Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość moze przyszla mamusia

GRUDNIÓWKI 2014

Polecane posty

Gość laktatorek
No Hania śliczna dziewczynka i widać, że wysoka jak porównuję jej wielkość do tego konika z placu zabaw. Moniu Ty nas lubisz szokować :D myślę, że te mrożonki szybko się Ci znudzą i sama dojdziesz jednak, że tak jak pisze Mika najlepszych warzyw nie ma jak teraz latem i co też ważne to dużo taniej wychodzi niż mrożonki. U nas w ogródku nie ma jeszcze marchewki i innych, więc normalnie kupuję w wiejskim spożywczaku a ostatnio kupuję paczkę włoszczyzny i mam na kilka razy wszystkiego po trochę i to jest już wszystko młode. Dzisiaj dodałam pierś z kurczaka, żółtko, groszek i mieliśmy na obiad rybę, więc też troszeczkę dorzuciłam... wiem mieszanka wybuchowa i jak mięso to już normalnie ryby bym nie dała, ale tak jakoś poleciało - zrobiłam rzadsze, bo mój chyba lepiej takie lubi. Moniu nie, nie Ewa :) A siostra bardzo zadowolona z poradni, ale wcale nie ma wesoło. Ma zapalenie, do tego nadżerkę na brodawkach (pierwszy raz o tym słyszę), mała miała pleśniawki, więc bakterie musiały dostać się do tych kanalików i się pozapychało i teraz małej już dużo wolniej leci, więc dlatego miała dni dosłownie prawie ciągle na cycu. Dostała dwa antybiotyki i oczywiście nie ma przerywać karmienia, ale miała te antybiotyki wziąć po karmieniu a dzwoniła do mnie pod wieczór, że od kiedy wrócili to mała ciągle je i końca nie widać. Spytałam się czy je spokojnie czy się denerwuje i na razie spokojnie ssała to mówiłam, że niech dalej karmi a ona rozpłakała się i zaczęło się, że jej mleko to woda itd... przypomniałam jej dlaczego tak jest, pogadaliśmy i jak odkładała słuchawkę była już w zupełnie innym nastawieniu. Szwagrowi mówiłam, że ma jej buraczki kupić i gotował, bo siostra też ma niską hemoglobinę, więc dodatkowo może być zmęczona. A i w poradni mówili, że mała mało przybrała, więc ma ją budzić w nocy co 3 godziny... ja tak budziłam córkę, więc wiem co to znaczy, ale mówi, że zrobi wszystko, żeby przybierała więcej. Teraz najważniejsze, żeby to zapalenie jej przeszło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość Agnieszka
Hej hej. Podczytuję was ostatnio tylko i tyle się działo. Witaj mama ja:) Marcel śliczniutki:) już go sobie obejrzałam. Na weselu bąbelek usnęła zanim zdążyłam zrobić jakiekolwiek zdjęcia ale może fotograf cuś uchwycił, ale to dowiem się za miesiąc dopiero. Tulasek z Zuzki był zawsze a teraz to w ogóle by z rąk nie schodziła. Ząb jak jeden był tak jest kolejnych nie widać, choć paluszki gryzie i ślini się strasznie. Dziąsła ją momętami dość mocno też pobolewają. Dziś zjadła półtora małego słoiczka i będę musiała już duże kupować bo mały to dla niej za mało. Ostatnią noc przespała bez pobudki, może wyczuła że mama choć trochę to wesele chciała by odespać. A dawno już takich luksusów nie było, za to kilkanaście pobudek na normalnym porządku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość laktatorek
No właśnie skończyliśmy rozmawiać z siostrą i mówiłam, że ma dać jej mm... wiem, że pewnie teraz nie wierzycie co czytacie, ale mała była na cycu od południa praktycznie cały czas i teraz mała zaczęła się mocno wkurzać, płakać, wyginać, że praktycznie ciężko było ją dostawić a wypiła 40ml, więc sporo jej brakowało... Przy tym zapaleniu to nie tylko brodawki ją bolą, ale w środku czuje potężny ból... w nocy będzie karmić co 3 godziny a w dzień jak uda się jej coś odciągnąć to mówiłam, że ma zostawić w razie w, bo do tej pory kotu wylewała, bo to było z kilku różnych odciągnięć, bo przed każdym karmieniem musiała trochę odciągnąć, bo inaczej mała nie złapałaby brodawki. Mówiła, że teraz nie czuje już tak bardzo tych grudek, więc może coś się normuje. Coś musi małej mało lecieć przez to zapalenie, bo też mało przybrała a na piersi codziennie była bardzo długo (dłużej nawet niż ja walczyłam z córką), więc z tych ilości mm wyjdzie na pewno jak siostra zacznie brać te antybiotyki i zapalenie minie. Będę Wam zdawać relacje na bieżąco. Mika pewnie lekarz czekał na gotówkę i to pewnie nie małą jak za wizytę kasuje 220zł - to już jakiś kosmos... też tego nie rozumiem, że nagle zmiana wersji i oni to robią tak jakby jawnie, bo głupi by się nie domyślił o co im chodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość exmikołajowa
Nie wiem czy śmiać się czy płakać..obrączek nie ma...Pan jubiler aż się zaczerwienił jak nas zobaczył dzisiaj w drzwiach...coś tam tłumaczył, że z tym wzorkiem się bawi..i jutro będą już na pewno..nie wiem czy mu wierzyć w to..ale cóż kto bogatemu zabroni codziennie se przejażdżkę urządzać autem po tzw NIC...;/ mój świrus dzisiaj nie może coś zasnąć..już nawet suszarka pracuje ciągle a on się wybudza z płaczem..tylko go na ręce wezmę to mu głowa opada i śpi...a tylko spróbuj odłożyć o wielki lament...coś czuję, ze kolejna "fajna" noc mi się szykuje;/ Mamo Mika masakra co się w tych szpitalach dzieje...nie zazdroszczę siostrze, bo chyba bym z nerwów urodziła po takiej akcji... A y Laktatorku powiedz siostrze, że my-dziołchy z forum jesteśmy z nią..;) ja zawsze pisałam nic za wszelką cenę i na siłę..więc w takiej sytuacji wcale się nie dziwię, ze poradziłaś jej mm...a jeżeli Ty już poradziłaś komuś mm to musi być mega ciężko...:( co do karmienia/budzenia w nocy co 3 godziny to jakoś tak to napisałaś jakby to dziwne było...a ja tak mam ciągle..więc teraz się zastanawiam, czy to normalne, że to moje dziecko tak się budzi?? bo zgłupiałam..z tym, że ja nie muszę się martwić, ze on to prześpi, młody sobie nie da z jedzeniem krzywdy zrobić... Hania mnie też urzekła...prześliczna jest dziewczynka i te włosy...ehhh... czas spać, bo szykuje się nocny armagedon...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość laktatorek
mikołajowa no poradziłam jej na dzisiaj mm a od jutra walczymy znowu :) ona jest bardzo dzielna, bo praktycznie nic innego nie robi tylko karmi, ale to zapalenie trochę pokrzyżowało plany, bo zdecydowanie mniej mleka leci a 24h nie będzie karmić, bo w końcu oby dwie padną i niby te antybiotyki miała brać jak nakarmi a tu ciągle karmiła czyli kiedy miała wziąć a jednak im szybciej zadziała tym lepiej. mikołajowa ja mówię o takim budzeniu co 3 godziny i nie spaniu, czyli wiesz obudzi się i je kilka godzin albo w ogóle nie śpi i myśli, że dzień. Bo dzisiaj mój już dwa razy się obudził, ale nie do końca wyszedł mu ten drugi ząb, więc pewnie dlatego. A tak normalnie to budził się ok 24-1 w nocy a później nad ranem, ale nie wiem o której godzinie, bo już dawno nie patrzyłam na zegarek, ale wtedy już zostawiałam go u nas w łóżku i potrafił się z 2-3 razy jeszcze przebudzić i spać dalej, ale to czasem tak go oszukuję, ze jeszcze spaliśmy jeszcze nawet do ok 8 rano.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hania boska:-) urocza księżniczka:-) Laktatorku widzę, że inwencja twórcza Cię ponosi:-D rybka+mięsko? Pyyycha:-D ja też mam czasami takie rzuty, że łączę niemożliwe do połączenia i zawsze wychodzi reeweelaacjaa:-D Misiek dziś zajadał z nami krupnik, taki nasz- wszystkich, tylko, że bez soli i innych przypraw. Mrożonki? Nie skomentuję..."dla odważnych"?- znalazłabym inny przymiotnik...Mika, jak byłam w ciąży i słyszałam_cesarka_ to mi włos na głowie się jeżył. Ja to bym lekarzowi zapłaciła żeby mi naturalnie rodzic pozwolił:-D tak się bałam cc. No ale medyczne wskazania, ok, rozumiem(...) Mam pytanie do dziewczyn z Trójmiasta. Na weekend zapowiadają ponad 30℃. Chciałabym trochu z rodziną dupska zamoczyć w rodzimym morzu, a boję się bo jakieś sluchy chodzą o jakiejś bakterii groźnej w Bałtyku, jakiejś mięsożernej czy coś? Wystarczy wyguglować. O co z nią kaman? v:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość exmikołajowa
Viola u mnie z morzem jak z tym Experymentem...jako, że mam pod ręką to nie bywam..hehe;D opalam się na podwórku przed domem:P więc szczerze to nie wiem o co kaman z jakąś bakterią...;) i znowu muszę stanąć w obronie Moni... Pewnie sama bym się zbulwersowała ale trafiłam ostatnio (szukając zagadnienia czy i jak mrozić gotowe już obiadki) na jakiś artykuł w którym napisane było, że zimą i początkową wiosną jak najbardziej mrożonki są wskazane jako alternatywa dla świeżych warzyw...i że te zaje*biste nowalijki wcale nie są takie zaje*biste..bo są sztucznie napędzane samym syfem...bo skoro laktatorek w ogrodzie jeszcze nie ma marchewki, to skąd kto inny ma?? najprawdopodobniej przez kilogramy syfiastego nawozu... o tu znalazłam np: " Świeże sezonowe warzywa i owoce są ważnym składnikiem zdrowej diety. Powinny gościć na naszych stołach od późnej wiosny do jesieni. W okresie zimowym oraz wczesną wiosną, gdy dostępność świeżych warzyw i owoców jest ograniczona, eksperci zalecają mrożonki. Bowiem dla prawidłowego rozwoju i pracy organizmu należy spożywać owoce i warzywa przez cały rok. Jak podkreślają eksperci, zamrażanie stanowi najlepszą metodę utrwalania owoców i warzyw. Pozwala bowiem na zachowanie cech smakowo-zapachowych oraz wartości odżywczej tych produktów. " i następna strona: "Nie wahaj się więc sięgać po mrożonki, które nawet wiosną są sprawdzonym źródłem witamin i składników mineralnych. Mrożone brokuły, szpinak, kalafiory czy mieszanka warzywna zachowują też naturalny aromat i smak. Warto mieć w zamrażarce kilka paczek różnych mrożonek, bo szybko można z nich przygotować pożywną i smaczną zupę jarzynową dla niemowlęcia." Kolejna strona : "Uważaj na kupne nowalijki, Uprawa w szklarniach, lub tunelach pod folią, przy sztucznym oświetleniu, nawadnianiu oraz intensywne nawożenie i masowe stosowanie środków ochrony roślin, przyczynia się do znacznego obniżenia wartości odżywczej rosnących w takich warunkach warzyw. Młode rośliny intensywnie chłoną z gleby nie tylko korzystne substancje takie jak wapń, magnez, żelazo, potas, selen, czy jod, ale również wbudowują w swoje tkanki szkodliwe związki. Najbardziej niebezpieczne dla naszych organizmów są: azotany, azotyny, ołów, kadm, rtęć, miedź oraz pozostałości środków ochrony roślin. Z tego też względu absolutnie nie podaje się nowalijek maluchom, które nie ukończyły 1 roku życia oraz nie zaleca się ich spożywania dzieciom, które nie ukończyły 3 roku życia, kobietom w ciąży i kobietom karmiącym piersią – chyba że nowalijki wyhodujemy sami." i ostatnia "Nowalijek lepiej nie podawać dzieciom poniżej 3. roku życia. Do tego czasu najbezpieczniej jest je karmić mrożonkami, warzywami sezonowymi lub ze słoiczka. " Więc chyba córeczce Moni aż taka krzywda się nie dzieje...bo żeście ja napadały jakby jej BigMaca z McDonalds'a zmieliła i zapodała... Dziękuję, pozdrawiam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość laktatorek
Mikołajowa ale teraz już nie ma nowalijek... nowalijki to takie typu pierwsza rzodkiewka gdzie jeszcze taka w ogródku dopiero co zasiana, truskawki sprowadzane nie wiadomo skąd, kiedy jeszcze na dworze zimno i nowalijki poznaję głównie po cenie i np brokuła zapakowanego w folię nie kupię, bo to na pewno nie nasz, ale takiego jak teraz to już spokojnie. To, że u mnie w ogródku jeszcze nie urosła to nie znaczy, że wszędzie tak jest, bo my ogólnie dosyć późno siejemy, żeby jakiś mróz za szybko nie uszkodził a i rośnie bez nawozu a jak ktoś pilnuje i np przykrywa czy sieje we foli to jest normą, że będzie miał szybciej. Mrożone to te same co latem, kiedy warzyw i owoców najwięcej, czyli te też z nawozem (bo taka prawda, że teraz nawóz to chyba norma) ale zawsze mrożone i nie ma mowy, żeby były takie same jak świeże. Opowiem Wam coś co może kiedyś pisałam. Znajomy miał pole na którym było zboże a obok znana firma jednodniowego soku uprawiała marchewki i pryskali tą marchewkę a za kilka dni idzie na pole a tam pas zboża obok tej marchewki leży spalony od nawozu czy nie wiadomo czego i co z tego, że w butelce soku nie było żadnych konserwantów jak wtedy kiedy rosła nafaszerowana była po natkę ;) i ja nie piszę, że mrożone są nie zdrowe czy coś takiego tylko nie ma co je porównywać ze świeżymi, bo przy mrożeniu tracą niektóre witaminy (tak samo jak już przy samym gotowaniu), są uboższe a jak takie bąble zjadają takie małe ilości to wychodzę z założenia, że niech mają tyle ile się da najlepszego. Ale każdy robi jak uważa i jak mu wygodniej, więc spoko :) Ja i tak twierdzę, że Monia dała tak powiedzmy na kilka razy, bo nie wierzę, że jak będzie przechodzić przez jakieś targowisko to przejdzie obojętnie obok takich kolorowych warzyw i pójdzie kupić mrożonkę ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość exmikołajowa
Ja oczywiście te chodzę na ryneczek i wyszukuję warzyw dla młodego...ale gdyby mnie przydusiło nie zawahałabym się użyć mrożonki...z resztą ja też jestem złą matką, bo co prawda ze świeżych warzyw robię mu obiadki ale potem je mrożę..więc w zasadzie na jedno wychodzi:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość exmikołajowa
a jeśli chodzi o nawóz..póki nie mam warzyw z pewnego źródła np. moi rodzice, którzy wiem, ze syfu by nie dali nawet kosztem nieurodzaju to nie uwierzę, ze nie pryskane...skoro ktoś z tego żyje, to musi dopilnować aby było na tip top...a kto ich tam wie, czy te z ekologicznych upraw są tak na prawdę ekologiczne, czy tylko bardziej ziemią ubabrane dla efektu...w zasadzie dzisiaj jak człowiek sam czegoś nie wyhoduje to strach jeść a tym bardziej dziecku dać..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama Mika
Mnie to zszokowało, bo w niedzielę zrobiłam już Michałowi zupkę z marchewki z naszego ogródka (jak nie wierzycie to zrobię zdjęcie i wyślę na pocztę ;p ). Tak jak pisze laktatorek zostały odpowiednio wcześnie posiane i teraz już są odpowiednich rozmiarów. I zaręczyć mogę, że nawozu ta ziemia nie widziała ani razu (chyba, że naturalny ;p ). I tak mi się pięknie zblendowała ta zupka, miała bardziej jaśniutki pomarańczowy kolor niż z tej starej marchwi. I czas gotowania się skrócił. I Michał zajadał aż mu się uszy trzęsły. Nie wiem, każda robi jak uważa, Moni dziecko i jej sprawa. Nic jej nie będzie na pewno i po mrożące, ale kiedy jest wszędzie już ogólnodostępna "świeżyzna" to wolałabym dać dziecku akurat to. Tak mi się wydaj***ardziej logicznie, ale ja jestem blondynką więc zawsze mi mówili, że myślę inaczej :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość laktatorek
Właśnie w poście wyżej o to mi chodziło, że nawet jak niby ekologiczne to pewnie jest jakaś wzmianka, że zgodnie z normą a mało kto wie co to za norma i nawozy są na pewno. Tego się nie uniknie, chyba, że zasadzi się samemu. Ja też skorzystam na pewno z mrożonki kiedyś tam. Mrożone są sezonowe warzywa, więc teraz w mrożonce na pewno są z tamtego roku a ja wolę młode, bo lepiej *******ardziej zapachowe jej to danie. I teraz tak załóżmy, że kupujemy warzywa mrożone pozbawione już jakiś tam wartości później je gotujemy gotujemy i wartości jest mniej, jak ktoś sobie teraz zamrozi (choć już raz były mrożone, więc już się nie powinno) to wartości znowu mniej a jak się na szybko wyciągnie z zamrażarki i wrzuci do mikrofali to zostaje nie wiem co, niby jedzenie, ale jeść aby tylko nie być głodnym bez tego najlepszego co jest w zdrowym jedzeniu jak najmniej przetworzonym... dlatego my oddaliśmy mikrofalę, żeby nas nie kusiła ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość exmikołajowa
dobra już się nie zagłębiam....w te jedzeniowe tematy...ja to się cieszę, że mój mały głodomór je co mu przyrządzę a przy tym jest cały szczęśliwy...dzisiaj aż na mnie krzyczał, bo mu trochę za mocno podgrzałam i musiałam dmuchać z początku...a biedne dziecko nie wiedziało czemu musi czekać:) obrączki w końcu są...tak jak pisałam Pan jubiler nie dał se krzywdy zrobić i nawet po "rabacie" nam oczy zbielały...wyszło więcej niż nam mówił wcześniej...i chyba przez to już mi się mniej te obrączki podobają..nie dość jeżdżenia w te i we wte..to jeszcze skasował jak za zboże...ale kij..tłumaczymy sobie, ze to na całe zycie...a jaka śmieszna różnica jak są koło siebie...mój luby to ma jednak mega wielkiego palucha...albo ja mama jakies chude paliczki...jedno z dwóch..ale komicznie razem wyglądają..jutro zrobię fotke i przeslę na pocztę, bo dzisiaj mi było głupio przy lubym;P byłam dzisiaj na kawie u kolezanki z dwa miesiące starszą córeczką...maly przeciąg..wszędzie jej pełno...piszczy, chichra się...Seba miał pełną konsternację, bo chyba nie ogarniał tego żywiołu:) ale też kumata bardziej już..różne fajne triki ma...i jak to kobieta cały czas musi być w centum uwagi, bo jak tylko nie patrzysz to jedzie po koleji z wszystkim co umie i jeszcze sama sobie brawo bije za to;D uśmiałam się jak nie wiem...a Seba jak zaczęła piszczeć to się popłakał biedny...jutro Wam też foty prześlę z tej randki;) od razu napiszę, że te poduchy za nim na zdjęciach są bo chwilę wczesniej go znapastował koleżanki pies i tak się młody odchylał od niego, że rypnął...więc ta nadgorliwie naniosła poduch;) bo zaraz usłyszę, ze moje dziecko z poduszkami siedzi i bla bla bla;) a jutro jedziemy do Pani Psycholog posłuchać o prehistorycznych zasadach antykoncepcji;) bo jeszcze poradnię musimy zaliczyć rodzinną przed ślubem i będzie koniec papierków...może jak zobaczy, ze my już wiemy jak się rozmnażac to se odpuści;D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość Agnieszka
