Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość samosiazosia123

Jak zyc razem osobno

Polecane posty

Gość samosiazosia123

Jestem 20 lat po ślubie .Mieszkam z mężem w jednym domu ,. ale w osobnych pokojach .Potrafimy nie odzywać się do siebie przez rok a nawet (teraz jest rekord) półtora roku .Mamy dwoje dorosłych dzieci .Mijamy się bez słowa .Mamy wspólną kuchnię i łazienkę .Żadne z nas nie chce podjąć żadnych negocjacji ,żeby coś zrobić z tym problemem. Wydawałoby się ,że kompletnie nic nas nie łączy ,każde żyje swoim życiem . Jak na razie nie ma zdrad ,nie ma nic po prostu obojętność .I nagle" zonk" dostaje papiery rozwodowe ,no niby powinnam się tego spodziewać jednak trochę mnie to dotknęło .nie wiem co mam robić ? Oczywiście dam mu rozwód, ale co dalej ?Mamy wspólny dom ,z którego raczej żadne się nie wyprowadzi ,bo po prostu nie ma gdzie .Jak żyć po rozwodzie w jednym domu ?Może ma ktoś z czytelników podobne doświadczenia ?Co zrobić ,żeby jak najmniej boleśnie przeżyć sprawę rozwodową ?Czy powinnam łykać jakieś tabletki na uspokojenie ,bo już teraz nie mogę spać jeść.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
możesz iść do psychologa. tu nie dostaniesz recepty do beznadziejne miejsce. nie można sprzedać domu a sumę podzielić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość567
u mnie sie dopiero zaczyna to zycie razem ale osobno. Razem jemy, raz ja gotuje raz maz, razem przyjmujemy gosci, czasem do wspolnych znajomych idziemy. Nie sypiamy ze saba od kilku mcy- uprzedze teksty o pasztecie- maz mi powiedzial ze nie byl z tak piekna kobieta i nadal uwaza mnie za atrakcyjna. On tlumaczy ze nie moze z ,,takim czlowiekiem,, ze po konfliktach juz wygaslo jego uczucie. Ja tez odnajduje sie wreszcie zyjac swobodniej, bez krytyki i oceniania. Zajelam sie rozwojem osobistym, ucze sie relaksu i pozytywnego myslenia. Czasem razem rodzinnie ogladamy filmy, spedzamy czas w salonie i nie uwazam zeby byla miedzy nami napieta atmosfera ktora szkodzi dziecku- 8 lat ma. Zachowujemy sie przyjaznie, cieszy mnie to bo nie mam sil na dalsze klotnie. Ale martwie sie co dalej, jak to bedzie za rok- dwa- ile mozna bez sexu wytrzymac..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość4567
tak mysle czy na prostytutki zacznie chodzic... niby nie moze z obca kobieta seksu uprawiac ale kto go tam wie. Niby juz nie moja sprawa , ale ten przejsciowy okres nie jest latwy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość567
bylam u psychologow... bez sensu gadki, zadnego scenariusza czy sposobu na rozwiazanie kryzysu nie potrafily podac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Już jestem wolny! Siódmą dobę. Rozwód się odbył bez kłótni, bez draki. Różnica poglądów na moją osobę. Powód - to ja. Jako taki. Owaki! Koniec niewoli dla ducha i ciała, więc nie - nie na zawsze człowiek się zaprzedał! Sąd dał mi rozwód, żona mi dała.A Urząd Mieszkaniowy nie dał. Można mieć w Polsce własne zdanie, lecz trudno o mieszkanie na nie!... Ale wszystko OK - znaczy: koniom lżej. Bo choć dalej razem, za to w innej roli: obcy mężczyzna, obca kobieta, ' Pani pozwoli', ' Pan pozwoli... Od dzisiaj śpimy na waleta! Nic nas nie łączy - wszystko dzieli z wyjątkiem wspólnej pościeli... A więc maleńka dyskusja co do kwestii 'Czyj jasiek? Czyja poduszka?' - i już oddycham pełną swobodą na mej niezawisłej połowie łóżka. Rano ocieram słodki sen z powiek: zbudził się inny wolny człowiek! Wynika wprawdzie polemika, która jest czyja połowa ręcznika - ale wytworna..., nie psioczę, nie wrzeszczę. Niech sobie nie myśli, że kocham ją jeszcze! Tak oto tempora mutantur... Ja teraz do niej jak do damy: żadnych pogróżek, żadnych awantur! No, trudno już się nie kochamy... Przeciwnie: sprzątnę, zniosę śmiecie... Jak tu nie pomóc obcej kobiecie?! Czasem z kwiaciarni jakieś zielsko. A widząc minę jej zdziwioną, uśmiecham się... uwodzicielsko! Niech wie, psiakrew, że nie jest żoną! I tak mi fajno, aż zacieram ręce... Nikt mi nie gdera, nie poucza. Tam niezależna kobieta w łazience, tu ja - niepodległy przy dziurce od klucza! (Nie bez powodu, nie bez chrapki: zawsze lubiłem obce kobitki!) Wytężam nieco wzrok, bo krótki... Ładne, cholera, te rozwódki! Ponętna kibić - i ramiona... Od razu widać, że nie żona! A ona także bywa i jakaś milsza, i troskliwa. Raz