Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

tesknie za nim a nie moge z nim byc

Polecane posty

Gość gość

Bo jestem w zwiazku od 8 lat. W jalowej, smutnej relacji, z ktorej nie potrafie sie wykaraskac. 2 lata temu poznalam kogos dzieki komu po raz pierwszy od wielu lat poczulam sie zywa, intensywnie odczulam co to znaczy byc kobieta. Spotkalismy sie kilka razy, spalismy ze soba. To co czulam bylo niesamowite, podniecajace! Troche sie we mnie zadurzyl, z mojej strony byla cala gama roznych uczuc, w ktorych dominowaly niestety strach i przygniatajace poczucie winy z powodu zdrady. Przez to poczucie winy zakonczylam tamta znajomosc bo wydawalo mi sie, ze odejscie od mojego faceta (a raczej powinnam uzyc okreslenia: od faceta z ktorym mieszkam, jem posilki, chodze czasami na zakupy i nic poza tym) bedzie ohydna zbrodnia i ze zniszczy mu to zycie. To jak dotad bylo najstraszniejszym uczuciem z jakim kiedykolwiek musialam sie zmierzyc. Z tamtym nie mam zadnego kontaktu, probowal sie ze mna kontaktowac ale stanowczo mu zabronilam. Minely 2 lata a ja tesknie za nim. Moj zwiazek pozostaje bez zmian - dwoje zmeczonych i wyzutych z emocji ludzi, ktorzy juz nigdy nie zbuduja nic dobrego a sa zbyt przerazeni by sie rozstac i ktorzy sie zasiedzieli w tym wspolnym zyciu. Nie oczekuje od nikogo zadnych rad, poczulam tylko potrzebe napisania tego. Bo czuj***ardzo gleboki smutek i tesknote. Bardzo, bardzo silne przygnebienie i niechec do zycia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mamy wspolnych znajomych, ktorzy maja z nim kontakt. Nie wiem czy w tej chwili akurat on zyczylby sobie kontaktu ze mna a poza tym czuje jakis wewnetrzny paraliz w tej plaszczyznie mojego zycia. Kazdy mi doradza (i ja to tez wiem) ze powinnismy zakonczyc nasz zwiazek z partnerem ale mimo to czuje paniczny strach. Nie kocham go, nie boje sie samotnosci tylko czuje sie tak mocno pogubiona w tym co powinnam robic, czego chce od zycia itd. Bardzo trudno mi sie ruszyc, zrobic ten krok. Na mysl o faktycznym dzialaniu w tym kierunku ogarnie mnie panika. Chcialabym aby to on wykonal ten ******aby ode mnie odszedl. Lecz u niego widze podobne skostnienie i jakby totalne pogodzenie sie z tym co jest (jednak w tym pogodzeniu nie ma nic spokojnego czy radosnego to raczej biernosc i niechec do podjecia pewnych krokow, pewnie tak samo jest u mnie). Zeby czlowiek godzil sie na takie zycie musi byc totalnie otepialy i zblokowany emocjonalnie. Po cichu obwiniam go za to, ze wciaz jest obok, ze blokuje mnie ta swoja obojetnoscia na wszystko, ze nie pozwala mi odejsc. I tak mozemy tkwic kolejne lata az uznamy ze jest juz za pozno i w rezulatcie nie rozstaniemy sie nigdy a w naszym zyciu bedzie owa pustka i otepialy smutek. I zablokujemy sobie droge i wszelkie mozliwosci do przezywania naszego zycia osobno i pelniej. Kvrwa az chce mi sie wyc..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×