Na truskawki już przestaliśmy jeździć bo się kończą i muszę wam powiedzieć że spadło mi trochę z brzucha i spodnie zrobiły się luźniejsze. Waga mnie tylko chyba w konia robi bo cały czas tyle samo pokazuje:P. Od soboty będę śmigać na malinki. Mam nadzieję jeszcze trochę brzuszka zgubić. Zaczynam się rozglądać za pracą choć jak narazie ciężko mi sobie wyobrazić że miała bym codziennie przez większe pół dnia nie widzieć bąbelka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość laktatorek
Obrączki teraz drogie, szczególnie takie łączone jak pisałaś, ale muszą być ładne... czekamy na fotki. Dwa miesiące przy takim wieku to hektar czasu, później już ta różnica się zamazuje, ale ja to zawsze jestem w szoku ile taki niemowlak jest w stanie się nauczyć... rodzi się taki bezbronny a po roku już chodzi. Córka była takim żywiołem, więc jak dziecko już było bardziej wyciszone to zawsze nie mogłam wyjść z podziwu jakim cudem jest w stanie siedzieć np 5 minut ;) U nas jeszcze burdel, bo gładź słabo schła i dopiero chyba jutro będziemy wnosić meble do pokoju córki... kolorki wyszły fajne, więc jestem zadowolona i córka też.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość laktatorek
Agnieszka a te maliny to Wasze czy sobie gdzieś dorabiasz? Jak pomyślę teraz o powrocie do pracy to mam lekkiego doła. Przy córce też mi było ciężko wracać, mocno przeżywałam, ale jak już chodziła to trochę lżej mi było ją zostawić, ona zresztą nigdy nie była tylko mamusiowa, bo z tatą czy babcią to też zostawała bez problemu i jak wyjeżdżałam do pracy to robiła mi papa i w ogóle było ok. A teraz coś czuję, że tak łatwo nie będzie. Znieśliśmy fotelik do samochodu i jak wyprałam go to chciałam tylko wyjść go rozwiesić a ten jak zobaczył to wpadł w taką rozpacz, że na serio się boję. Nie raz już osoby mi mówiły, że jak go biorą to widzą, że on tylko patrzy gdzie jestem i czy czasami gdzieś sobie matka nie poszła. No jak na razie słabo to widzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość exmikołajowa
podesłałam fotencje i spadam bo jestem dzisiaj w ciągłym niedoczasie:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość laktatorek
mikołajowa piękne są te obrączki a ta mała na niektórych fotkach nawet zamazana wyszła, bo widać, że w ciągłym "biegu", ha, ha Seba nie wiedział co się dzieje ;) A te poduchy to już się nie nazywa obkładanie poduchami :) bo to tylko dla asekuracji :) swojego też na podłodze tak kładę, bo wiadomo, że jeszcze nie wie, że jak się położy to walnie głową o podłogę. My dzisiaj mamy wielkie sprzątanie po malowaniu, przyjechał po długiej nieobecności dziadek (mój tata) i najmłodsza siostra z Niemiec (ta która ma pod koniec lipca ślub), więc ogólne wielkie pozytywne zamieszanie a w sobotę chrzciny u siostry i chce jej ciasto jakieś upiec, żeby trochę jej pomóc. Chyba upiekę mlekowca, bo mi smakuje, choć jej słooooodki nieziemsko ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mikołajowa? Bez kitu...teraz mój mały śpi a ja obiad pichcę, ale jak wstanie to fotkę podeślę, która wyjaśni co mnie rozbawiło:-D... Gps-y pikne...teraz to cudeńka się robi...ja to od 15 lat na paluchu taką tradycyjną obręcz noszę, ale grawer imię ślubnego i data tego wyjątkowego dnia jest i u ślubnego vice versa...a zabawa przednia z damą widać była:-D...kuźwa, spadam, bo mnie się kotlet jara v:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość exmikołajowa
hmmm Viola..teraz nie wiem czy się bać czy co:P:P czekam na wyjaśnienia;) w zasadzie mi się te gpsy też bardzo podobają..choć nadal mnie dziwi, ze się luby na te wzorki nie buntował..ale mi chyba trochę zbrzydły przez to jeżdżenie i na koniec jeszcze przy płaceniu, to już w ogóle... a jak się robi tego mlekowca?? ja przepisy na ciacha chętnie zbieram...jak ja nie zjem,bo za słodkie, to dwóch siostrzeńców lubego będą ciocię całować po rękach;) zazwyczaj na święta na ich zamówienie robię blok czekoladowy (też słodki jak ciort)...który został ochrzczony przez nich dość dwuznacznie "klocek cioci" i za każdym razem jak słyszę "ja chcę klocka cioci!!!" albo "ciocia a zrobisz klocka na święta??" to wewnętrznie płaczę...ze śmiechu...;D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jestem chetna na przepis na klocka i mlekowca:-D v:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wysłałam wyjaśnienie:-D:-D:-D v:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość exmikołajowa
