Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy moja matka jest normalna?

Polecane posty

Gość gość
– Po wydaniu pierwszej edycji „Macierzyństwa bez lukru” w internecie wybuchła awantura – opowiada Dorota. – Internauci mieszali nas z błotem mówiąc, że nie mamy prawa narzekać, tylko powinnyśmy cieszyć się, że przynajmniej mamy dzieci, na które czeka tyle bezpłodnych par. Nazywano nas frustratkami, feministkami i marudzącymi babami, które nie mają co robić, tylko jęczą. Pisano, że nasz matki miały trzy razy gorzej, więc jakim prawem się odzywamy. I inne tego typu. Większość krzykaczy nie miała nawet w ręku naszej książki, oburzali się dla zasady. W końcu macierzyństwo w Polsce to świętość – dodaje Dorota.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pisalam juz matka nie interesowala sie mna moim ZDROWIEM/ samopoczuciem nikt mi nie cukruje.To teraz wyrodne matki maja usprawiedliwienie swoich niecnych czynow problemow ze sama soba blablabla

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
23:55 - a czy ja napisałam, że TY przyjęłaś taką wizję?? Marsz do szkoły, na lekcje czytania ze zrozumieniem! Ewentualnie przestań się oszukiwać, że wszystko kręci się wyłącznie wokół twego tyłka :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dobra idź do czytania tej swojej książeczki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
23:55 - a czy ja napisałam, że TY przyjęłaś taką wizję?? Marsz do szkoły, na lekcje czytania ze zrozumieniem! Ewentualnie przestań się oszukiwać, że wszystko kręci się wyłącznie wokół twego tyłka PANI SIE POWINNA LECZYC NA GLOWKE:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ludzie wizje sryzje..pisz babo ze sensem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja bym zrobiła tak. Nie dawałabym matce żadnych zdjęć a nawet nie poinformowała o urodzeniu dziecka. Ja matka sama się odezwie i zapyta to wtedy miałabym okazję do wyrzygania tej gadki o miodzie, że skoro nie cieszy sie z wnuka to nie musi go poznawać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A o czym moze swiadczyc ta gadka o miodzie itd..jak to mozna odczytac/ odebrac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oczytana_
Czytałam kiedyś taką książkę o wielu typach relacji matka-córka. Nie miałam pojęcia, że tak wiele relacji może być zwyczajnie złych, niszczących (najczęściej córkę). Jest tam właśnie o pewnej zazdrości matki do córki (co ciekawe synom tego nie okazują). A może być wiele powodów. Najczęstsze to: ciąża/dziecko, które więcej zabrały niż dały (jak ma się tym korzystania z życia garściami), jak dziecko ma się z nieodpowiednim facetem (często to rzutuje na całe życie i taka matka -mimo że kocha córę- zwyczajnie ma żal, że tak potoczyły się jej losy, że córka przeszkadzała by ułożyć sobie inaczej życie itp.-temat rzeka), pewna zazdrość, że córka dobrze sobie radzi, a to dzięki postępowaniu, którego owe matki nie wpoiły itd. Poszukam tytułu i podam, bo książka jest niesamowita.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
oczytana...prosze o tytul....ja z moja matka dogadac sie nie moge, nie wiem jak do niej dotrzec...mam 34 lata, a czasem boje sie jej cokolwiek powiedziec jakbym byla malym dzieckiem....koszmar!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziekuje;) fakt ojciec alkoholik nie pomagal jej w niczym( wedlug jej slow, wiem ze aranzowal moje wyjazdy do ciotek kiedy ona nie miala sily sie mna zajac).mialam I mam do niej zal ze nie odeszla od niego kiedy bylam dzieckiem ( w nim tez nie mialam zadnego oparcia)...ale czy to normalne zeby byc tak zazdrosnym o sukcesy corki? Moja matka mowila do mnie per garbaty psie, czesto I gesto..zebym nie zarla tyle( moja waga zawsze byla w normie)..ona potrafila mi powiedziec nawet takie cos ze kiedy bylam niemowlakiem to umorusalam sie wlasnym kalem z pieluszki nie raz ( widocznie nie przewijala mnie na czas),nie pracowala jak to mowila to jakby sie cieszyla tym( sprawialo jej to radosc czy cos w tym stylu).bylam oddawana do ciotek na weekend, ferie.PIERWSZY raz tak mnie oddala kiedy mialam chyba miesiac na 3 tyg.ktora matka tak robi?????nie pracowala nie miala innych dzieci do zajecia sie wiec nie widze powodu takiej "przerwy od wlasnego dziecka".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oczytana_
