Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Opiekunka do dziecka mąż nie chciał

Polecane posty

Gość gość

Mam problem. moje dziecko jest zdrowe i ma 3 miesiące, ja pracuje w domu na część etatu jako grafik. Ostatnio była jednak okazja, by zarobić dość dużo - jak na 3-4 h pracy - ale wieczorem, i wiązało sie to z wyjściem z domu. Mąż nie mógł zostać z dzieckiem, bo też tam pracował i nadzorował całość pracy, z dzieckiem miała zostać moja mama ale nagle zachorowała i poszła do szpitala. Na dzień przed zaproponowałam nieśmiało że zapłace opiekunce do dziecka i się zaczęło... że on by wolał kogoś z rodziny albo znajomych, że to niebezpiecznie z kimś obcym itp.Strasznie się pokłociliśmy, ja nie chciałam rozmawiać bo dla mnie to oczywiste że 3 miesiące po porodzie matka może raz na 2 tygodnie powinna wyjść z domu wieczorem na godzinę czy dwie... tak po prostu, a ja chciałam ale do pracy, zarobić na dziecko m.in. Inni faceci sami np. proponują żeby iść z partnerką na kolację i wynajmują opiekunkę a mój się krzywił i boi nie wiadomo czego. Wyjaśniłam że przecież nie bierze się baby z ulicy tylko wykwalifikowaną osobę, ale i tak już było dla mnie za późno, mimo że potem mi mówił cały dzień że się zgadza. Po prostu teraz już ani nie mam ochotę nigdzie wychodzić, a najszczęśliwsza to jestem jak mogę sama z dzieckiem siedzieć, bo na faceta nie mogę patrzeć- tak mnie rozczarował swoją staroświecką postawą. Czy i wy uważacie, że jakbym wyszła na okolo 3 godziny sama raz czy dwa w miesiącu, to dziecku by sie działa krzywda? Gdy przez resztę czasu jestem z nim ciągle metr w metr i bliżej? Bo ja w to nie wierzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie widzę nic złego w wyjściu na 3h, ale nie zostawiła bym dziecka z obcą niby wykwalifikowaną osobą. Jeśli już to z osobą z rodziny jak mówi Twój Mąż, a jak sie nie da to ja bym zrezygnowała. Ale to ja. Rozumiem, że niektórzy inaczej do tego podchodzą. Inną sprawą jest, że walisz focha jak dzieciak. Mąż, przemyślał, zgodził się ale księżna musi pokazać jaka wielce skrzywdzona jest. Dorośnij.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moim zdaniem Twój mąż został zaskoczony tą propozycją i dlatego tak zareagował. Zupełnie podobnie reagował mój dziadek, kiedy babcia zarządziła, że pastwisko do krów będzie ogrodzone pastuchem elektrycznym, a nikt we wsi jeszcze tego nie miał :D Porozmawiajcie na spokojnie i zróbcie casting na nianię tak, żeby nie było to na ostatnią chwilę, tylko żeby mąż wiedział z kim w razie czego będzie dziecko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to niech mąż siedzi, jezu, co za ludzie wydaje rozporządzenie z kim to niby ma być dziecko, to niby czemu sam nie zostanie, skoro uważa, że Ci łatwo baby dają sie sterować facetom, którzy mają blade praktyczne pojęcie o tym, co one przeżywaja siedząc w odmu, że jest nuda po x tygodniach, że monotonia, że tęskno do ludzi. nie wiem co za problem, by to pojąć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a spadaj, co ty tam wiesz o moim związku, pisałam w emocjach bo sa silne. I niby czemu nie zostawiać z obcą, bo co, porwie, zabije? Toż i babci dziecka też może odbić, o koleżankach już nie mówiąc. Osoby pracujące jako opiekunki moim zdaniem bardziej lubią dzieci i się lepiej do tego nadają niż pierwsza lepsza znajoma co nie ma do nich serca. A wkurzona mam być prawo, bo tu chodziło nie o to, żebym poszła na dyskotekę, czy że chcę dwa razy na tydzień isc na fitness i wtedy zostawiać z kimś dziecko, czy nawet nie o to że chce iść sama na spacer, tylko że można było zarobić miło legalnie i dużo, tyle co normalnie przez pół miesiąca. I to by było na dom, nie wydałabym na szmatki, pierdoły, a odkąd mój stracił jedną z prac, nie przelewa się. I dlatego kompletnie nie rozumiem jego podejścia - powinien chyba się cieszyć że go nie gnębię, że ma sama pracować na dwa etaty, tylko pracuję, chcę to robić, a on ma obsesję na punkcie tego że każdy chce dziecko porwać, zabic, pobic, nie wiem. A na żłobek się zgodził, więc już nie rozumiem - albo gdy co do czego przyjdzie też będzie protestował albo sądzi że tam dziecko jest bezpieczniejsze, nie rozumiem go zupełnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