Hahaha nie powiem, Viola, że mi nie przeszło przez myśl to super body;) zwłaszcza, ze całkiem dobra okazja była i aż żal było nie wziąć;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość laktatorek
Body jak to body super, ale chłopaki jakie fajne :D Myślę, że w nocy wrzucę Wam przepis i fotki jakieś. Pamiętam swoje pierwsze ciasto, które zrobiłam jak mieszkaliśmy u teściowej. Chciałam mocno zabłysnąć, bo ona piecze świetnie i zamiast galaretka na wierzchu wyszła mi na spodzie ;) Początki miałam trudne, ale teraz mi nikt nie podskoczy ;) Nawet teściowa mnie ostatnio pochwaliła, że jak jest jakaś impreza to ciasta bardziej skomplikowane mi zostawia, bo lepiej mi wychodzą.... normalnie szok usłyszeć to od teściowej jak ona w rodzinie uchodzi za mistrzynie. Ja mam tą przewagę, że mam net i co chwilę mogę robić nowości a ona te utarte ciasta od wielu lat. Już kiedyś miałam Wam wrzucić moje urodzinowe torty dla córki, więc przygotuję pakiet fotek w nocy, bo teraz jestem tylko z doskoku. Mlekowiec to ciasto na biszkopcie a ten klocek cioci to pewnie to ciasto z prl? bez pieczenia z mlekiem w proszku? też je lubię ;) zresztą czego ja nie lubię słodkiego :D Chyba tylko takiej czekolady z witaminami na bazie mleka, moja babcia dostała z usa i dziewczyny to tak śmierdzi jakby jakieś wymiociny ktoś w czekoladę skleił.... masakra!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chęć na przepisy podtrzymuję. Jestem specem od ciast, zup i sałatek. Lubię robić i jeść:-D co do bodów to są beznadziejne! Kupiłam 86 i jak na długość są dobre ale w szerz to jakaś masakra, jakie długie takie szerokie, jakieś kwadratowe. W ogóle to z reguły nie kupuję tych z zakładkami, wolę zapinane na pagonie, bo te z zakładkami to zaraz szyja wychemrana, a te z biedry to po pierwszym praniu to w ogóle no coment...viva la portugal:-D:-D:-D v:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama Mika
Viola dokładnie, te z zakładkami to jakaś porażka czasami. Szyja goła, bo ten mój Mały się kręci jak peryskop i każdą stronę świata musi oblukać. :) Dzisiaj mój jako ostatni z towarzystwa skończył pół roczku:) Kiedy to minęło! Chciałam, że siostra urodziła swoją dzisiaj to był fajne daty mieli oboje, ale co tam moje chęci :D Wujek się śmiał, że powinnam upiec pół tortu Michałowi:) Byliśmy dzisiaj na zakupach i kupiłam mu taką fajową chustkę pod szyjkę (specjalnie do tych bodów ;) ), skarpetki i czapkę. Nie wiem czy tylko ja taka jestem, ale no kupuje te czapki i kupuje i nie mogę trafić. Jestem przewrażliwiona na punkcie uszów, że muszą być zakryte i koniec. Może przez to, że ja jako dziecko często miałam zapalenie. I kupuję, wydaje mi się, że będzie ok a tu uszy odkrywaja się, poci się czy co tam jeszcze. Wiec kolekcja sie powiększa:/ To i ja cos fajnego podesle :) a przepis tez poprosze :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Oj to Michaś noworoczny, a Mika to styczniówka:-D a nasze-grudniówek dzieciaczki-to o cały rok starsze:-D ale tak na poważnie...u nas gorąco, Marcel tylko w bodziaku i jak śpi w wózku to nawet czapeczki nie ma i skarpetek, jak się budzi i siada to wtedy zakładam lekką czapeczkę co by od słońca łepek mojego misiaka chroniła:-) ten mały człowiek coraz bardziej interesuje się jedzeniem, tymi oczętami wszystkim z talerzy wyjada. Dzisiaj dałam mu zupkę jarzynową, pojadł, popij, odbił...no to ja zaczęłam swój obiad jeść a on z łapkami do talerza. Finał był taki, że siedział, ja jadłam mięso i surówkę a jemu ziemniaczki ciapałam i dawałam. A późnym popołudniem spróbował ode mnie jogurtu naturalnego i bardzo dojrzałego mango. Coraz swobodniej mu daję...wszystko po troszku i minimalne ilości, poprostu próbuje nowych smaków(...)a co do ubrań, tudzież bodów, czasami łapię się na tym, że kupię coś co mnie nie zadawala gatunkowo/jakościowo, a kupuję dlatego, że ma np. czaderski napis tak jak te z biedry v:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość exmikołajowa
