Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

30 na karku i brak sensu życia

Polecane posty

Gość gość
jest wielu po 40 którzy marzą jeszcze o żonie w białej sukni i ślubie przed ołtarzem . Jedź na popularne pielgrzymki do sanktuariów Maryi a tam takich jest najwięcej .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jestem dawno po 30 i tez tak czuje jak wiele/wielu z was. Przezywam kryzys egzystencjonalny-nie zrobilam wlasciwego kroku w zyciu we wlasciwym czasie .Za duzo szans zmarnowanych..Mysle, ze to moje ego przesadzilo o tym ale tez i inni mi nie ulatwiali.Jestem dosc niecierpliwa i szybko ze wszystkiego rezygnuje ale tez probuje wychodzic do ludzi, rozmawiac, jednak oni kontaktu nie chca. Nie wiadomo co w takiej sytuacji zrobic...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość teoria potwierdzona
ludzie to puste, tępe bydło bez jakiejkolwiek wyobraźni, a bydło nie ma sensu egzystencji, ani nie ma myśleć za siebie, bydło ma tylko robić to co mu każą, jesteście raczej tym bydłem niestety

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
04:58 a ty kim jesteś

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość M jak Morderczość
Jak czytam wasze żale, to aż mi się uśmiech na twarzy maluje. Naprawdę, choć na chwilę, to i tak dużo. Sens życia? Serio? Wierzycie, że cokolwiek ma taki sam cykl rozwoju i koniecznie musi coś w naszym świecie znaczyć dla nas samych? Chcesz żyć - żyjesz i walczysz do końca - i tak, umrzesz/zginiesz/zdechniesz, jak każdy żywy organizm. I pamiętaj, że za 2, a może i za chwilę nikt nie będzie o tobie pamiętać - tak, jakbyś nigdy nie istniała. Pozostaną tylko wspomnienia spowinowaconych, którzy chociaż raz cię ujrzeli - oni mogą wspomnieć swym dzieciom o tobie, przez co z pokolenia na pokolenie mogą o tobie powstać legendy, aż w końcu ludzie się tym znudzą i wtedy dosłownie nikogo nie będzie interesowało, co działo się miliardy lat temu, bo mają własne problemy, którymi tak jak ty i oni się zamartwiają. Miłego rozczulania się nad sobą w tym bezlitosnym świecie, Bogu winni, kochani ludzie - do czasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ruszcie doopsko
Życie jest gòwno warte a potem czeka was trumna, dlatego zamiast biadolić i się ukrywać róbcie to co chcecie i na co macie ochote. Widzicie ciekawego faceta podejść i zagadać, chcecie skakać z bungee czy ze spadochronem to iść, macie jakąś pasje to znaleźć na nią czas i robić to, chcecie zmienić prace to szukać danych o tej którą chcecie, nie chcecie pracować i też zarabiać to szukać takich sposobów, ALE róbcie coś, coś oprócz biadolenia bo rzygać się chce