i mi naprawdę nie chodzi o to że się nudzę, bo tak nie jest. lubię siedzieć w domu popołudniami, lubię być z dzieckiem, poza tym mam książki, Internet, czasem ktoś znajomy przyjdzie, i wcale nie muszę wychodzić. Tu chodziło tylko o pieniądze - za pracą poza domem też wcale nie tęsknię. Ostatecznie powiedziałam, że ok, dziecka nie zostawię z opiekunką, ale to niech on mi przyniesie te xxx zł których nie zarobię...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem po co się tłumaczysz :o my mamy "obce" nianie 3 z którymi zostawiamy dziecko za każdym razem jak nam się zachce wieczorem gdzieś wyjść i jest dobrze :) zresztą teraz to już nasze dobre znajome

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pzdr Kinga, zawsze wiedziałam, że jesteś spoko najgorsze są kobiety, które spędzają całe dnie z dziećmi i nie tęsknią do pracy, do teatru i jeszzce dodają, że mdzieci kochają bardziej od meża jak robią to wszystko, ale dzieci nie kochają ani bardziej ani mniej, to jeszcze ujdzie, ale zaczynamy mówić, że bardziej dzieci, to juz wiem, ze patologia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co innego "obca" niania, którą się chociaż miało okazjępoznać a co innego taka, którą się bierze na szybko bo trzeba z kimś dziecko zostawić. Aemocje emocjami ale zachowujesz się jak dziecko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej Heloiza :) Hmmm Heloiza a Ty masz dzieci? Bo jeśli nie to reakcja na własne dziecko może Cię kiedyś baaaaardzo zaskoczyć :D widziałam już takie przypadki :p . I tak, mam nianię, która teraz jest znajoma tzn mam 3 takie nianie i każdą z nich poznałam dopiero kiedy przyszla pierwszy raz do dziecka tzn przysłana z agencji. Tylko że u nas to nie problem bo w naszej rodzinie zostawia się dzieci z nianiami od dawna, ja np. też miałam obcą nianię. Ale rozumiem, że jeśli w czyjejś rodzinie nie ma takich tradycji, ktoś może odruchowo nie chcieć...bo wiadomo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
helioza ty jesteś nawiedzona z tym mocniejszym kochaniem. Twoje życie kręci się wokół wartościowania kto kogo mocniej kocha?Zapewne sama nie masz rodziny. Ja mam i śmieszy mnie takie wartościowanie. Wszystkich członków mojej rodziny kocham niesamowicie i każdy jest ważny. Miłość się mnoży a nie dzieli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zwyczajnie :) możesz całkowicie stracić glowę dla swojego dziecka, chociaż teraz wydaje Ci się to głupie i niemożliwe...albo wręcz przeciwnie, możesz nic do dziecka nie czuć :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kinga, ale ja nie mam nic przeciwko stracenia głowy dla dziecka. ja mam tylko przeciwko takiej utracie, w której człwoiek zaczyna opowiadać głupoty, że bardziej kocha dziecko od meża, bez którego tego dziecka by nie było, który ma cechy tego dziecka, a dziecko jego i z którym wspólnie tworzy sie rodzinę. ja widze zwariowanie na punkcie rodziny i to byłobyb ok. wyobrażam sobie jak rozmawiam z dzieckiem o tatusiu, jak mu opowiadam jak tatusia kochamy, jak mu daję do rączki zdjęcia taty na czas, jak ten jest w pracy , takie rzeczy. dla mnie tos mutne, te emocje, które ludzie odkrywają po porodzie- emocje, które powodują, że kobiety (i mężczyźni) kochają dziecko bardziej. tylko tyle. a jak chcą, to niech sobie nawet wariują na punkcie dziecka, a co mi to, ja wiem , że dzieci ładne pachną, bo mam w rodzinie. niech się cieszą, kochaja, ale w trójkę. a mi ktos opowiada, że z wilekiej miłości zostaje to, że nagle dziecko bardziej, a to będzie widac, nie wierzę, że nie. w każdej sekundzie, przy każdej skromnej potrzebie. więc to, że dziecko kocha się bardziej to nie jest nic- to znaczy tyle, że mąż i związek spadło wszystko na 10ty plan. Czyli w praktyce nie ma tego po prostu. jest za to instytucja współdziałająca ku dobru dziecka. nie interesuje mnie taka rodzina

