Gość gość Napisano Październik 24, 2013 Widzimy sie dopiero za dwa miesiace. A ona mowi ze nie jest pewna swoich uczuc. Ze chce byc singielka. Nie chce sie wiazac. Ze nie chce wszystkiego stracic. Ze boi sie w to pakowac dalej. Ze to nie ma sensu (daleko od siebie mieszkamy). Ze taki zwiazek na odleglosc to jak nie zwiazek. Mowie - ok. Znikam. Dzwoni milion razy i tlumaczy ze nie chce mnie stracic. Mowie zeby znalazla sobie kogos innego i tlumacze ze jak bedzie ze mna kontynuowala znajomosc to nikogo nie znajdzie. Odpowiada ze nie chce. Mowie ze trzeba by zaplanowac nastepne spotkanie. Mowi ze nie chce niczego planowac. Mowie ze koniec. Znow dzwoni milion razy, przeprasza, mowi ze zdaje sobie sprawe ze to wszystko jej wina ale zebym dal jej troche czasu. Mowi o sobie jako brzydka, zla, glupia jedza a wcale tak nie jest. Jednak, o ile zanim sie zeszlismy, na moje komplementy reagowala o tyle jak teraz cos milego o niej powiem to wypala "oboje wiemy jak na prawde jest" i sprawia wrazenie jakby to ja wrecz bolalo. Mowi ze przytyla, zaczela miec problemy z cera i zaczely jej wypadac wlosy (zimowe p*****ly kazdej kobiety) i ze sama musi jakos podbudowac sobie swoja samoocene. I o co w tym wszystkim chodzi????? Po co te gierki? Jestem facetem. Nie wierze w uczucia. Ale chce byc uczciwy. Z mojego punktu widzenia cisnienie mi jadra sciska ale przeciez nie wezme sobie dziewczyny "na chwile" by zapelnic ta pustke (i zranic przy tym dwie osoby). Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach