Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Dali1988

Spokojnie, to tylko nerwica

Polecane posty

Gość Dali1988

Zagadnień o podobnej tematyce w sieci jest mnóstwo, chciałabym jednak założyć temat, który w dzisiejszej dobie zbiera coraz większe żniwo, jednak jest pomijany. Chciałabym abyśmy mogli się tutaj wzajemnie słuchać, wspierać, motywować, szanować i doceniać doświadczenia, odkrywać swoje możliwości oraz znajdywać sposoby do pokonywania indywidualnych ograniczeń i cieszyć się swoimi sukcesami. Czasami cierpimy fizyczny ból i mimo licznych badań i konsultacji nie można postawić diagnozy i wówczas zaczyna się podejrzewać, że może być to nerwica…choroba ta jest tematem tabu, paniczne boimy się tej diagnozy, mimo iż nie posiadamy o niej dostatecznej wiedzy. Nie szukamy pomocy u specjalistów tylko w sieci na licznych forach i nakręcamy się tylko nawzajem…większość komentarzy jest negatywna, sugerująca, iż specjaliści, leki, psychoterapia nie pomogą bądź nie pomogły. Mam wrażenie, że ludzi, którzy negatywnie nastawiają chorych najpierw trzeba wyleczyć z …demonów. Każdy organizm jest inny, i każdy wymaga innych sposobów leczenia, nie od razu będą to silne psychotropy! W obecnej chwili są leki nieuzależniające, nieobciążające, nawet takie, które można przyjmować w okresie ciąży i nie stwierdzono skutków ubocznych. Terapia nerwicy wymaga czasu, po około roku zauważa się poprawę. Niestety są to procesy długotrwałe, ale WARTO, trzeba walczyć, bo nie ma nic do stracenia, nie wolno się poddawać, odpuszczać. To, że jesteśmy zbyt słabi to tylko złudzenie, mamy ogromną siłę (tylko zblokowaną, przytłumioną lękami i wieloma innymi objawami). A wyjście z choroby jest tym dłuższe im rana jest głęboka. Ale jest możliwe. Osobiście mam już dwuletnie doświadczenie w walce z nerwicą, etapy były różne, było lepiej, było gorzej, chwile załamania, zwątpienia, ale postanowiłam, że nie poddam się! Mam 25 lat, zmarnowane dzieciństwo i najpiękniejsze lata życia, nie pozwolę zniszczyć reszty tego, co przede mną. Jeśli macie podobne doświadczenia, odczucia, podejrzenia, piszcie, dzielcie się radościami, smutkami, to naprawdę ma sens. Jest nas wielu 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mnie w ciężkich chwilach pomaga harmonijna muzyka, filiżanka gorącej czekolady, zrobienie czegoś drobnego dla siebie :) warto zadbać przedewszystkim o dietę, zminimalizować zajadanie się słodyczami, rezygnować z używek typu kawa, papierosy, mocna herbata. W zamian: ziołowe i owocowe herbatki, gorące kakao (domowe), kosteczka gorzkiej czekolady dziennie, świeżo mielone siemię lniane dodawane do jogurtu, kilka orzechów dziennie...takie zdrowe nawyki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ju12369874
Witam, chciałbym powiedzieć, że osoby chore na nerwice często postrzegane są jako wariaci, furiaci i chamy. Mam narzeczonego u którego stwierdzono nerwicę i depresję. Większość właśnie za takiego go miała, nawet rodzice. teraz juz sie leczy, bierze tabletki, chodzi na terapie i wszystko wróciło do normy. Znów się uśmiecha, jest pełen życia i stał się mniej nerwowy. Jestem z niego taka dumna, że wszystko tak dzielnie znosił. Byłam przy nim cały czas, miał we mnie oparcie. Ważne jest aby taka osoba nie została odsunięta, aby miała kogoś kto jest gotowy być przy nim w tych trudnych chwilach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja też jestem w terapii nerwicy od 2 miesięcy, najtrudniejszym wyzwaniem było pogodzenie się z chorobą i zaakceptowanie