Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Zakochałam się w wykładowcy

Polecane posty

Gość gość

Tak jak w temacie. Jest ode mnie 15 lat starszy, a znamy się od czterech. Na początku rozmawialiśmy tylko na zajęciach lub o zajęciach. Później przez dwa lata nie miałam z nim nic na uczelni, a w tym roku znowu prze jeden semestr prowadził zajęcia w mojej grupie. Jego przedmiot zaliczyłam, na tróję i to w dodatku w drugim terminie. Trochę mi dokuczał z powodu takiej oceny (uważa, że stać mnie na więcej - kiedyś miałam u niego piątkę, ale dawno i z prostszego przedmiotu). Chyba mnie lubi, ale nie wiem czy coś więcej może do mnie czuć. Za rok kończę studia. Od kilku tygodni gawędzimy przy każdej możliwej okazji, nie tylko o uczelni, ale i na prywatne tematy. Ostatnio to on zainicjował rozmowę, w której zaznaczył niby mimochodem, że nie ma żony. Opowiedział mi też kilka słów o swoich rodzicach i starszej siostrze. Uśmiecha się na mój widok, pozwala mi się ze sobą kłócić, jeśli uważam, że nie on ma rację tylko ja, wytyka mi słabe oceny ale jednocześnie mówi, że każdy ma czasem gorsze okresy w życiu, i to, że słabiej mi teraz idzie nie znaczy, że ja sama jestem gorsza. Do tego zdarzyło się cztery razy, że pytał moje koleżanki po zajęciach dlaczego mnie nie było (wykluczam opcję, że chciał mnie odpytać, bo to był wykład - tam nie ma odpytywania). Nigdy jednak nie zaprosił mnie na kawę, albo na jakiekolwiek spotkanie na gruncie prywatnym. No cóż. Wpadł mi w oko już cztery lata temu, gdy tylko zaczęłam studia, ale oczywiście poza uczeniem się i spotkaniami z nim wyłącznie w sprawach uczelnianych - na jego dyżurze, nic nie robiłam w kierunku bycia z nim. Teraz już, po tych czterech lata, ciężko mi zachowywać się neutralnie, bo przez te kilka tygodni, w ciągu których zaczęłam go poznawać bliżej - zaczęłam też za nim strasznie tęsknić i myśleć o tym, czy przeciętna studentka naprawdę ma szansę zainteresować sobą "poważnego pana profesora" na tyle, żeby zechciał się z nią związać. Zaznaczę, że nie chodzi mi o to, żeby zaciągnąć go do łóżka, nie mam też już żadnych zajęć z nim. Nie spytam go przecież wprost czy pójdzie ze mną na randkę, nie chcę też tak zupełnie bezczynnie czekać rok, aż skończę studia. Jak myślicie - czy te inicjowane czasem przez niego rozmowy, pytanie o mnie, uśmiechy i poświęcany czas to jakiś znak, że on też jest zainteresowany poznaniem mnie bliżej? Czy tylko wyobrażam sobie, że mam u niego szansę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość polaa1
Zaproponuj mu kawę, facet na pewno nie odmówi. Ja w liceum dostałam propozycję też o tyle starszego nauczyciela piwo. xDDD

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gdyby on mnie zaprosił to bym się chętnie zgodziła, ale czy mnie wypada go zapraszać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeśli naprawdę mu zależy, to on podejmie jakiś większy krok... może właśnie wtedy jak skończysz studia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak studiowalam tez cos takiego przezywalam a mialam warunki do dyskretnych spotkan bo sama pokoj do dyspozycji mialam, tak to jakos wyszlo od slowa do slowa,ze pewnego dnia z moim wykladowcem u mnie sie spotkalam.Po tym spotkaniu juz o niczym nie myslalam tylko na nastepne spotkanie czekalam, trzy razy w tygodniu korepetycje z nim mialam, Mial ladnego i duzego korepodytora, bardzo dokladnie mi tlumaczyl, czasami go prosilam zeby mi jeszcze raz powtorzyl, to jak mial czas to moja prosbe akceptowal, przez to bez problemow dyplom otrzymalam, a na pozegnanie jeszcze przerznac sie mu kazalam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×