Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość pytam bo nie wiem co myśleć

Czy częstujecie obiadem dzieci, osoby dorosłe, które was odwiedziły?

Polecane posty

Gość gość
Czestuje. Tak robila zawsze moja mama. Jak nie mam to po prostu czekamy i niee jemy. Najgorzej mam,ze np.jak czasami cos robil hydraulik,albo stolarz a my z mezem wracallismy glodni i proponoowalismy,ze damy im to co mamy,nawet glupie kanapk,jak sami to mielismy jesc,bo remont a oni odmawiali,to nie potrafilismy sami zjesc,ze ktos odmowil z grzecznosci,,a ja nie przelkne nic jak pomysle,ze komus moze leciec slinka,mooze go skrecac w brzuchhu. Bo sama u obcych bym nie zjadla,u rodziny,jak wiem ze niezapowiedziane zaszla to tezz,i w roznych innych indywidualnych przypadkach rowniez,chyba,ze dostalabym zaproszenie na obiad. Wczoraj mielismy taka sytuacje,ze musialam podrzucic z mezem i dzieckiem torbe dla moich rodzicow,by im dzis zawiezli po drodze,oni nie odbierali telefonu bo byli na pogrzebie i akurat jak my do nich dotarlismy to oni juz wrocili. Wiedzialam,ze grzeja obiad,ze sa glodni,moje dziecko chcialo sie pobawic z ich synem,to zostalismy a ja kazalam im jesc mimo,ze my jestesmy,bo tez sie krepowali,bo mieli wczorajszy na styk. Glupio im bylo,ale my bylismy po obiedzie i mnie nawet nie ruszaly zapachy:P jeszcze chcieli dac malemu,ale po prostu dalam mu kawalek chleba i kabanosa:Pa i tak juz mielismy isc do domu.sama w dziecinstwie bylam czestowana w jednych domach a w innych nie. Nigdy to nie bylo dla mnie problemem.bylam niejadkiem,ale u jednej kolezanki bardzo mi smakowalo:P jak sie moja mama dowiedziala,ze u nich jadam to byla wsciekla:P do dzis sie z tego smiejemy. No ale mi bardziej smakowala najtansza mielonka,margaryna i utluczone ziemniaki,,kielbaska parowkowa z grilla,boo mniej wiecej to jadali niz mojej mamy zdrowe obiady,jogurciki,droga wedlina,nawet swojska i prawdziwe maslo. Mialam przesyt tych dobroci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja też czestuje obiadem czy kolacją jeśli ktoś nas odwiedza w tej porze. Zawsze jakoś podziele ten obiad a nawet jak ktoś nas odwiedzi po obiedzie a mam coś fajnego to pytam czy nie miał by ktoś ochoty zjeść np krokiety czy gołąbki. Ja wolała bym sama nie zjeść zeby drugiemu dać a dziecju tym bardziej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
częstuję, choć takie sytuacje, że ktoś przyjdzie w porze obiadu zdarzają się naprawdę rzadko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie jesteś przewrażliwona, ale i rozumiem matki, co mają dość bezczelnych dzieci w soim domu.U nas też tak było, przychodził rodzeństwo , dziewczynka lat 4 chłopiec 6 i ciągle były ,a to głodne, a to spragnione, a to chciały dokąłdni itp.Nie respektowały tego co do nich mówię, typu,nie skaczemy po kanapie, nie oglądamy ciągle babje, nie gramy ciągle.Zauważyłam że te dzieci przychodziły tylko dla swoich korzyści, pretekst niby moje dzieci, ale wyglądało to tak,że moje bawiły się same, a te oddzielnie rozbiły co chciały.Grzecznie im podziękowałam za współpracę, bo właśnie były bardzo roszczeniowe i bezczelne. Wszystko zlaęzy od sytuacji o od dzieci, akurat te dzieci doskonale znały nasz plan dnia, bo mieszkają nie daleko i zjawiały się akurat w porze obiadu, kiedy przywoziłam dzieci , za chwilę już były pod drzwiami, Mój samochód akurat doskonale widać z ich domu, jeszcze dobrze się nie wypakowaliśmy, a one już wpadały. No i to