jej. Zajęło mi to jakieś 1,5 roku zanim poszłam do lekarza, potem długie oczekiwanie w kolejce na terapię bo na prywatną nie mogłam sobie pozwolić. Czuję się różnie, terapia ma to do siebie, że wraca się w niej do najboleśniejszych przeżyć, aby przeżyć je na nowo i spojrzeć na nie z innej perspektywy. Jest to niestety ciężkie, terapeutka uprzedzała mnie, że przez sporą część terapii będę się czuła źle, ale jest to konieczne, muszę to przeżyć aby więcej do tego nie wracać w taki sposób. Są to dla mnie bardzo cenne lekcje, mam wrażenie, że dowiaduję się czegoś nowego o sobie, ta wiedza we mnie jest, ale dotychczas nie potrafiłam jej interpretować. I potwierdzam słowa mojej przedmówczyni, najważniejsze mieć wsparcie, zrozumienie, mam wspaniałego narzeczonego, który przechodzi ze mną przez wszystkie upadki, na początku wstydziłam mu się przyznać, bałam się odrzucenia, jednak zdobyłam się na odwagę i wyznałam wszystkie problemy. Przyjął to spokojnie, słuchał, wspierał, delikatnie sugerował abym się nie martwiła, to on mnie namówił na terapię. Nerwica nie jest chorobą psychiczną, to zaburzenie emocjonalne powstałe na tle lękowym, trzeba stawić jej czoła, damy radę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie nerwicę zdiagnozowano w wieku 7 lat obecnie mam 27, "lekarz" rodzinny rodzicom podpowiedział, żeby nic nie robić, nie podawać żadnych leków, samo minie...No więc nie minęło, były różne momenty: zaczęło się od lęków potem tiki nerwowe, wycofanie się z życia towarzyskiego, kłopoty w nauce...do pewnego momentu nie zdawałam sobie sprawy z powagi sytuacji. Jako dziecko traktowałam to normalnie "że poprostu tak mam" i miałam nadzieję że kiedys to minie. No niestety, pogłębiło się na przestrzeni doświadczeń życiowych. Kiedy osiągnęłam pełnoletniość i świadmość samej siebie zaczęłam szukać pomocy i starać się podejść na trzeźwo i bez paniki do problemu. Przeszłam leczenie farmakologiczne trwające ponad rok, w tej chwili jestem już po. Bywają różne momenty, ale jest o niebo lepiej. Chętnie poznam wypowiedzi ludzi, którzy doznali podobnych doświadczeń, może rzeczywiście wysłuchanie siebie nawzajem bedzie też doświadczeniem. Jeśli ktoś nie ma ochoty wypowiadać sie tutaj, podaję adres e-mail: kropelka213@interia.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja też witam w klubie, jest nas troszkę, biednych, zagubionych, szukających światełka w tunelu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
macie jakieś sposoby na poprawę nastroju?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam, znalazłam ciekawą wypowiedź, wydaje się być przydatną, pozwolę sobie zacytować oraz podać link do forum dla zainteresowanych. Nerwica. Znam ją z autopsji i walczę już szósty rok. Wiem jak ciężkie jest z nią życie, ale dzisiaj nie chcę się skupiać na objawach i przykrościach. Ci, którzy chorują doskonale znają poranne biegunki, niepokój, zawroty głowy, wewnętrzne drżenie i inne przykre objawy. Ja też je miałam i nadal - od czasu do czasu – zmagam się z nimi, ale już w mniejszym stopniu. Po tylu latach mogę Wam Drodzy Forumowicze i Forumowiczki powiedzieć: da się walczyć z nerwicą i odczuć poprawę bez uciekania się do leków antydepresyjnych. Nie mówię, że te ostatnie są złe, bo sama przez kilka ładnych lat je brałam. Są pomocne w bardzo ostrych napadach paniki ale niestety nie leczą problemu. Zakrywają przykre objawy, poprawiają nastrój, ale po ich odstawieniu wszystko wraca do punktu wyjścia i nie widać szansy na przerwanie zaklętego kręgu. Wiem, bo 