na jego temat, nie muszę chyba wspominać, co się działo z moim ciałem w jego obecności i jak trudno było mi się skupić na zwykłej rozmowie z nim. Polubiliśmy się, na szczęście on trzymał cały czas spory dystans i nie podrywał mnie lecz traktował mnie bardziej jak dobrego kolegę niż kobietę, więc czując się bezpiecznie zaczęłam sobie pozwalać na coraz więcej tak dla zabawy tylko i przyjemności, trochę też ze zwykłej babskiej próżności, a on twardo nic. Niestety moje zaangażowanie w tą znajomość nie pozostało bez wpływu na moją sytuację z mężem. Nie czułam, że robię coś złego, choć w domu byłam tylko ciałem a moje niskie jak myślałam z natury libido całkowicie obumarło, mąż musiał widzieć, że coś jest nie tak, ale nic nie mówił. Tego lata trafiła się okazja, żeby spędzić trochę czasu sam z kolegą, do tej pory spotykaliśmy się tylko w miejscach publicznych, jemu tak pasowało, no i najczęściej w większym gronie. Jechał służbowo do pewnego miasta a ja chciałam tam odwiedzić koleżankę, więc postanowiłam się z nim zabrać żeby było taniej, oczywiście za zgodą męża. Od początku podróży on był jakiś spięty, nie kleiła nam się gadka wyjątkowo, człułam się jak niechciany pasażer, więc zapytałam o co chodzi, czy jest zły na mnie, że się z nim zabrałam, a on na to, że jeśli naprawdę chcę, żeby się wyluzował będę musiała dać mu się przelecieć. Myślałam, że żartuje i podchwyciłam temat, zaczęłam go dla jaj prowokować podciągając spódniczkę, głaszcząc go po nodze i proponując krótki postój w lesie w celu umilenia sobie podróży... i ku mojemu ogromnemu zdziwieniu skręcił w pierwszą dróżkę leśną i udowodnił mi, że to wcale nie były żarty. Był baaaardzo przekonujący a ja pierwszy raz w życiu nie potrafiłam nad sobą panować. Chwilę później żebym już nie miała żadnych wątpliwości udowodnił mi to jeszcze raz, a potem znowu i znowu. Byłam zaskoczona, że aż tak jest na mnie napalony, okazało się, że od samego początku bardzo go kręcę i tylko fakt, że widywaliśmy się w miejscach publicznych powstrzymywał go. Odstwił mnie do koleżanki i pojechał załatwiać swoje sprawy, następnego dnia rano mnie odebrał i wyruszyliśmy w podróż powrotną. Przez całą drogę zamieniliśmy ze sobą tylko parę zdań, dało się wyczuć, że nie ma najlepszego humoru, a ja czułam się niezręcznie i tak jechaliśmy każdy pogrążony w swoich myślach. Na koniec podziekowałam mu za podwózkę i przeprosiłam, że go uwiodłam, on na to, że spoko, nic się nie stało. Parę dni później wysłałam mu smsa z zapytaniem, czy wszystko OK, odpisał, że tak i odwzajemnił pytanie, a ja odwzajemniłam odpowiedź. Ale nie, nie było OK, było bardzo nie-OK. Po kilku dniach euforii i wspomnień przyjemnych chwil, na których samą myśl przechodził mnie dreszcz dopadły mnie wyrzuty sumienia i uświadomiłam sobie, co tak naprawdę zrobiłam. Nie wytrzymałam nawet roku od ślubu i praktycznie sama wskoczyłam facetowi na c***a podczas gdy mężowi ostatni raz dałam...w zeszłym roku. Co gorsze wiem, że gdyby taka sytuacja się powtórzyła to skończyłoby się tak samo, zakochałam się po uszy w tym człowieku, za to po uczuciu do męża został już tylko maleńki ślad. Od wspomnianej podróży mija właśnie trzeci miesiąc a ja jestem cieniem samej siebie. Unikam męża, unikam kolegi, nie potrafię spojrzec im w oczy, nawet sobie mam problem. CO ROBIĆ? Czy da się w ogóle coś sensownego zrobić w mojej sytuacji?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
o dziewczyno! przygotuj się bo zaraz tak oberwiesz obelgami że tylko wysoka samoocena Cię poratuje jak chciałaś wsparcia to lepiej stąd zwiewaj albo idź do kącika zradzaczy - oni Cię wesprą poważnie piszę, tutaj zaraz polecą bluzgi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
napisz streszczenie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×