Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kikss

mam termin porodu na 12 stycznia i zaczynam się bać macierzyństwa

Polecane posty

Gość kikss

Do tej pory bałam się porodu, albo powikłań w jego trakcie, dziecka nie mogłam się doczekac. Teraz jak zostało mi kilka dni do porodu zaczynam się obawiać macierzyństwa. Wszyscy mi mówią jakie początki są koszmarne, dziecko wisi na cycki cały dzień, jak nie wisi to płacze, ma kolki, mówią ze nawet nie chce się przebierać z piżamy bo jest się 24h uziemionym z dzieckiem. Mówią o strasznym bólu piersi przy karmieniu i problemach związanuch z karmieniem. Końcu przespanych nocy.Wydaje mi sie ze wszystko muszę teraz zrobić , kupić, załatwic, bo jak już będzie dziecko to mogę zapomnieć o czasie dla siebie. Odliczam dni do porodu jak do końca wolności, czuje się jak by zapadł na mnie wyrok jakiś. Boję się tego ze może to początki depresji "przedporodowej", bo dziecka baaaaardzo pragnęłam, uwielbiam dzieci i kocham mojego malucha w brzuchu nad życie, a dopadają mnie takie czarne mysli :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość co ma dość
Ja nie znoszę tych "życzliwych" straszaków ! JAsne- macierzyństwo bywa trudne ale jest to do ogarnięcia. Nie stresuj się na zapas bo może nie będzie tak źle. Zwykle te wszystkie "katastrofy" rozkładają się na kilka matek ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja znam dużo dziewczyn które zaprzeczają tym czarnym wizją :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja teraz mam właśnie lęk przed porodem i komplikacjami, a do tego dochodzi lęk przed macierzyństwem i powiem Ci jedno nie słuchaj tych wszystkich mądrych rad nawiedzonych mamusiek. To, że one tak miały nie znaczy, że Ty też tak będziesz mieć. Ja kiedy byłam na początku ciąży też nasłuchałam się od wszystkich doświadczonych, mądralińskich, jeb/anych babonów, że teraz to już tylko zgaga, wymioty, rozstępy, żylaki, hemoroidy i że przytyję 30kg, bo ONA tyle przytyła..... a tu nic z tych dolegliwości, NIC! termin mam na 05 Marca. Tak samo weź poprawkę na te wszystkie matrony oświecone i ich opowieści z Narnii :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale też się nie nastawiaj że będzie jak w reklamach gdzie uśmiechnięta mama i nigdy nie płaczące śliczne maluchy;D Bo czasem jest cholernie ciężko. Ale tylko czasami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ej bez przesady !! wiadomo,ze zycie sie zmienia calkowicie i nie mam tyle czasu dla siebie ile mialam, ale to co napsialas to przesada. urodzilam 30 listopada moj maly ssak faktycznie moglby wisiec na piersi godzinami,ale mu to ukrucilam ,karmie co 2-3 godziny i po prostu daje smoczka bo ma tak odruch ssania. jestem od 8-16 saima bo maz jest w pracy i za ten czas zdarze jako-tako ogarnac chalupe, ogarnac siebie- wziac szybki prysznic, umalowac sie ubrac,przygotowac dziecko i isc na spacer 1.5 godziny, czasem przygotuje jakis obiad... nie dramatyzuj, bo z jakim nastawieniem bedziesz tak bedziesz zyla z dzieciaczkiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To na Twoim miejscu, poki masz jeszcze troche czasu poczytalabym w necie o tym jak dobrze przystawic dziecko i przygotowalabym sie porzadnie z tej tematyki. Ja tak zrobilam i nie mialam ani razu poranionych brodawek, żadnej krwi, ran itp. i grunt to dobre nastawienie - ja bardzo chcialam karmic i sie udalo :-) Poczytaj ten o nawale pokarmu bo mnie to niestety tez dotknelo ale z pomoca dobrej poloznej w szpitalu dalam sobie rade :-) Ja ani jedengo dnia nie spedzilam w pizamie. Tatus dziecka jest od poczatku zaangazowany w opieke tak ze ja odciagam mu mleko i on nie boi zostac z malym nawet caly dzien sam. Spotykam sie z kolezankami, dorabiam sobie i nie jestem wiezniem wlasnego domu. A tak na koniec to C***owiem ze moze pomoc tylko jedno - pogodzenie sie z tym ze zycie