Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Fuerte

Z własnej winy straciłam mężczyznę mojego życia, i teraz muszę z tym żyć...

Polecane posty

Gość Fuerte

Ja nie uczę się na błędach. Przed chwilą znalazłam temat, który tu założyłam, gdzie opisywałam jak zniechęciłam do siebie fajnego chłopaka. Bardzo żałowałam, ale nie wyciągnęłam z tego wniosków. Z kolejnym zrobiłam to samo. Ale kolejnego naprawdę kocham... Poznałam go w dziwnym momencie swojego życia - zaczynałam nowy rozdział, wiele zmieniłam u siebie na lepsze, miałam jeszcze trochę żalu o byłego. Z tym zaczęłam spotykać się będąc sceptycznie nastawiona, od kilku miesięcy przyjaciele mi go polecali. Kilka sztywnych spotkań, po których miałam mieszane uczucia, aż w końcu TEN moment - doskonale to pamiętam, kiedy non stop się śmialiśmy, powiedział chyba coś zabawnego, i TO poczułam. Potem byliśmy już razem. Na początku było idealnie. Potem zaczęły się moje jazdy (podświadomie chciałam, żeby nie czuł się zbyt ważny - w ten sposób, jak mi się wydawało, będę mieć nad wszystkim kontrolę i nie zostanę zraniona - błąd...). Dodatkowo doszedł faktor jego koleżanki, przed którą buntowała mnie trochę wspólna przyjaciółka - będąc zła o to, że utrzymują kontakt (niepotrzebnie), nie powiedziałam mu wprost, że jestem zazdrosna (no bo jak to). Zamiast tego zaczęłam się robić dla niego bardzo niemiła po alkoholu (w życiu nie byłam dla nikogo niemiła po alkoholu), ignorowałam go przy JEGO znajomych (wszyscy widzieli, że coś jest nie tak). Nigdy go nigdzie nie zabrałam; on albo zmieniał plany dla mnie, albo zabierał mnie ze sobą. Ostatecznie (nic dziwnego) miarka się przebrała i mnie zostawił. Oczywiście próbowałam go odzyskać kiedy już zrozumiałam błędy, jakie popełniałam. Ale jego uczucie wygasło. Pewnie i tak nikt tego nie przeczyta, ale przynajmniej mogę to z siebie wyrzucić. Nie mogę sobie darować, że tak dobry, uczciwy i moralny mężczyzna odszedł z mojej własnej... no właśnie nie wiem, głupoty? Nieświadomości? Wszystko mogło być zupełnie inaczej - dziś na przykład idę na obiad rodzinny, wzięłabym go ze sobą... wieczorem moja koleżanka ma urodziny - chciałabym iść z nim, zamiast potem ze znajomymi do klubów (będąc z nim chodziłam często, teraz wcale)... Milion tych myśli. Uwielbiałam spędzać z nim czas. Wiem, że on myślał o mnie naprawdę na poważnie. A ja to zepsułam. Chciałabym, żeby to było przestrogą dla wszystkich, którzy są zbyt zamknięci, i nie dopuszczają nikogo zbyt blisko. To może być dobre i bezpieczne na początku znajomości, ale nie kiedy jesteście już razem. Bycie wrogiem nie pomaga - nie tak buduje się więź

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 1984ona
Skoro myslal o Tobie na powaznie, a ty naprawde zrozumialas swoje bledy, moze jest dla Was jeszcze szansa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Na tę chwilę chyba nie :( Zrobiłam co mogłam... i jestem w stanie na niego czekać. Wolę być sama, niż nie być z nim

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
przejdzie ci! z jednej strony ci współczuję, a z drugiej nachodzą mnie myśli, że dobrze ci tak! bardzo często w życiu kobiet jest tak, że nagle przestaje im zależeć na ich partnerach, odchodzą gdyż sądzą, że dobrze robią, po czym za miesiąc, pół roku, dziesięć lat dociera do niech, że same spieprzyły sobie życie! nie zrozumcie mnie źle, ale to wynika z natury! kobieta to istota, która zasadniczo podejmuje decyzje życiowe pod wpływem chwilowych emocji! a bo motyle uleciały, a bo tamten ma taki piękny uśmiech, a bo ten się już nie stara! świadomość tego, że utraciłaś kogoś ważnego możesz mieć już do końca życia! dam ci dobrą radę! POSTARAJ SIĘ JUŻ WIĘCEJ TAK NIE ROBIĆ życzę ci aby ci się w życiu ułożyło, kto wie może jeszcze kogoś spotkasz na drodze swego życia, kto sprawi że będziesz radosna i zapomnisz o poprzednim

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Współczuje ci słońce no ale widzisz faktycznie trochę przegiełaś. Nikt nie jest masochistą. Można zachowywa się miło i z dystansem jeżeli ktos boi sie zranienia i chce kontroloa sytuacje. Ty niestety starałaś się byc wrogiem. Tak to z boku wyglada. No ale dobrze ejst sie wygadac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak kończą księżniczki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mlody tim
przeczytaj janet woititz lęk przed bliskością i susan forward toksyczne namiętności tak na początek, bo większość takich problemów wynika z tego, że sami mamy problemy i je projektujemy na związek Jeśli w ogóle zależy Ci na osobistym rozwoju i konfrontacją z własnymi demonami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×