Szukam w sieci i widzę, że tematycznie jest tego sporo, ale nie widzę konkretnie tej. Pamietam, że była w formacie mniejsza od zeszytu, z przewagą białego na okładce. W ostateczności wiem, w której bibliotece wypożyczyłam, więc trzeba tam poszukać. Sama niestety zrozumiałam że moje relacje z mamą są złe. Wiedziałam o tym, ale jeszcze bardziej sobie to poukładałam. Nie ukrywam, że na wiedza mnie przygniotła:( Moja mama od zawsze nie wykazuje mną zainteresowania. Ona wprawdzie wszystkim chwaliła się moimi dobrymi ocenami, moją pracą czy teraz swoim wnukiem, ale to do obcych. Ja z nią nie mam żadnej prawdziwej dobrej relacji. Nie potrafimy rozmawiać, bo ja wywlekam jedno, a ta ścina czymś innym. Ona kreuje się na nieszczęśliwą kobietę, której właśnie mój ojciec "zniszczył życie". Z mojego punktu widzenia mogła dawno temu pójść w swoją stronę, ale ona tłumaczy właśnie że wszystko dla dzieci i że "tkwiła" przy mężu (dziś są rozwiedzeni). Moja mama nie cieszy się z żadnych moich powodzeń, tzn. nie okazuje mi tego. Nie chwaliła mnie, nie pochwalała moich wyborów. Zawsze jest sceptyczna i widzi w bieli i czerni zaledwie. Ale całe życie przebija się jej niechęć do mojego ojca, w sprawach na oko nie powiązanych. I od kiedy pamiętam mnie tymi sprawami obarcza. Nie cieszyła się jawnie moim szczęściem, ale też skutecznie psuła mi radochę. Kiedyś np. (taki przykład może niezbyt wyrazisty, ale jakoś mi utkwił) wróciłam z zagranicznych wakacji (zawsze byliśmy dość biedni, udało mi się wyjechać nad Morze Śródziemne dopiero po 30tym roku życia z moim partnerem), pokazuję jej widoki, morze, plaże (naprawdę to miejsce robi wrażenie), opowiadam (wszystko było dobrze), patrzę na nią, a ta spuszczona głowa. Pytam: mamo co ci jest? A ona pod nosem, że co się ma cieszyć, jak tu gnębią ją przyziemne sprawy, TU są problemy i w tym momencie zaczęła koncentrować się wyłącznie na sobie i wszystko z taką pretensją, wyrzutem i że ja "to chociaż mam chłopa, zabierze, przytuli", a ona "nie była ze swoim nawet nad polskim morzem przez tyle wspólnych lat". Temat rzeka .Aż mi przykro, jak do tego wracam. Teraz mam odrobinę lepsze relacje, bo ciągnie ją jednak do wnuka, ale zanim coś ma podarować od progu mówi, że jest "biedną emerytką". Jak mówię. że mamy problem ze żłobkiem, bo nie ma szans na przyjęcie to ona, że się "nie pisze na opiekę codziennie, ale w weekend to może go do siebie zabrać" (nie pracuje już). Nie, nie jest tak, że my wymagamy tej pomocy, ale ogólnie tak ścina w wielu sprawach, że później nijak nie wiadomo jak w ogóle posklejać rozmowę. W końcu ja nic o tym żłobku nie kontynuuję, choć temat jest palący, bo na opiekunkę nas nie stać i na prywatny żłóbek też. Już rtaczej ja skończę na wychowawczym, co też jest rozwiązaniem które mnie nie raduje. Nie ma w niej empatii, takiej całkiem ludzkiej, a co dopiero do dziecka. Albo moje choroby... ja jej mówię, a ona urywa i albo zmienia temat albo mówi w kontrze o sobie. Ona tak naprawdę nic o mnie nie wie i nie stara się mnie poznać. Ja próbowałam, ale między nami jest przepaść i niechęć, którą od niej wyczuwam. Całe życie czuję, że mnie odpycha, surowo ocenia, lubi to robić przy obcych (niezbyt w temacie) rzucając wyrywkowe hasła. A, i jeszcze uwielbia wracać do przeszłości. Właściwie na tym opiera się jej życie. Zawsze jej mówię, by skoncentrowałą się na tym co ti i teraz, ale ona rozdrapuje, pielęgnuje co było złe i w efekcie nie można do niej dotrzeć. To nieszczęśliwa kobieta, a mnie też to dotyka, bo nie mam wsparcia psychicznego. A poza tym jest moją mamą to niech chociaż dobrze jej się wiedzie. Ale ona nie potrafi cieszyć się byle słońcem, uśmiechem wnuka. Nie. Bo zawsze znajdzie sobie to "coś":( Dużo by pisać, ale nie chcę. Nie mieszkamy od lat razem i to pozwoliło jakoś mi się poskładać. Dobranoc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MamaCóreczki