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jejku, cieszę się, że znalazłam ten temat. Mam 30 lat i od dawna poczucie braku sensu czegokolwiek. No nie widzę sensu wstawać z łóżka, iść do pracy której nie znosze, gotować obiadu i znowu się kłaść. Zarabiam, ale wyplata, jak mówi klasyk, tylko na rachunki i jedzenie. Mam faceta, mamę, brata i cudownego bratanka. Przy nim jedynie czuję jakąkolwiek radość :) Mój chłopak mówi, żebym się cieszyła z małych rzeczy, ale nie umiem. Działa to chwilę a potem znowu wraca to jakże mi znane poczucie bezsensu. Mam sporo marzeń, ale nie stać mnie na ich realizację z powodu braku funduszy. I tak narasta ta frustracja, monotonia mnie dobija.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Myślę, że ważne jest, żeby znaleźć właśnie coś co będzie nam sprawiać radość i satysfakcję każdego dnia, jakiś cel do którego będziemy dążyć. Cele nie biorą się tak znikąd. Możemy wstawać rano, chodzić do pracy i tak każdego dnia bez sensu. Ja miałam taki okres po śmierci taty, że właściwie tylko jakoś istniałam, zaspokajałam swoje potrzeby, ale nie mogłam znaleźć sobie żadnego celu w życiu. Doszłam wtedy do wniosku, że pewnie cierpię na depresję i zdecydowałam się na terapię. To była trudna decyzja, ale dzisiaj nie żałuję. Losowo wybrałam Psychologgię i trafiłam na Tomasza Mieszkowskiego. Dzięki terapii udało mi się wyjść z dołka. Zaczęłam organizować swój czas i stawiać sobie cele - pierwszym była nauka hiszpańskiego i znalezienie ciekawszej pracy. Nawet jeżeli nie udaje się od razu zrealizować celu, to samo posiadanie go napędza człowieka :) Tym, którzy uważają, że nie ma sensu, przyszłości, itd. polecam terapię - to błędny sposób myślenia, nie prowadzi do niczego poza dalszą wegetacją. Podrzucam linka do strony poradni https://www.psychologgia-plus.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam to samo, chyba głównie z braku miłości w moim życiu -mam już 26 lat i nigdy nie byłam zakochana :(.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To ja dodam coś od siebie. Kiedys, pod koniec liceum, zaczęłam się uczyć podstaw fotografii. Robiłam mnóstwo zdjęć i sprawiało mi to frajde. Mój zapał jednak zniknął tak szybko jak się pojawił. Uznałam, że jestem kiepska i nigdy nic nie osiągnie w tej dziedzinie. Po prostu mi się odechciało. I rzuciłam to. Położyłam aparat do szafki, aby wyjąć go z powrotem kilka lat później gdy wybierałam się na wycieczkę. Stwierdziłam że skoro nie potrafię robić zdjęć to będę kręcić filmik, złożę go później w całośc i będzie jakaś tam pamiatka. Film wyszedł taki sobie, wszystko się trzeslo, ujęcia przypadkowe. I wtedy przyszło mi do głowy, że potrzebuję lepszego sprzętu. Później nagrałam jeszcze kilka krótkich filmików na własny użytek i zaczęłam je montować. Najpierw program do montażu mnie irytował, jednak szybko załapałam podstawy i zaczęło mi się podobać. Ze mogę coś dowolnie posklejac, wstawić muzykę, zsynchronizowac. Kupiłam nowy aparat. Z nadzieją na kręcenie filmów. I zaczęłam z powrotem fotografować :) Wreszcie odwazylam się wyjść wieczorem na miasto ze statywem (na co wcześniej nie miałam ochoty) i zrobiłam moje pierwsze fotki nocne. Niby nic nadzwyczajnego, ale poczułam, że robię w tym krok naprzód i że mnie to cieszy :) I zrozumiałam że kiedyś zrezygnowałam z czegoś, co mnie uszczesliwialo. Ta mała pasja do fotografii (a później sklecania filmów) zaowocowała tym, że poczułam potrzebę podróżowania, a nawet odwazylam się pierwszy raz w życiu pojechać w góry i to zupełnie sama :) I z tego moral taki, nie rezygnujcie z rzeczy, które Was uszczesliwiaja. Niechby to było szydelkowanie albo chodzenie po lesie i zbieranie grzybów. A jeśli nie macie takiej rzeczy, pomyślcie co lubicie robić. I róbcie to. To niby bardzo proste, a jednocześnie cholernie skomplikowane. Ale warto próbować różnych rzeczy i w końcu to odnaleźć. Ja kiedyś przypadkowo pojechałam na objazdówkę do Zakopca i urzekły mnie góry. Nigdy wcześniej nie przypuszczalabym że pojadę tam jeszcze kiedyś i to zupełnie sama i że będę czerpać z tego przyjemność :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Mam to samo z braku milosci- nigdy nie byłam zakochana a mam juz 27 lat. Czuje bezsens życia, pustkę i brak sił np na pracę. Nie mam tego ,,paliwa" do dzialania co maja inni zakochani, takim łatwiej jest mierzyc się z przeciwnościami losu, gdy wiedzą ze maja do kogo wrócić, kochają i są kochani...ja tego nigdy nie doswiadczylam i jestem coraz słabsza i bardziej nerwowa, smutna 😞 nic mi się nie chce, jak tu być efektywnym w pracy...najchętniej tylko bym lezala i plakala 😞

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kateryna

zkoda marnować czas.. trzeba korzystać z życia i dawać z siebie jak najwięcej! polecam również bloga teksty-aplana.pl, bardzo mądrze pisze na temat życia i daje do myślenia 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anonim

Mam 35 lat. Jestem w separacji z żoną z którą mam syna, drugiego pochowałem rok temu. Moje życie to długa historia jednak jedyny sens życia i pracy utraciłem to moja żona, kocham ją ponad własne życie, a ona to odtrąciła i jestem za to odpowiedzialny. Czuję jej zimno oziębłość i obojętność a ona jest całym moim życiem, którego już nie odzyskam. Czuję jak oddala się ode mnie a ja ją kocham to dla niej robiłem wszystko, teraz moje życie straciło sens. Jestem na skraju wiem że zabicie siebie nic nie da, ale nie chce już czuć. Wolę chyba ze sobą skończyć niż czuć to co czułem przez całe życie, odrzucenie, izolację i brak więzi. Wiem że te uczucia miną ale ja już nie chcę próbować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×