też nie lubię za bardzo tych z zakładkami..zwłaszcza zimą...a takie dostane od kogoś - już powyciągane , doprowadzały mnie do szewskiej pasji...później nawet młodemu ich nie zakładałam, bo prawie mu sutki było widać...takie miał dekolty...ale tu mnie zachęciło te 100% bawełny i oczywiście cena;) ale ciekawe Viola, bo mój młody przynajmniej na zdjęciach mi wygląda na większego od Twojego Marcelka a na spokojnie wchodzi w 74 i jeszcze ma luzu...fakt, że nie są idealnie dopasowane i dość rozlazłe..ale teraz latem niech ma chłopak trochę przewiewu:P Dzisiaj to ja miałam dzień...kurde..telefony do Zusu, do księgowej w pracy, do orkiestry...cały dzień na telefonie, nie dość, ze ślub, to jeszcze nas w końcu ruszyło, żeby te słynne becikowe odebrać..akurat taki czas, że się na tego tysiaka nie obrazimy;) wcześniej te papierki nas opóźniały... żeby się w ogóle za to zabrać..jakiś dramat...sto pięćdziesiąt zaświadczeń, zewsząd, różnej maści se życzą, chyba żeby ludzi zniechęcić ;/ byliśmy u tej Pani z poradni rodzinnej..masakra dziewczyny!!! co za tragedia...nas próbowała namówić na jakieś wspólnoty rodzinne w kościele, wręczyła nam termometr, jakieś książeczki z tabelkami i wykresami do wypełniania...i nam mówi, ze mąż ma żonie co rano wsadzać termometr wiadomo gdzie...i zapisywać, bo sprawa płodności jest nasza wspólna a nie tylko moja...i że mąż z żoną nie mogą się przed sobą wstydzić i muszą o wszystkim rozmawiać...a mój luby wku*rwiony na maksa mówi do mnie w drodze powrotnej, że owszem my się nie wstydzimy siebie, rozmawiamy ze sobą na wszystkie tematy i znamy każdy kawałek naszego ciała..ale że nie jest nauczony gadać na te tematy również z obcymi babami i on się nie będzie wypowiadał na tych spotkaniach...a ja tam siedziałam jak trusia..przytakiwałam...ona do mnie gadała a ja się modliłam w duchu żeby jej śmiechem nie wybuchnąć w twarz...i tak musiałam mieć durną minę..a ta swoje... parcie, żeby dzieci robić...dużo i nie ważne czy Was stać czy nie...mogą w butach jedno po drugim chodzić przecież...i wisienka na torcie...Pani się z nami dzielnie pomodliła na początku, "kazała" się też modlić za nas patronowi rodziny..po czym zawołała, że takie spotkania to 100 zł kosztują...kochajmy się jak bracia liczmy się jak żydzi hehe...aaa i że będzie się chciała ze mną spotkać po ślubie w celu popatrzenia w te wykresy moje...a ja do niej, ze piersią karmię, okresu jeszcze nie mam więc raczej ciężko mi będzie te wykresy robić...zdurniała, że no faktycznie..no już biegnę do niej z tymi wykresami w podskokach..czy dostanę ten okres czy nie...jeszcze jej stówkę dopłacę...;/ potem się dziwić czemu ludzie nie chcą ślubu kościelnego brać...jak to gorzej niż z tym becikowym...ufam ci moja owieczko..ale przynieś mi papiery i banknoty...ehhh I gdzie Mika nasza niespodzianka???odświeżam tą pocztę i odświeżam i nic...;) co do zabawy z koleżanką Seby to też taka średnio ładna z niej dziewczynka...ma jakąś nieproporcjonalną głowę, może się jeszcze wyrobi ale koleżanka wrzuciła ich zdjęcie na fb dzisiaj podpisując, że jej córka z narzeczonym..to aż się moja szwagierka obruszyła, ze słaba ta narzeczona dla niego:P Dzisiaj zrobiłam chłodnik na botwince...uwieeelbiam..no po prostu mogłabym jeść non stop..za to luby nie cierpi, więc się z rzeczoną szwagierką podzieliłam...to jak szłam do sklepu wybiegła z domu mi powiedzieć, że pycha i ze mogę jej częściej przynosić takie jedzonko;) i chodzę teraz dumna jak paw;D a klocek to faktycznie słynny deser Prlu..ale jest pyszny, a dzieciaki szwagierki dały by się pociąć za niego;) Przepis biorę stąd....http://kotlet.tv/blok-czekoladowy/ ważne, żeby mleko w proszku było niebieskie z Mlekovity, bo raz kupiłam granulowane (innego nie mogłam znaleźć w żadnym sklepie...)...i było słabo..a raz normalne kupiłam ale chyba Łaciate i też już to nie było to...musi być niebieskie i koniec:P i ja sobie rodzynki odpuszczam, bo my nie lubimy...w zasadzie zawsze tylko herbatniki skruszone wrzucam...ale polecam;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość laktatorek