3 razy próbowałam je odstawić i za każdym razem musiałam znowu do nich wracać. Ale – jak to mawiają – do 3 razy sztuka. Obecnie nie biorę ich już 5 miesiąc i żyję. Nie jest łatwo, ale się nie poddaję i cały czas wierzę, że będzie lepiej. Mam motywację, ale znikąd się ona nie wzięła. Wypracowałam ją na przestrzeni nie miesięcy, ale lat i to metodą prób i błędów. Efekty są takie, że zdołałam skończyć studia dzienne, podyplomowe i zrobić jeszcze dwa zaoczne kursy przygotowujące mnie do zawodu. Pracuję, odwiedzam miejsca, które wcześniej budziły moje przerażenie: poczta, fryzjer, kino, urząd, targowisko, a nawet jeżdżę z mężem na koncerty rockowe! Czasem odczuwam stan niepokoju, bywa że czuję się niepewnie i nieswojo, ale wówczas przypominam sobie kilka prostych technik relaksacyjnych i jeszcze nie zdarzyło się, żeby lęk wrócił. Przez tyle lat przekonałam się, że nie ma jednego cudownego środka na mój stan, ale ciężką pracą można wrócić do normalnego funkcjonowania, żyć godnie i bez poczucia winy. Są momenty, kiedy jest ciężko, kiedy wydaje mi się, że nie dam rady, ale wtedy przywołuje sobie obrazy innych ludzi, którzy również zmagają się z rozmaitymi przypadłościami: otyli muszą przestrzegać diety, jeżdżący na wózkach zmagać się z przeszkodami na co dzień, inni mają chore dzieci, jeszcze inni – długi. Każdy zmaga się z jakimś problemem, choć nam nerwusom wydaje się, że inni żyją w raju w porównaniu do nas. Na łamach tego forum chciałam Wam przedstawić moje sposoby na radzenie sobie z nerwami, które wypracowałam przez lata. Każdy jest indywidualistą, dlatego nie daje gwarancji, że podziałają na każdego, ale na pewno trzeba próbować, szukać, eksperymentować, nie poddawać się! Z każdego labiryntu jest wyjście, ale w tym trzeba odkryć swoją własną drogę. Moje „kroki do wolności” wyglądały następująco:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
1. Psychoterapia – uważam, że to podstawa i każdy kto choruje na stany lękowe, ataki paniki, nerwicę natręctw przede wszystkim od tego powinien zacząć. Czytam różne opinie o terapiach, ale zauważyłam, że negatywne piszą zazwyczaj te osoby, które poszły na sesję raz, czy dwa i zrezygnowały twierdząc, że to im absolutnie nic nie dało. Sama zdecydowałam się dopiero po 4 latach i uważam, że zbyt długo zwlekałam. Wahającym mówię, że terapia to najlepsza inwestycja w wasze zdrowie, ale musicie być świadomi, że na jej efekty trzeba poczekać, zazwyczaj kilka ładnych miesięcy. Przyjdą niespodziewanie i nie będą takie jak się spodziewaliście, ale poprawa będzie i ją odczujecie. Najważniejsze to wybrać dobrego terapeutę (najlepiej popytać ludzi, albo sprawdzić w Internecie z kim mamy do czynienia), zaufać mu i nie liczyć, że udzieli nam gotowych odpowiedzi i rozwiązań. Terapia jest trudna, bolesna i kosztowna, ale uważam, że nasze zdrowie nie ma ceny. Nie zniechęcajcie się początkiem, nie denerwujcie kiedy terapeuta milczy i oczekuje reakcji od Was, przetrzymajcie konflikty i niepewność. Kiedy przyjdzie zaufanie, a tłumione emocje się wyleją – odczujecie ulgę i będzie można iść dalej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