było dla mnie za dużo. Są rózne dzieci , z rónych rodzin, sama kiedy widzę sępienie, reaguję. Ze słodyczami było identycznie, z ciastem tak samo. Byłą akcja z sernikiem, moej dzieci przecież wiedzą gdzie stoi ciasto, moga sobie brać kiedy chcą, aby nie kroiły same, kroję na małe kawałki kilka porcji.Przychodzą biorą talerzyk i jedzą jak mają ochotę, nie rzucają się ani na słodycze, ani też na ciasto.Jak były te włąsie dzieci, wysyłały moje po ciast, a te cialaki nosiły, byłam w sumie w szoku,że takie małe dzieci zjadły ponad pół sernika z duzej blachy. Nawet nikt nie pytał się czy możńa, bo skoro stoi, to nic tylko jesść.Takich akcji było bardzo , no i to było moim zdaniem jawne przegięcie. Nikomu oczywiscie dzieci ie wychowuję, ale reaguję po przekroczeniu dopuszczalnych granic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość121212
Ja też zawsze gotuje na styk, nie mam psa ani innego zwierzęcia który by dojadał, a wyrzucać nie zamierzam, bo tak wyniosłam z domu. Gość który pisał o 8.49 u mnie jest tak samo, tylko dzieci 5 sztuk w wieku 6-7 lat, córka ma 4. Pewnie nie uwierzycie ale jedna z tych dziewczynek prawie 7-letnia zjada więcej ode mnie, też potrafi się upominać jak ktoś poczęstuje ją obiadem, że za mało, że ona chce więcej. Do tego jest otyła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość121212
A jeszcze pewna sytuacja, raz moja corka przyniosła coś słodkiego, potem ta gruba 7-latka razem z nią poszły do domu, i tamta gruba mowi do mojej żeby wyniosły slodycze na dwór. Niosły paczke ciastek, cukierki, itp. Moja córka jak chce coś słodkiego pyta czy może. Oczywiście wchodzenie do domu bez dzwonienia też było.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja kiedyś częstowałam obiadem dzieci które były akurat u mojego syna ale przestałam bo kilka razy usłyszałam ze one mają smaczniejszy obiad w domu, one czegoś tam nie lubią lub by wolały frytki - dla mnie to mega chamskie ze strony dzieci i rodziców którzy ich nie wychowali. Po drugie często dzieci było więcej wiec nie dojadałam zarówno ja jak i mąż, wychodzę z założenia ze nie po to gotuje obiad niedzielny żeby jeść na niego kanapki bo pół podwórka przychodzi się najeść do nas. Od tej pory jak dzieci zasiedzą się do 15:30 jak u nas jest obiad to je po prostu wypraszam i mówię ze mogą wrócić po naszym obiedzie. Poza tym nie zauważyłam żeby mój syn kiedykolwiek został poczęstowany obiadem u kogoś wiec wychodzę z założenia ze tez nie mam obowiązku karmić obcych dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
oczywiscie ze czestuje, nie wyobrazam sobie aby moje dziecko jadlo a drugie sie patrzylo, jezeli bym miala np obiadu akurat na nas troje to sama bym nie zjadla a drugiemu dziecku dala, to chyba normalne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
czt wy na głowe upadłyście , czy lubicie robic z siebie cierpiętnice ? oddajecie jedna z drugą swój obiad obcym rozwrzeszczanym bachorom a same jecie kanapki ? co ty pokazujesz i reprezentujesz ? dzieci widzą ze kobieta to takie byle co do obsługi ona nie musi jesć musi oddac swoje jedzenie innym , brawo polski zaścianek wasze zachowanie nie ma nic wspólnego z dobrym wychowaniem jesteście skandalicznym przykładem , śmierdzi kołtuństwem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dokładnie, też nie ogarniam, jak można oddać swój obiad i samej zjeśc kanapki :o Przecież wy nie dokarmiacie ubogich sierot, tylko oddajecie swój posiłek komuś, kto i tak w domu dostanie ciepły obiad. Czyli takie obce dziecko zje dwa obiady, a jedna z drugą cierpiętnica kanapki :D Śmiech na sali.