Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

co wtedy, gdy dziecko w 1szej klasie nie da rady nauczyć się czytać?

Polecane posty

Gość gość
Nie, nie sa wszyscy rowni, ale czytanie to nie wszystko. Moja kolezanka z klasy miala mega dysleksje, i to pozno stwierdzona, bo w tamtych czasach dostac diagnoze to byl cud. Przezyla koszmar, bo mimo dlugiego sleczenia nad ksiazkami, jakos jej nie wchodzilo, zaczela chodzic do poradni ok. 7-8 klasy, jak nie pozniej. Do liceum dostala sie tylko dlatego, ze byla laureatka olimpiady chemicznej dla podstawowek, bo inaczej polaka by nie zdala i juz. Na mature miala juz papier, bo sie naprawde nie dalo inaczej. Za pierwszym podejsciem zdala na medycyne. Nie ma ani jednego lekarza w rodzinie, biedna zwykla, szara rodzina. A dzis bardzo lubi czytac i mowi, ze pardoksalnie dobrze jej to zmuszanie i zaciskanie zrobilo. Ja bym sie nie martwia, ale to pod warunkiem, ze dziecko jest dobre z czegos innego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Na swoim przykładzie powiem, że część nauczycieli na pewno przerzuca obowiązek nauki dziecka na rodzica. * Moja córka jest w pierwszej klasie, pani nie jest w stanie wszystkim dzieciom poświęcić odpowiedniej ilości czasu, wytłumaczyć, nadrobić braki - twierdzi, że większą część lekcji traci na panowanie nad klasą i zaprowadzanie porządku (jest kilkoro dzieci, które są trudniejsze i sprawiają problemy wychowawcze), choć podobno ostatnio jest lepiej. * Zadań jako takich córka ma niewiele, ale codzienna praca z nią zajmuje mi naprawdę sporo czasu - ok 2h dziennie. * Codziennie czytamy - zarówno czytanki w podręczniku jak i lektury. Ma zeszyt do lektur z obowiązującym wykazem podzielonym na semestry, przy każdej przeczytanej lekturze pisze autora, tytuł i rysuje coś, co jest charakterystyczne dla książki/wiersza (bo czasem jest to wiersz tylko). * Nie czytam za nią, nawet jeśli pozycja jest długa - rozkładam jej czytanie na poszczególne dni (tak, żeby się nie zmęczyła, ale żeby również pamiętała treść czytanej książeczki). Zajmuje nam to od 30-60 minut dziennie. * Poza tym ćwiczy pisanie - gdy poznają nową literkę lub mają nową czytankę, to dyktuję jej tekst i pisze ze słuchu (ma założony zeszyt), informując tylko o kropkach i przecinkach (sama musi wiedzieć, kiedy duża litera, kiedy mała), tłumaczę, dlaczego "u" a nie "ó" itp (ostatnio przerabiają słój bo słoje, dwór bo dwory itp). * Jeśli widzę w zeszycie, w ćwiczeniach lub na sprawdzianie, że ma z czymś problem, to z nią to przerabiam - wymyślam np zadania tekstowe, które ona rozwiązuje, przepytuję z dodawania i odejmowania do 10. * W ćwiczeniach do matematyki i do polskiego przerabiamy zadania do przodu tzn ona czyta treść zadań i sama podaje rozwiązanie - myśli tak długo, aż nie wymyśli, jeśli nie potrafi, to wtedy jej tłumaczę, ale nie daję gotowego rozwiązania nigdy. Zadania piszemy w brudnopisie. To też zajmuje sporo czasu, chyba najwięcej. Pani w szkole nie tłumaczy więcej razy niż trzeba, nie czeka, aż dziecko zrozumie, tylko od razu stawia odpowiednią ocenę :O. * Codziennie też przepytuję ją ze słówek z angielskiego. Staram się uczyć ją za pomocą skojarzeń. Na szczęście pamięć ma dość dobrą i to ogarnia. Najczęściej przepytujemy się rano, jak czeszę jej włosy. * Z pamięciowej nauki ma jeszcze religię - ostatnio 10 przykazań oraz wierszyki - w tym tygodniu będzie Dzień Seniora (spóźniony Dzień Babci i Dziadka) - musiała opanować 2 piosenki (naucz dziecko człowieku, jak nie znasz melodii :O ) i 3 wierszyki, w