Niebieskie jest najlepsze do wypieków, ale łaciate też ok a granulowane się nie sprawdza chyba w żadnym przepisie. Na poczcie wrzuciłam aktualne fotki, na kilku są moje wariaty jak przed snem urządzają sobie szaleństwo i np wczoraj mały urwał drzwiczki od zabawki córki pralki i taką polewkę z tego mieli, że w końcu my też się chichraliśmy ile wlezie i czasem mam wrażenie, że córka za bardzo szarpie brata a jemu to nie tylko nic nie przeszkadza tylko wręcz przeciwnie radość od ucha do ucha i dzikie piski... Wrzucam fotki moich tortów z masy na urodziny córki - tylko na chrzciny nie jestem w stanie takiego upiec, bo to jeszcze nie jestem ogarnięta na tyle, aby pół dnia spędzić w kuchni i bawić się w cukiernika. Wrzucam też przepis na mlekowca, biszkopt robię z innego przepisu tylko PODSTAWA SWOJSKIE JAJKA - jest ogromna różnica w wysokości biszkoptu: 4 jajka ubijam w całości razem z 1 szklanką cukru (ubijam ok 5min, aby masa była puszysta) później do szklanki wsypuję mąkę tortową i zostawiam w szklance tyle miejsca, żeby zmieścić łyżkę mąki ziemniaczanej i pełną łyżeczkę proszku do pieczenia. Zawsze mi wyrasta super, gdy mam swojskie jaja a jak mam ze sklepu to różnie, raz wyższy a raz niższy, ale wychodzi zawsze. Piekę krótko, bo mój piekarnik to petarda i trzeba dopasować do swojego. U mnie do suchego patyczka i jak ciasto odchodzi od brzegów to ok 20-25 min jeżeli wkładam do nagrzanego piekarnika i 180 stopni. Teraz też nie zakładam czapki, czasem jak tak ani ciepło ani zimno to zakładam czapkę z daszkiem, którą chyba kiedyś miał na fotce, którą Wam przesyłałam. Cały dzień też często bez skarpet i w bodziaku. Co do obrączek to też mam gładkie tylko od spodu z grawerem, bo u kogoś podobają mi się takie jak macie mikołajowa, ale u siebie wolę najbardziej proste tak jak z innymi rzeczami, ciuchami... nie lubię świecidełek, cekinów, zresztą najlepiej ciągle chodziłabym w czarnym, jak ja to mówię jestem szarobura :) tak mi najlepiej i jak córka była mała to mało kiedy zakładałam jej róż i często mylili ją z chłopcem, bo długo też nie miała włosów... za to teraz kocha róż na złość mamie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama_Ja
Hej dziewczyny, u nas jak nie urok to... przemarsz wojsk. Ostatnio coś nie mogę się doprowadzić do stanu używalności, jak nie jakiś wirus mi się przypałętał, tak, że przez tydzień prawie miałam ciągle 38st. C, to zaraz potem przeziębienie i w efekcie mały podłapał trochę katar :( Nie jest źle, ale mimo odciągania kilka razy dziennie, ciągle słyszę (zwłaszcza jak je), że coś mu tam zalega. Macie jakieś swoje sposoby na radzenie sobie z tym dziadostwem? Jeśli chodzi o jedzenie, to się sama zastanawiam, czy może Antek nie jest jeszcze gotowy na rozszerzanie diety. Choć z drugiej strony chyba już raczej czas żeby przynajmniej po trochu czegoś próbował. Dawałam mu do tej pory jakieś pojedyncze warzywa, wczoraj się pokusiłam o ugotowanie mu zupki - takiej prostej warzywnej - i w sumie to sobie ją mogłam sama zjeść :P nie był zachwycony, a przy brokule ostatnio, to prawie mi się popłakał. Ale jak ugotowałam mu trochę kaszki mannej i wymieszałam ze swoim mlekiem, to otwierał dzioba jak szalony. Kawałkiem chleba do ciumkania też nie pogardzi :) Zakręcone to moje dziecię. A tak w ogóle, to mi się dziecko poprzestawiało i ostatnio ciągle śpi z nami. Mieliśmy już moment, że spał w swoim łóżeczku, co prawda budził się w nocy na karmienie, ale zaraz po udawało mi się go odkładać, a teraz znów, jak na początku, śpi z nami i to najlepiej z cycem w buzi :P exmikołajowa, najważniejsze, że w końcu się udało, choć sama bym pewnie rozszarpała tego, pożal się boże, jubilera - powinien Wam te obrączki w zębach przynieść, ale wiadomo jak jest - niestety. Sama pamiętam, jak to przed ślubem tysiąc rzeczy do ogarnięcia było, ale w sumie cieszę się, że już to przeżyłam - jakkolwiek głupio to nie brzmi :P Dlatego życzę nerwów ze stali, choć Ty wprawiona już jesteś w tych nerwach :D Jeśli chodzi o pieczenie, czy gotowanie, to w sumie lubię posiedzieć w kuchni - z chęcią przytulę jakieś pyszne przepisy - choć my, to takie raczej niejadki jesteśmy i zawsze się naprodukuję, a potem nie ma komu jeść, a że jesteśmy w Trójmieście sami, to nawet nie mam kogo obdarować :) Podrzucę Wam dziś zdjęcie mojej marudy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×