od roku cierpie na ataki parestezyjne, napady trwajace 15 minut (zaeroty glowy, kolatanie serca, dretwienie twarzy i konczyn, niedowidzenie na jedno oko, rozkojarzenie). badania neurologiuczne i endokrynologiczne nic nie wykazaly. jestem studentka, nigdy nie mialam depresji, nie mam stresujacego zycia, ataki pojawia sie od wysilku fizycznego najczesciej, czasami od glosnej muzyki i swiatel, czy to moze byc zwiazane z nerrwica?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ataki paniki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiesz, ciężko powiedzieć wiele zaburzeć fizycznych, które nie znajdują potwierdzenia medycznego podciągane są pod zaburzenia nerwowe. Ludzka psychika jest wręcz niezbadana. Ale myślę, że podstawą byłaby wizyta u specjalisty. On powinien powiedzieć więcej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
spam Cie nie zaatakowal ze tyle napisalas? :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
3. Trening autogenny wg Schulza oraz relaksacja Jacobsona – umiejętność rozluźniania ciała i prawidłowego oddechu to kolejna niezbędna umiejętność. Treningi są bardzo pomocne w momencie, kiedy musimy wytrzymać w miejscach mało dla nas komfortowych np. stanie w kolejce, czesanie u fryzjera. Za każdym razem, jak czujecie, że ogarnia Was panika przypominajcie sobie spokojny głos z treningu, starajcie się wyczuć napięcie i rozluźniać mięśnie. Niepokój zostanie, ale lęk nie przyjdzie, choćby się waliło i paliło! Oba treningi można ściągnąć z sieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
noo właśnie mnie atakuje, dlatego takie przerwy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
4. Oswajanie uczucia lęku – niemożliwe? Wręcz przeciwnie. Musicie sobie pozwolić na odczuwanie dyskomfortu. Nie walczcie z nim, nie czekajcie aż minie. Wychodźcie mu naprzeciw, a nawet oczekujcie przykrych uczuć. Nie jest to łatwe, ale po zdobyciu wiedzy na temat rozluźniania mięśni i prawidłowego oddechu dojdziecie do momentu, w którym głowa pozwoli Wam na zmierzenie się z lękiem twarzą w twarz. Kiedy to co Was dręczy opanuje ciało – nie walczcie. Wyobraźcie sobie, że stoicie obok i przyglądacie się z perspektywy temu, co się z Wami dzieje. Pomyślcie sobie: „Ok., odczuwam to wszystko, bo to jest prawda o mnie, ale mam świadomość że to tylko emocje i że wkrótce miną”. Gdy pozwolicie sobie na lęki, one znikną tak szybko, jak przyszły. Przetestowałam tą strategię i wierzcie mi – to działa! Uciekanie przed paniką jest najgorszym możliwym wyjściem. Pozwólcie opanować się lękowi i starajcie się nie bać. Nie zrażajcie się pierwszymi niepowodzeniami, bo po kilku ćwiczeniach odczujecie poprawę. Tą strategię szerzej opisuje książka Judith Bemis, którą z całego serca wszystkim polecam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
5. Picie ziół i suplementów – magnez i witamina B6 to konieczność przynajmniej raz dziennie. Uspakaja, dodaje energii, pozwala się zrelaksować. Mi bardzo pomaga. Również picie sporej ilości herbat ziołowych, takich jak melisa, rumianek, czy wyciągi z kozłka lekarskiego, szyszki chmielu i lawendy okazują się naprawdę skuteczne. Pijcie je codziennie i nie żałujcie sobie – pomagają doraźnie i w dłuższej perspektywie. Wrażenie łatwiejszego oddechu potęgują też cukierki miętowe (najlepiej silna mięta np. hallsy), polecam jak macie wrażenie duszności i ciężkiego oddechu. 6. Unikajcie dużej ilości alkoholu i kawy – kac wzmaga uczucie lęku, dlatego ja niemal w ogóle zrezygnowałam z alkoholu. Piję go rzadko, a jeśli już to ograniczam się do jednej lub dwóch lampek wina, ewentualnie jednej butelki piwa. Nie zapijajcie stresów alkoholem, bo pomaga na chwilę, a „po” jest koszmarne. Kofeina to kolejna rzecz, z którą trzeba uważać. Wypłukuje z organizmu magnez, wzmaga wewnętrzne drżenie i nasila potok nieprzyjemnych myśli. Starajcie się ograniczać kawę i red bule, albo całkiem z nich zrezygnujcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