tym jeden długi gwarą śląską. * Co do nauki czytania, to zaczęłam ją uczyć w zerówce z elementarza do nauki metodą sylabową i radzi sobie świetnie (dzięki codziennemu czytaniu lektur, choćby 1 strona dziennie, ale zawsze to już coś), natomiast dużo gorzej nam idzie, jeśli chodzi o matematykę. * Teraz jestem na urlopie rodzicielskim, ale po wakacjach wracam do pracy na cały etat i nie wiem, jak to pogodzę wszystko: praca, dom, nauka, przygotowania do komunii św, młodsze dziecko. Ciężko mi się uczyć ze starszą, bo młodsze dziecko jest mało śpiące i nieodkładalne - uczę starszą nosząc młodszą i chodząc z nią dookoła stołu :O, ale jakoś dajemy radę, bo mogę to rozłożyć wszystko w czasie. * Staram się siadać z dzieckiem do lekcji zaraz po szkole, żeby potem miała do wieczora czas wolny i mogła odpocząć, w weekendy nie uczymy się prawie nigdy. Nigdy nie krzyczę na dziecko, bo mam traumę z dzieciństwa - ojciec na mnie krzyczał i bił mnie nad zeszytami, każda najdrobniejsza pomyłka z zeszycie była surowo karana np brakiem kolacji lub przepisywaniem całego zeszytu :(, minęło 30 lat, a ja wciąż pamiętam ten strach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja wszystkiem polecam b sprawdzona metode na nauke czytania: komiksy. Serio. Wg mnie nie ma lepszej rzeczy do nauki, i nie mam pojecia dlaczego w durnych polskich szkołach sie tego nei wykorzystuje. Jesli dziecko dosc je lubi, to czytajcie mu, i zacznijcie pokazywac na nich literki. Komiks nie przytłacza, bo tekst jest w dymku, do tego jest obrazek, który pomaga zrozumiec tresc. Litery w komiksie sa drukowane, co jest na poczatku łatwiejsze. a przede wszystkim : komiks jest ciekawy dla wiekszosci dzieci, i jak rodzic nie ma czasu czytac, a one juz beda znac nieco liter, siegna same i spróbuja. Nie ma to jak motywacja do nauki. Wiersze Brzechwy z pewnoscia nikogo nie zmotywuja, albo nudne ksiazki do nauki czytania. Ja sie nauczyłam błyskawicznie czytac na 16 ksiedze przygód Tytusa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
JA nie znalam komiksów we wczesnym dzieciństwie a kiedy je poznałam, nie lubiłam ich. Właśnie tych chmurek i dziwnych obrazków. Może miałam zle komiksy. A najlepiej nauczyłam sie czytać na właśnie wierszach Brzechwy, przeróżnych bajkach i innych. I zdaje sie ze w zerówce już umiałam czytać. /// gość To po cholere ta szkola jest? oja corrka chodzi do zerowki, owszem, robia szlaczki, ale pani nie przyklada uwagi do tego, by dzieciaki sie starly ! Nabazgra byle jak i dostaje pieczatke "bardzo dobrze" Litery? Poznali kilka. Moje dziecko potrafi napisac drukowanymi literami prawie wszystko, gdy oczywiscie dyktuje po literze, ale nie potrafi pisanych liter, a od wrzesnia idzie do 1 klasy. W zerowce pani ma wywalone, cieszzy sie , ze udalo sie jej zagonic dzieciaki do stolikow i ze robia zadania, byle jak ale nie wazne. Gdy w domu cwicze z dzieckiem szlaczki i litery, to jest bunt, bo mama kaze sie starac a w zerowce sie zrobi byle jak i jest dobrze. // A jaki jest dokładnie twoj problem? To ze musisz ćwiczyć czy ze nauczycielka nie dołuje dziecka za każdym razem jak zrobi brzydki szlaczek czy literę ? Byłbyś zadowolona jakby dziecko przychodziło z płaczem, ze nauczycielka ciagle je krytykuje ? Nie dogodzisz nikomu, mośc****anie. /// Dziwi mnie brak zrozumienia u ludzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość z 18_14_38
moja córka lubi też zabawę w "szubienicę" z tym że nie stawiamy szubienicy, ale reszta tak jak w tej zabawie, to też ją uczy poprawnego pisania *