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No i faktycznie wszyscy widzą, że kobieta to jakieś popychadło, co to nawet obiadu nie musi jeśc, bo gośc przyszedł. Już chyba bardziej wychowawcze jest podzielenie obiadu własnego dziecka tak, że dziecko i gośc zjedzą po pół kotleta, ew. można jajko dosmażyć. Dziecko się nauczy, że skoro to jego gość i to ono powinno się dzielić i częstować, a nie że matka może nie jeść wcale :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chamstwo ze zostawili twoja corke w osobnym pokoju. Ja narazie mam za małe dziecko wiec nie mam kogo częstować obiadem poza swoją rodzina, ale jakby była kezanka czy kolega to oczywiście bym poczestowala. Napewno nie kazalabym siedziec dziecku w innym pokoju. Ja miałam taka koleżankę ktorej matka nigdy nie pozwoliła wejsc nikomu do jadalni. I rożnie bywało z obiadami u niej. Raz miała o 15 a raz o 18 w zależności o ktorej jej rodzice w domu byli. Zawsze musiałam siedziec w pokoju kolezanki czekając aż ona zje. Głupio mi było nawet, a przeważnie nie siedziałam tam bo miałyśmy sie bawić czy cos tylko robiliśmy razem jakies projekty na lekcje. Po kilku razach nauczyłam sie wychodzić z domu kolezanki kiedy jej matka prosiła ja na obiad.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Ja kiedyś częstowałam obiadem dzieci które były akurat u mojego syna ale przestałam bo kilka razy usłyszałam ze one mają smaczniejszy obiad w domu, one czegoś tam nie lubią lub by wolały frytki - dla mnie to mega chamskie ze strony dzieci i rodziców którzy ich nie wychowali. Po drugie często dzieci było więcej wiec nie dojadałam zarówno ja jak i mąż, wychodzę z założenia ze nie po to gotuje obiad niedzielny żeby jeść na niego kanapki bo pół podwórka przychodzi się najeść do nas. Od tej pory jak dzieci zasiedzą się do 15:30 jak u nas jest obiad to je po prostu wypraszam i mówię ze mogą wrócić po naszym obiedzie. Poza tym nie zauważyłam żeby mój syn kiedykolwiek został poczęstowany obiadem u kogoś wiec wychodzę z założenia ze tez nie mam obowiązku karmić obcych dzieci. X X I bardzo dobrze pani robi. Ja tez bym tak zrobiła. No chyba ze syn mojej przyjaciółki by został ale to jest różnica bo my jak siostry. Ale żadnego innego dziecka bym nie dokarmiała .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chyba lepiej było siedzieć w pokoju niż przy stole i patrzeć jak jedzą. W każdym razie efekt osiągnięty - brak intruzów na obiedzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja kiedyś częstowałam obiadem dzieci które były akurat u mojego syna ale przestałam bo kilka razy usłyszałam ze one mają smaczniejszy obiad w domu, one czegoś tam nie lubią lub by wolały frytki - dla mnie to mega chamskie ze strony dzieci i rodziców którzy ich nie wychowali. Po drugie często dzieci było więcej wiec nie dojadałam zarówno ja jak i mąż, wychodzę z założenia ze nie po to gotuje obiad niedzielny żeby jeść na niego kanapki bo pół podwórka przychodzi się najeść do nas. Od tej pory jak dzieci zasiedzą się do 15:30 jak u nas jest obiad to je po prostu wypraszam i mówię ze mogą wrócić po naszym obiedzie. Poza tym nie zauważyłam żeby mój syn kiedykolwiek został poczęstowany obiadem u kogoś wiec wychodzę z założenia ze tez nie mam obowiązku karmić obcych dzieci. X X I bardzo