Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Ola_3

męski punkt widzenia długoletniego związku

Polecane posty

Gość Ola_3

Witam, Jestem ze swoim chłopakiem od 5 lat, kilka miesięcy temu mi się oświadczył, nie spodziewałam się tego, myślałam, że prędzej nasz związek w niedługim czasie się rozpadnie, a niżeli weźmiemy ślub. Jakiś rok temu on ode mnie odszedł, znalazł sobie inną, ja się bardzo zmieniłam, on zobaczył mnie w innym świetle i wrócił, starałam się żeby nasz związek się odbudował, dałam nam znowu szansę. Mój chłopak nie wykazywał jednak na początku po powrocie większej inicjatywy, więc ja też się przestałam starać, chociaż w środku mną targało, myśląc że marnuje czas na jakiś chory związek. Po dłuższym czasie się wszystko unormowało, ale nadal oglądał się za innymi dziewczynami, były jakieś głupie uśmieszki do koleżanek, uwodzicielskie spojrzenia na inne dziewczyny, niekiedy zdarzały się flirty. Zaczęłam robić to samo, flirtować, oglądać się za innymi, chodzić na imprezy bez niego. Po tym jak mi się oświadczył, byłam w szoku, myślałam, że coś się wreszcie zmieni, że zacznie ze mną rozmawiać więcej, że będzie mi okazywał więcej uczuć, a on... nawet nie kupił mi marnego kwiatka na urodziny, jak wpadnie w wir pracy to świata poza nią nie widzi, koledzy zawsze i wszędzie, po powrocie do domu telewizor albo komputer. Cały czas jestem sama, on do późna pracuje, jak wraca to w zasadzie nie rozmawiamy, w weekendy się tez mijamy, mamy oboje dużo zajęć. Nie wiem po co się oświadczył, zarezerwowana już połowa rzeczy, a my...? Brak porozumienia.. Nie chce mi się już tłuc mu do głowy, że potrzebuję czułości, miłości, rozmowy, moje prośby nic nie dają. Seks? Tragedia, nie kochaliśmy się od dwóch miesięcy. Interesuje mnie męski punkt widzenia, jak powinno wyglądać według Panów małżeństwo? Czy dla Was małżeństwo to zatrudnienie dożywotnie kucharki, sprzątaczki? Nie wiem czy to nie jest po prostu przyzwyczajenie... Coraz bardziej boję się tego ślubu....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to po co przyjęłaś te oświadczyny ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ola_3
Bo go kocham, ponad życie, ale nie czuję tej miłości z drugiej strony. Jak ja czegoś nie zaproponuję to będziemy siedzieć w milczeniu przed telewizorem cały czas, jak gdzieś jedziemy samochodem, to on może milczeć, dopóki ja czegoś nie powiem. No i nie ufam mu, od tej pory jak mnie zostawił ciągle się staram, ale on... nie opowiada mi o tym jak mu minął dzień, co robił, muszę wszystko z niego wyciągać, odbiera bardzo dużo telefonów i smsów, już nawet nie pytam od kogo... Przecież gdyby kogoś miał na boku to by mi się nie oświadczał....? To już by była patologia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
trafiłaś na nieodpowiedniego po prostu. Ogląda się za innymi, nie ma czasu dla ciebie sexu nie ma też. Po co ci to? Małżeństwo to nie zatrudnienie sprzątaczki czy kucharki. Moja żona i ja też mieliśmy różne przejścia na początku związku ale jesteśmy razem szczęśliwi teraz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
my też możemy nie rozmawiać czasem ale to fajna cisza, uspokaja daje poczucie bezpieczeństwa. Jak mu nie ufasz nie ma to sensu. Z żoną zawsze dzielimy się obowiązkami, nawet jeśli czasem nie ma sexu to później nadrabiamy. Kochasz go ale on ciebie.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ola_3
Jestem za bardzo cierpliwa, ciągle czekam, aż się zmieni, ale ciągle jest to samo, albo zmienia się - z jednej wady przechodzi w drugą. Nie jest tak, że nie ma żadnych zalet, wiem że życie to nie bajka, ale zadaje sobie pytanie, czy nie patrzę zbyt skrajnie na tą sytuację, czyli godzę się na zbyt wiele, na ten brak czasu, na ciągły telewizor. Niekiedy słucham moich koleżanek, które mówią, że brakuje im faceta, że krótko mówiąc są "niewyżyte" i jest mi przykro, że tego samego doświadczam będąc w związku. Najgorsze jest to, że pozornie wszyscy uważają nas za zgranych i kochających się ludzi :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a nie wychodzicie nigdzie? nic razem nie robicie? moim zdaniem uznał cię za bezpieczną opcję i tyle

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ola_3
Zazwyczaj są to wyjścia żeby coś załatwić, albo żeby zrobić zakupy. Wydaje mi się, że masz rację, jestem jego bezpieczną przystanią, a ja staram się chyba zobaczyć w nim coś, czego tak naprawdę nie ma. Przyznam jednak, że boję się być z kimś innym. Przyzwyczaiłam się do niego bardzo, pamiętam sytuację kiedy ktoś mnie podrywał, odsuwałam się, czułam się niezręcznie, głupio, nie chciałam żeby jakiś obcy facet dotknął mnie chociażby za rękę. Nawet najprzystojniejszy na świecie :) To jest trochę tak jak ze zmianą pracy, chciałoby się coś lepszego, ale ma się ciepłą posadkę, to grzeje się stołek, mimo braku rozwoju, perspektyw na premię, podwyżkę itp. Z drugiej strony lubię flirtować z innymi, ale nic więcej, pozwala mi to poczuć się kobieco, czego od swojego partnera nie mam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
on sie nie zmieni wiec jak sobie schrzanisz zycie to na wlasne zyczenia i pretensje bedziesz mogla miec tylko do siebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×