znacie kogoś kto wśród tej nowej emigracji po 2004 osiągnął naprawdę sukces?

Na szczęście się mylisz, bo jednak zarobić 400 funtów tygodniowo i z tych 400 wydać na zakupy 40, a zarobić 400 zł i wydać na zakupy 120 to ogromna różnica :)

Celna uwaga - tak ten garb na plecach jest tego warty !! ;)

no w sumie jest różnica, przyzaję w uk zarabia się 1200f i piwo to 1f, a paczka marlboro to 7,5f, w pl zarabia sie 1200zł i piwo to 3zł, a paczka malborskich to 15zł, to tylko przykładowo.

Dla tych co piją i palą zawsze i wszędzie będzie drogo ;)

Pomysl jeszcze o wyprawce do szkoly dla dziecka i receptach na lekarstwa o ktore tutaj sie nie martwisz.

Fakt, ja nie mam dzieci więc nawet o tym nie pomyślałam. Inna sprawa - nawet antykoncepcja jest za darmo.

Antykoncepcja, rodzinne na dzieci, aborcja.. mozna tak wyliczac..kredyty studencke i na zycie ... ktore splacasz jeslli cie stac.

generalnie jest jednak tak, że można sobie pozwolić na to samo, za pensję w funtach można sobie pozwolić tyle ile za taką samą pensję w zł. 1200 tu i tam ma taką samą siłę.

No właśnie nie, chyba, że ktoś jest głupi i pcha się do Londynu gdzie pokój kosztuje tyle co dwupokojowe mieszkanie w każdym innym mieście.

Tak, dziewczyna(dzis singielka z..dwojgiem dzieci,nie bioraca zadnych benefitów)wlasnie skonczyla studia medyczne,ma dom,ktory wlasnie lada chwila kupuje(na kredyt naturalnie),jezdzi swietnym sportowym autem,ma oszczednosci,pracuje w renomowanej firmie,podejmuje kolejne(na kredyt)kolejne studia,za chwile zdaje egzamin na obywatelstwo tylko ze względu na dzieci,bo sobie chce zachować też polskie-wyjezdzala 10 lat temu,rzucając studia w Pl na pierwszym roku. Obraca się poza środowiskiem polskim i tu upatruję duży sukces tego,co osiągnęła czyli zdanie się na siebie(plus oparcie w najblizszej rodzinie w Polsce).

hmm

Zalezy o jakim sukcesie mówisz. Bo jesli o sukcesie ktory bedzie znał czy zna cały świat to nie znam takiej osoby. Ale jesli np patrzę na mojego meza to uwazam ze osiagnął sukces. W Pl nie skonczyl szkoły bo mu sie nie chciało, miał problem z alkoholem leczył sie w osridku dla uzależnionych. Wyjechał. Przez pierwsze trzy lata nic sie nie zmieniło. Pracował na zmywaku, wydawał wszytko w tydzien. Nie miał nic. Po kilku latach przenieśli go na wyższe stanowisko na kuchni. Zaczał pichcic. Tak mu sie spodobało ze zdecydował ze bedzie kucharzem. Poszedł do college'u. Pozniej na kuchni zaczal pracować gościu ktory zobaczył u mojego meza tzw potencjał. Mianował go second chefem. Po dwóch latach maz skonczyl kursy itd i akurat trafił na super ofertę kupna restauracji. Do działki z tym gościem. Poszedł na to. Dzisiaj jest super. Nie zarabia milionów, ale uwielbia to co robi i jest szczęśliwy. Uwazam ze to jest podstawa sukcesu. Bo co z tego ze osiągniesz sukces, bedziesz miał pełno kasy itd jak czegos w tym życiu bedzie brakowało? Ja wiem ze jemu nic nie brakuje. I jestem szczęśliwa ze on kest szczęśliwy. :)

P.s I skonczyl z alkoholem co mysle ze tez jest jego sukcesem :)))

chociaz jeden happy end na dobranoc :)