dobrze pani robi. Ja tez bym tak zrobiła. No chyba ze syn mojej przyjaciółki by został ale to jest różnica bo my jak siostry. Ale żadnego innego dziecka bym nie dokarmiała . X X Jak syn będzie starszy i przyprowadzi kolegę - szt. 1 lub jakąś dziewczynę/koleżankę to oczywiście ze zaproszę na obiad bo jedna porcja mi nie robi różnicy ale 5 czy 6 dzieciaków to już sporo do wykarmienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja cżestuję, nie mam z tym problemu. A wy smażycie tylko trzy kotlety na trzy osoby że nie macie czym częstować? ziemniaki też wyliczcie do sztuki? a jak mąż albo dziecko będzie chciało dokładkę? :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W Holandii gdzie mieszkam obiad jest u 99% o 18:00 i wtedy w odwiedziny sie nie chodzi . Gdybym miała jednak gości niezapowiedzianych jesli miała bym wystarczająco poczetowala bym po równo , jesli nie to dała bym tylko dzieciom a dorośli zjedlibysmy pozniej cokolwiek ...tak mnie wychowano i tam mam. Na szczescie mam męża normalnego który by nie mógł nic przełknąć wiedząc ze dla mnie nie zostało bo oddałam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja smaże trzy kotlety, po jednym na osobę. Po co więcej? Jeden kotlet z ziemniakami i surówką to optymalna porcja obiadowa, ale my jemy mniej, a cześciej, więc nikt nie musi sie obżerać dokładkami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie jesteś przewrażliwona, ale i rozumiem matki, co mają dość bezczelnych dzieci w soim domu.U nas też tak było, przychodził rodzeństwo , dziewczynka lat 4 chłopiec 6 i ciągle były ,a to głodne, a to spragnione, a to chciały dokąłdni itp.Nie respektowały tego co do nich mówię, typu,nie skaczemy po kanapie, nie oglądamy ciągle babje, nie gramy ciągle.Zauważyłam że te dzieci przychodziły tylko dla swoich korzyści, pretekst niby moje dzieci, ale wyglądało to tak,że moj***awiły się same, a te oddzielnie rozbiły co chciały.Grzecznie im podziękowałam za współpracę, bo właśnie były bardzo roszczeniowe i bezczelne. XXXXXXX I pozniej z takich dzieci wyrastaja zarloczne i samolubne warchlaki (zwlaszcza o chlopakach mowa) wychowani tak przez wlasnych ojcow i matki. Typowy wzorzec wyglada tak: zarobiona matka-zona gotuje i siedzi przy garach wychodzac z zalozenia ze chlop musi porzadnie zjesc (dla wiekszosci to priorytet nie do podwazenia), totez chlop wpieprza zarcie jak odkurzacz nie baczac czy podczas posilku zostanie dla innych. Nikt takiemu nie zwroci uwagi bo "przeciez to dorosly facet i MUSI miec pierwszenswto". Dzieci przygladaja sie takim zachowaniom i przejmuja takie wzorce. Potem z takich dzieciakow wyrastaja kolejne zarloki-warchlaki i gdziekolwiek sie nie znajda wykazuja razacy brak manier bo nikt ich nie nauczyl, ze nie mozna zagarniac wszystkiego dla siebie ze trzeba tez brac pod uwage ze inni siedza przy stole i tez chcieliby zjesc.. Kiedys przyszli do mnie znajomi na piwko, ludzie zrobili sie glodni, wiec wyciagnelam co tam bylo w lodowce, usiedlismy wokol stolu mowiac zeby kazdy sobie nakladal wedle uznania. Zarcia nie bylo jakos tam przesadnie duzo ale jakby kazdy rozsadnie sobie nalozyl to starczyloby dla kazdego. No i ze zgroza patzrylam jak faceci rzucili sie na jedzienie zgodnie z powiedzeniem "kto pierwszy ten lepszy". W blyskawicznym tempie pochlaniali zarcie ani razu nie pomiarkowawszy sie zeby zostawic troche dla innych. Wedliny i sery zniknely jako pierwsze. Ostal sie tylko chleb i pomidry.. Niby nas uczono ze jedzenia sie nie powinno nikomu zalowac ale jak widze knury oderwane z koryta to mam ochote palnac ich po lapach dla opamietania!