Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zagubiona w związku

Brakuje mi wsparcia fizycznego i psychicznego ze strony męża

Polecane posty

Gość zagubiona w związku

Mąż kiedyś pomagał mi na prawdę dużo przy córeczce. Bardzo mi tym zaimponował. Niestety teraz kiedy córeczka stała się jeszcze bardziej absorbująca, on ma czas na wszystko inne, a dopiero na końcu na to żeby mnie odciążyć i dopiero gdy o to poproszę. Mieszkamy daleko od moich rodziców i nie mogę liczyć na pomoc nikogo innego. Po kilku dniach ostrego ząbkowania nie miałam już siły. A mąż kiedy przyszło mu zająć się nią 2 godziny kiedy byliśmy na zakupach, tylko narzekał, że córka jest niegrzeczna i w rezultacie zakupy się nie udały. I wtedy się zaczeło... w domu nie wytrzymałam i rozpłakałam się że potrzebuje wiecej jego pomocy, zwłaszcza teraz kiedy córeczka jest bardzo marudna. Mam wrażenie że on nie docenia tego co ja robię. Do tego nie potrafił nawet mnie pocieszyć. Kiedy płakałam pół nocy, on na początku nic się nie odzywał, z wielkim bólem mnie przytulił i... zasnął. Strasznie mnie to zabolało. Następnego dnia odzywał się służbowo, chyba czuł się urażony - nie wiem czym? Może tym, że on nas utrzymuje a do moich 'obowiazków' nalezy opieka.Minęło prawie 2 tyg i nadal jest między nami dystans. Niby rozmawiamy, ale wszysko jest z dystansem. W takich chwilach wydaje mi się, że nasze małżeństwo nie ma sensu. Po co mi mąż, który potrafi zasnąć obok płaczącej żony. Codziennie czekam aż znajdzie chwile swojego cennego czasu i porozmawia ze mną. Nie chce zaczynać tej rozmowy, bo już jedną zaczełam i efekt jest marny. Każdego dnia liczę że wrócimy do rozmowy i mnie przytuli, przeprosi, da wsparcie. Ja nie mogłabym spać gdyby on był smutny i miał problem, przecież go kocham i chce jego dobra. Bardzo mi tego brakuje, nie tak wsparcia fizycznego przy opiece nad córeczką, jak wsparcia psychicznego. Dlaczego nie powie mi "kochanie, damy radę razem. pomoge Ci, będzie dobrze." Takie słowa dałyby mi siłę przetrwać wszystko. Nie wiem, czy powinnam pierwsza zacząć rozmowę czy poczekać na jego krok... miałabym większa satysfakcję gdyby to on przyszedł, ale czy warto tak się upierać, czy jest sens tracić czas na takie dni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Problem w tym, że Ty czegoś chcesz, o czyms marzysz, a NIE MÓWISZ MU WPROST CZEGO. Ciągle tylko czekasz aż on zacznie, on sie domyśli. Tak się nie robi. Czy wtedy powiedziałaś mu chociaż dlaczego płaczesz? Mówisz mu czego chcesz, ale tak bez krzyków, płaczu i awantur? Ale sama sie zastanów nad pytaniem tak z ręką na sercu, nie oszukując siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
kolejna bierna baba co oczekuje że facet sam się domyśli i wszystko zrobi za nią

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czekaj tatka latka aż kobyłę wilcy zjedzą. Powiedz mu a nie czekaj.Tak czy siak jest już między wami napięcie sama piszesz to działaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×