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rozumiem Heloizo co masz na myśli :) tylko że jak dla mnie to jednak dziecko jest niezaprzeczalnie moje :) a mąż....jest fajny, kocham go i nie chcę zmieniać, ale jakby co mogę sobie wyobrazić że zamieniam go na innego faceta :p np. że z sąsiadką nade mną zamieniamy się na mężów :p ale zamiany na dzieci sobie nie wyobrażam bo moje dziecko to moje dziecko...zresztą i tak nie zrozumiesz pewnie o co mi chodzi :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Myślę sobie, że helioza na pewno nie zmieni zdania i dobrze, bo ma zdrowe podejście. A takie gdybanie, że można sobie wyobrazić innego męża, to dla mnie głupota, bo co niby z tego ma wynikać? Ja mam rodzinę, której integralną częśćią jest mój Mąż więc po grzyba mam sobie wyobrażać, że mam innego Męża? Żeby co? Żeby sprawdzić czy go kocham jak dziecko czy nie? W ogóle co to za dywagacje? Że też komuś coś takiego do głowy przychodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
na seks chciałybyście się zamienić? ale nie rozumiem, masz rację...bo co z twoim poczuciem przynależności? w ogóle czegoś takiego nie odczuwasz? bo nie wyobrażam sobie jak tak po prostu możesz sobie wyobrażać to- nie czujesz zazdrosci? on jest jednak Twój, to z nim dużo przeżyłaś, dzieliłaś codziennosć, z nim masz dziecko...naprawdę to tak niewiele znaczy?;-/ a zresztą, ze się zdarzają rozstania...no ok, wiem, dziecko to rodzina, facet może wyjechac. jak się kochało, to uważam, że jakiś sentyment i tak na zawsze pownien zostac. ale dopóki się życie i jest dobrze, to co, rozmyśla się o takich rzeczach na co dzień? jakie to może mieć znaczenie na co dzień, kiedy jest dobrze? jak kobiety wykłócają się, że o tak, o wiele bardziej dziecko, to wtedy chyba ma to znaczenie na co dzień bo jakoś to widać. jestem bardzo zniesmaczona. słyszę co i jak ludzie mówią i nie wiem czy to wszystko jest warte zachodu. miłośc- bo wiem, że taką jaką ją bym chciała to mogę tylko w swojej głowie przezyć, a w realu to należy się nastawiać, że dziś jest, jutro może nie ma, jutro sąsiad i tak naprawde wieczna praca i drugi plan. traci się potem rodziców i nie ma się już tego wsparcia wnikim takiego. bo mąz tak nie rozpieści czasem, on tak nie ukocha, bo on chce, byś się przede wszystkim dziecku oddala. i tak samo kobiety "kochają" mężczyzn. Jedno drugiego traktuje, jakby było "po coś". to nie jest to samo,a do dziecka to co innego. Ale dziecko to osobny byt, z dzieckiem się nie jest. z meżem się jest. tym tokiem rozumowania dochodzi się do wniosku, że człowiek jest w gruncie rzeczy samotny. bo względem dziecka to jest funkcja, przy dziekcu człwoiek tak w pełni nie odkrywa swego ego. przy mężu możnaby, przy przyjaciołach. ale tu się okazuje, że to nie wiadomo ile można, na jak długo i w ogóle. czyli jednym słowem nie ma relacji, która byłaby doskonała. człowiek jest samotną wyspą, tak się mówi i tak jest. i mnie to przeraża.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czasem są takie osoby, która zaświecają takie światełko nadziei w moim sercu- że może świat wygląda tak jakbym chciała, że niektórzy tak mają może.... tak jak gość powyżej. natomiast Kinga, lubie Cie tak czy owak, ale ciekawe jest to, że kiedyś jak z Tobą rozmawiałam to miałas inne zdanie. Wydaje mi się, że może tak być, że ludzie wtej kwestii zmieniaja zdanie. nie wiem w zależności od czego, po prostu zmieniają. zresztą, oczywiście tu macie rację, że w pełni przekonałabym sie jak to jest ze mną, gdybym to wszystko przeżyła. ale ja nie chcę i jestem niedojrzała na tę odpowiedzialnosć, nie mam partnera, a jak będę miała, to ja go bedę chcioała sprawdzić najpierw kilka lat, a nie tak od razu. więc w moim przypadku to jest kwestia, uuu łaaa....