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pamiętajcie drogie mamy, ciągle piszące o niewychowaniu innych dzieci, że nasze dzieci też różnie mogą się zachowywać jak pójdą do innych. Przy nas inaczej, a bez nas również inaczej. I to co dzieci nam mówią, jak się zachowują nie musi być prawdą. Druga sprawa małe dziecko nie potrafi za bardzo kłamać. Jak mu nie smakuje, to powie że mu nie smakuje. Wszystkim wydaje się że mają idealne dzieci, dobrze wychowane. Sama się przejechałam na tym. Sąsiadki córka mnie wkurzała różnymi rzeczami, a potem w rozmowie z sąsiadką okazał się że moja córka też nie zawsze mówi dzień dobry itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ty codziennie gotujesz na zapas, bo zarłoki mogą zechcieć dokładkę?? No bez jaj, a potem otyłość i niezdrowe nawyki. Może po 10 tych kotletów nasmaż, bo jeszcze ktoś głodny od stołu wstanie. Jak można tyle żreć?? Jeszcze jestem w stanie zrozumiec męża, ale dziecko biorące dokładkę kotleta??? Gdzie ono mieści dwa kotlety, ziemniaki i warzywa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
cżestuję, nie mam z tym problemu. A wy smażycie tylko trzy kotlety na trzy osoby że nie macie czym częstować? ziemniaki też wyliczcie do sztuki? a jak mąż albo dziecko będzie chciało dokładkę? pechowiec.gif x x Przykład z wczorajszego obiadu u mnie: usmażyłam 6 średnich kotlecików, ziemniaki, małe pudełko surówki. Ziemniaki i surówkę podzieliliśmy tak żeby w miarę zostało zjedzone (nie lubię wywalać), mąż zjadł 3 kotlety, ja 1,5, syn zmęczył jeden, wiec z obiadu zostało pół kotleta. Po co miałam robić więcej ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Glupia sytuacja....ale wszystko zalezy od czlowieka....nie wyobrazam sobie takiej sytuacji.... Tym bardziej,ze ta kolezanka corki,jadla u was,wiec chyba mowila o tym mamie....Pewnie,ze co innego zlot nienazartych dzieciakow,ktore sami rodzice tak wypychaja w gosci w porze obiadowej,a co innego ,no nie wiem-kultura?A i stan finansow o tym nie przesadza,wrecz przeciwnie,tam gdzie biedniej,ta miska dla goscia nie stanowi problemu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to już autorko wiesz, że twoje dziecko trafiło do jednej z takich mamusiek jak tu piszą :O chciwe, egoistyczne baby :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
słuchaj, a może ona po prostu nie była głodna, zapytali jej i powiedziała że nie jest głodna i że sobie poczeka np? Pytałaś ją o to? Strasznie dziwne mi się to wydaje, jakby im nawet nie starczyło to by jej nie wiem, soku nalali żeby z nimi posiedziała + jakąś kanapkę zrobili? Strasznie dziwne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dlaczego egoistycznych, bo chcemy zjeśc własny obiad? U mnie twoje dziecko dostałoby jedzenie - jeżeli jedzenia miałabym mało to podzieliłabym kotleta mojego dziecka i dosmażyłabym po jajku lub dwóch. Ale swojego obiadu nie oddałabym, bo to niewychowawcze, jak już ktoś napisał, poza tym też chcę zjeśc ciepły posiłek, a gośc ma swój obiad w domu, więc zje w efekcie dwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja zawsze jak przychodzą koleżanki do mojej córki robię i sama soś do jedzenia, daję picie, coś słodkiego. Moja córka bardzo lubi ugościć koleżanki. Dzięki temu, uważam, rośnie człowiek, któremu sprawia przyjemność dawanie, a nie tylko branie. Jak bym miała obiad tyle co na naszą rodzinę, to bym podzieliła porcje w przypadku 1 czy 2 koleżanek. A jakby był problem, bo rzeczywiście obiad ze śladowymi ilościami, to bym zaproponowała frytki, czy zrobienie zapiekanek dla dzieciaków. Mi po prostu sprawia frajdę, jak dzieciakom dogadzam i córka jest szczęśliwa że ma fajną mamę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