7. Ćwiczenia fizyczne, kąpiele i dieta – ******aprawdę pomaga! Przetestowałam i potwierdzam. Ciężko jest się zmusić, ale po wysiłku następuje błogie uczucie relaksu, a połączeniu z ciepłą kąpielą jest po prostu cudownie. Warto regularnie się ruszać (basen, rower zwykły lub stacjonarny, wieczorny spacer), bo ruch podnosi poziom serotoniny, czyli działa jak lek antydepresyjny. Jak wydaje Wam się, że nie macie siły – zmuście się! Efekty przyjdą i to szybko! 8. Wychodzenie naprzeciw wyzwaniom – nie ważne, czy to wyjście z domu, czy pójście na rozmowę o pracę. Każde wyzwanie, którego doświadczacie jest pozytywne i oswaja Was z lękiem. Ale uwaga: zostawcie sobie otwartą furtkę. Jeśli czujecie, że nie dacie rady – pozwólcie sobie na powrót i nie odbierajcie tego jako porażki. Już sam fakt, że próbujecie jest pozytywny. Najgorsza jest bezczynność i uczucie bezradności. Ten który próbuje w końcu odniesie sukces.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
9. Odpoczynek i hobby – fajnie mieć jakieś zajęcia, bo one odwracają uwagę od lęku. Czytanie książek, robienie na drutach, rozwiązywanie krzyżówek i sudoku (to ostatnie okazało się dla mnie świetnym odwracaczem uwagi), słuchanie muzyki, sprzątanie domu i wszystko inne, co tylko może odwrócić myśli od lęku. Znajdźcie czas na hobby i pozwólcie sobie na odpoczynek. To ważna część w powrocie do zdrowia. 10. Stosowanie antydepresantów i psychotropów – polecam tylko w ostateczności, chyba że Wam lekarz zaleci. Kiedy jest bardzo źle czasem nie ma innego wyjścia, ale koniecznie stosujcie się do zaleceń lekarza. Antydepresanty są dobre, ale radzę połączyć je z psychoterapią, wówczas będziecie mogli powoli od nich odchodzić i nie bać się tego tak mocno. Psychotropów w ogóle nie polecam, mnie osobiście nie pomagały, a jedynie otępiały. Jeśli jednak nie macie już innego wyboru to doradzam hydroxyzynę bo to lek który nie uzależnia, jest stosunkowo bezpieczny i łagodny, a działa nie gorzej od xanaxów i innych zamulaczy. Mam nadzieję, że wlałam odrobinę nadziei w Wasze udręczone dusze. Gdybyście mieli jakieś pytania to zapraszam do dyskusji tu na forum, albo piszcie na prywatnego maila.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hej, powiedzcie jak sobie radzicie z przesileniem wiosennym? Ja odczuwam jakieś przemęczenie, brak sił i motywacji...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No tak, tylko nerwica...tylko co dalej. Cierpię od dziecka, mam 26 lat i nie dawno poznałam diagnozę, rozpoczęłam leczenie farmakologiczne, czekam na terapię. Niby jest trochę lepiej, ale panicznie się boję że nie podołam, że przegram, że nie poradzę sobie z obowiązkami, że życie mnie przerośnie. W tym roku wychodzę za mąż i coraz częściej pojawia się lęk, że nie dam rady, że sparaliżuje mnie strach, obezwładni, że po raz kolejny się upokorzę na oczach ludzi. Chodzi o sama ceremonię o oficjalną część, kiedy będę musiała wystąpić w głównej roli. Bardzo kocham mojego chłopaka i nie chcę go zawieść.Przeglądałam to forum i jest tu mnóstwo tematów dotyczących tej choroby. Proszę podzielcie się doświadczeniami, jak sobie radzicie w trudnych chwilach, jak funkcjonujecie w pracy, w rodzinie. Bardzo chciałabym poznać kogoś kto mnie zrozumie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 19 85