ładnych paru lat;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wy w ogóle nie macie wyobraźni :D Z natury jestem niezależna i nie przyzwyczajam się do ludzi - np. gdziekolwiek idę mam od razu dużo znajomych i zawsze mam z kim rozmawiać itd., ale nie czuję potrzeby zaprzyjaźniania się, zwierzania, opowiadania o sobie :) moje koleżanki np. bez przerwy omawiają swoje problemy przy kawie i dziwią się że ja się mało odzywam...:o no mało się odzywam bo wolę rozmawiać z facetami do sporcie, tv, polityce itd. a nie o moim życiu albo np. cudzym :p Pewnie dlatego też mnie nei rozumiecie :) i ok nie zamierzam się tłumaczyć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sorry Heloiza :) ale jak dla mnie Ty bardzo mało wiesz o życiu i calą swoją wiedzę opierasz na tym co sobie wymyślisz "jak to kiedyś będzie" :) Co do lubienia to nie wiem dlaczego masz mnie lubić albo nie :) oczywiście miło mnie że ktokolwiek mnie lubi :D ale ja siejednak nei wczuwam i nie mogę powiedzieć że kogokolwiek tutaj lubię lub nie :D odpowiadam tylko na temat to co akurat myslę i na drugi dzień zazwyczaj już tego nie pamiętam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kinga a co to w ogóle ma do rzeczy? Ja mam tak samo, że nie gadam ze znajomymi o swoim życiu ani o życiu innych. Mamy ciekawsze tematy. Ale co to ma wspólnego z tematem to nie wiem. A wyobraźni mi nie brak na pewno ale używam jej do sensownych celów :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a co do tego ma wyobraxnia? now iadomo, że nie znamy się, rozmawiamy tylko na kafe czasem... ale ja Cie nie obwiniam ani nic, jezus maria, bo Ciebie akurat lubię, czuję od Ciebie jakieś takie pozytywne podejście do życia, ja takiego nie mam. wszystko jest bardzo indywidualne, doszłam do tego czytając kafe. piszesz, że łatwo nawiązujesz kontakty i pewnie to wpływa na Twoje postrezganie więzi międzyludzkich. Mi jest z tym bardzo trudno. ciężko mi o dobrą koleżanke. a co tu dopiero o faceta. a co tu dopiero o kogos, kto w moim życiu mógłby urosnąć do statusu "mojego męża". znaczy to dla mnie bardzo wiele. jestem trochę samotną osobą i dlatego, każda osobę w moim zyciu cenię wyjatkowo. nie twierdze może, że Ty mniej....ale masz całkiem inna perspektywę. Ludzie, którzy łatwo poznają nowych znajomych kodują, że to nic ciężkiego wyjść do ludzi i zaraz kogoś mieć. Tym sposobem co 5 lat mozna wziąć nowy ślub i ja wto w ogóle nie wątpie. ani trochę. rzecz wtym, że ja bym tak nie mogła. Bo ja jestem zbyt lojalna. Pamiętam o ludziach. ciężko ich poznaję...a męża mogłabym mieć raz. kochanków może wielu (oczywiście nie w czasie, gdybym miała męża!!)...ale męża jednego. i to jest pozytywne, bo czasem myślę- a może mi się uda, a co tam?;-)) bo wszystko jest indywidualne. nikt nie zna mnie i moich relacji, ja też na kafe jestem w stanie zamienić kilka zdań. nie to, że zkładam, że mam do czynienia od razu z patologią, nie. Ale własnie te różnice personalne, w podejściu do życia, w łatwości nawiązywania kontaktów, w światopoglądzie, w doświadczeniu, aj też mam swoje z domu.... wszystko to składa sie na jednostkę,a potem jest zupełnei inny rodzaj przezywania życia. przez każdego indywidualnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie znasz mnie Kinga za Chiny ludowe;-) ale ja też nie będę cię do siebie przekonywać ani nic tłumaczyc, bo na kafe to nie ma sensu. i tak się nigdy nie poznamy, możemy tylko wymeiniać zdania, których nazajutrz obie nie pamiętamy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×