My nie robimy na zapas, ale nas po prostu na to nie stać. Ja pracuję, mąż jest na rencie, a dziecko ma 7 lat. I często jest tak, że mamy wyliczone pieniądze na jedzenie na cały miesiąc. Wiem, że to żałosne, ale tak jest. Gdy robię obiad to raczej an styk, aby każdy się najadł i nic nie zostało. Nauczyłam syna, że w porze obiadowej nie chodzi się po kolegach, tylko je w domu. Nawet jak jest w gościnie to odmawia, bo z reguły jest po albo przed jedzeniem. Czasami jak się kolega zasiedział kolega u syna to go poczęstowałam, ale skutkowało to tym, że ja musiałam zjeść kanapki. Od miesiąca już nie częstuję go obiadkiem, bo miałam kilka sytuacji, które mnie wyprowadziły z równowagi. Raz przyłapałam gówniarza jak pakował kotleta do serwetki, a na podwórku dał psu! To ja chodzę głodna, a on wyrzuca jedzenie psu?! Innym razem usłyszałam od matki tego dziecka, że po naszym obiedzie synek musiał zjeść w domu kotleta schabowego, bo był głodny. Zaznaczam, że poczęstowałam go swoim kawałkiem smażonej ryby, bo był piątek! A on stwierdził, że czegoś takiego on nie będzie jadł! Takich sytuacji było więcej. Od teraz jemy sami, a jego rodziców prosimy, aby nie wysyłali swojego syna do nas w porze obiadowej. Rodzice się na nas obrazili, bo w tym czasie kiedy dzieciak siedział u nas to oni mieli wieczór dla siebie. Grrrrrr. Najbardziej wkurzające jest to, że jego rodzice są dość majętni i stać ich na drogie jedzenie, a nas on po prostu objadał albo wyrzucał nasze jedzenie do kosza na śmieci!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie osadzajcie inkogo bo dla wielu osob moze to byc krepujaca i klopotliwa sytuacja gdy maja niespodziewanego goscia w domu. Wszystko zalezy od sytuacji, uwarunkowan, checi jak i zasobow portfela. Dla jednych czas posilku jest czyms niemalze osobistym czego zycza sobie doswiadczyc w domowym zaciszu (ja tak mam i nie lubie towarzystwa wtedy a tym bardziej nie lubie gdy ktos przyglada mi sie jak jem) a dla innych to okazja do wspolnego biesiadowania. Przez klika lat mieszkalam w UK i dzielilam mieszkanie z innymi wspllokatorami. Poczatkowo mialam ten dylemat bo za kazdym razem gdy chcialam sobie cos zjesc zawsze ktos byl w domu a ja czulam sie zobowiazana zeby czestowac innych. Dzialo sie tak niemalze nagminnie i bywalo niekiedy frustrujace zwlaszcza ze kasy zamiast przybywac ubywalo. W koncu nauczylam sie ze nie bylo moim swietym obowiazkiem czestowac posilkami innych bo kazdy zwyczajnie gotowal sam dla siebie i najwidoczniej nie popadal w ten sposob w konflikt z samym soba bo nie widzialam aby inny wspollokatorzy az tak codziennie czestowali sie nawzajem - robili to raczej umiarkowanie. Odetchnelam dzieki temu z ulga i przestalam skakac jak glupia kura wokol innych

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ciekawe, że wg piszących tu babsk tylko matka ma oddac swój obiad, a nikomu nawet do głowy nie przyjdzie, że obiad może oddac facet i zjesc kanapki :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×