kogo racja

Witam, zdecydowałam się napisać na forum, aby poznać opinię innych osób (obiektywną) na zaistniałą u mnie sytuację. Zacznę od tego, że jakiś czas temu mój mąż zażucił mi, że czuje jakby mi nie zależało na Nim - w jakimś tam stopniu się z nim zgodziłam biorąc pod uwagę pewne zdarzenia, jednak nie będę ich tutaj opisywać gdyż nie jest to istotne. W każdym razie biorąc pod uwagę jego zarzuty, bardzo starałam się mu to jakoś "wynagrodzić". Tydzień przed świętami zaczęłam generalne sprzątanie, zrobiłam pierogi, uszka, na dzień przed wigilią zaczęłam robić dania świąteczne - te wymagające robienia na 'świeżo', niestety nie zdołałam (częściowo przez małe dziecko - bo mamy synka 5 miesięcy) przygotować 24.12 na czas obiadu dla męża przed pracą i zaproponowałam mu, żeby wziął sobie zrobione sałatki chociaż, lecz odmówił. Po jego powrocie z pracy o 22 podałam barszczyk z uszkami, aby symbolicznie uczcić wigilię. Więcej nie chciał jeść. Dziś dowiedziałam się, że znów ma do mnie żal o to, że mi na Nim nie zależy, bo musiał w pracy siedzieć o samych kanapkach, gdy tymczasem jego koledzy poprzynosili różne rzeczy ze sobą. Na moją odpowiedź, że przecież proponowałam mu sałatki, odpowiedział że to nic nie znaczy bo powinnam mu je naszykować a nie proponować. Czy On ma rację? Czy pogodzenie się z jego matką, przyszykowanie wielu potraw na wigilię, sprzątnięcie całego domu w pojedynkę (przy niemowlaku) to naprawdę tak niewiele, tylko dlatego że nie zapakowałam mu nic do pracy? Proszę o jakieś opinie...bo brak mi już nerwów.

przewinelam meza

Nie macie większych problemów?

MAZ jak ma raczki tez moze sobie przyszykowac, niech sie cieszy ze mial zrobione ... co za problem przygotowac.. len i tyle