Miło,że tak poważny temat pojawił się na kafeterii :) Sama przechodziłam nerwice, a dokładniej ataki paniki oraz derealizacje plus stany depresyjne.Stany depresyjne były wynikiem ataków paniki,człowiek zaczyna się wycofywać bo ma po prostu dość.Obecnie właściwie nie mam już ataków, lekki miałam może miesiąc temu . Jeśli macie pytania to piszcie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak sobie dałaś radę? Ile trwała Twoja walka z chorobą? Proszę opowiedz jak to wyglądało, zupełnie nie mam z kim o tym porozmawiać, ludzie myślą, że wyolbrzymiam a ja po prostu nie daję rady :( boję się, że kiedyś ta choroba przeistoczy się w coś gorszego, że przestanę nad sobą panować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Fer For Her
Ja pozwalam swojemu oraganizmowi przejsc wszystkie etapy choroby i stan nerwicy mija. 1 początek choroby i narastający lęk 2 Lęk w szczytowej fazie 3 pogodzenie się ze skutkami i powodem owego lęku Kiedy jestem w fazie drugiej jest cięzko ale pozwalam sobie na niego bo bez niego nie mogłabym przejść fazy trzeciej, a po niej nie ma już nic, a skoro nie ma nic to koniec.. pokonałam to. Przechodzę to sama, jak terapię, przemyślam czasem płaczę czasem sięgam dna i najgorszych obaw (tak jest najlepiej bo to daje mozliwosc odbicia sie)czasem nie jest to potrzebne więc skracam czas tej fazy do minimum np 2-3 dni ale jest ona potrzebna bo w trzeciej fazie zwykle następuje pogodzenie się z sytuacją problemem urojoną chorobą itp Polega ono na tym że odczuwam relaksację z powodu że nie mogę nic już więcej zrobić, a zatem niech będzie co ma być, pododzenie się z tą niemocą daje poczucie gotowości do walki, a zatem siły. Organizm staje się silniejszy, psychika juz się nie łamie bo uodparnia się i przygotowuje do kulminacji (która jak wiemy nie następuje gdyż jest urojona) Nagle zdajemy sobie sprawę że choroba ustepiła Wszystko trwa około 1 do 2 tygodni i wracam do normalnego życia, zanim dopadnie mnie to znowu mija parę miesięcy więc mnie opłaca się ta technika bo wg mnie całkowite wyleczenie bez farmakologii nie istnieje. Mozemy jednak starać sie sobie jakoś radzić i tego wszystkim zyczę:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja cały czas odrzucam od siebie strach i złe myśli a one w tym czasie się nasilają, są coraz bardziej natrętne. Jestem w kiepskim stanie, nic mnie nie cieszy, na nic nie mam siły, nic nie czuję ani przyjemnych odczuć oni negatywnych. Wszystko jest szare.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale rzeczywiście coś w tym jest, zawsze po tym najcięższym czasie następuje ulga i ona trwa jakiś czas ja mam takie nawroty co kilka tygodni. Za każdym razem gdy nadchodzi, reaguję bardzo panicznie, chcę od tego uciec, zająć się czymś innym żeby zgubić to uczucie, walczę i kosztuje mnie to strasznie dużo energii. A potem faktycznie mija. Fer For Her dzięki :) 19 85 jeśli znajdziesz chwilę proszę podziel się swoimi doświadczeniami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 154962326
Z tym lękiem mam podobnie, raz na jakiś czas ogarnia mnie paniczny lęk dosłownie paraliżujący. Występuje co jakieś 2-3 tygodnie ale ten stan jest chwilowy tzn zazwyczaj trwa ok 1 dzień lub tylko jedną noc. Jest to strasznie męczące, atak bardzo eksploatuje mój organizm, z tym że w moim przypadku też dotychczas starałam się go pokonać nie myśleć o nim, próbuję zasnąć a najczęściej sięgam po tabletkę nasenną...po przeczytaniu postów na forum zaczęłam analizować to wszystko i może faktyczne jest metodą żeby pozwolić wyładować się nerwicy. W każdym razie spróbuję. Dobrze wiedzieć, że nie jestem sama...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×