z dzieckiem jest inne niz.bez niego co nie znaczy ze gorsze. Potraktuj to jako nowy etap w zyciu i nie rozpaczaj za tym co bylo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko spokojnie wszystko jest do przeżycia! Ja nie miałam do pomocy nikogo poza mężem w sensie matki czy teściowej. Moja mama nie żyje a teściowa chciała abyśmy wprowadzili sie do nich na jakiś czas ale grzecznie podziekowałam. Rok wcześniej wyprowadziliśmy się od teściów i nie chciałam tam wracać mimo, że wdzięczna byłam za propozycję. Ale do rzeczy początkowo nie było łatwo pamiętam, że jeden dzień zlewał mi się z drugim zasypiałam na kanapie, córka zaczynała dzień o 4.00 rano. Z czasem się to unormowało i nie trwalo wcale tak długo ja wiem kwestia może 2 góra 3 miesięcy. Mąż mi pomagał ale po 2 tyg wrócił do pracy i też dałam radę. Ja miałam o tyle łatwiej (albo trudniej zależy jak na to patrzeć), że nie karmiłam piersią tylko butelką. Autorko najważniejsze to jest zmienienie myślenia mnie początkowo strasznie denerwowało, że wszystko teraz jest zależne od dziecka każdy wyjazd czy wyjście musi byc ustawione pod kontem dziecka. Należy wracać gdy jest kąpiel itp. Później sie stopniowo przyzwyczajałam myślenie sie zmieniało i już sama myśląc o wyjeździe ustawiałam godzinę tak aby z niczym nie kolidowało i nie przeszkadzało mi już, że wszystko kręci się wokół małej:) Po prostu przyzwyczajasz się do sytuacji a macierzyństwo zaczyna cieszyć:) I nie każde dziecko jest bardzo uciążliwe mi się takie trafiło akurat a mimo to dałam radę po prostu zdawałam sobie sprawę z tego, że albo bedzie lekko, łatwo i przyjemnie albo troszke gorzej:) Więc głowa do góry i będzie dobrze:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kikss
dzieki za rady. Zaopatrzyłam sie już w laktator żeby odciągac pokarm jeśli będę miała nawał i go mrozić zeby później mąż mógł nakarmić. Z pomocą kogoś to ciężko, teściowa mówi ze "wpadnie" (olewam jej wpadanie), mama pracuje, więc pewnie co jakiś czas będzie mogła mi tylko pomóc, a mąż niestety nie może wziac urlopu, więc do 17 będę sama. Zniosę wszystko, ale boję się zanim opanuje sytuacje to sie załamie. Jak pomyślę o kolkach i płaczu przez kilka godzin to mi słabo. Wiem pewnie panikuję, ale faktycznie wszyscy w koło mi takie katastroficzne wizje przedstawiają. Zastanawima się czy to, ze jestem ogólnie bardzo energiczna, zorganizowana osobą, nie mam potrzeby spania długo (chodzę do pracy na 7 rano) i należe do gatunku kobiet która z 24h robią 72h, a moje koleżanki przed posiadaniem dzieci, były wiecznie zmęczone, nie miały na nic czasu, jak gotowały obiad to zajmowało im to pół dnia, czy to też nie ma wpływu na to ze dziecko uniemożliwiło im już całkiem funkcjonowanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość położnamarta
Witam serdecznie, Jestem studentką położnictwa i piszę pracę licencjacką na temat dolegliwości ciążowych. Jeśli któraś z pań chciałaby mi w tym pomóc, proszę o wypełnienie poniższej ankiety. Zajmie to ok. 5 min, a dla mnie to bardzo dużo. W zamian za pomoc na maila wyślę mały poradnik jak sobie radzić z dolegliwościami. Jeśli macie jakieś pytania do "pół położnej" to pytajcie, chętnie odpowiem ;) Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przy nawale pokarmu odciaga sie z piersi tylko 10-15 ml po to by poczuc ulge. Wszystko co odciagniesze naplynie do piersi znowu. A poczatkowo nie ma tez co tak mrozic pokarmu bo najpierw masz siare a dopiero potem mleko wlasciwe i gdy dziecku zmienia sie potrzeby to juz nie ma sensu podawac tego poczatkowego mleka. Na prawde poczytaj o tym bedzie Ci duzo latwiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja odciagałam jak mialam nawał po troszeczku przez caly dzien i mroziłam, pozniej spokojnie moglam wyjsc z domu i maz karmil butelka,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×