Autorko, moja matka jest taka sama. Cokolwiek nie powiem-zawsze ma odwrotne zdanie i mnie próbuje niszczyć. Kiedyś się tym przejmowałam, teraz na to leję, nie dzwonię tak częśto itp, teraz ona jest zdziwiona.... Ale dużo czasu musiało minąć....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziewczyno są tacy ludzie i nic tego nie zmieni.Musisz się z tym faktem pogodzić,będzie tylko gorzej.To egocentryczki co widzą tylko koniec swojego nosa. Ich argument to mnie coś bardziej boli,mnie jest gorzej,kupie sobie lepszy telewizor itp....Wiem,że jest Ci przykro chciałabyś wykrzyczeć całemu światu jak się cieszysz z ciąży a tu od najbliższej osoby ...zonk.Żyj swoim życiem i ciesz się powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kurcze ale matka w sumie nic złego nie powiedziała,sama prawda,jeszcze będziesz miała dosyc macierzyństwa,a co miała kłamac że uwaza inaczej aby córci humor poprawic?!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pierwszy raz słyszę, że na informację, że ktoś ma zostać matką należy reagować negatywnie. Przyjęte powszechnie zachowanie jest takie, że się gratuluje. Nie mówię już o najbliższych osobach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Podnosze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Podnosze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No dobra, możną pogratulować, ale chyba MATKA m jej akurat prawo mówić, że macierzyństwo to nie sam "miód"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"PIERWSZY raz tak mnie oddala kiedy mialam chyba miesiac na 3 tyg" Ojej.... Serce się kraje jak się czyta coś takiego. Przecież mięsięczne dziecko to jeszcze noworodek, kruszynka, które bardzo potrzebuje matki. Aż mi się serce ścisnęło :( Mój synek ma 14 miesięcy i nie wyobrażam sobie go podrzucić komuś ot tak sobie na tyle czasu, nawet teraz jak jest starszy, a tutaj takie maleństwo jeszcze. Straszne... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dlatego tez sie pytam jaka matka tak robi? Prosze napiszcie mi jaka?;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jaki mogl byc powod takiego oddania? Matka nie pracowala, bylam tylko ja.jak myslicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
01:56 Wychodzi na to że w tej relacji matka postrzega ciebie przede wszystkim jako inną kobietę z którą się porównuje a dopiero gdzieś tam daleko w tyle to że jesteś jej dzieckiem. Ciekawe czy gdyby miała syna czy by ten mechanizm również występował, możliwe że nie bo gdzieś tam w podświadomości córka to tak jakby inna samica... :O Wiem... chore... Kobieta po prostu ma poczucie frustracji niespełnionego życia. Można próbować ją zrozumieć. Próbować... na siłe..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko nie wiem dokładnie jaki może być powód, ale lepiej żeby się w to zbytnio nie zagłębiać... Po co rozgrzebywać i tak niezagojone rany.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zula z Krasnopula
Twoja matka w bardzo prosty sposób powiedziała Ci, że nie wszystko jest takie kolorowe.Dużo w tym prawdy, że dziecko rozwala codzienne życie zwłaszcza, gdy jest chore.A dzieci najczęściej chorują w święta albo niedziele, gdy bardzo trudno o lekarza.Jednak cały ten znój wychowania oddałabyś za rączki małe, które się do Ciebie wyciągają.Główkę przytuloną do Ciebie.Zapach mleka, którym pachną wszystkie dzieci. Jestem matką dorosłego już syna, który bardzo czesto chorował.Wiecznie sama, bez pomocy innych osób trudno mi było, bardzo ogarniać to wszystko.Przepłaciłam macierzyństwo anoreksją.Przez nie nie byłam szczęśliwa w związku.Po prostu byłam tak zmęczona, że nawet gdy wypadł mi przedni ząb/ a stało się to gdy zasypiałam/ to było mi wszystko jedno.Dopiero nad ranem zawyłam! Gdy byłam w ciąży wyobrażałam sobie siebie- że ide z wózeczkiem; ładnie ubrana.Dziecko uśmiechnięte.Wszystko, jak z obrazka. Czy teraz wspominam tamten okres dobrze?Tak, cudownie. Mój syn jest teraz lekarzem- pediatrą!Ha, ha, ha.Podchodzi z czułością do maluchów.Jak myślisz, po kim to ma?;-)u

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Autorko bardzo Ci współczuję. Moja mama urodziła mnie, mając 20 lat i zawsze była mi najbliższą osobą, wręcz przyjaciółką, mogę jej powiedzieć wszystko, a ona mi. Kiedy byłam w ciąży zdarzały się jej teksty "wyśpij się póki możesz" lub " zobaczysz, że to nie ma tak lekko", ale też wspierała mnie, dopingowała i mówiła, że dziecko to mimo wszystko najwspanialsze co mogło mnie spotkać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
AgaWus sama jej sobie zazdroszczę :D. Mój mąż tez mi jej zazdrości :). Ja zawsze bardzo współczuję dzieciom toksycznych rodziców, Np. mój ojciec dorastał w przekonaniu, że jest najgorszy, a i tak do tej pory leci na każde zawołanie swojej matki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×