nawet, widząc me amory, spytała mnie: ' Czyś ty nie chory?' I tylko z żalem wspominamy, smażąc we dwoje karmenadle, lata stracone już na amen w strasznym małżeńskim naszym stadle: nic tylko żarliśmy się co dzień, wieczne pretensje i problemy... A dziś? Inaczej!... Miło, w zgodzie... Może się nawet pobierzemy? tekst Marian Załucki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak ludzie mogą tak żyć. Ja bym chyba oszalał. W te pędy spakowałbym manaty i spróbował żyć od nowa. I tak też robiłem. Kisić się pod jednym dachem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie jest to takie proste. mają dziecko. W dzisiejszych czasach ludzie rezygnują ze związków lekką ręką. rozwód i tyle. Oczywiście najbardziej to dotyka dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość567
to prawda, gdyby nie dziecko juz pewnie ze trzy lata bysmy osobno zyli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fridazzaplota
mysle, ze lepiej sie rozstac niz zyc w zaklamaniu. dzieci tez ludzie. maja oczy na wlasciwym miejscu i rozum o wiekszej pojemnosci niz najwiekszy komp (nie jestem techniczna ale wiecie o co mi chodzi). dzieki temu prtwarzaja bezblednie dane przyjete z otoczenia.... nie mozna ich oszukac. oczywiscie wybor nalezy do doroslych. co jest lepsze? zyc wspolnie, wiedzac ze dzieci widza zaklamanie i brak wzajemnych, pozytywnych uczuc u rodzicow.. czy rozstac sie i zyc w zgodzie na odleglosc. wszystko zalezy od partnerow "zyciowych". wybralam druga opcje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fri, mi nie chodziło o to, żeby w końcu w związku się pozabijać. chodziło mi o to, ze w dzisiejszych czasach ludziom najzwyczajniej w świecie się nie chce walczyć o związek czy nad nim pracować. mamy problem? ok, rozwiedźmy się, co nam szkodzi. ciach pach i po sprawie. O wiele trudniej pracować na sobą, nad związkiem, nad podtrzymaniem uczuć. Dzieci niestety w swojej prostocie i bezinteresowności są całkowicie bezbronne i nie mają tak rozwiniętej umiejętności racjonalizacji. Nie potrafią sobie wszystkiego ot tak wytłumaczyć. A taka pustka zostanie w nich niestety na zawsze. Oczywiście codzienne walki między rodzicami też na nie tragicznie wpływają. Dlatego jestem zdania, że póki jeszcze można, trzeba walczyć o relację.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fridazzaplota
gromi, nie mialam na mysli zadnego "szast-prast" i po zwiazku. na wariackich papierach sie pobieramy, robimy sobie dzieci, a jak nadchodza klopoty (co jest nieuniknione) to sie rozchodzimy... z wygodnictwa. co zwiazek, to inna historia. jestesmy rozni i rozne sa nasze losy, charaktery, potrzeby. jesli partnerzy w zaden sposob nie umieja sie porozumiec, pomimo rozmow... jesli wydarzylo sie cos, co sprawilo ze nie moga ze soba byc i zyc... to po co sie meczyc. wiadomo, ze rozstanie jest bolesne dla kazdej ze stron. jestesmy rozni i kazdy przezywa to na swoj sposob. dzieci rowniez. oczywiscie mowie za siebie. moim zdaniem, dobra rodzina patchworkowa jest lepsza od pozbawionej tresci rodziny biologicznej. jesli rodzice rozchodza sie w zgodzie. jesli matka nie szczuje dzieci na ojca i odwrotnie.. to jest szansa na dobre zycie. w przeciwnym razie kleske ponosza wszyscy. rodzice i dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fri, daleka jestem od ocen :) pisałam o takim ogólnym obecnym trendzie. Nie ma też reguły. Uważam że każdemu dziecku należy się zdrowa rodzina oparta na miłości i szacunku. A czy to biologiczna czy patchworkowa to już nie tak strasznie istotne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fridazzaplota
gromi, tez tak sadze. wlasnie dlatego najpierw kazdy powinien zaczac 'uzdrawianie' od samego siebie... potem zwiazku.. i na koncu ogolu swiata, ktorego i tak nie da sie uzdrowic wedlug naszych zyczen i wyobrazen.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fridazzaplota
pewnie, ze na szczescie.. co czlowiek to wizje. dopiero by sie zadzialo... wiecej jak w naszej kawiarni ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ślub miałem w 1995 . Rozwodu nie biorę poprostu się wyprowadzam . Problem ze wspolnym mieszkaniem to nieciekawie, ale pocieszaj się tym że za te 40 lat to nie bedzie muało bajmniejszego znaczenua, żyj normalnie i nie rozkminiaj tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×