zastanawiam się jak to jest że dziewczyny dają się gwałcić

i nie mówię tego jako idiotka, która była chowana pod kloszem, ale jako ktoś, kto autentycznie miał taką sytuację - szłam przez parking podziemny i jakiś skurfysyn złapał mnie od tyłu i próbował zaciągnąć do nieczynnej (otwartej!!!) windy, pamiętam, że dostałam istnego ataku szału, wyrwałam się i praktycznie pobiłam gościa, pamiętam, jak adrenalina mało nie przyprawiła mnie o zawał, ale dzięki temu nic mi się nie stało, a skurfiel zwiał. zastanawia mnie jak dziewczyny reagują, że padają ofiarami czegoś takiego? czy nie są w stanie walczyć o życie?

To proste, ze strachu. Działałaś intuicyjnie ale każdy ma inne reakcje na takie sytuacje bo każdy jest inny. A z drugiej strony co jeśli facet jednak okazał się silniejszy od Ciebie, wyjął nóż i Cię pociął? Roztrzaskał Twoją głowę o ścianę? Może miałaś więcej szczęścia niż Ci się wydaje.

miałam cholernie dużo szczęścia, nie ukrywam tego. chodzi mi o jednak o te dziewczyny, które jak znalazły się w takiej sytuacji były jakieś...bezwładne, w tym sensie, że jakby nie włożyły w to wszystkiego, co miały, całej siły...

ja byłam w takiej sytuacji, że o godzinie 16 w biały dzień, na przystanku jakiś facet zaczął całować mnie po ręce, ale tak ohydnie, złapał ją bardzo mocno, i zaczął ją lizać, fuj. Ludzie gdzieś się rozproszyli a moja reakcja była taka, że zaczęłam go bić po głowie drugą ręką ale biłam gorzej niż kilkuletnie dziecko, strach mnie sparaliżował wręcz, nie miałam siły jakoś

Tak jak napisałam wyżej strach i taki stres może wywołać różne reakcje.

mogły tej siły nie mieć, mogły mieć nóż przy szyi, mogły dostać w łeb i zostać zamroczone.