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość z 18_14_38
Co do wierszy Brzechwy czy Tuwima, to nie zawsze są one zrozumiałe - ostatnio córka czytała Ptasie radio i miała problem ze zrozumieniem. Cześć lektur jest napisana trochę archaicznym językiem np Plastusiowy pamiętnik i ciężko się to czyta, ale czytamy. *

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość z 18_14_38
* Nam najsłabiej idą zadania z matematyki, do języka polskiego nie mam zastrzeżeń, bo dziecko samo chętnie się uczy. Czasem jak np chcę jej przygotować coś na szybko do jedzenia i proszę o zabawienie młodszej, to starsza ... bierze książkę i jej czyta pokazując obrazki. * może ktoś ma jakiś ciekawy pomysł na naukę matematyki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość z 18_14_38
przepraszam, że na raty, ale wyskakuje mi komunikat, że post uznano za spam * Nam najsłabiej idą zadania z matematyki, do języka polskiego nie mam zastrzeżeń, bo dziecko samo chętnie się uczy. Czasem jak np chcę jej przygotować coś na szybko do jedzenia i proszę o zabawienie młodszej, to starsza ... bierze książkę i jej czyta pokazując obrazki :). * może ktoś ma jakiś ciekawy pomysł na naukę matematyki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale na jakim poziomie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mnie dziwi, że w zerówce nie robią kompletnie nic, kiedyś się dzieci uczyły już w zerówce a teraz w zerówce nic a potem w 1szej klasie pełną para i najlepiej jakby dzieci przyszły do szkoły już umiejące liczyć i czytać tylko skąd? rodzice mogą uczyć ale nie mają takiego obowiązku, jak sama nazwa wskazuje obowiązek szkolny a nie domowy/edukacji domowej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość z 18_14_38
na poziomie I klasy :) * w zerówce był zakaz uczenia dzieci, a teraz faktycznie w szkole pani wymaga od dziecka, że będzie potrafiło czytać i liczyć do 10 (dodawanie i odejmowanie), na każdej wywiadówce nauczycielka podkreśla, że zaangażowanie rodziców jest niezbędne, bo ona nie da rady wszystkiego zrobić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ex_debill_konkubina
do mojego dziecka cyfry nie przemawiały, natomiast liczenie na ciastkach, cukierkach, czy żelkach i owszem - i nie chodzi o to, że podsuwałam pod nos, ale prosiłam, żeby sobie wyobraził - tak przecwiczyłam z nim, która liczba jest większa, a która mniejsza, w szkole maja teraz dodawanie do dziesięciu, ale pani nic nie mówi na ten temat i nie daje zadań domowych, a wiem tylko stąd, że mnie syn pyta ile to jest tyle plus tyle i póki co albo zna już część jakby na pamięć, a co nie zna to liczy na tym, co jest pod ręką - np. na winogronach, które może zjeść za dobrą odpowiedź, w samochodzie na palcach;) generalnie ja rozumiałam matematykę tam, gdzie mogłam ją przenieść na życie, czyli znaleźć zastosowanie i tak samo staram się pokazać dziecku; poszperaj w necie, na pewno znajdziesz jakieś ciekawe ćwiczenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość z 18_14_38
moja córka liczy na palcach bez problemu, ale mnie chodzi o to, żeby potrafiła w pamięci - nauczycielka twierdzi, że do końca III klasy mają prawo korzystać z pomocy np liczyć na palcach czy patyczkach * nie upieram się, że już musi dodawać i odejmować w pamięci, ale chciałabym w jakiś ciekawy sposób ją tego nauczyć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ex_debill_konkubina
dziecko w 1 klasie ma liczyć w pamięci? no to nie wiem, chyba mu łatwiej na pamięć przyjdzie te działania znać....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość z 18_14_38
tu masz rację - łatwiej na pamięć znać czasem słucham koleżanek córki na korytarzu jak mówią do siebie np "A wiesz, że 10x3 to 30?" itp i się zastanawiam czy to one są już tak do przodu czy tylko może znają kilka działań na pamięć i się popisują?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość z 18_14_38
i żeby nie było - nie wymagam, żeby liczyła w pamięci, jedynie zastanawiam się, w jaki ciekawy i przystępny sposób rozpocząć naukę liczenia w pamięci być może faktycznie na to za wcześnie i dać sobie spokój, nie patrząc na koleżanki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
liczenie w pamięci to nic innego jak z pamięci :) przynajmniej na poziomie podstawowym, mój syn ma 6 lat i liczy "w pamięci" do 10 w 90% działań podobnie z mnożeniem przez 2 i przez 10, powoli zaczyna też łapać x3 ale to raczej właśnie na zasadzie dodawania, resztę zapamiętuje jak wiersz, z obserwacji widzę że u niego przejście od konkretu do pamięci wyglądało tak ze najpierw na palcach, na klockach itp a potem na papierze to co było narysowane np rysował kilka kresek a potem już z pamięci, nie wiem czy to ci pomoże bo każdy ma pewno inny sposób na to ale u nas się to sprawdziło, niestety z czytaniem leżymy totalnie :( zna litery, umie złożyć sylaby ale co dalej to masakra, on po prostu tego ćwiczyć nie chce

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Z doświadczenia wiem, że wszelkie problemy z czytaniem, pisaniem czy liczeniem czasami odbierane są przez otoczenie jako lenistwo, głupota czy wymówka. Pamiętam, że gdy sama chodziłam do szkoły to każdy kombinował jak tu sobie załatwić zaświadczenie o dysleksji czy dysortografii. Teraz gdy sama jestem mamą i zmagam się z tym problemem u mojego syna trochę drażnią mnie takie uwagi. Syn ma dysleksję, ale za to nie ma problemów z nauką włoskiego. Polski sprawia mu dużo większe trudności. Cóż pozostaje nam robić? Ćwiczymy, piszemy, czytamy. Jest taka strona, na której jest dość dokładny test pozwalający oszacować skalę problemu. Stronka się zwie czytamliczepisze.pl. Wiele maluchów ma problemy więc warto poświęcić kilka minut. Jeśli wynik testu będzie zadowalający to super, pozostaje się tylko cieszyć. Jeśli okaże się, że dziecko ma problem nie ma co czekać. Czas na wizytę u psychologa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×