Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Beeti beti

Mam dosyć bycia silną kobietą

Polecane posty

Gość Beeti beti

Cześć. Muszę się wyżalić. Od zawsze wymagano ode mnie siły w sobie, każde załamanie bądź spadek samopoczucia otoczenie kwitowało epitetami w stylu, że jestem mięczakiem, niedorajdą. Gdy stawałam na wysokości zadania to tego nie doceniano, gdy tylko było trochę gorzej (a przecież każdy z nas ma lepsze i gorsze dni) to byłam obrażana. W domu byłam doświadczana. Bicie i obelgi było chlebem powszednim. Często do krwi, aż kośc**pękały i ciało puchło. W szkole zawsze wszystko miało być na 5, co powodowało odrzucenie rówieśników, bo przecież kujonów nikt nie lubi. W domu nie przelewało się, nie miałam wielu rzeczy które mieli moi rówieśnicy (do dziś to we mnie siedzi). Dzieci zamożnych rodziców były chlubione, dzieci biedniejszych poniżane - ja zaliczałam się do tej drugiej grupy. Gdy w domu nieraz płakałam, że ktoś mnie popchnął, obraził to słyszałam, że dobrze mi tak. W rodzinie przyjęłam rolę obrońcy matki przed ojcem (dziecko które próbuje odciągnąć bijącego ojca od matki to walka z wiatrakami, ale robiłam wszystko co mogłam, zawsze sama obrywałam za solidarność z matką, która i tak mnie odrzucała). Dorosłam, weszłam w związek. Jeden, drugi, trzeci. Zawsze podświadomie wybierałam mężczyzn, którymi trzeba się opiekować (na początku tego nie zauważałam, wydawało mi się, że pomoc w związku to coś normalnego, z tym, ze z reguły była to pomoc jednostronna). Gdy było mi w jakimś związku źle to zawsze w domu słyszałam, że to moja wina. Nawet gdy partner mnie zdradził usłyszałam, że dobrze mi tak, to moja wina, bo tamta dziewczyna była ładniejsza.Obecnie jestem sama, nie mam siły na związek. Rodzinie nie mogę pokazać słabości, bo kwitują to słowami "idź sobie popłacz" wypowiadane z ironią oczywiście. Nigdy nie mogłam liczyć na czyjąś pomoc, nawet na radę. Ze wszystkim jestem sama. Co by się nie działo to jestem sama. Każda sprawa, każdy problem - wszystko spada na moj***arki. Żyję tak już 25 lat i nie mam siłę na dalszą walkę o lepszy los. Widzę jak ludzie mogą liczyć na siebie nawzajem, ja nie mogłam liczyć na nikogo. Macie jakieś rady jak się nie poddawać i żyć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie mam, ale współczuje i podziwiam za to że dajesz radę. aż "miło" czasem przeczytać o poważniejszych problemach niż krzywy nos/prawictwo czy brak śmiałości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Beeti beti
Dziękuję za miłe słowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja tak zyje juz 50 lat przyzwyczailem sie sram na wszystko i kiwam palcem w bucie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
poza miłym słowem postaram się pomyśleć nad twoim problemem, choć nie sądzę aby istniało złote rozwiązanie. wydaje mi się, że powinnaś rozejrzeć się za innym typem faceta, kimś lojalnym, silnym i opiekuńczym. na twoim miejscu ograniczyłbym kontakty z rodziną. widać jasno że kosztują cię więcej niż dają..więc po co się męczyć? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Beeti beti
Niestety nie mam możliwości ograniczyć kontaktów z tego względu, że nie stać mnie na wyprowadzkę. Utrzymuję się sama (dokładam rachunki za siebie), wyżywienie także mam swoje, ale zarabiam zbyt mało, żeby się wyprowadzić. Szukam cały czas coś lepszego, bo za kilka m-cy zostanę całkowicie bez pracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość2
Uważam, że powinnaś udać się do psychologa. Absolutnie nie traktuj tego jako ataku i mierz się z tym jako z wrogiem. Myślę, że szczera rozmowa z kimś takim mogłaby bardzo pomóc. Wyrzucisz z siebie złe emocje, doświadczenia i fakty. Zaczniesz inaczej/lepiej postrzegać życie i być może nauczysz się walczyć z przeszłością by móc jak najlepiej odnaleźć się dziś. Nie możesz ufać temu, że jesteś beznadziejna bo każdy ma w sobie coś cennego i dobrego. Należy to tylko znaleźć i pielęgnować. Znajdziesz jeszcze kogoś, kim się zaopiekujesz ale i kogoś, kto będzie potrafił to odwzajemnić i się odwdzięczyć. Świat nie jest taki okropny... Będzie dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Beeti beti
Tak, zdaję sobie z tego sprawę. Myślałam juz o tym, ale większość czasu jestem w pracy i ciężko mi znaleźć czas na wizytę (pracuję na zlecenie i nie mam urlopu) :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×